Rozdział Czterdziesty Piąty

Dzień dobry/Dobry wieczór!


GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy nagle przy nim zemdlejesz!

Akashi

  To się stało zupełnie niespodziewanie, ale mimo to Akashi Seijuro, zdołał cię złapać zanim zetknęłaś się z podłogą. Ciężko było dostrzec na jego twarzy jakieś emocje, które zwykle doskonale ukrywał, jednak tym razem wyglądał na poważnie zaniepokojonego. Delikatnie ułożył twoje ciało na pobliskiej sofie, przykładając prawą dłoń do twojego policzka i skrzyknął swoją służbę. Bogu dzięki, że zdarzyło się to w jego posiadłości.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Na szczęście nic ci nie jest. Kazałem zadzwonić po mojego prywatnego lekarza, jest najlepszy wśród tych którzy są mi znani. To tylko przemęczenie i stres zebrane z ostatnich dni, [Imię]. Zapewniam cię, że następnym razem zapobiegnę takim sytuacjom.

Aomine

  Jeszcze nigdy w życiu nie był tak przerażony jak wtedy. Serce biło mu w piersi szaleńczo, jakby właśnie wszedł w Zone na boisku podczas kilku ostatnich minut meczu. Podbiegł do ciebie, kiedy leżałaś w pustym korytarzu na lewym boku. Gdy kucnął przy tobie i ujął twoją twarz w dłonie, przeklął siebie w duchu, że nie był obok ciebie w chwili gdy traciłaś przytomność. Od samego rana byłaś jakaś blada i skarżyłaś się na silny, nieustający ból głowy. Był takim głupkiem, kretynem! Szybko ocucił cię przez lekkie policzki, jednocześnie dzwoniąc po pomoc i jakieś instrukcje, bo kompletnie nie wiedział co powinien zrobić.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Cholera, nie strasz mnie tak więcej! Jak się czułaś tak źle, powinnaś mi była o tym powiedzieć, na pewno bym temu zapobiegł, a ty nie miałabyś teraz guza na głowie!

Kise

  Zbladł w jednej sekundzie, tuż po tym jak się odwrócił, gdy usłyszał ten niepokojący huk. Właśnie wyciągał z lodówki wodę mineralną, bo wyglądałaś naprawdę źle, a warunki pogodowe mogły trochę obciążyć twój organizm. Termometry wskazywały niemal trzydzieści stopni w cieniu. Kise pobiegł do twojej leżącej na podłodze sylwetki i obrócił cię na plecy, powtarzając jak mantrę twoje imię i potrząsając twoimi ramionami. Gdy to nie poskutkowało, zadzwonił po karetkę, niemal krzycząc w telefon, żeby się pospieszyli i coś zrobili!

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — [Imię]cchi nie rób tego więcej! Przez chwilę myślałem, że nie żyjesz. To było okropne!

Kuroko

  Nigou zaszczekał zanim jeszcze zupełnie straciłaś przytomność, przez co twój chłopak zdążył złapać cię w ostatnim momencie, tuż przy samej podłodze. Kuroko bardzo dobrze orientował się w tym, co powinien zrobić w tej sytuacji. Ułożył cię w bezpiecznej pozycji, sprawdził czy oddychasz, oparł twoje nogi na podwyższeniu. W międzyczasie, próbował na kilka sposobów cię ocucić. Finalnie podziałała szklanka z zimną wodą.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Tak mi przykro, [Imię]chan. Powinienem był zauważyć, że coś ci dolega.

Midorima

  Głuchy huk z piętra, który wstrząsnął niemal całym domem, uruchomił jakiś ukryty alarm z tyłu jego głowy. [Imię]? Najpierw nawołując cię, kontynuował to co akurat robił, a gdy nie dostał od ciebie żadnej odpowiedzi, ruszył szybkim krokiem na górę. Znalazł twoje ciało bezwładnie leżące w jego pokoju na panelach w okruchach wazonu, który musiałaś pociągnąć za sobą ze stolika na ziemię. Zmrożony ze strachu, przez chwilę nie wiedział co się dzieje; czy to jakiś twój kolejny głupi żart, czy to się dzieje naprawdę? Wreszcie ruszył w twoją stronę i zaczął cię cucić, dziękując w duchu, że nie masz żadnych ran fizycznych.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Dobrze, że... dobrze, że nic ci nie jest, nanodayo.

Murasakibara

  Murasakibara najpierw zauważyłby, że brakuje jego ulubionych cukierków, potem spostrzegłby, że musi iść po nie do kuchni, a wtedy zacząłby się rozglądać za tobą, tylko po to by znaleźć cię leżącą na podłodze w korytarzu. Myślę, że nie pomyślałby, że mogłoby ci coś naprawdę być, tylko, że po prostu się... wylegujesz?

