płacz Gucia
Gutek siedział skulony w łazience. Łzy ciekły po policzkach. To wszystko to była jego wina. Chłopak kolejny raz zaszlochał. Po chwili było słychać skomlenie za dżwiami. Chłopak otworzył a po chwili do środka wszedł Alex. Pies skomlał i polizał rękę chłopaka.
- Cześć Alex. Chłopak przytulił się do psa.
Komisarz Górski wypełniał raporty. Jednak nawet papierkowa robota nie potrafiła odciągnąć myśli od dzisiejszych zdarzeń. Westchnoł i przetarł dłonią oczy. Zdziwił się nie widząc nigdzie Gutka ani też Alexa.
- Alex?
Usłyszał skomlenie na korytarzu. Wyszedł od biurka i skierował się w stronę dźwięku. Tam zobaczył psa.
- Tutaj jesteś Alex.
Pies skomlał i kręcił głową jakby chciał coś powiedzieć
- Alex gdzie jest Gutek? Zapytał zmartwiony
Pies szybko pognał do łazienki.
- Gutek jesteś?? Zapytał.
Po chwili Alex skomlał przy właściwych dżwiach.
- Proszę otwórz! Gutek to nie była twoja wina. Mówił dalej.
Po chwili dżwi się otworzyły a w nich stanął aspirant Bielski.
Chłopak miał czerwone oczy, bandaż na głowie i spory fioletowy siniak na prawym policzku.
- Gutek. Piotr przytulił chłopaka.
- Chodź odwiozę Cie do domu. Zaproponował.
- Okej, to chyba dobry pomysł. Powiedział młodszy.
Po kilku minutach oboje wyszli z Komendy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top