Rozdział Trzydziesty Pierwszy
Dzień dobry/ Dobry wieczór!
Czy udało mi się was zaskoczyć tematem Rozdziału Niespodzianki? Serio, zaskoczyłam was wyjeżdżając z takim scenariuszem?
Miłej lektury życzę~
[PapaAU!] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy jesteś w ciąży, a on mówi do twojego brzucha!
< aww, mam słabość do takich scenariuszy i cholerka nie mogłam się powstrzymać >
Akashi
Miałaś dość tej bierności i ciągłego przesiadywania w sypialni. Zwłaszcza kiedy zza zasłon wyglądały ciepłe promienie słoneczne. Akashi bardzo dbał o ciebie i wasze nienarodzone dziecko. Właściwie to śmiało twierdziłaś, że popadł w lekką paranoję.
Miałaś takie wrażenie, że bez jego wiedzy i zgody nie mogłaś zrobić nawet kroku. Nie mówiąc już o wychodzeniu z pokoju... Wszystkie posiłki podawały ci służące prosto do łóżka, a do toalety byłaś odprowadzana przez lokaja. Kiedy skonfrontowałaś męża z swoim punktem widzenia wobec jego opiekuńczości, on zapytał się czy to źle, że się o was troszczy.
— Sei, rozumiem, że ci zależy, ale ja nie chcę być więźniem! — wyjaśniłaś wreszcie, odsłaniając gwałtownie zasłony waszych sypialnych okiennic. — I to we własnym domu.
— [Imię], martwię się — odparł, podchodząc do ciebie i kładąc dłoń na twoim policzku, zmarszczył lekko czoło, jakby na dowód swoim słowom. — Doktor powiedział, że to wyjątkowy czas i musimy zachować podwójną ostrożność.
— Błagam cię, ty przez tą przezorność dostajesz na głowę — wydusiłaś, kręcąc głową z niedowierzaniem, po czym złapałaś się dłonią za brzuch. — Och, i nasza córka najwyraźniej mnie popiera w tej kwestii.
Akashi zamrugał kilka razy, po czym uniósł jedną brew w górę.
— Wszystko w porządku?
— Daj swoją dłoń. — Nakierowałaś jego dłoń na miejsce, w którym wyczuwałaś ruchy swojego maluszka. Uśmiechnęłaś się na widok zdumionego wyrazu jego twarzy. — Czujesz? Jakby się kręciła w kółko.
— Niesamowite — mruknął niewyraźnie pod nosem, po czym klęknął na jedno kolano i mocniej cię do siebie przysunął, jakby wtulając się w twoje ciało. — Myślisz, że ona wie kim jestem?
— Powiedz jej.
— Witaj. — Zaczął dość formalnie, z lekką sztywnością w tonie głosu, ale nie byłby Akashim, gdyby nie mógł sobie z czymś poradzić. — Jestem twoim tatą i wraz z mamą niecierpliwie na ciebie czekamy, skarbie. Rozumiem, że jest ci tam wygodnie, ale pospiesz się i wychodź już...
— Nie wywieraj presji na moim dziecku! — ofuknęłaś go nagle i zrobiłaś krok w tył. — Jeszcze się nawet nie urodziło, doprawdy!
Aomine
— No dajesz, dajesz... O rany, co za ciota. Jak można nie trafić z takiej pozycji? Nawet nikt go nie krył, miał wolne pole!
— To bardzo ekscytujące, ale nie drzyj mi się do ucha, dobra?
— Aha, aha... — Aomine nie odrywał wzroku od telewizora, a dłoń w której trzymał garść popcornu zawisła w bezruchu kilka centymetrów przed jego rozchylonymi ustami. Nagle zupełnie niespodziewanie twój mąż poderwał się z sofy, zrzucając na podłogę poduszkę i miskę z kukurydzą.
— Dai-
— NOSZ CHOLERA JASNA, WIEDZIAŁEM ŻE STARCI PIŁKĘ! NO WIEDZIAŁEM, DEBIL JEDEN!
Powoli dźwignęłaś się ciężko z pozycji leżącej i usiadłaś, przeszywając Aomine ostrym, krytycznym spojrzeniem.
— Ile ty masz lat? Obudzisz całą dzielnicę!
—Kobieto, to jest ważny mecz! Spójrz tylko jak ten Bakagami gra! Gdybym ja był na jego mie-
— Ale nie jesteś, tak? Zamiast grać w kosza, robisz za krawężnik i wlepiasz niepełnoletnim mandaty za picie po nocach w parku! Więc siedź cicho i się w końcu uspokój, albo zabiorę tego cholernego pilota i przełączę na [UlubionyProgramNieSportowy]!
Aomine posłał ci takie spojrzenie, jakby był na ciebie śmiertelnie obrażony. Sobota wieczór to czas który zwykle poświęcaliście wspólnym przesiadywaniem na kanapie, oglądaniem filmów, programów, czy tak jak tego dnia meczom koszykówki. Aomine, który porzucił grę dawno temu, bywał czasami bardzo... agresywny podczas oglądania meczów w telewizji. Tak, agresywny to właściwe określenie. Domyślałaś się, że miewa takie chwile kiedy tęskni za grą i zwyczajnie zazdrości zawodnikom.
