szpital i wypis
Piotr kiedy się trochę uspokoił pojechał do szpitala i idąc korytarzem wpatrywał lekarza. Alex zaszczekał a Piotr odwrócił się w kierunku psa. Dopiero po chwili zauważył męszczyzne w białym kitlu.
- Dobra robota Alex. Pogłaskał psa i podszedł do mężczyzny.
- Doktorze co z nim? Zapytał zmartwiony
- Został przewieziony do sali pooperacyjnej. Trochę czasu minie zanim wszystko się wygoi, siniaki pokrywają znaczącą cześć ciała, ma też złamane dwa rzebra i poobijane lewe płuco. W trakcie operacji doszło do lekkich komplikacji jedno z rzeber przebiło płuco ale wszystko udało się naprawić. Stan pacjenta jest stabilny i nie zagraża życiu.
- Kiedy mogę do niego wejść? Zapytał zmartwiony ale i z ulgą Piotr
- Może Pan wejść teraz ale tylko na chwilę, pacjent musi dużo odpoczywać.
- Dobrze dziękuję. Piotr uśmiechnął się lekko i poszedł do sali chłopaka.
Pov.Piotr
Po rozmowie z lekarzem, udałem się do sali Gutka. Spał. Był dość blady a siniaki naprawdę pokrywały znaczącą cześć jego ciała. Usiadłem obok niego i złapałem go za rękę tak jak poprzednim razem kiedy był w szpitalu.
- Cześć młody. Westchnąłem
- Przepraszam..... nie powinienem był Ci mówić takich rzeczy..... nie powinienem był odsuwać Cie od tamtej sprawy a potem obwiniać Cie za śmierć Jowity..... Nie myśle tak Gutek, ja poprostu się o Ciebie martwiłem i nie chciałem żeby coś Ci się stało....... ale oczywiście minąłem się z celem. Powiedziałem pocierając łzy
- Przepraszam...... jestem idiotą
- Tak..... Zaśmiał się Gucio
- Jesteś idiotą..... i niestety chyba jest to zaraźliwe . Powiedział ponownie się śmiejąc tylko że mocniej.
- Guciu ja... - przerwał mi.
- Nie obwiniaj się Piotr... Też jestem idiotą. Wiem, że robiłeś to dla mojego dobra. - powiedział i uśmiechnął się.
- Ale to przeze mnie teraz tutaj leżysz i przeze mnie prawie zginąłeś...
- Jakbyś nie zauważył ŻYJĘ i nic mi nie jest. Poza tym nie zdarzyłoby się to, gdybym spojrzał przez wizjer w drzwiach... - odparł, a ja puknąłem się w głowę.
- Gutek naprawdę... nie spojrzałeś przez wizjer... - westchnąłem.
- Faktycznie jesteś idiotą... - zgodziłem się z nim.
- A tak na poważnie. Jak się czujesz?
- Dobrze, dlatego chcę już stąd wyjść.
- Nie tak prędko... Zostajesz tu jeszcze parę dni na obserwacji.
- Ale przecież wyniki mam dobre Piotr... Nic mi nie jest!
- Wiem, ale musimy mieć pewność.
- Argh... - westchnął z irytacją. - Wypisuję się.
- Słucham?!
- Wypisuję się i albo się z tym zgadzasz i wracam do ciebie, albo próbujesz mi to wybić z głowy, a ja idę mieszkać z powrotem do siebie i nie przyjmuję żadnej pomocy! powiedział zdecydowanym głosem.
- Gutek wiesz jak się kończy twoje mieszkanie u ciebie... odparłem z irytacją.
- Wiem... dlatego powstrzymaj się od komentarzy i zawołaj lekarza. odpowiedział z uśmiechem.
Ja jedynie westchnąłem i poszedłem do lekarza mówiąc Aleksowi by został z chłopakiem. Po kilku minutach znalazłem lekarza i wyjaśniłem całą sytuację .Męszczyzna dał papiery do podpisania Guciowi i po około 10 minutach mogliśmy obaj opuścić szpital .Byłem prawie oewien ,że za tym nagłym wypisem kryje się drugie dno.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top