Rozdział Dwudziesty Trzeci

Dzień dobry/Dobry wieczór

Scenariusze zrealizowane dzięki pomysłom Siviria i Sleepy-senpai, bardzo dziękuję!

Ponieważ zostało udowodnione, że statystycznie więcej ludzi czyta początek tekstu, niż jego koniec, już na wstępie chciałabym polecić wszystkim czytelnikom książkę Siviria ''Światło Doru Kal'' - jeżeli lubicie książki z gatunku fantasy, powinniście tam koniecznie zajrzeć!


GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy zamieniacie się ciałami i on doświadcza miesiączki!

< Tak, tak podobny scenariusz już się u mnie pojawił [Rozdział Dziewiętnasty], tym razem występują pewne... komplikacje. Generalnie zorientowaliście się o zamianie ciał dzień wcześniej, pierwszy szok minął, czas na drugi muahaha! >

Akashi

Stałaś pod drzwiami toalety z założonymi na piersi rękoma i opierałaś się o drzwi łazienki, jednocześnie wystukując nerwowo butem rytm chwytliwej piosenki o posadzkę. Cała ta sytuacja była wystarczająco chora do tej pory, ale teraz... Czy to miała być jakaś próba od losu?

— Sei, wiesz nie chcę ci nic mówić, ale... siedzisz tam od piętnastu minut i zaczynam się poważnie martwić.

— ...

— Sei, odpowiedz!

— ...

— Jezu — szepnęłaś ze zgrozą do siebie i zakryłaś usta dłonią, starając się uspokoić. Co prawda nie przyzwyczaiłaś się jeszcze do swojego ''nowego'' ciała i sama byłaś tym mocno podłamana i przede wszystkim zagubiona, ale twój chłopak... No do tej pory był bardziej niż opanowany.

Nagle charakterystyczny dźwięk odblokowywania zamka w drzwiach sprawił, że lekko się ogarnęłaś i liczyłaś, że Akashi wreszcie wyjdzie z toalety i wyjaśni ci spokojnie co tak długo tam robił i dlaczego nie dawał znaku życia. Ty jednak zobaczyłaś własną twarz wychylającą się zza przymkniętych drzwi. Prawie dostałaś dreszczy.

— Czy mogłabyś coś dla mnie zrobić, [Imię]? — zapytał zupełnie poważnym tonem głosu, że nie mogłaś się zdobyć na nic innego niż potaknięcie głową. — To bardzo ważne i wyjątkowo żenujące, dlatego uprzedzam cię, żebyś nawet nie próbowała się śmiać.

— Okej — mruknęłaś i spojrzałaś na niego wyzywająco. — Wal.

— Chyba właśnie dostałem okres.

— Jezus Maria. — Zakryłaś twarz rękoma by ukryć swoje rozbawienie, bo życie jeszcze było ci miłe.

— Czy poszłabyś może po..?

— Tak. Pójdę kupić ci podpaski, Sei. Powiem ci o wszystkim, po prostu nie wychodź z tej łazienki, dobrze?

— Dam sobie radę.

— Yhym, na pewno.

Wniosek

Akashi byłby w pewnym stopniu opanowany i nie robiłby specjalnego hałasu wobec takiej niefortunnej... sytuacji. Jednak w głębi duszy wolałby więcej tego nie doświadczać.

Aomine

Prawie potrącił cię samochód na skrzyżowaniu, bo biegłaś do swojego domu niemal na złamanie karku, po drodze wpadając na znaki i innych przechodniów. W ciele swojego chłopaka, zorientowałaś się, że czujesz potężną różnicę podczas wysiłków fizycznych. Być może byłaś o to nawet odrobinę zazdrosna, praktycznie się nie zmęczyłaś!

— [IMIĘ]!

Drzwi frontowe otworzyły się z impetem zanim jeszcze zdążyłaś wejść dobrze przez furtkę. Poczułaś nieprzyjemny uścisk w żołądku na widok swojej dogłębnie przerażonej twarzy.

— Jezus Maria, Daiki, wiesz jakiego stracha mi narobiłeś?! — krzyknęłaś, już spokojniejszym krokiem idąc w kierunku wejścia do domu, po czym pomachałaś w jego stronę telefonem. — Napisałeś mi kurwa, że miałeś wypadek i umierasz! Czy ty jesteś normalny?

— Nie okłamałem cię, serio! — wrzasnął i ponaglił cię ruchem ręki, wciąż wychylając jedynie głowę przez drzwi.

— Jakoś na umierającego nie wyglądasz...