Nagle skrzywiłaś się i objęłaś dłońmi brzuch, wygodniej się układając na kanapie. Aomine, który zbierał z podłogi miskę z popcornem, zerknął na ciebie, zupełnie zapominając o wcześniejszej złości.
— Oi, co jest? Wszystko okej?
— Obudziłeś go... znów nie da mi spokoju, kopie jak szalony — jęknęłaś i oparłaś głowę o poduszkę, podczas gdy twój mąż odstawił miskę na stolik, po czym przysunął się do ciebie, obejmując twoje kolana i przyciskając lewy policzek do twojego brzucha.
— Wow... faktycznie się rusza.
— Rusza to bardzo delikatne określenie, Daiki — fuknęłaś, ale uśmiechnęłaś się pod nosem.
— Ej, ty tam w środku. — Nawet nie miałaś siły, żeby to skomentować. — Uspokój się, daj odpocząć swojej mamie, kolego! Poczekaj aż się urodzisz, wykorzystamy twoją nadmierną aktywność fizyczną na boisku.
Kise
Po raz kolejny powróciłaś do działu z sukienkami dla ciężarnych i skrzywiłaś się przyglądając nieciekawym wzorom i kolorom. Z utęsknieniem wspominałaś te czasy, gdy miałaś problem innego gatunku podczas kupna ubrań.
Miałaś większy wybór.
Nagle poczułaś jak Kise oplata cię ręką w pasie i opiera podbródek na twoim ramieniu.
— Kupujesz sobie sukienkę, [Imię]cchi?
— Nie... nic nie mogę dla siebie znaleźć. We wszystkim wyglądam jak beczka. — Poskarżyłaś się mężowi i nadęłaś lekko policzki, odwieszając letnią sukienkę na miejsce. — Fatalny dzień na zakupy wybraliśmy.
— Zaczekaj. A co powiesz o...! — Kise zaczął gwałtownie przebierać towar, podczas gdy ty przyglądałaś się mu z rozbawieniem. Kilka kobiet w sklepie rzucało ci spojrzenia pełne zazdrości i niekoniecznie wiązało się to z sprawą dość sławnego nazwiska twojego męża czy faktu, że jest przystojny. Byłaś jedyną przyszłą mamą w sklepie, która za towarzysza podczas zakupów miała swojego mężczyznę, a nie przyjaciółkę czy matkę.
— W tej będziesz wyglądać pięknie. Mam takie przeczucie, a moje przeczucie co do kreacji dla ciebie zawsze się sprawdza, [Imię]cchi!
— Och, Ryouta...
— Do przymierzalni!
Chichotałaś kiedy pomagał ci założyć sukienkę, a następnie gorączkowo nakłaniał cię do zakupienia tej kreacji, choć wcale nie podzielałaś jego zdania, że niby tak cudownie w niej wyglądasz. Przez dłuższą chwilę staliście w milczeniu, on obejmował cię od tyłu i przyglądaliście się sobie w lustrze. Kise ucałował cię w policzek i mruknął ci do ucha, że we wszystkim zawsze będziesz mu się podobała.
— A ty skarbie. — Klęknął przed tobą i wtulił się w twój brzuch, podczas gdy ty bawiłaś się jego włosami. — Już za trzy miesiące się spotkamy. Mam nadzieję, że będziesz podobna do mamusi!
— No co ty, Ryouta. Lepiej jak odziedziczy twoją urodę. Mały, blondwłosy aniołek o złotych oczach...
Kise pokręcił przecząco głową i pogładził twój brzuch dokładnie w miejscu, gdzie przed chwilą poczułaś ruch.
— Nie słuchaj mamusi. Mamusia nigdy nie wierzyła w siebie i w to jaka jest piękna. Wyglądaj jak ona, to tatuś pokocha cię jeszcze mocniej!
Kuroko
— Jak było w pracy?
— Mieliśmy wyjątkowo spokojny dzień, dzieci były bardzo grzeczne.
Był wieczór, a wasza dwójka szykowała się właśnie do snu. Nigou już od jakiejś godziny spał w swoim posłaniu w hallu, przez co w waszym mieszkaniu zapanowała zupełna cisza i spokój. Drzwi od łazienki były w pół otwarte, a ty siedziałaś na oparciu wanny w bieliźnie i wmasowywałaś specjalny krem w swój brzuch.
Aby uniknąć późniejszym mniej przyjemnym efektom ciąży, nie żałowałaś sobie tego kremu i systematycznie natłuszczałaś skórę swojego ciała. Kuroko kręcił się po mieszkaniu, zdejmując z siebie ubranie. Tego dnia wrócił odrobinę później niż zazwyczaj, ze względu na pracę papierkową, którą wypełniał w przedszkolu.
— Jak się czujesz, [Imię]san?
— Świetnie.
Kuroko pochylił się by złożyć krótki pocałunek na twoim czole, kiedy tylko znalazł się w łazience. Od kiedy dowiedzieliście się, że jesteś w ciąży, twój mąż poświęcał ci dwa razy więcej uwagi niż zazwyczaj. Uśmiechnęłaś się do niego, kiedy zabrał ci z rąk pudełko z kremem i z krótkim '' ja to zrobię'', przejął pałeczkę zamieniając zwykłą, codzienną czynność w cudowny masaż.
