Rozdział Szesnasty
Dzień dobry/Dobry wieczór!
Ja to jednak jestem mało stanowcza wobec siebie, ale to naprawdę miłe, że książka ma już ponad sto gwiazdek *^*
Dlatego rozdzialik pojawia się dzisiaj. Jeszcze raz dzięki za wasze słowa wsparcia dziewczyny, dziękuję wszystkim tym, którzy oddali swoje głosy na moje zryte scenariusze i za wszystkie wasze komentarze! Życzę przyjemnej lektury~
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy pociesza cię po kłótni z twoją najlepszą przyjaciółką!
Akashi
Akashi westchnął ciężko, gdy dalej się do niego nie odezwałaś, a jedynie byłaś zajęta gorączkowym szukaniem czegoś między regałami twoich półek z książkami. Pokręcił głową z niedowierzaniem, gdy zezłoszczona, bo najwyraźniej znalezienie twojej zguby było ponad twoje siły, kopnęłaś mebel i przeklęłaś pod nosem, gdy mały paluszek u stopy zaczął boleć jak cholera. Ten mały zdradliwy skurczybyk.
— [Imię], może jednak wyjaśnisz mi co się z tobą dzieje?
— ...
— Nie możesz mnie wiecznie ignorować. Nie wspominając już, że mnie się nie ignoruje — oznajmił i podszedł do ciebie, kładąc dłoń na twoim ramieniu. — Powiedz, co się stało. Nie potrafię milczeć, gdy widzę jak cierpisz.
— ... S-Sei? — Spojrzałaś na niego oczami pełnymi łez i przybrałaś bardzo smutną minkę. Akashi pochylił się bliżej ciebie i splótł swoją dłoń z twoją.
— Tak, [Imię]?
— ... Pożyczysz mi swoje nożyczki?
— To tego szukałaś po tych wszystkich półkach?
— Yhym.
Akashi wyciągnął nożyczki zza marynarki i podał ci je w milczeniu, podczas gdy ty uśmiechnęłaś się nagle diabolicznie i podeszłaś do biurka, gdy z tym samym przerażającym wyrazem twarzy, zaczęłaś ciąć na kawałeczki jakieś zdjęcia. Akashi szybko złapał cię za ręce i uniemożliwił dalsze zabiegi.
— [Imię], będziesz tego żałowała. Nawet jeżeli się pokłóciłyście, to są wasze pamiątki i wspomnienia. Puść nożyczki, dobrze? Pozwól, że zajmę się tobą w tych trudnych chwilach. Szykuj się, dzwonię po [ImięSzofera] i pojedziemy w jakieś ustronne miejsce — powiedział twój chłopak, na co ty spojrzałaś na niego z miłością.
— Sei! Jak ty mnie dobrze rozumiesz..!
Aomine
— No ale o co wam właściwie poszło?
— Nie twoja sprawa, Aho!
— Ano widzisz, chyba jednak moja, cholera, bo wyżywasz się na mnie!
Posłałaś mu długie, wymowne spojrzenie, ale kiedy twój chłopak, nie zmienił swojego wyrazu twarzy, poczułaś się naprawdę winna. Odetchnęłaś ciężko, wydając z siebie mimowolny jęk, uderzyłaś z rozmysłem czołem o ścianę i przymknęłaś oczy. Aomine podszedł do ciebie i oparł się ramieniem o drzwiczki szafy, zerkając w twoją stronę i uparcie czekając aż zaczniesz w końcu mówić. Rozłożyłaś ręce na boki.
— No co mam ci niby powiedzieć? Że [ImięPrzyjaciółki] to totalna idiotka?
— Okeeej. To trochę dziwne, że jak mówiłem ci to samo jak mnie z nią zapoznałaś, to zaczęłaś mnie lać.
— ... Nawet nie waż się tego mówić.
— A nie mówiłem?
— DAIKI TY ŚWINIO! — wrzasnęłaś i zaczęłaś okładać go pięściami po klatce piersiowej, podczas gdy on zachichotał i mocno cię do siebie przytulił, równocześnie lekko bujając się w przód i w tył. Uśmiechnęłaś się pod nosem i pociągając noskiem, mocniej zagłębiłaś się w przyjemny sweter swojego chłopaka.
Kise
— [Imię]cchi, nie mogę dłużej patrzeć jaka jesteś załamana! — jęknął w twoją stronę Kise, odstawiając kubek gorącej czekolady na bok stołu. — Myślałem, że się rozchmurzysz, to twoja ulubiona... Zawsze jest ci wtedy lepiej.
— Doceniam to Ryouta, naprawdę tylko...