— No szybciej, cholera! Właź do środka, musisz mi z tym pomóc!

— Ale o czym ty...WAAAH!

Wrzasnęłaś gdy siłą wciągnął cię do środka za łokieć i zatrzasnął z hukiem drzwi. Ledwie otrząsnęłaś się z szoku, przysunął cię do siebie tak blisko, że niemal stykaliście się nosami. Byłoby to pewnie bardziej romantyczne gdyby nie dramatyczny ton zbliżenia.

— Leją się ze mnie potoki krwi. Cholernej krwi, [Imię]! — Zaznaczył dobitnie i potrząsnął cię za ramiona. — No już, daj mi zbawienny lek, by to powstrzymać i miejmy to już z głowy i więcej do tego nie wracajmy!

— Ale, że o co-

— OKRES! Mam ciotę! Ja do cholery, rozumiesz to?! Nie dość, że nie ma mojego przyjaciela między nogami, to jeszcze musiałem zacząć broczyć czerwonymi sikami.

— To tylko krew złuszczająca się z twojej...

— Oszczędź mi szczegółów, dobra? Po prostu... Tch, po prostu to powstrzymaj, czy coś!

— Ale ty wiesz, że nie ma na to tabletki, tak? Przeciwbólową co najwyżej mogę ci dać. — powiedziałaś, próbując ze wszystkich sił nie parsknąć mu śmiechem prosto w twarz. Skutecznie powstrzymywała cię od tego istna groza wymalowana w jego oczach. Pierwszy raz widziałaś go w takim stanie. — Musisz to przeczekać. Aż wszystko z ciebie zejdzie.

— To co ja mam... mam na kiblu teraz zamieszkać?

— IDIOTA!

Wniosek

Kiedy już go uspokoisz z pierwszego szoku, będzie mu odrobinę głupio, że aż taki hałas o tym zrobił. Zobaczysz, wyprze się wszystkiego i ze znudzeniem rzuci, że wcale nie był aż tak zdenerwowany i przejęty. Szkoda, że go nie nagrałaś.

Kise

Nie zadzwonił do ciebie. Właściwie to od rana nie dawał znaku życia, więc wymykając się z opiekuńczych rąk jego sióstr pod wieczór, ruszyłaś do swojego, dawnego domu by dowiedzieć się, czemu jest taki milczący.

— Ryouta, jesteś sam? — szepnęłaś, gdy zapukałaś do okna swojego pokoju, po dość trudnej wspinaczce na drzewo. Kise często tędy wchodził do twojego domu pod wieczór, gdy nie mogłaś już przyjmować gości, a rodzicom też ciężko było zaakceptować wasz związek. — Hej, otwórz te okno, deklu bo nie chcę spaść i się połamać!

— [Imię]cchi?

— No nareszcie! — Uśmiechnęłaś się z ulgą gdy dostrzegłaś jego twarz w oknie. Przynajmniej odebrał telefon. — A teraz otwórz te okno, tak? Tylko powoli, bo serio spadnę...

Kiedy pomógł ci wejść do środka, otrzepałaś się z liści i kory drzew. Kise skrzywił się patrząc na twoją twarz. No tak, teraz nie wyglądał już jak model, w ani jednym procencie. Zresztą twoje ciało też się odrobinę zmieniło. Było jakieś takie... było w jego postawie coś dziwnego i niecodziennego, ale jeszcze nie mogłaś tego rozgryźć.

— Nie odzywasz się od rana, co ty sobie myślisz? Martwiłam się i...

— Ćśśś! Rodzice są na dole, nie będą zadowoleni jak cię tu znajdą! — Upomniał cię pospiesznie, zatykając ci usta dłonią. Oderwałaś się od niego, niemal mrożąc lodowatym spojrzeniem.

— Serio? To chyba mój tekst, wiesz?

— [Imię]cchi to był najgorszy dzień w moim życiu!

— Co się stało? — zapytałaś z szczerym współczuciem i usiadłaś na pościelonym łóżku. Dopiero teraz dostrzegłaś litrowe opakowanie lodów na biurku i mnóstwo papierków walających się po meblach. Opadła ci szczęka.

To wszystko to były słodycze.

— Ryouta co to jest? — Wskazałaś ręką na bałagan i zerwałaś się na równe nogi. — Co to ma być?!

— Nie denerwuj się, [Imię]cchi, ale... Nie mogłem się powstrzymać w takich okolicznościach. — powiedział przybierając niewinną minkę i uśmiechnął się pod nosem. — W swoim ciele nie mogę jeść tyle słodyczy bo muszę o siebie dbać, a teraz...