  — Ne, [Imię]chin, pójdziesz do kuchni po więcej cukierków ? Ara, czemu leżysz na podłodze? [Imię]chin wstań. [Imię]chiiin... [Imię]chin? [IMIĘ]CHIN?

  Gdy zorientowałby się, że jesteś nieprzytomna, zacząłby po prostu panikować i prawdopodobnie wziąłby cię na ręce i wybiegł na ulicę szukając pomocy.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  Rozpłakałby się jak dziecko, bo nie potrafi znieść nawet myśli, że mogłoby cię zabraknąć.

Kagami

  Kagami wrzasnąłby dziko na całe mieszkanie, gdy upadłaś na podłogę tracąc przytomność. Przez moment nie wiedziałby kompletnie jak się zachować i rozglądałby się na boki mieszkania jakby poszukując pomocy, aż w końcu chwyciłby za telefon i od razu zadzwonił na pogotowie, prosząc o jakieś wskazówki. Podczas próby ocucenia cię byłby bardzo skupiony i ostrożny - bardziej niż zwykle.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Lekarze powiedzieli, że to z przemęczenia i stresu. Wiedziałem, że się przepracowujesz! W taki sposób nigdy nie wygrasz! Twoje zdrowie jest kluczem do sukcesu, [Imię]!

Hanamiya

  Kiedy upadłaś pomyślał, że to twój żart, z uwagi na to, że ostatnio zarzekałaś się, że mu się odgryziesz za jego słabe dowcipy, dlatego nie od razu potraktował to poważnie. Dopiero gdy przez dłuższy czas się nie ruszałaś i dość słabo oddychałaś, zwrócił na ciebie uwagę i ostrożnie się do ciebie zbliżył. Syknął wtedy pod nosem krótkie przekleństwo i spróbował cię dobudzić policzkiem w twarz. Dopiero gdy to nie zadziałało wylał na ciebie szklankę zimnej wody.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Kurwa, wystraszyłaś mnie, [Imię].

Takao

  W pierwszej chwili zaczął powtarzać twoje imię, ale gdy zauważył brak twojej reakcji, szybko dotarło do niego, że coś jest bardzo nie tak. Lekko podniósł twój tors w swoich ramionach i odgarniając ci włosy z czoła, wołał dość głośno twoje imię w nadziei, że zaraz się ockniesz. Takao jest bystrym i rozsądnym chłopakiem. Myślę, że nie zwlekałby z telefonem na pogotowie, gdyby dotarło do niego, że sam sobie nie poradzi.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — [Imię]chan, nawet nie wiesz jak się cieszę, że nic ci nie jest. Napędziłaś mi niezłego stracha!

Kasamatsu

  Wyglądałaś niewyraźnie, ale zarzekałaś się, że nic ci nie jest. Kiedy przepuszczał cię w drzwiach i na dłuższą chwilę zawiesił swój wzrok na twojej twarzy, przeczuwał kłopoty. Kasamatsu jest dość szybki i ma niezły refleks. Jest duże prawdopodobieństwo, że złapałby cię, zanim byś upadła. Od razu zaczął cię delikatnie policzkować i wykrzykiwać twoje imię w porywie lekkiej paniki.

Jego pierwsze słowa gdy odzyskałaś przytomność:

  — Nigdy się mnie nie słuchasz i widzisz do czego doprowadziłaś? To niby źle, że się o ciebie martwię? Oddychaj powoli, dam ci trochę wody i zrobię zimny kompres, okej?


GoM + Kagami + Takao + Kasamatsu, gdy zostajesz kapitanem drużyny żeńskiego klubu koszykówki!

Akashi

  Postanowiłaś powiedzieć mu od razu – jak tylko się o tym dowiedziałaś i opuściłaś gabinet trenera. Po szkolnym korytarzu szłaś z wysoko uniesioną głową, czując jak w piersi rozpiera cię duma i radość. Jednakże gdzieś z tyłu głowy zaczęły cię nawiedzać czarne myśli. Sama miałaś chłopaka, który był kapitanem drużyny, bardzo dobrze wiedziałaś co się z tym wiąże.

  To była ogromna odpowiedzialność i zaczęłaś zdawać sobie sprawę z ogromu presji jaka na ciebie spadnie w czasie rozgrywek. Mimo wszystko bycie kapitanem to nie tylko wielkie wyróżnienie. Z nieco zmieszanym wyrazem twarzy wpadłaś jak burza do środka hali sportowej, ale nigdzie na horyzoncie nie dostrzegałaś znajomej, czerwonej czupryny. Trwał trening, ale bez kapitana..?