— Tylko co? — zapytał i wydął na ciebie policzki jak małe obrażone dziecko. Spuściłaś głowę nisko i wpatrzyłaś się w gładką powierzchnię płynnej czekolady z piankami, którą przygotował dla ciebie twój chłopak.
— [ImięPrzyjaciółki] mnie ośmieszyła.
— Co zrobiła!?
— Nie chcę o tym mówić... Ważniejsze jest to, że zrobiła to umyślnie. No i pokłóciłyśmy się... — wyjaśniłaś i otarłaś zbłąkaną z policzka łzę. Kise wstał z miejsca, a pisk odsuwanego krzesła zmusił cię byś na niego spojrzała. Wpatrywał się groźnie w pobliskie okno i przez chwilę myślałaś, że chyba snuje plan morderstwa. — Jest okej, poradzę sobie z tym, naprawdę! M-możesz mnie po prostu przytulić.
— [Imię]cchi... Tulenie lekarstwo na wszystko, prawda?
— Tylko twoje tulenie — odparłaś z radosnym uśmiechem na twarzy i wskoczyłaś mu prosto w otwarte ramiona.
Kuroko
Wracałaś ze szkoły razem ze swoim chłopakiem, trzymaliście się za ręce, ale milczeliście. Kuroko obserwował cię kątem oka, ale taktownie postanowił poczekać na twój pierwszy ruch. Wiedział, że w tym stanie jesteś jak chodzący ładunek elektryczny.
— Nie wierzę!
O, i nie musiał długo czekać.
— Jak ona mogła mi to zrobić! I to jeszcze za moimi plecami! — krzyknęłaś i zajęłaś się pomstowaniem pod adresem twojej najlepszej przyjaciółki, podczas gdy Kuroko, zaczął się zastanawiać czy zdajesz sobie w ogóle sprawę z jego obecności. Nawet było mu trochę przykro.
— [Imię]chan, co się stało?
— Gha! T-Tetsuya..! — Podskoczyłaś gdy tylko usłyszałaś jego głos, po czym spochmurniałaś. — Jezu, jestem na [ImięPrzyjaciółki] tak wściekła, że nawet nie zauważyłam własnego chłopaka, który od samej szkoły, idzie razem ze mną... Tak mi wstyd, przepraszam.
— Nie przepraszaj. — Kuroko uśmiechnął się łagodnie i lekko ścisnął twoją dłoń. — Jestem tutaj, [Imię]chan, proszę powiedz co leży ci na sercu.
Westchnęłaś ciężko i zaczęłaś cicho opowiadać Kuroko o tym co zdarzyło się między tobą, a twoją przyjaciółką. Kuroko był słuchaczem doskonałym. Ani razu się nie wtrącił, nie mówiąc już o proszeniu cię abyś się uspokoiła i przestała wyzywać od różnych swoją przyjaciółkę. Po wszystkim zaczął głaskać cię czule po ramieniu i pocałował cię w policzek, mówiąc, że masz go po swojej stronie i może skonfrontować się z [ImięPrzyjaciółki] w twoim imieniu.
— N-nie, ale bardzo ci dziękuję Tetsuya. Podniosłeś mnie na duchu, naprawdę.
— Cieszę się — odparł po czym przybliżył lekko twarz i przybrał bardzo poważną minę. — Ale jeżeli nadal chcesz zemsty, możemy obrzucić jej dom jajkami. Mam dużo jajek w domu, [Imię]chan.
— Pfft hahaha! A ja myślałam, że ty nie umiesz żartować. Kocham cię, Tetsuya.
— Ja ciebie też, [Imię]chan.
Midorima
— I co ci da demolowanie tego pokoju, nanodayo? A miałem cię za dojrzałą osobę...
— SIEDŹ CICHO! — wrzasnęłaś celując oskarżycielsko palcem w swojego chłopaka, po czym zaczęłaś rwać kolejny zeszyt z rysunkami, ignorując kolejne łzy, cieknące po twoich policzkach.— Chciała wojny... D-Doigrała się!
— [Imię]... Przestań.
— NIE PRZESTANĘ!
— Naprawdę przestań. Przesadzasz.
— ZMUŚ MNIE!
— No i nie cofniesz już tego życzenia, nanodayo. — Midorima podszedł do ciebie i chwycił cię pod pachy po czym uniósł do góry, na co ty pisnęłaś z zaskoczenia i wypuściłaś zeszyt z rąk. Wszystkie zbierające się pod waszymi stopami kartki z rysunkami spoglądały teraz na ciebie z podłogi z wyraźnym wyrzutem.
Pociągnęłaś nosem, patrząc na ten bałagan.
— Wiesz Shin? [ImięPrzyjaciółki] może zdychać, ale tej szkolnej sztuki trochę szkoda...