— To już niedługo, prawda?
— Też nie mogę się już doczekać, Tetsuya — westchnęłaś i przymknęłaś oczy, koncentrując się na czułym dotyku Kuroko.
— Naprawdę chciałbym wziąć cię już w ramiona. — Cieszyło cię to, że wyraz jego twarzy zmieniał się, kiedy mówił do waszego dziecka. Wyglądał na szczęśliwego. — Otoczymy cię opieką i miłością. Kochamy cię już w tym momencie, wyobraź sobie tylko co będzie gdy już stamtąd wyjdziesz.
Midorima
Oczywiście był zbyt dumny i zbyt zapracowany żeby robić takie głupoty.
Kiedy wracał z pracy do domu, najczęściej jadł szybką kolację, brał prysznic, sprawdzał wiadomości, ucinał sobie małą pogawędkę dotyczącą głównie stanu twojego zdrowia i samopoczucia, po czym kładł się do łóżka, rzadko pozwalając sobie na przytulanie się do ciebie.
— Jesteś w takim miesiącu, że chyba rozumiesz moją troskę, nanodayo!
— Masz mnie za cholerną bombę zegarową? — ofuknęłaś go, ciągnąc za kraniec kołdry, by mocniej się okryć. — Nie zacznę rodzić, kiedy się do mnie przytulisz! Jesteś lekarzem, myślałam, że twoje wymówki będą miały choć trochę więcej sensu.
Twój mąż tsyknął pod nosem i wzniósł oczy ku górze, najwyraźniej poirytowany. Na zegarku wybiła dwudziesta trzecia, a ty kręciłaś się z boku na bok, aż w końcu zaczęłaś ni stąd ni zowąd dyskusję na temat przytulania.
— Nie będziemy teraz o tym rozmawiać. Jest noc i chcę spać.
— Ja też chcę spać, Shin! — jęknęłaś, teraz posyłając mu niemal błagalne spojrzenie. — Wierz mi, niczego bardziej nie pragnę! Ale dziecko jest tak pobudzone, że nie ważne jak się ułożę, nie daje mi chwili wytchnienia!
Midorima przełknął niespokojnie ślinę i zerknął wymownie na wyraźne wzniesienie kołdry, którą się mocno okryłaś.
— Jesteś jego ojcem, Shin... A nawet ani razu z nim nie rozmawiałeś — wyrzuciłaś mu z boleścią i zawodem. — Ono w ogóle słyszało już twój głos? Zdaje sobie sprawę z twojej obecności? Inni ojcowie, którzy uczęszczają do szkoły rodzenia z swoimi żonami, praktycznie przyklejają się do ich brzuchów i rozmawiają z swoimi dziećmi!
— Łatwo ci mówić — wtrącił pospiesznie i uciekł wzrokiem gdzieś w kąt pokoju. — Dla mnie jest zupełnie obce.
— Co ty powiedziałeś?
— To znaczy..! Źle to zabrzmiało, [Imię] — zreflektował się pospiesznie, aż siadając na łóżku i wyciągając przed siebie dłonie w obronnym geście. — Chciałem tylko powiedzieć, że ty czujesz z nim więź od chwili pierwszych miesięcy ciąży, bo przez cały ten czas nosisz je pod sercem, a ja dopiero, kiedy pierwszy raz go... no wiesz. Poczuję. (weźmie na ręce - kontakt czysto fizyczny)
— Ależ Shin. Po co czekać na narodziny? — wyszeptałaś i wyprostowałaś się, aby pocałować go w policzek i jednocześnie złapać za jego dłoń. — Poczuj ją teraz. Zawsze jest taka aktywna o tej porze, ale może uda ci się ją jakoś uspokoić.
— ...!
Midorima milczał, ale pozwolił ci przycisnąć swoją dłoń do dołu twojego brzucha, kiedy uwolniłaś się od kołdry. Zamrugał oczami kilka razy, przymknął je na dłuższą chwilę i wziął głęboki oddech. Nie wiedział dlaczego tak mocno waliło mu w tym momencie serce. Widząc twój zachęcający wzrok, powoli przybliżył się do twojego brzucha i odchrząknął znacząco.
— Powinnaś o czymś wiedzieć, młoda damo... — Chwila milczenia na oczyszczenie myśli. — Jestem twoim ojcem i zadbam o to abyś miała dobre, bezpieczne życie. A p-poza tym... k-kiedy... kiedy się już urodzisz, nie sprawiaj nam problemów, rozumiesz?
— O rany, jak można być w tym tak beznadziejnym?
— C-CICHO BĄDŹ!
Murasakibara
Kończyłaś przecierać ścierką od kurzu kołyskę, kiedy drzwi pokoju dziecinnego się otworzyły i do środka wkroczył Murasakibara. W pasie miał przewiązany fartuch, lekko poplamiony pomidorowym sosem. Z palców chyba zlizywał jeszcze jego resztki.
— Ne, [Imię]chin, skończyłem robić obiad.
— Ymm, już idę.