  — Hej, Reo, wiesz gdzie jest Sei? —zapytałaś Mibuchiego, starając się ukryć podekscytowanie w swoim głosie. Chłopak uśmiechnął się promiennie na twój widok, oddając bidon z wodą jakiemuś pierwszakowi i przyjmując od niego ręcznik.

  — Jest w gabinecie trenera i zaraz powinien przyjść — oznajmił spokojnie, mrugając do ciebie okiem. Mibuchi zawsze był dla ciebie miły, jeszcze przed tym jak Akashi i ty oficjalnie zaczęliście ze sobą być. — Ale hej, czy ja dobrze wyczuwam [Imię]chan, że zdarzyło się coś dobrego, co?

  — Cóż, chyba tak.

  — Chyba? — Doskonale wyczuł te wahanie w twoim głosie, przejrzał cię na wylot jak zwykle!

  — Ano, zależy jak na to spojrzeć — odparłaś lekko zakłopotana, pocierając dłonią swój kark. — Z jednej strony to wielkie wyróżnienie , ale z drugiej spora odpowiedzialność i obowiązek.

  — Nie wiedziałem, że bycie kapitanem może aż tak namieszać w głowie.

  W tamtym momencie dosłownie opadła ci szczęka, a na twarzy czarnowłosego wkradło się zmieszanie. Ta chwila ciszy, która między wami zapadła dała ci do zrozumienia, że nikogo tutaj chyba nigdy nie zaskoczysz. W tamtym momencie Mibuchi najwyraźniej zorientował się o swojej gafie, którą popełnił nie celowo rzecz jasna.

  — Serio? — zapytałaś, wznosząc oczy ku sufitowi. — Czy jego da się w jakikolwiek sposób zaskoczyć?! Dowiedziałam się dosłownie minutę temu! Kiedy wam niby o tym powiedział?!

  — C-cóż, przecież znasz Sei-chana...

  — WAAAH, [IMIĘ]CHAN, GRATULACJE AWANSU!

  Prawie dostałaś zawału, gdy z nikąd pojawił się Hayama i uwiesił się na twoim ramieniu jednocześnie poklepując cię po plecach. Jak zwykle ekscytował za bardzo i w dodatku prosto w twoje ucho. Prawie nie zauważyłaś jak Reo starał się na migi przemówić do Hayamy, aby się zamknął.

  — SZUKAŁEM CIĘ WCZORAJ W CAŁEJ SZKOLE ŻEBY CI POGRATULOWAĆ! UAAAH, PANI KAPITAN!

Jakim prawem on wiedział o tym wcześniej od ciebie?!

Aomine

  Raźnym krokiem przemierzałaś zatłoczony korytarz szkolny i skierowałaś się w stronę męskiej szatni, gdzie spodziewałaś się zobaczyć swojego chłopaka. Za kilka minut miał się rozpocząć towarzyski mecz z Senshinkan. Domyślałaś się, że skoro Wakamatsu zachorował, a Sakurai miał tego dnia wizytę u dentysty, drużyna będzie potrzebowała wsparcia Aomine na boisku i nie pozwolą mu się lenić.

  — Hej wszystkim. — Po zapukaniu do drzwi, wpuścili cię do środka. Niemal z miejsca zakrztusiłaś się tym powietrzem pachnącym męskim dezodorantem. — Powodzenia przed meczem. Jest już tutaj mój głupi chłopak, czy...

  — Dobrze, że jesteś, [Imię]chan. — Zaczął z uśmiechem pełnym ulgi, Imayoshi, zakładając na nagi tors wyjściową koszulkę. — Od ciebie na pewno odbierze telefon, choć połączenia Momoi też często ignorował...

  — Ugh, co za patafian! — parsknęłaś, czując na sobie spojrzenia całej drużyny, która jak szybko się okazało, pokładała w tobie ostatnią nadzieję, aby sprowadzić na boisko dupę Aomine. Najlepiej całą, nie w siniakach, jak to zrobiłaś ostatnio, bo przez pół dnia nie dawał ci za to żyć i boczył się na boisku. — Nie wiem Imayoshi jak to wytrzymujesz, ty jako kapitan! Tyle stresów i nerwów, może się jeszcze wycofam z tego szajsu!