— Chodź do kuchni, zaparzę ci herbaty, nanodayo. Musisz ochłonąć.
—Posklejamy to, prawda?
— No chodź już!
Murasakibara
Siedziałaś przy stole kuchennym i zajadałaś swoją złość wszystkimi słodkościami, które przyniósł ze sobą twój chłopak. Po raz pierwszy role w tym związku się odwróciły. Murasakibara siedział naprzeciwko ciebie, wpatrując się w twoją twarz z wyraźnym szokiem.
— Ne, [Imię]chin... Na pewno wszystko z tobą w porządku?
Na pytanie Murasakibary popatrzyłaś na niego jakoś dziko, pożerając już drugą tabliczkę czekolady. Chłopak wycofał się na bezpieczną odległość. Przełknęłaś mieszaninę miazgi kakaowej i śladowych ilości orzechów, po czym przybrałaś smutną minkę.
— Przepraszam Atsushi... Jestem taka zła, wściekła i nie wiem co jeszcze po prostu..!
— Na mnie?
— NIE! Oj... Wybacz, nie chciałam krzyczeć. — Uspokoiłaś go i wytarłaś chusteczką usta. — Musiałam się zatkać słodyczami, bo nie przestałabym wyzywać mojej przyjaciółki od najgorszych...
— A co ci zrobiła?
— Coś niewybaczalnego — syknęłaś i zmarszczyłaś się na nosie, podczas gdy Murasakibara już zaczął głaskać twoje włosy.
— Ne, ne wszystko będzie dobrze. Zagoi się, [Imię]chin!
Kagami
— ŻŻŻŻRYJ TO!... Jeszcze raz, Taiga!
— Ugh... A-ale...
— JESZCZE RAZ!
— No dobra.
Kagami ostrożnie schylił się po piłkę i podrzucił ją do góry, byś mogła ją złapać w obie dłonie, po czym podszedł pod kosz, trzymając cię dla bezpieczeństwa za łydki, a ty z krzykiem władowałaś piłkę do obręczy.
Po chwili oparłaś się o nią ramionami, dysząc wściekle i ukradkiem ocierając oczy. Kagami przygryzł dolną wargę ust, obserwując cię z coraz większym niepokojem.
— [Imię]? Wszystko okej?
— Nie... Nic nie jest okej, okej? — parsknęłaś i uwiesiłaś się na obręczy, nie pozwalając się ruszyć z miejsca swojemu chłopakowi. — Wiesz jak to boli, gdy osoba, której ufałeś nagle wbija ci nóż w plecy?
— Nooo więc...
— [ImięPrzyjaciółki] to podła zdzira, zapamiętaj to sobie!
— O-okej!
Westchnęłaś ciężko rozumiejąc, że w ten sposób wcale nie polepszysz sobie humoru. Twój chłopak był naprawdę beznadziejnym pocieszycielem.
— Hej, [Imię] chcesz jeszcze porobić parę wsadów?
— Hm?
— No, mi to zawsze pomaga, wiesz? Jak jestem zły — wyjaśnił Kagami, na co ty uśmiechnęłaś się ponuro pod nosem. W sumie miałaś niezły fun. — A potem możemy pójść do Maji Burgera, ja stawiam.
— Masz mnie, Taiga.
Hanamiya
— Jak masz zamiar strzelać takie miny, łazić nadąsana i odstawiać te swoje fochy z dupy wzięte to serio wracam do domu.
Hanamiya od dłuższego czasu zastanawiał się nad powodem twojego podłego nastroju, ponieważ sama podczas wspólnej drogi powrotnej do twojego domu zbyłaś go krótkim "i tak cię to nie interesuje!"
— Hej, mam gorsze dni, okej? — Próbowałaś się bronić, naprawdę nie chcąc rozklejać się na oczach Makoto z tak głupiego powodu jak kłótnia z najbliższą ci przyjaciółką. — Każdy takie miewa, zejdź ze mnie!
Widziałaś jak Hanamiya tsyknął, a wyraz jego twarzy z wkurzonego przemienił się na zupełnie wytrącony z równowagi. W ułamku sekundy spod drzwi twojego pokoju, przemieścił się do twojego biurka, gdzie przyszpilił cię do skórzanego fotela biurowego, które zajęłaś.
— Na kogo ja ci wyglądam, huh? — fuknął i zmarszczył groźnie czoło. — Na kompletnego idiotę? Mam na twarzy napis idiota? Albo kretyn? Pytam się ciebie, [Imię].
— Czego ode mnie chcesz, Makoto?!
— Po prostu gadaj o co chodzi, a nie udajesz, że problemu nie ma! Wkurzasz mnie! Taka jesteś dzielna, że mnie nie potrzebujesz, kiedy masz gorsze dni? Więc może warto się nad NAMI zastanowić, hmm?