— Och? Dopiero co tutaj sprzątałaś. — Zauważył trafnie, wchodząc pewniej do pokoju i zabierając ci ścierkę do kurzu z rąk. — Czemu robisz to drugi raz? Nie powinnaś.
— Po prostu... lubię znaleźć wymówkę, aby trochę po przebywać w tym pokoju, Atsushi — wyjaśniłaś cicho, ignorując ciepło zalewające policzki. Rozejrzałaś się z rozczuleniem po wnętrzu nie tak dawno wyremontowanego pokoiku i wzruszyłaś ramionami. — Nie mogę się doczekać kiedy będzie już z nami, wiesz?
— Ona chyba też.
— Ymm... fakt.
Roześmiałaś się cicho kiedy dziecko zaczęło kopać w miejscu, gdzie dotykał cię Murasakibara. Ten pochylił się i zapukał kilka razy pięścią, tylko subtelnie i delikatnie.
— Ne, nie powinnaś kopać mamusi. To niegrzeczne.
— A ty nie powinieneś mnie pukać. Czy ja wyglądam ci na drzwi?
— Jakoś w łóżku się tak nie skarżysz, [Imię]chin.
Kagami
Siedziałaś na kanapie i skakałaś po kanałach telewizyjnych, ziewając pod nosem. Nie mogłaś uwierzyć, że nie ma ani jednego interesującego programu o takiej porze, więc zatrzymałaś się na jakimś filmie akcji i ze znudzeniem przyglądałaś się jak rozlewają się potoki sztucznej krwi po ścianach. Wtedy usłyszałaś kroki w korytarzu.
— Co oglądasz, [Imię]? O Chryste...
— Zabij mnie, ale kompletnie nic nie ma w tej telewizji.
— Wyłącz to! Jeszcze wystraszysz dziecko! — wrzasnął Kagami i dosłownie wyrwał ci z dłoni pilota, zanim zdążyłaś cokolwiek zrobić. — O, to możesz już oglądać.
— No dziękuję za pozwolenie — mruknęłaś, mrużąc oczy na reklamę proszku do prania. Kagami zajął miejsce obok ciebie i założył jedno ramię za twoje plecy, przytulając się do ciebie.
— Pamiętasz co lekarz mówił. On wszystko słyszy. I jestem pewny, że wszystko rozumie, w końcu to nasz dzieciak.
— Więc może chcesz mu coś powiedzieć, co? — zapytałaś, na co ten z jakiegoś powodu zarumienił się lekko na policzkach i uciekł wzrokiem w telewizor. Po chwili jednak wziął głęboki oddech i zniżył się odrobinę, tak, że przytknął swoje ucho do twojego brzucha.
— Ym, halo?
— A co ty? Dzwonisz do niego? — Nie mogłaś powstrzymać chichotu. — Rozluźnij się Taiga, to tylko twój syn.
— N-no dobra... Hej, mały? Z tej strony t-twój tata!
— A jednak do niego dzwonisz.
Hanamiya
Byliście właśnie w drodze do domu i Hanamiya prowadził. Jechaliście od twoich rodziców, których tak bardzo pragnęłaś odwiedzić w ostatnim czasie. Długo się nie widzieliście, jeszcze zanim zaszłaś tak naprawdę w ciążę. To nie tak, że nie tęskniłaś, tylko Makoto z jakiegoś powodu nie przepadał za twoją rodziną.
— No w końcu wracamy do siebie. Ja tego nie rozumiem ile można tam siedzieć i gadać o pierdołach!
Natychmiast posłałaś mu krytyczne spojrzenie.
— Mówisz o mojej rodzinie, Makoto.
— No i co z tego? Jestem szczery, to chyba dobrze, tak? — zapytał zajadliwie, zerkając na ciebie z ukosa. — Ja cię nie męczę wizytami w moim domu rodzinnym, bo sam tam nie lubię jeździć i przebywać. Starzy są teraz w takim wieku, że chcą się wpierdalać w nasz związek, bo myślą, że o wszystkim wiedzą najlepiej. Wkurwia mnie to.
Nie odezwałaś się, starając się przemielić tę informację w umyśle, po czym wzruszyłaś ramionami. Właściwie to uważałaś, że miał w tym trochę racji, ale to wciąż nie było dla ciebie wystarczającym powodem, żeby nie odwiedzać domu rodzinnego. Chciałaś utrzymywać z nimi dobry kontakt, choćby ze względu na wasze dziecko, żeby mogło mieć normalną rodzinę i dobry przykład - szacunek do ludzi starszych. Kiedy ty się zamyśliłaś, Makoto zahamował gwałtownie i dał po klaksonie, przeklinając siarczyście pod nosem.
— GŁUPIE GÓWNIARZE! Cholera, prawie bym ich potrącił! — syknął, a ty odprowadziłaś przebiegającą przez jezdnię grupkę dzieci pełnym zgrozy spojrzeniem. To było naprawdę blisko. — Widziałaś to? Tak się nie wychowuje dzieci! No chyba, że masz je dość i chcesz się jak najszybciej pozbyć no to wtedy... Ej, w porządku?