— Aha, więc sobie pomyślałeś, że skoro jesteś w moim ciele możesz opierdalać ile wlezie, tak? Bo mnie to można tuczyć tak?

— [Imię]cchi, nie denerwuj się, dostałem dzisiaj okres, musiałem!

— ZABIJĘ CIĘ!

Wniosek

Poradzi sobie z okresem, mając dwie starsze siostry w domu, nie będzie miał problemu z zadbaniem o higienę i użycie podpasek. Gorzej z jego psychiką, która nakaże mu pożerać wszelkie słodycze ukryte w mieszkaniu. Jak już zacznie, nie będzie mógł skończyć.

Kuroko

Patrzyłaś na twarz swojego chłopaka, czyli na siebie samą obecnie i zastanawiałaś się, czy się nie przesłyszałaś.

— Eem, możesz to powtórzyć, Tetsuya?

— Zdaje się, że dostałem okres.

— Och — westchnęłaś cicho i przybrałaś dobrą minę do złej gry. Nie wierzyłaś, że to było takie niezręczne. To pierwszy raz gdy zdarzyło się coś takiego. No bo błagam, to nie była normalna sytuacja. — D-dobrze, zaraz coś na to poradzimy.

— Chyba mam brudne bokserki — powiedział nagle, dziwnie poprawiając się na krześle i kręcąc nogami, które miał złączone. — I spodnie też.

— Chodźmy do toalety, zaraz ci pomogę, dobra?

— To bardzo dziwne i nieprzyjemne uczucie, [Imię]chan.

— Ta, wiem.

— Czuję jakby jakaś część mnie ze mnie wypływała.

— Tetsuya, proszę cię...

Wniosek

Nie będzie się wstydził o tym rozmawiać. Właściwie, on będzie chciał się naprawdę dużo o tym dowiedzieć. Chyba zaczynał cię rozumieć coraz mocniej i to była tego ta lepsza strona.

Midorima

Byłaś zszokowana gdy do ciebie zadzwonił o szóstej rano tylko po to by powiedzieć...

— Mam problem, bądź tutaj za pięć minut.

I się tak zwyczajnie w świecie rozłączyć!

Przestraszona, wsiadłaś na rower i pędziłaś ile sił w nogach, dopiero w połowie drogi, rozumiejąc, że ten rozmyty obraz, to nie dlatego bo Midorima wyrwał cię ze snu, a dlatego, że zapomniałaś okularów. A walić to, Shin cię potrzebował!

— Jestem! — Wydyszałaś gdy wparowałaś do domu, sprawnie dostając się po cichu tylnym wyjściem, by nie zostać przyłapaną przez rodziców. Na szczęście mieli mocny sen. — Ej, Shin co się stało?

Wyglądał na spiętego. Siedział jakoś sztywno na łóżku, nie był już w piżamie, ale wyglądał na zestresowanego i... był taki blady. Podeszłaś do niego niemal na palcach i postukałaś go w ramię, mrużąc oczy i próbując wyostrzyć odrobinę wzrok.

— Dobrze się czujesz? — wyszeptałaś, jakby był na łożu śmierci, na co on kiwnął sztywno głową, ale za chwilę pokręcił przecząco. — Co jest? Powiedz mi, chyba po to mnie zerwałeś tak wcześnie z łóżka, prawda?

— Ja... z-zajrzyj pod kołdrę, nanodayo.

— Ale..?

— Zajrzyj i nic nie mów! A już na pewno się nie śmiej! — Ostrzegł cię poważnym tonem głosu i skarcił cię jednym spojrzeniem, jakbyś już miała parsknąć mu śmiechem w twarz. Wzdychając ciężko pod nosem, zrobiłaś to co ci nakazał i w mig pojęłaś problem.

— Aha — Skomentowałaś skromnie i odsunęłaś się na bok. Musisz potraktować to poważnie, bo w przeciwnym razie Shintarou prawdopodobnie się na ciebie śmiertelnie obrazi. — No dobra, zachowajmy spokój, zaraz ci wszystko wytłumaczę i pomogę, okej?

Ale Shin wcale nie zachowywał spokoju. Po prostu klęknął na środku pokoju i zapytał się czemu i za co Ohaasa go tak karze.

Wniosek

Załamie się psychicznie. Teoretycznie wie jak to wszystko działa, ale ta cała dziwność tej sytuacji go przygniecie swoim ciężarem. Musisz go wspierać ile sił, żeby się biedak nie załamał kompletnie.