Zacisnęłaś usta i uciekłaś wzrokiem w kąt ściany, starają się opanować te żenujące łzy cisnące się do twoich oczu. Hanamiya odsunął się odrobinę oferując ci odrobinę przestrzeni, a ty otworzyłaś usta i zaczęłaś łapać gwałtownie powietrze do płuc, marząc aby się wreszcie opanować.
Wyglądało to źle.
— Chcesz wiedzieć co się stało? Naprawdę cię to obchodzi? — wydusiłaś i otarłaś mokre policzki dłońmi. — Ja i [ImięPrzyjaciółki] powiedziałyśmy sobie kilka raniących słów i jeszcze nie mogę tego p-przeżyć! Rozumiesz o czym mówię?
Nie powiedział ci więcej niż to, abyś skreśliła [ImięPrzyjaciółki] z swojego życia, a kiedy nie chciałaś go słuchać i zaczęłaś mocniej płakać, po prostu przeklął głośno, nazwał cię idiotką i mocno do siebie przytulił.
Takao
Spojrzałaś na swojego chłopaka, zupełnie nie wiedząc jak mu o tym wszystkim powiedzieć. Jak co dzień był cały w skowronkach i po prostu nie miałaś serca by psuć mu humor swoimi problemami. Jednak nie bez powodu Takao miał jastrzębi wzrok.
—[Imię]chan, co się stało? Masz taką minę jakby wydarzyło się coś naprawdę złego...
— Bo prawdopodobnie się wydarzyło, Kazu.
— Oj, biedactwo moje! Chodź tu do mnie. — Takao przytulił cię do siebie bardzo, bardzo mocno, na co ty zaśmiałaś się pod nosem. Nawet nie pytał o szczegóły, po prostu chciał poprawić ci nastrój.
— Jesteś taki kochany, wiesz?
— Powiedz mi coś czego nie wiem, [Imię]chan!
— ... Za grosz skromności w tobie.
— Gha! Oberwałem prosto w duszę!
Kasamatsu
Twój chłopaka był przy tej kłótni. To on musiał rozdzielać ciebie i twoją przyjaciółkę, gdy prawie doszło do rękoczynów. Kiedy dyrektor placówki szkolnej się o tym dowiedział od dyżurującego nauczyciela, wezwał was wszystkich na dywanik.
Teraz już nie byłaś tylko zła na [ImięPrzyjaciółki], ale także na siebie, za to, że wplątałaś w to wszystko niczemu winnego Kasamatsu. Paliło cię poczucie winy.
— Yukio... — Spojrzałaś na niego niepewnie i przygryzłaś nerwowo wargę. Z jego wyrazu twarzy ciężko było cokolwiek odczytać. — Przepraszam cię.
— Ty mnie? Niby za co?
— Przeze mnie nie poszedłeś na trening.
— Odrobię to, nic wielkiego — odparł od razu i zmarszczył nieco czoło. Teraz wyglądał na lekko zakłopotanego. — Ty jesteś ważniejsza niż trening, [I-Imię].
— Chyba sam w to nie wierzysz, wiesz?
— Przestraszyłaś mnie, [Imię]! Mogło się coś stać poważnego... N-Nie myślę tu o [ImięPrzyjaciółki], a o ciebie! Z tej bójki nic dobrego by nie wyszło! R-rozumiesz?
— Tak.
— Ugh... Doprawdy, jak dziecko czasami. — Parsknął i przetarł policzki, gdy poczuł czerwieniące się tam rumieńce. — M-możesz się p-przytulić do mnie jak chcesz...
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy przedstawia cię swojej drużynie!
Akashi
— Słuchajcie, mamy dziś bardzo wyjątkowego gościa — zaczął Akashi i odsunął się na bok, bo zrobić ci dobre wejście. Spróbowałaś uśmiechnąć się najładniej jak potrafiłaś w tamtym momencie, ale zżerała cię trema. — Od dzisiaj będzie regularnie pojawiać się na naszych treningach.
— Wooow, ale jesteś śliczna! Będziesz nas obserwować?! Jak super!
— Ona będzie przychodzić dla mnie, Kotarou. — Zaznaczył twardym głosem twój chłopak i natychmiast objął cię w talii. Chyba, żeby nikt nie miał już żadnych wątpliwości, że należysz do niego. — To [Imię][Nazwisko], jest moją dziewczyną.
— Cześć! — Przywitałaś się grzecznie i pomachałaś w ich stronę jakoś nerwowo dłonią. Ten wysoki, czarnowłosy chłopak przyjrzał ci się dobrze, po czym uśmiechnął się wprost czarująco.