Hanamiya zwrócił się ku tobie, unosząc jedną brew do góry, kiedy dostrzegł ten grymas bólu na twojej twarzy. Kiedy nie odpowiedziałaś, tylko przycisnęłaś dłoń do swojego brzucha, nawet ktoś taki jak on się poważnie zaniepokoił.
— [Imię], mówię coś do ciebie, co jest?
— Nic — wydusiłaś przez zaciśnięte zęby, masując obolałe miejsce na podbrzuszu. — To był naprawdę silny kopniak, to wszystko.
— Kurwa, nie straszcie mnie tak. — Rozbawiło cię to jak Hanamiya ukradkiem odetchnął z ulgą. Jeszcze bardziej zabawne było to jak pochylił się ku twojemu wypukłemu brzuchowi i oparł się o niego swoim czołem. — Ej, ty mały bachorze, jeszcze raz mnie tak nastraszysz, a wylatujesz z tego samochodu, jasne? Już ja cię wychowam na ludzi jak tylko stamtąd wyjdziesz.
Takao
— Jak się urodzi, kupię mu malutki strój gracza koszykówki. Wyobrażasz sobie takie malutkie butki sportowe? Cholernie urocze! A kiedy będzie miał pięć lat, kupię mu jego pierwszą piłkę do kosza!
— Nie za wcześnie? — zapytałaś cicho, kiedy rozwiązywałaś wstążkę, którą owinięty był prezent od dziadków dla przyszłego wnuka. Takao składał w drugim kącie dziecięce łóżeczko. — Nawet nie wiesz czy będzie się interesował koszykówką.
— To moja krew, pewnie że będzie! — wykrzyknął wesoło i puścił ci oczko, jednocześnie machając czerwoną wstążką, którą właśnie wiązał nad nagłówkiem. — A to na szczęście!
— Spójrz, twoja mama przysłała ślicznego pajacyka.
— Huh? Och, faktycznie. To pajac.
Takao podniósł się z posadzki i kucnął obok ciebie, przyglądając się nowej zabawce, którą wyciągnęłaś z pudełka.
— Wygląda... przerażająco. Ona chyba nie myśli, że damy to naszemu dziecku? Trauma do końca życia. Chyba tylko klauny są gorsze.
Wzruszyłaś ramionami przyglądając się pacynce z zupełnym niewzruszeniem. Takao chyba dostał ciarek na całym ciele, bo wzdrygnął się. W tamtej chwili odruchowo położyłaś dłoń na brzuchu, przymykając powieki.
— Oho, czyżby ktoś się obudził? — Takao zachichotał i pochylił się nad tobą, delikatnie głaszcząc miejsce w którym poczułaś ruch. — Hej śpiochu, słyszałeś rozmowę swoich rodziców? Babcia przysłała ci piękny prezent, skarbie! Trzeba tylko zamknąć to cudo gdzieś głęboko w piwnicy w kilku kartonach...
— Kazu, daj spokój. Nie wygłupiaj się. Twojej mamie będzie przykro.
Kasamatsu
Był spokojny, ciepły wieczór, w czasie którego zajęłaś miejsce na werandzie, a konkretniej obłożonej miękkimi poduszkami dwuosobowej, drewnianej huśtawki. Wpatrywałaś się w ciemniejące niebo i znikającą łunę czerwieni ponad konarami drzew. Kiedy usłyszałaś za sobą skrzypnięcie drzwi, do twoich uszu dotarł zgiełk i radosne śmiechy niosące się po całym domu.
— Tutaj jesteś. Wszędzie cię szukałem.
— Hej — Uśmiechnęłaś się do swojego ukochanego, który z lekko zmarszczonym czołem, na którym odznaczało się jego uprzednie zmartwienie, usiadł obok ciebie obejmując cię w pasie. — Męczy mnie to przyjęcie, wiesz? Ja wiem, że awans, że Kise, że to twój przyjaciel, ale... wracajmy już do domu?
Kasamatsu cmoknął coś niewyraźnie pod nosem i oparł głowę o twoje ramię.
— Czemu nie powiedziałaś wcześniej, że chcesz wracać?
— Widziałam, że dobrze się bawisz. Nie jestem egoistką, masz prawo do rozrywki, tak?
— Ale nie twoim kosztem — dodał cicho i ostrożnie ulokował swoją dłoń na dole twojego okrągłego brzucha. — Jak się czujesz?
— Zupełnie normalnie. Dziecko chwilę się wierciło, chyba głośne rozmowy i muzyka je drażniło. Teraz jest już spokojne.
— Hej, maleńka? — Wytrzeszczyłaś oczy na swojego męża, nie dowierzając własnym oczom i uszom. Nawet nie był ani trochę zawstydzony. Ten sok, który mu polał Kise chyba jednak był z dodatkiem prądu. — To ja, twój tata. Słyszysz mnie, prawda? Już niedługo się spotkamy i obiecuję, że zrezygnuję dla ciebie i mamy z wszystkich imprez szurniętego wujka Kise, dobra? Jesteście dla mnie wszystkim i poświęcę wam każdą, wolną chwilę.
Pokręciłaś głową z niedowierzaniem i pchnęłaś go na bok. Z pewnością jego wyznanie byłoby bardziej urocze, gdyby nie był lekko dziabnięty.