Murasakibara

Obudził cię głośny dzwonek jego telefonu, a gdy zaspanym głosem go odebrałaś, nawet nie patrząc na ekran, usłyszałaś głos swoich rodziców. To nie mogło być nic dobrego, Atsushi coś odwalał. Natychmiast tam pobiegłaś, ciesząc się w tamtym momencie, że twój chłopak ma bardzo długie nogi.

— Eee, jestem? — Ciężko ci było udawać Murasakibarę, gdy patrzyłaś na swoich rodziców. Ci szybko cię wpuścili do domu i wyjaśnili, że obudził ich krzyk [Imię] i od tamtej pory nie chce wyjść z pokoju w którym się zamknęła, domagając się no... swojego chłopaka.

— Bardzo się o nią martwimy. Nigdy się tak nie zachowywała.

— Ahaa.  — Starałaś się brzmieć tak leniwie i obojętnie jak tylko mogłaś w tej sytuacji. — Pójdę do niej, dobra?

Niepewnie ruszyłaś do swojej własnej sypialni, przy okazji uderzając się czołem odstającą lampkę ze ściany i przeklinając pod nosem, zapukałaś do drzwi. Odpowiedziała ci cisza.

— Heej, to ja, [Imię]. N-no wiesz... Atsushi — powiedziałaś, praktycznie rumieniąc się na twarzy, bo czułaś się tak głupio, mówiąc te zdanie i jednocześnie czując na plecach palący wzrok rodziców. Gdy usłyszałaś szczęk zamka, weszłaś do pokoju i zgromiłaś Murasakibarę spojrzeniem.

— Co ty wyrabiasz? Przeraziłeś moich rodziców i...!

— [Imię]chin!

Murasakiabra wtulił się w ciebie, a ty poczułaś się co najmniej dziwnie gdy to ty nad nim górowałaś i go obejmowałaś.

— Atsu, co się stało?

— Umieram.

— Co?

— Obudziłem się w łóżku pełnym krwi, [Imię]chin. Mojej własnej krwi.

— ... Cholera.

I weź mu teraz wszystko wyjaśnij.

Wniosek

Uspokój go, pogłaszcz po główce tak jak lubi i pokaż co zrobić w tej sytuacji. Aby go utrzymać w miarę dobrej kondycji psychicznej, przynieś jedzenie i o niego zadbaj.

Kagami

— [ I-Imię]?

— No, a kto niby? — odparłaś mocniej przyciskając telefon do ucha. Było południe, a ty właśnie próbowałaś coś sklecić na patelni i zrobić sobie obiad. Trudniejsze niż przypuszczałaś.

— No bo... Jest taka sytuacja, że byłem na boisku i grałem w kosza.

— Aha, i co dalej? Ej, a jakich przypraw użyć do kurczaka z ryżem?

— Weź gotową mieszankę, na najwyższej półce, nad zlewem w podpisanym słoiczku zaraz za zestawem z pieprzem i solą, a teraz mnie wysłuchaj!

— Yhym, yhym. — Zaaferowana poszukiwaniami przypraw, po prostu automatycznie mu przytakiwałaś. To dziwne, że nie wyczułaś nutki paniki w jego głosie.

— Jak byłem na boisku to się okazało, że... no tego... N-No wiesz, [Imię]..!

— Yhym.

— No to uciekłem do najbliższego publicznego kibla i... utknąłem tu chyba.

— Yhym.

—  N-nie wyjdę, bo i tak mam plamę na spodniach. I... i nie mogę przestać krwawić, [Imię]! Próbowałem to jakoś zatamować papierem toaletowym, ale to nie działa!

— Yhym. A nigdzie nie mogę znaleźć mąki. Hej, Taiga gdzie trzymasz..?

— SŁUCHAJ MNIE CHOLERA!

Skrzywiłaś się, gdy niemal pękły ci bębenki, bo wydarł się prosto w słuchawkę. Wkurzona już miałaś go opieprzyć, gdy dotarł do ciebie sens jego poprzednich słów. O mój Boże.

— Powiedz gdzie jesteś dokładnie, idę do ciebie, okej? Nie ruszaj się, dobra?

— Nie mam najmniejszego zamiaru.

Wniosek

Będzie przerażony i nie poradzi sobie bez ciebie, ni chu chu. Pomóż tygrysowi, bo biedak będzie nocował w tym kibelku.