— Zawsze uważałem, że Sei-chan, ma świetny gust.
— Ne, ne naprawdę kochasz naszego kapitana? — Naskoczył na ciebie ten cały Kotarou, a w jego oczach niemal pojawiły się gwiazdki podekscytowania. Odruchowo przysunęłaś się bliżej Akashiego, równocześnie paląc raka.
— To było niewłaściwe pytanie! Spójrz, zawstydziłeś ją — wtrącił oburzony czarnowłosy chłopak, po czym podszedł do ciebie i z tym swoim pięknym uśmiechem wyciągnął do ciebie dłoń. — Mibuchi Reo. Ten wiecznie ekscytujący się wszystkim to Hayama Kotarou, a ten goryl pod koszem to Nebuya Eikichi. Swoją drogą za grosz w nim taktu. Nawet się nie przywitał.
— Och, wierz mi Reo, jeszcze z nim o tym porozmawiam. — Zapewnił Akashi chłodnym tonem głosu, a ty miałaś pewność, że zabrzmiała w tym jakaś groźba. Aż dostałaś ciarek na plecach.
Aomine
Stałaś na środku hali gimnastycznej otoczona grupą spoconych, wysokich mężczyzn, a Aomine obejmował cię ramieniem i wyszczerzał zęby w szerokim uśmiechu zadowolenia. Naprawdę chciałaś by ktoś w końcu się odezwał.
— No dobra mamy tutaj dwie szokujące wiadomości, drużyno. — Zaczął ich kapitan, klaszcząc w dłonie by przykuć do siebie uwagę wszystkich zebranych. — Po pierwsze Aomine zupełnie trzeźwy na umyśle, w pełni świadomy swoich poczynań, zjawił się na dzisiejszym treningu... Spóźniony, ale to zawsze, Wakamatsu!
Jasnowłosy koleś, który ciągle się wydzierał i ogólnie trochę cię przerażał, wyglądał jakby właśnie gotował się ze złości. Naprawdę było aż tak tragicznie z twoim chłopakiem, że praktycznie nie pokazywał się na treningach? Przecież koszykówka to sport drużynowy!
— A po drugie... Yare, yare nie żartował, że znalazł sobie dziewczynę.
— Oi, oi, co to miało niby znaczyć!?
— Groził ci moja droga? Zastraszył cię? — podpytał cię z jakimś przerażającym uśmiechem na twarzy kapitan, na co ty zaczęłaś gorączkowo kręcić przecząco głową, chcąc jakoś się ogarnąć i wyjaśnić, że naprawdę kochasz tego swojego lenia i zboczeńca.
— No bo chyba nie chcesz powiedzieć, [Imię]chan, że jesteś z nim z własnej woli! — wykrzyknął w twoja stronę Wakamatsu na co Aomine chyba pogroził mu pięścią, wyraźnie zirytowany. Chłopak stojący najbliżej niego zaczął się nagle ku niemu kłaniać i przepraszać go, że Wakamatsu go zdenerwował. Rany, to była całkiem wesoła gromadka.
Kise
— Mam na imię [Imię][Nazwisko]. Miło mi was poznać!
— Tak, to właśnie jest [Imię]cchi o której wam tyle opowiadałem — Kise cieszył się jak głupi, wciąż nie puszczając twojej dłoni, podczas gdy ty grzecznie skłoniłaś się przed pierwszym składem drużyny koszykówki Kaijo. Jeden z chłopców padł na kolana łapiąc się za koszulkę na lewej piersi.
— Twoja uroda pozbawiła mnie przez chwilę oddechu, o piękna. Twoja skóra tak delikatna i jasna jak..!
— Moriyama, weź się ogarnij. To dziewczyna Kisego, co ty odwalasz? — Upomniał go, zakłopotany Kobori i pociągnął w swoją stronę, zmuszając by podniósł się z klęczek. Czułaś jak Kise niemal dusi cię swoim ochronnym uściskiem.
— Moja [Imię]cchi! Moja i tylko moja! — wykrzyknął i pogłaskał cię po włosach, całkowicie rujnując ci fryzurę.
— WOOOAAH! ONABĘDZIETERAZPRZYCHODZIĆNANASZEWSZYSTKIETRENINGI!?
— Mów wolniej i wyraźniej. Nie da się tego rozszyfrować... — Westchnął Kobori i złapał za kołnierz podkoszulki chłopaka, który przybliżył się do ciebie, chyba za bardzo podekscytowany całą tą sytuacją. — I przestań tak wokół niej skakać, daj jej trochę przestrzeni. Szkoda, że Kasamatsu w takich sytuacjach nie może ich wszystkich ogarnąć...