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy po zaręczynach wasze rodziny się spotykają!
< @IzaSarga, z tego miejsca ci gratuluję. Po raz pierwszy w ciągu tych wszystkich napisanych scenariuszów, miałam taki problem (znaczy to dla ciebie komplement, że mnie tak zatkało, serio). Sam fakt, że głównym filarem scenariusza nie do końca są postacie, które znamy. Musiałam nakreślić rodziny GoM i Reader, a to nie do końca jest możliwe. Znaczy jest możliwe, ale jest to bardzo naciągane. Jednakże nie chciałam rezygnować z rzuconego mi wyzwania i napisałam ten scenariusz. Występują tutaj wasi bardzo fikcyjni rodzice, a poza tym nie traktujcie tego na poważnie. *szeptem* Może zrobiłam z paru ojców typowego Janusza, ale taki mamy klimat - scenariusz zupełnie na luzie! >
Akashi
To było bardziej formalne spotkanie niż się mogłaś spodziewać.
Nie dość, że wszyscy byliście tak elegancko ubrani, to jeszcze siedzieliście w gustownej i specjalnie przygotowanej do tego dnia sali jadalnej w dworku Akashiego. Twoi rodzice, którzy siedzieli obok siebie przy jednym końcu stołu, wydawali się być malutcy naprzeciw dumnemu, nieco groźnie wyglądającemu twoim zdaniem ojca Akashiego.
A poza tym dopiero teraz zrozumiałaś co znaczy prawdziwa, niezręczna cisza. Na szczęście przerwał ją twój ojciec.
— A więc jest pan właścicielem [NazwaFancyFirmy], czy tak?
— Tato, nawet nie zaczynaj..! — syknęłaś przez pół stołu, dobrze wiedząc, co twój ojciec o tym wszystkim myślał. Czuł się malutki przy kimś takim jak ojciec Akashiego, który zdobywał same laury, mieszkał w wielkiej posiadłości, miał służbę, limuzynę i przystojnego kamerdynera (... Sebastian? ) i ogólnie zawsze wychodził na swoje! Wiedziałaś co właśnie próbował robić i nie wierzyłaś, że siedzący naprzeciwko ciebie Seijuro, maskował tylko swój uśmiech dłonią, chichocząc w sałatkę.
— Owszem. A pan jest..?
— Ja też zajmuje wysokie stanowisko, dla pańskiej wiadomości. I też mam szerokie plecy! I wykonuję taki zawód, bez którego ten świat nie mógłby się obejść!
No świetnie, ugodzony w czuły punkt. Tego chciałaś uniknąć, ale było za późno. Odchrząknęłaś znacząco i zwróciłaś się w stronę przyszłego teścia.
— Przepraszam, tata chciał powiedzieć, że jest piekarzem...
— Ach, tak?
— A tak! Jestem piekarzem i jestem z tego dumny! — wykrzyknął twój ojciec, a twoja mama chyba powoli zapadała się pod stół. Właściwie to miałaś ochotę postąpić podobnie. — Ponieważ trochę się znam na tego typu produktach, chciałbym nadmienić, że te pieczywo jest wyjątkowo słabej jakości. A te tutaj bagietki to już w ogóle!
Aomine
Rodzice twojego narzeczonego zorganizowali małą, skromną kolację w ich domu. Było całkiem przyjemnie i wasze matki od razu się ze sobą dogadały. Ich rozmowy zeszły na tematy zupełnie niezwiązane ze ślubem i obie zniknęły w kuchni, gdzie przygotowywały podwieczorek.
Uśmiechnęłaś się do Aomine, ciesząc się, że wasza rodzina się tak dobrze zgrała.
— Tylko, żeby zapewnił jej godziwe warunki życia, to najważniejsze!
— Co też pan pierdolisz, w małżeństwie najważniejszy jest seks, a przynajmniej na początku! Jeszcze zanim pojawią się dzieciaki!
— Oi, tobie i mamie jakoś nigdy nie przeszkadzało to, że miałem pokój zaraz obok waszego, wiesz? — wtrącił się twój chłopak, a ty zrobiłaś facepalm i rozumiejąc, że rozmowa trójki mężczyzn wkracza na tory jedynego chyba tematu, który jest dla każdego faceta tak ważny, wyśliznęłaś się do kuchni.
Kise
— A mi się on dalej nie podoba i już! — jojczył twój ojciec, kiedy przechylił kolejny kieliszek, na co twój uśmiech nieco zrzedł. Odchrząknęłaś znacząco.
— Tato, wszyscy siedzimy przy stole i cię dobrze słyszymy, więc przestań gadać głupoty...
— Piękniś od siedmiu boleści. A Gienek mnie ostrzegał, żeby za modela córy nie wydawać!
Kise uśmiechał się obok ciebie z wyraźnym zakłopotaniem, podczas gdy jego starsze siostry dusiły się pod stołem ze śmiechu. Twoja mama już dawno straciła nad ojcem wszelką kontrolę, podczas gdy rodzice Kise liczyli chyba dziury na suficie.