Hanamiya

Jeżeli myślałaś, że dobrze znasz Hanamiyę to się myliłaś. Nigdy w całym swoim życiu nie widziałaś go tak wkurzonego na cały świat jak tamtego poranka. Co prawda twój chłopak był wystarczająco uświadomiony i inteligentny aby zadbać w takie dni o higienę, wiedział co z czym się je i tak dalej, ale... Samopoczucie mu się rypło.

I to tak konkretnie.

— Makoto, a może byś...

— Nie mów do mnie. — Wszedł ci natychmiast w słowo, posyłając spojrzenie pełne odrazy. — Nawet ust nie otwieraj, jasne? Skończ gadać, albo wyrzucę cię przez te cholerne okno. Nawet go nie będę otwierał.

— Chryste, jesteś gorszy niż jakakolwiek inna kobieta w te dni — wyszeptałaś na tyle głośno żeby cię usłyszał, a kiedy popatrzył na ciebie z czystą chęcią mordu w oczach, wzniosłaś ręce ku górze. — Okej, okej, już się zamykam!

Coś wewnątrz ciebie kazało ci go nie prowokować. A przynajmniej nie tym razem! Może to był instynkt samozachowawczy? Pewnie tak.

Wniosek: Wyprowadzony z równowagi to mało powiedziane. Jeśli do tej pory uważał waszą zamianę ciał za coś zabawnego, tak teraz zmienił zdanie i marzył, aby wszystko było jak dawniej.  

Takao

Wreszcie przestanie sobie z ciebie żartować. Wreszcie na własnej skórze może tego doświadczyć! To dobra nauczka, ale nawet ty masz serce miękkie na tyle, by mu pomóc to jakoś znieść.

— Lepiej?

— O wiele. To może teraz jeszcze się poprzytulajmy, co [Imię]chan?

— Kazu, ja muszę iść do domu no... Zaraz tu wrócą moi rodzice, nie mogę tyle tutaj siedzieć!

— Potrzebuję cię! To naprawdę tak dużo? — Zbluwersował się nagle, na co ty aż odskoczyłaś na bok, patrząc na niego z szokiem. Nigdy się tak nie zachowywał. Kiedy zauważył twoją reakcję, skrzyżował ręce na klatce piersiowej i wzruszył ramionami.

— Mam okres, mam swoje humorki!

— Niech no tylko odzyskam swoje ciało i dostanę okres, to już ja ci pokażę swoje humorki.

Wniosek

Będzie go to bardzo męczyć. Będzie mu niewygodnie, przynajmniej pięć razy w ciągu piętnastu minut wspomni ci, że czuje się w podpasce jak w pampersie i że boli go brzuch. Przytulaj go teraz, tak jak on przytula cię gdy masz te dni.

Kasamatsu

— Czy ty zwariowałeś? — Skarciłaś go po raz wtóry tego dnia, szukając w komodzie odpowiedniej bielizny i świeżych spodenek. — Jak mogłeś zacząć ćwiczyć i to tak intensywnie pierwszego dnia okresu, bez podpaski?! Upadłeś na głowę, Yukio!

— Chciałem o tym wszystkim za-zapomnieć! — Usłyszałaś jego krzyk z łazienki, po czym uchylił drzwi i wyciągnął mokrą, drżącą rękę. — M-masz już świeże u-ubranie, [Imię]?

— Tak. — Rzuciłaś oschle i wręczyłaś mu zwitek ciuchów. — Wolisz tampony czy podpaski ? Jeżeli chcesz ćwiczyć polecam ci użyć tamponów.

— N-NIE MA MOWY!

— Boże, jaki ty drażliwy...

— To jest wystarczająco dziwne samo w sobie, nie będę jeszcze sobie dokładał i wsadzał jakiś..!

— Dobra, dobra. — Ucięłaś i zachichotałaś pod nosem. Boże, co za chora sytuacja. — Skończ gadać i tym razem posłuchaj się mnie i najpierw odklej, potem przyłóż.

— SIEDŹ CICHO, ROBIŁEM TO PIERWSZY RAZ W ŻYCIU!

— No raczej zmartwiłbyś mnie, gdyby było inaczej — szepnęłaś bardziej sama do siebie i westchnęłaś ciężko.

Wniosek

Nie powinno być tak źle. Chociaż on sam wariował, przynajmniej przyjmował do świadomości twoje rady i słuchał się ciebie, bo był kompletnie zielony w tych sprawach.


GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy jego rodzina zawstydza go przy tobie!

Akashi 

To miała być spokojna i elegancka kolacja z jego ojcem, który oświadczył, że chciałby cię poznać. Byliście z Akashim zupełnie poważni wobec swojego związku i zainteresował się tym jego rodzic. Okropnie się stresowałaś, ale twój chłopak mocno trzymał cię za rękę, przez cały czas.