— Och, właśnie. Ryouta, czemu właściwie twój kapitan na mój widok krzyknął coś dzikim głosem, zrobił się okropnie czerwony na twarzy a potem wybiegł stąd jak oparzony? — Zapytałaś, zerkając na swojego chłopaka. — Zrobiłam coś nie tak?
— Jeśli już, to urodziłaś się kobietą [Imię]cchi. I to bardzo piękną!
Kuroko
— Bardzo mi miło was wszystkich poznać. Mam na imię [Imię][Nazwisko]! Jestem dziewczyną Tetsuyi.
Większość drużyny Seirin wyglądało na zupełnie zszokowanych. Domyślałaś się dlaczego. Twój chłopak nigdy nie mówił więcej niż musiał, a sprawy prywatne nie wywlekał przed każdym. Z pewnością wszyscy dopiero się dowiedzieli, że ich kolega randkuje.
— K-KUROKO!?
— Zaraz! To znaczy, że zerwałeś z tą śliczną menadżerką z Too? — wykrzyknął nagle jeden z chłopców o nieco kociej mordce, na co ty automatycznie popatrzyłaś na Tetsu, przeszywając go niezbyt pochlebnym spojrzeniem.
— Tetsuya, o czym on mówi?
— Nigdy nie powiedziałem, że z nią jestem. Momoi-san jest moją przyjaciółką, ale nie dziewczyną — wyjaśnił zupełnie spokojnie Kuroko. Trenerka westchnęła ciężko po czym uśmiechnęła się w twoją stronę i uścisnęła dłoń.
— Wybacz, że nie przywitaliśmy się tak jak powinniśmy, chłopcy są czasami tacy... Nierozgarnięci. — Ostatnie słowo zaakcentowała w taki sposób, jakby własnie rzucała w nich groźbę śmierci w męczarniach, co też zresztą można było wyczytać po ich twarzach. — Pięć okrążeń wokół szkoły nauczy was odrobinę dobrych manier, ne ne?
— Ano, ale dlaczego ja też, trenerze? — zapytał Kuroko unosząc lekko dłoń w górę, na co Aida Riko uśmiechnęła się w jego stronę promiennie.
— Odpowiedzialność zbiorowa! A my z [Imię]chan porozmawiamy sobie za ten czas na spokojnie!
Midorima
— Nazywam się [Imię][Nazwisko]! Bardzo mi miło was poznać! — wykrzyknęłaś i pochyliłaś się grzecznie przed pierwszym składem drużyny Shuutoku. Ich kapitan na pierwszy rzut oka wyglądał na naprawdę groźnego, ale po chwili uśmiechnął się łagodnie w twoją stronę.
— I wzajemnie. Ja jestem Otsubo Taisuke. To reszta zespołu, Kimura, Miyaji i Takao.
— Pfft!
— Takao, nawet nie zaczynaj! — wykrzyknął nagle zirytowany Midorima, a gdy spojrzałaś na niego dostrzegłaś lekko zaróżowione policzki. Chyba jest tutaj coś o czym nie wiesz... Czyżby ta dwójka rozmawiała ze sobą wcześniej na twój temat?
— Ale ja jeszcze nic nie powiedziałem, Shin-chan! — Zaśmiał się czarnowłosy, a twoja twarz w ułamku sekundy się rozjaśniła.
— Aaach, to ty! To ty jesteś tym ''wkurzającym kretynem'' o którym bez przerwy mówi mi Shin!
— Ooo Shin-chan ci o mnie opo... HEJ!
— Oi, oi spokój pierwszaki! — wtrącił groźnym tonem Miyaji, a ty całkowicie zmieniłaś swoje zdanie o tej drużynie. To on był tym strasznym w drużynie. — Chyba nie chcecie, żebym zaprezentował [Imię]san moich umiejętności w obrzucaniu was ananasami, co?
— Mam jednego w torbie w szatni. Miał być na drugie śniadanie, ale mogę się poświęcić — wtrącił Kimura, na co ty nie wytrzymałaś i w końcu się roześmiałaś. Teraz byłaś pewna, że warto było zawracać Midorimie głowę byś tutaj przyszła!
Murasakibara
— Teraz nawet on ma dziewczynę, chociaż zawsze wydawało mi się, że nie interesuje go nic poza słodyczami!
Wpatrywałaś się z zupełnym osłupieniem w kapitana Okumurę, nie będąc pewną czy powinnaś coś wtrącić i go pocieszyć, czy pozwolić to zrobić jego drużynie. Gdy spojrzałaś na Atsushiego zrozumiałaś, że naprawdę miał to wszystko w dupie.