— Prawnik. Lekarz. Mechanik. To są porządne zawody dla prawdziwego mężczyzny! A przynajmniej dla mężczyzny godnego mojej córki! — wyliczał twój papo, a ty marzyłaś aby zapaść się pod podłogę z tego wstydu. — A nie model. Model! To dobry zawód dla chudych pannic, które będąc dziećmi marzą żeby sobie takim wieszakiem zostać w przyszłości!
— Jeżeli chcesz wiedzieć Kise jest wystarczająco męski i może sobie być kim chce! — wtrąciłaś w końcu, nie mogąc dłużej pozostać na to bierna. — I jest świetny w łóżku, a to zajebiście ważna cecha dla mężczyzny mojego życia! Dziękuję, dyskusja skończona!
— No i świetnie, ch-chodźmy może do jadalni na kolacje!
Kise pierwszy uciekł z pokoju, odprowadzany przez gromiące go spojrzenie twojego ojca.
(przepraszam, po prostu musiałam)
Kuroko
Twoi rodzice byli tak zestresowani faktem, że rodzice twojego narzeczonego znikają i pojawiają się nagle w zupełnie innej części pokoju, aby zaoferować im dokładkę sałatki, że praktycznie nie odzywali się przez całe spotkanie.
Było dość niezręcznie.
— Hej, Tetsuya, myślisz, że wszystko będzie w porządku? — zapytałaś w pewnym momencie chłopaka, na co on złapał twoją dłoń ukradkiem pod stołem i delikatnie ścisnął.
— Dotrą się, [Imię]san. — uśmiechnął się szeroko. — Dajmy im trochę czasu.
Midorima
Siedziałaś sztywno na swoim krześle i patrzyłaś na swoich rodziców w jakimś napięciu, starając się im dać niewerbalny znak, by zaczęli w końcu rozmawiać. Kiedy kolacja się skończyła, zniknęła możliwość zakrycia się za ustami pełnymi jedzenia, jako wymówkę do milczenia.
Jakoś tak nikt nie kwapił się do rozpoczęcia dyskusji.
— Więc... — Twój ojciec oczyścił gardło znaczącym chrząknięciem, a uwaga wszystkich zebranych skupiła się na nim. Modliłaś się w duchu by przynajmniej powiedział coś mądrego. — Jest pan z zawodu lekarzem, tak?
— Neurochirurgiem — odparł poważnym tonem głosu ojciec Midorimy, po czym wskazał dłonią na swojego syna. — Shintarou, po ukończeniu ostatnich praktyk w Kioto, zacznie pracę przy moim boku.
— Rodzinny interes, co?
— W mojej rodzinie to tradycja.
Powoli zwróciłaś się w kierunku swojego chłopaka i posłałaś mu nieśmiały uśmiech. Wyglądał w tym momencie na przepełnionego dumą, nawet jeśli obok swojego talerza trzymał... gumową kaczuszkę.
— Ale z tym to go chyba na blok operacyjny nie wpuszczą.
Murasakibara
Rodzina Murasakibary to duża rodzina i atmosfera przy stole była wyjątkowo swobodna i przyjemna. Obiad był tak fantastyczny, że wszyscy chwalili umiejętności w gotowaniu twojej mamy. Słysząc te pochlebstwa, twoja mama obrosła w piórka, ale właściwie już dawno kupiła cały urok twojego chłopaka.
— Może dokładki, Atsushi-kun?
— Hmm? W sumie czemu nie. Ten kurczak jest pyszny.
— No proszę, kto to widział, żeby tak teściowa z zięciem w takich pozytywnych relacjach — zaśmiał się twój ojciec, na co ty przewróciłaś wymownie oczami. Faktem było, że twoja mama ubóstwiała Atsushiego, a on sam utrzymywał, że nikt nie gotuje lepiej niż ona.
Dopasowali się.
— Już niedługo to żona, będzie mu gotowała — zaśmiała się mama Murasakibary, na co ten zapchany kurczakiem, mruknął pod nosem.
— Dobrze, ale i tak zabieramy [ImięMamy]chin ze sobą i wypuścimy dopiero, kiedy nauczy [Imię]chin robić tak dobrego kurczaka.
Kagami
Twoja mama była w szoku, gdy dowiedziała się, że całą kolację przygotował nie kto inny, a twój narzeczony. Zresztą jego rodzice byli tak samo zaskoczeni jak i ona.
— No proszę, złoty chłopak! — pochwalił swojego syna, ojciec Kagamiego i klepnął go między łopatki, kiedy nabrał sobie dokładkę. — I posprząta, i ugotuje i pracuje. Można wyliczać w nieskończoność!
— Taaak, dla mnie nic nie zostawia w obowiązkach domowych — rzuciłaś ironicznie i szturchnęłaś Kagamiego w ramię. — Ale za jego kuchnie, faktycznie dałabym się pokroić.
Kagami rumienił się przez cały wieczór.
Hanamiya
Siedziałaś przy swoim miejscu napięta niczym struna, podczas gdy Hanamiya rozwalił się niemal na dwóch krzesłach, mając w dupie to, że twój [brat/siostra/kuzyn/kuzynka] nie ma przez niego gdzie usiąść. Atmosfera w salonie twojego domu rodzinnego była dość napięta, ale zarówno twoja, jak i matka Hanamiyi się wyraźnie ze sobą dogadywały.