Sam nie wydawał się jakoś specjalnie przejęty tą sytuacją.

— A więc wreszcie mam tę przyjemność poznać ową młodą damę z którą spotyka się mój jedyny syn.

Czy on musiał zaznaczyć słowo ''jedyny'' w taki sposób, że poczułaś się co najmniej źle, jakbyś zabierała mu dziecko?

— Mi również miło jest poznać pana i...

— Seijuro, co ma znaczyć ta marynarka?

Zszokowana, zwróciłaś swoją uwagę na czerwonowłosego i wciągnęłaś gwałtownie powietrze do płuc. Jeżeli naprawdę sądziłaś, że twój chłopak ma w każdej sytuacji nerwy ze stali, to cholernie się pomyliłaś.

Tylko dziwne, że sama nie zauważyłaś wcześniej, że ubrał marynarkę na lewą stronę.

Nie wyglądał na jakoś specjalnie zawstydzonego, przeprosił i poprawił swój ubiór, ale wyczułaś w tym nutę złości.

Aomine

— Był przesłodkim chłopcem! Jak cukierek, do zjedzenia!

— Mamo...

— Ale nie przerywaj, dobrze? No zobacz tylko [Imię]san co z niego za diabeł wyrósł! Gdzie się podział ten maleńki, słodki Dai-chan?

— Jezus Maria, wychodzimy! — Rzucił Aomine i schwycił cię pospiesznie za rękę i siłą wyciągnął z pokoju gościnnego. Ledwie powstrzymywałaś się od chichotu, widząc jak rumieni się na twarzy i marszczy nos w porywie wściekłości.

Kise

— Nie, nieee tylko nie ten album! — Kise momentalnie ukrył twarz w dłoniach. — Nee-san, obiecałyście!

— Ćśś, nie psuj wieczoru Ryouta! — Skarciła go siostra i wpakowała się na miejsce obok ciebie na kanapie, po czym wcisnęła ci tajemniczy album na kolana, otwierając na pierwszej stronie. — Spójrz, pierwsza sesja naszego, kochanego braciszka!

— Już wtedy wiedział, że kobiety mu się nie oprą!

Zamaskowałaś śmiech kaszlem, gdy zobaczyłaś zdjęcia pięcioletniego Ryouty, będącego przytulanego przez babcie i obcałowywanego aż po nosek. Fotograf świetnie uchwycił jego zdegustowany wyraz twarzy. Chyba nie lubił całusów w dzieciństwie...

— Okrutne! Miałyście jej tego nie pokazywać! — Ofuknął siostry Kise, a ty zdążyłaś jeszcze zauważyć sylwetkę chłopczyka w różowej sukience i z kokardkami na głowie zanim twój chłopak gwałtownie wyrwał album pamiątkowy z twoich rąk i wybiegł z nim z pokoju, walcząc z rumieńcami. — I weź tu zaufaj własnej rodzinie!

Kuroko

Przerażało cię to, że jego mama była tak samo niewidzialna jak on. W pewnych momentach nawet łapałaś się za serce, gdy pojawiała się nagle w drzwiach jego pokoju, proponując wam słodycze, albo kakao.

W końcu nawet twój chłopak miał chyba też już tego dość.

— Mamo, czy mogłabyś zostawić już nas z [Imię]chan, samych? — zapytał z tym samym anielskim spokojem co zawsze. — Proszę.

— Tak, tak, już wam nie przeszkadzam — odparła i uśmiechnęła się delikatnie pod nosem. — Zamknąć wam drzwi?

— Jeżeli możesz.

— Tylko bądźcie grzeczni!

Z jakiegoś powodu Kuroko bardzo się zawstydził jej ostatnią gadką pożegnalną i zaróżowiał na policzkach, jednocześnie patrząc bezbarwnie w posadzkę.

Midorima

Jego mama podała ci sałatkę, na co ty grzecznie podziękowałaś i uśmiechnęłaś się do niej ciepło. Młodsza siostra Shina siedziała obok ciebie i co chwilę coś opowiadała, dzieląc się z tobą entuzjastycznie jej dniem w przedszkolu.

Jej brat bardzo szybko stracił do niej cierpliwość.

— Przestań mówić z pełną buzią, nanodayo. — Upomniał ją, karcąc jednym, krótkim spojrzeniem. — Daj [Imię] i nam wszystkim w spokoju zjeść.