— Już ci tłumaczyliśmy kapitanie, po prostu nie jesteś atrakcyjny dla płci pięknej! To twój największy problem — wyjaśnił spokojnie Fukui, na co kapitan zaczął rozpaczać jeszcze mocniej.
— Nie zwracaj na niego uwagi, zawsze ma takie załamki gdy widzi jakąś parę — mruknął chłopak o dziwnym spojrzeniu, na co ty wzruszyłaś ramionami. Cóż, skoro tak mówią...
— To miłe patrzeć, że Atsushi znalazł sobie drugą połówkę. Himuro Tatsuya, miło mi. — Przywitał się z tobą chłopak o trochę dziwnym akcencie, na co ty ukłoniłaś się i spróbowałaś powstrzymać swoje rumieńce, które pojawiły się na twojej twarzy z jakiejś przyczyny. — Może jeżeli będziesz często nas tutaj odwiedzać, Atsushi będzie aktywniejszy podczas treningów...
— Jeżeli [Imię]chin będzie chciała tutaj przyjść, to przyjdzie!
— S-spokojnie, Atsushi..! Nie miałem nic złego na myśli.
— Nikt nie będzie mówił mojej [Imię]chin co ma robić. Tylko ja mogę ją poprosić żeby przyszła na trening. Tylko ja i nikt więcej! — Zaperzył się Murasakibara i mocniej cię do siebie przycisnął, jakby chcąc odciągnąć cię od Himuro. Uważałaś, że to było nawet słodkie, kiedy stawał się zazdrosny.
Kagami
— Nie myślałem, że doczekam się dnia kiedy Bakagami oznajmi, że ma dziewczynę — oznajmił zupełnie poważnym tonem chłopak w okularach, który jak dobrze pamiętałaś z szczegółowego opisu Taigi, był kapitanem drużyny.
— C-co to znaczy?.... Kapitanie!
— Naprawdę potrafisz myśleć o czymś więcej niż o koszykówce i żarciu.
— Pfff... Jestem [Imię][Nazwisko]. Miło was wszystkich poznać. — Przedstawiłaś się, widząc jak zgrabnie na samym wstępie, kapitan zdążył zawstydzić go przed tobą. Chłopak rozchmurzył się i skinął głową na powitanie.
— Ja nazywam się Hyuuga, to Izuki, Mitobe, Kogenai, Kiyoshi i pierwszaki.
— Wah! Nawet nas nie wymienił z nazwiska...!
— Cześć wszystkim! — Uśmiechnęłaś się w ich stronę i pomachałaś na przywitanie wesoło. Nagle poczułaś jak ktoś klepie cię znienacka w ramię. Podskoczyłaś w miejscu i krzyknęłaś przerażona, a Kagami razem z tobą.
— Ano, poczułem się dotknięty gdy kapitan mnie pominął. Kuroko Tetsuya, miło mi. A to Nigou, też jest częścią drużyny.
— CHOLERA KUROKO, ZABIJĘ CIĘ ZA TO!
Hanamiya
— Hara, Furuhashi, Yamazaki — wymieniał leniwie Hanamiya, mając przy tym zupełnie obojętny wyraz twarzy. — Seto już znasz.
— Namówiłaś go w końcu, co [Imię]? — zapytał cię Kentaro Seto przyglądając się tobie z wyraźnym rozbawieniem. Reszta pierwszego składu Kirisaki Daiichi nie wyglądała na jakoś szczególnie zainteresowaną tym całym spektaklem, choć poważnie niepokoił cię wzrok jednego z nich. Miał martwe spojrzenie, jak ryba wyłowiona z wody i rzucona na suchy grunt.
— Nie było łatwo, ale Makoto w końcu zgodził się, abym przyszła na wasz trening!
Usłyszałaś ciche prychnięcie i zerknęłaś pytająco na swojego chłopaka, który posłał ci w odpowiedzi drwiący uśmieszek.
— Zgodziłem się tylko dlatego, że przydadzą się nam dodatkowe dłonie do pomocy.
— Huh?
— Dzisiaj trenujemy długie podania, [Imię] — wyjaśnił wymijająco Hanamiya, a reszta drużyny zaczęła wymieniać między sobą znaczące uśmieszki. — Będziesz łapać zgubione piłki.
On naprawdę zagonił cię do ostrego treningu!
Takao
— [Imię][Nazwisko]. Miło mi! — Przedstawiłaś się i złączyłaś obie dłonie po czym kiwnęłaś głową z szacunkiem na przywitanie. Takao stał obok ciebie dumny jak paw, wypinając klatkę piersiową do przodu, ciesząc się, że zechciałaś poznać jego drużynę.