Oczywiście musiały narzucić między sobą temat rodzicielstwa, już wyobrażając sobie jak będzie wyglądał ślub, wesele oraz wasze pierwsze dziecko.
Ojciec Hanamiyi mało się odzywał. Zawsze był dla ciebie lekko przerażający, ale przede wszystkim piekielnie inteligentny. Siedział u szczytu stołu i sączył whiskey z lodem, spoglądając na wszystkich zebranych znudzonym spojrzeniem. Wyglądał trochę jakby nie marzył o niczym innym niż to, żeby całe towarzystwo rozeszło się już do swoich domów. Zdecydowanie za dużo ludzi było w tym mieszkaniu i to go męczyło.
Makoto okazał się być jego dokładną kopią.
— To może ja opowiem taki jeden dobry kawał — Obróciłaś się szybko w kierunku twojego ojca, pijącego już trzeci kieliszek z alkoholem. Nie mogłaś się powstrzymać od delikatnego uśmiechu cisnącego ci się na twarz. — Jeden facet dał ogłoszenie do gazety "Szukam żony". Jeszcze tego samego dnia otrzymał mnóstwo odpowiedzi. Zdecydowana większość zaczynała się słowami "Weź pan moją".
Twój tato to wiedział jak ożywić atmosferę.
Takao
Było nawet zabawnie, bo Takao przez większość wieczora opowiadał przy stole różne żarty i dowcipy, zaśmiewając się rzecz jasna najgłośniej ze wszystkich. Właściwie to twoja mama i tata, zdążyli się już do niego przyzwyczaić pod tym względem i pokochali go, nawet jeżeli opowiadał straszne suchary.
— Dobra, muszę się napić wody, bo strasznie mi zaschło mi w gardle od tego ciągłego gadania! — Zaśmiał się lekko zakłopotany, na co ty podałaś mu jego szklankę.
— Nic dziwnego. Buzia ci się nie zamyka od godziny — skomentował jego ojciec i zaproponował twojemu kieliszek czegoś mocniejszego na lepsze trawienie. (To co? Strzemiennego Stefan? Jak nie jak tak, Zbychu!)
— I jak mi idzie [Imię]chan? — wyszeptał ci do ucha Takao, kiedy pochylił się nad tobą, by w podzięce za wodę, sprzedać ci niewinnego całusa w policzek. Uśmiechnęłaś się do niego i pokręciłaś z niedowierzaniem głową.
— Już dawno cię kochają, Kazu. Od pierwszego spotkania.
Kasamatsu
Nie wierzyłaś w to jak bardzo był spięty. W pewnej chwili był tak zestresowany rozmową z twoimi rodzicami, że posolił sobie herbatę i pocukrzył kanapkę. W końcu szturchnęłaś go w ramię, żeby wziął się w garść kiedy wasi rodzice odeszli na chwilę od stołu i zostaliście sami.
— Yukio, uspokój się. Naprawdę nie masz powodu żeby się denerwować, moja mama cię uwielbia. — Zapewniłaś go pewnym siebie tonem głosu, podczas gdy on upijał się sokiem pomarańczowym. — A tata to już w ogóle!
— N-no nie wiem.
— Ciągle się tylko o ciebie wypytuje kiedy zachodzę do domu! Nie masz powodów do zmartwień, kochają cię.
Kasamatsu wydawał się być podniesiony lekko na duchu, więc kiedy wasi rodzice wrócili na swoje miejsca, zdawał się być bardziej opanowany.
— No to rozmawialiśmy już o ślubie, więc teraz może pogadamy o konsumpcji.
— Eee... Chce pan dokładki? — Kasamatsu zaoferował mu kolejny talerz z pieczenią, na co twój ojciec uśmiechnął się jakiś rozbawiony.
— Konsumpcji waszego małżeństwa, Kasamatsu. — Momentalnie wyczułaś, że siedzący obok ciebie Yukio, zamarł. — To kiedy możemy się spodziewać pierwszego wnuka, hm?
Hejo, Marli jest tutaj!
Dziękuję tradycyjnie za waszą obecność i mam nadzieję, że dobrze się bawicie podczas czytania moich scenariuszy (zdefiniuj ''dobrze bawić'' przy trzynastym rozdziale, albo pierwszej niespodziance, Marli).
Tak czy siak widzimy się już niedługo, za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam~
TEMAT/Y TRZYDZIESTEGO DRUGIEGO ROZDZIAŁU:
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy spóźnia ci się okres!
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy ktoś z jego drużyny nakrywa was w szatni!
Zauważcie przy drugim temacie brak informacji [+18], więc to nie jest to co myślicie... świntuchy. Wiem, że ciężko jest zachować niewinność po *ekhem* niektórych, moich scenariuszach, ale jak od dawna dawien wiecie, każdy kolejny scenariusz to osobna historia - nie łączą się ze sobą. Dlatego bywa tak, że w piętnastym rozdziale mamy scenę seksu, a w sześćdziesiątym dziewiątym rozdziale Reader pierwszy raz widzi prezerwatywę na oczy.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top