— Shin, daj spokój, to mi zupełnie nie przeszkadza — odparłaś cicho, na co twój chłopak pokręcił przecząco głową.

— Nie ma mowy, jak ja nie nauczę jej dobrych manier to...

— Głupi braciszek! Już więcej nie będę się z tobą bawić! I.. i nie dam ci więcej ruszać moich zabawek! — krzyknęła buntowniczo dziewczynka, naburmuszając się na twarzyczce, podczas gdy ty niemal oplułaś się herbatą. — To ty stoisz za porwaniem pana marchewki! Jesteś za duży by się nim bawić, chcę go z powrotem!

Myślałaś, że to niemożliwe, ale twój chłopak nigdy nie był tak czerwony na twarzy jak teraz. A najlepsze w tym była reakcja jego mamy. Chyba właśnie dusiła się marchewką pod stołem ze śmiechu.

Murasakibara

To było takie urocze z jednej strony. Mamusia tak dbała o swojego synka! Tak szczerze nie mogłaś się przestać uśmiechać do tego obrazka. Jego mama bowiem właśnie wróciła z zakupów i rzecz jasna przyniosła dużo słodyczy, dobrze znając naturę swojego syna.

— I twoje ulubione nawet mam, widzisz jaką masz kochaną mamę?

— Yhym... tak, tak — wymamrotał pod nosem, na co jego mama chwyciła go za policzek i uszczypnęła go cmokając pod nosem.

— Taką kochaną mamę masz a zupełnie nie szanujesz, Atsushi-chan! No już, powiedz, że jestem najukochańszą mamą na świecie!

— Mamo... — Przygryzłaś wargę by powstrzymać śmiech i popatrzyłaś niecierpliwie na zarumienioną twarz swojego chłopaka. — Jesteś mamo.

— No! Mój cukierek!

Najzabawniejsze było dla ciebie to, że jego mama mrugnęła do ciebie porozumiewawczo gdy wyszła z kuchni. Świetna ta rodzinka, nie ma co.

Kagami

Kagami zaprosił cię tego wieczora na kolację, bardzo chciał cię poznać z swoim ojcem, który wreszcie znalazł odrobinę wolnego by wrócić do domu i spędzić trochę czasu z synem.

Martwiłaś się tym spotkaniem, naprawdę chciałaś dobrze wypaść i sprawić by jego tata cię polubił. Okazało się, że... był bardzo miły i dość wyluzowany, co nie ukrywałaś - zaskoczyło cię. Rzecz jasna pozytywnie.

— To powiedzcie może... No bo ja pieniądze oczywiście zapewnię, nie martwcie się dzieciaki, ale ustaliliście już jakąś datę ślubu?

— Huh? — Popatrzyłaś na jego twarz nieco zagubiona, gdy siedzieliście przy stole, a twój chłopak zakrztusił się stekiem i spłonął wściekłym rumieńcem.

— T-TATO!

— Oj daj spokój, jesteście w odpowiednim wieku, przecież...

— I chodzimy do liceum, PRZESTAŃ GADAĆ GŁUPOTY!

Hanamiya

— Mako-chan!

— Mamo, co ci mówiłem o tym obrzydliwym zdrobnieniu?

Zgrabnie ukryłaś parsknięcie śmiechem w rękaw bluzy, po czym czując na sobie palące spojrzenie chłopaka, sięgnęłaś po szklankę z wodą i upiłaś łyk, prosząc Bogów o siłę i cierpliwość. Wiedziałaś jak kończy się robienie sobie łacha z Hanamiyi Makoto - nie chciałaś skończyć pogrzebana żywcem.

Siedzieliście w jego pokoju i generalnie zabijaliście czas wspólnym przeglądaniem internetu, nabijaniem się z różnych social media i głupich filmików na youtube. Jednakże humor twojego chłopaka nieco się popsuł, kiedy okazało się, że jego mama wróciła niespodziewanie dzień wcześniej z służbowego wyjazdu.

Oczywiście Hanamiya od razu zaproponował wyjście gdziekolwiek poza dom, ale tym razem postawiłaś na swoim. Chciałaś w końcu zrozumieć, dlaczego ciągle unikał matki w twojej obecności i zapraszał cię na chatę tylko wtedy, gdy miał pewność, że będziecie sami.

— Mako-chan, a może być zaproponował [Imię] jakąś herbatę i ciastka? — Jego mama była urocza gdy wbiła wam do pokoju z tacą zastawioną słodkościami, gorzką czekoladą i parującą herbatką. — Trochę kultury, przecież wiesz jak traktujemy w tym domu gości, tak? Uczyłam cię dobrych manier od maleńkiego, Mako-chan.