Naprawdę ostatnio strasznie cię męczył byś w końcu tutaj przyszła. Zawsze miał tylko jeden argument, który strasznie cię wkurzał. ''Muszę się pochwalić swoim najpiękniejszym skarbem, [Imię]chan! ''
— Och, a więc to jest najwspanialsza, najmilsza, najpiękniejsza i najgorętsza dziewczyna o której nie przestajesz nawijać za każdym razem w szatni, Takao?
— I w przerwach meczu...
— I jeszcze po meczu....
— I nawet kiedy wozi mnie rykszą, nanodayo.
— A wczoraj pokazywał nam chyba milion twoich zdjęć, [Imię]san.
O cholera. Chyba Takao nagle stracił swoją wcześniejszą pewność siebie i wyglądał jakby chciał uciec tak daleko jak pieprz rośnie. Zwłaszcza gdy spojrzałaś na niego z zupełnym szokiem. Byłaś cała czerwona na twarzy z zawstydzenia, zapewniał cię, że usuwał każde zdjęcie, które robił ci z zaskoczenia!
— TY PODŁY KŁAMCO... ZABIJĘ CIĘ, KAZUNARI!
— [I-Imię]-chan, p-porozmawiajmy może o tym, c-co?
— NIECH NO TYLKO CIĘ DORWĘ, TO SOBIE Z TOBĄ POGADAM!
Kasamatsu
— Jestem [Imię][Nazwisko]. Tak się cieszę, że mogę was wreszcie poznać! Jestem dziewczyną Yukio! — wykrzyknęłaś wchodząc do środka hali gimnastycznej i uśmiechnęłaś się radośnie, niemal ciągnąc za sobą ledwie żywego z zawstydzenia Kasamatsu. — Długo musiałam namawiać Yukio by mnie wam przedstawił, ale nie mam pojęcia dlaczego!
Chłopcy akurat odpoczywali po ciężkim treningu. Ten blondyn Kise Ryouta, na twoje słowa opluł wodą, którą akurat pił swojego kolegę, ale nie wydawał się tym przejmować. Z zupełnym szokiem doskoczył do ciebie.
— T-TO NIEMOŻLIWE! Cały czas myślałem, że Kasamatsu senpai nas tylko wkręcał! — wykrzyknął i przybrał przerażony wyraz twarzy. — Jezu, senpai ma dziewczynę szybciej ode mnie. Czuję się tak jakbym właśnie z nim przegrał!
— Z-ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE! I... I S-S-STO OKRĄŻEŃ WOKÓŁ SZKOŁY! — wrzasnął twój chłopak, nagle sprzedając potężnego kopniaka blondynowi. Jezu, czy on to przeżyje? Wyglądało to dość niepokojąco. Natychmiast podbiegłaś do leżącego chłopaka i kucnęłaś przed nim, z zmartwionym wyrazem twarzy.
— Skończyłam kurs pierwszej pomocy! Pomogę mu, najwyraźniej stracił przytomność..! Yukio, byś się wstydził kolegę z drużyny bić! — oznajmiłaś nie mogąc jeszcze otrząsnąć się z szoku, po czym już miałaś zabrać się do resuscytacji, gdy usłyszałaś gdzieś huk za swoimi plecami.
Hayakawa wrzasnął na całe płuca obok ciebie, prawie cię ogłuszając.
— M-MORIYAMASENPAIZEMDLAŁ!
— Nie. On udaje — powiedział Kobori robiąc facepalm. Rozejrzałaś się po zebranych zupełnie zdezorientowana, aż nagle Yukio chwycił cię za dłonie i przyciągnął do siebie. Nigdy nie widziałaś go jeszcze tak zawstydzonego i wkurzonego jednocześnie.
— W-Widzisz..? Już r-rozumiesz czemu nie chciałem cię im przedstawiać.
Hejo, Marli jest tutaj!
I po rozdziale szesnastym! Mam nadzieję, że rozdział się podobał. Przyznaję, że drugi scenariusz był dla mnie wyzwaniem, bo musiałam ogarnąć więcej postaci. No i w miarę ciekawie przedstawić całą sytuację. Ale jak zawsze najtrudniej jest dla mnie zacząć, potem historia pisze się sama!
Bardzo dziękuję za pomysły, które podsunęła mi pod którymś rozdziałem @Sleepy-senpai! Jutro wyjątkowy rozdzialik. Za pomysł dziękować flightless007! Niby [PapaAU!], niby [+18]!
Zresztą co ja będę gadać, przekonacie się sami!
Za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam~
TEMATY SIEDEMNASTEGO ROZDZIAŁU:
[PapaAU!][+18] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy wasze dziecko nakryło was na stosunku!
[PapaAU!][+18] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy nakrył swoje dziecko na stosunku z chłopakiem/dziewczyną!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top