— Mamo, wyjdź. — Tak bardzo chciało ci się śmiać, gdy dostrzegłaś, jaki był wkurzony i jednocześnie zawstydzony. — Chcemy zostać sami, niczego nie potrzebujemy.

— Tak, tak ja wszystko rozumiem. — Kobieta zwróciła się w twoją stronę, a ty w mig dostrzegłaś te drobne podobieństwa w wyglądzie między nią, a Makoto. Charaktery jednak to zupełnie inna bajka. — [Imię], wydajesz się rozsądną i mądrą dziewczyną. Proszę cię, wyprowadź go na ludzi, skarbie. Mako-chan, potrafi się czasami zgubić.

— Obiecuję, Hanamiya-san. — Nie oparłaś się pokusie posłania swojemu chłopakowi uśmieszku zadowolenia, po czym sięgnęłaś po ciasteczko i herbatę. Gdy tylko kobieta zniknęła za rogiem korytarza, Hanamiya zatrzasnął za nią drzwi, klnąc pod nosem, po czym posłał ci lodowate spojrzenie.

— Ani — zaczął przez ściśnięte ze złości gardło — słowa, [Imię].

— Pff, Mako-chan brzmi tak uroczo! — Roześmiałaś się, nie mogąc już dłużej wytrzymać. — Nie rozumiem czemu jesteś taki niezadowolony.

Takao

Ciężko było zawstydzić twojego chłopaka, ale nie było rzeczy niemożliwych. Zwłaszcza gdy chodziło o jakieś stare nagrania z okresu wczesnego dzieciństwa. Jego mamie i siostrze ten pomysł na spędzenie czasu bardzo się podobał, za to sam Kazunari na zadowolonego nie wyglądał.

— Dobra, dobra, pośmialiśmy się wszyscy, a teraz już może to wyłączycie, dobra?

Widziałaś, że jeszcze próbował grać twardego i niewzruszonego. To całkiem słodkie nawet.

— Żartujesz? To najlepsza część filmu, [Imię]chan, pozna cię z zupełnie innej strony!

— Naprawdę? To ciekawe, ładuj film [ImięSiostryTakao]!

— O nie, nie ma mowy!

Zabawnie było oglądać bitwę o kasetę wideo tego rodzeństwa, podczas gdy ty wraz z jego mamą siedzieliście na kanapie i popijaliście herbatkę, obserwując zmagania tej dwójki. Brakuje tylko popcornu i okularów przeciwsłonecznych.

Kasamatsu

Jego młodsi bracia, to była dopiero rozrywkowa para!

Lepsi niż komedie w telewizji czy gry komputerowe, naprawdę. Zawsze sprawiali, że bolał cię brzuch od śmiechu, a to dlaczego? Bo uwielbiali opowiadać ci ciekawe historie o starszym braciszku. Przyglądanie się reakcji twojego chłopaka to był dodatkowy, duży plus.

— I... i wtedy..!

— Onii-chan wziął rower..!

— Ale to nie był jego rower!

— Tak, to wcale nie był jego rower tylko takiej pani!

— I onii-chan musiał wrócić i jej go oddać..!

— I wtedy wymruczał tylko jakieś przeprosiny i potem jesz...

— MOŻE SIĘ WRESZCIE ZAMKNIECIE I PÓJDZIECIE ODRABIAĆ LEKCJE?

Jego bracia pisnęli i zaczęli się histerycznie śmiać, jednocześnie uciekając ile sił w nogach na piętro. Popatrzyłaś na Yukio z uśmiechem i przytuliłaś swojego zawstydzonego misia, jednocześnie mówiąc, że ma wspaniałą rodzinę.


Hejo, Marli jest tutaj!

Siviria mam nadzieję, że podołałam!

Jeden z poniższych, kolejnych scenariuszy leci od flightless007 ! Dziękuję Ci kochana!

Za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam~


TEMATY DWUDZIESTEGO CZWARTEGO ROZDZIAŁU:

GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy próbujesz mu objaśnić zasady innego sportu niż koszykówka!

[?]GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy bierzecie wspólną kąpiel!

< Nad tym ostatnim zastanawiałam się dość długo czy zrobić w wersji [+18] czy raczej niewinną, pierwszą kąpiel, bez takich barwnych scenek. Ostateczną decyzję pozostawiam wam drodzy czytelnicy, więc dajcie znać proszę w komentarzach, którą wersję wolelibyście przeczytać! Dziękuję! >

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top