  —Huh? — Okulary czarnowłosego błysnęły niespodziewanie. — Yare, yare, no proszę! [Imię]chan, pozwól, że jako pierwszy złożę ci gratulacje i powitam na tym jakże niewdzięcznym, wyczerpującym psychicznie i fizycznie padole kapitana drużyny. Od teraz jedziemy na jednym wózku, jak rozumiem?

  — Dobrze rozumiesz — odparłaś, czując jak rumieniec mimowolnie wkrada ci się na twarz. — Wszystkie dziewczyny bez wyjątku opowiedziały się za tym, abym to ja przejęła stanowisko Hoshiko-san.

  — Mają w tobie bezgraniczne zaufanie, jakież to urocze.

  — Ech, czasami to sama nie wiem czy drwisz, czy komplementujesz.

  — Spokojnie, z czasem wejdzie ci to w krew, zobaczysz — powiedział z dziwnym opanowaniem, na co ty zmarszczyłaś czoło zastanawiając się chwilę co miał przez to na myśli. Imayoshi westchnął, podparł się ręką o biodro i zerknął na zegarek wiszący na ścianie. — [Imię]chan, co powiesz na chrzest bojowy i twoje pierwsze wyzwanie jako kapitana?

  — H-huh?

  — Nakłoń Aomine żeby stawił się na mecz —powiedział, na co kilkoro chłopców z drużyny wymieniło między sobą znaczące spojrzenia. — Jak ci się to uda, wróżę ci wyśmienitą karierę na nowym stanowisku.

A żebyś wiedział, że go nakłonię!

Pięć minut później, na szkolnym dachu...

  — DAAAAIKI!

  — [IMIĘ], DO CHOLERY, PUSZCZAJ MOJĄ NOGĘ!

  — Lepiej zacznij się słuchać swojego kapitana drużyny i stawiaj się na meczu, a nie! — wrzasnęłaś, ciągnąc lenia w kierunku wejścia do szkoły. — Teraz od kiedy ja sama zostałam kapitanem, zaczynam bardziej rozumieć Imayoshiego...

  — Wybrali ciebie na kapitana? CIEBIE? — Aomine przestał się na chwilę próbować wyrwać i wytrzeszczył na ciebie oczy. — Pfft!

W tamtym momencie przestałaś się hamować i sprzedałaś mu porządnego kopniaka w pośladki.

Kise

  Westchnęłaś ciężko i skryłaś twarz w dłoniach, gdy zorientowałaś się, że przesiedziałaś prawie całą przerwę w ławce, nawet nie dotykając lunchu. Jak mogłabyś niby coś przełknąć, kiedy ciągle myślałaś o tym, że trener wybrał cię na kapitana drużyny? Czułaś w środku, że to nie ty powinnaś awansować, tylko twoja starsza koleżanka. Uważałaś, że o wiele lepiej sprawdziłaby się na tym stanowisku, miała więcej charyzmy i umiejętności.

  Potrafiła nawet robić wsady do kosza, a ty jedyne czym mogłaś się pochwalić to faktem, że czasami trafiałaś trójkę. Czasami to było dobre słowo, bo jako rzucający obrońca szkolnej drużyny, byłaś do bani.

  — Tam siedzi, nie tknęła nawet drugiego śniadania, nie wiem o co chodzi...

  — Nic nam nie chciała powiedzieć, pomyślałyśmy, że może ją zawiesili, albo nawet wyrzucili z drużyny!

  — Dzięki dziewczyny, pogadam z nią, okej?

  Na razie zignorowałaś tajemnicze podszepty koleżanek z klasy, nie chcąc robić większego show, ale nie chciałaś jeszcze rozmawiać o tym z Kise. Nie wiedziałaś co mu powiedzieć, po prostu nie byłaś na to gotowa.

  — Hej, [Imię]cchi, przyniosłem swoje bento, może zjemy wspólnie, jak wczoraj? Było naprawdę fajnie, co?

Powoli odwróciłaś do niego swoją twarz i wysiliłaś się na krótki uśmiech.

  — Nie, dziękuję Ryouta. Jakoś... jakoś tak nie jestem głodna.

  — Może i nie jesteś głodna, ale na pewno jesteś przygnębiona — powiedział nagle, odkładając swoje bento zawinięte w chustę na ławę obok. — Co to miał niby być za wymuszony uśmiech? Nie myśl, że sprzedasz mi takie badziewie, a ja sobie pójdę uspokojony, bo wszystko jest w porządku tak jak zawsze!

  — Ryouta, nie chcę...

  — Nie wykręcaj się, tylko mów, bo nie przestanie cię to męczyć, [Imię]cchi. I ja również nie odpuszczę.

  Widząc jego zacięty wyraz twarzy zrezygnowałaś z dalszych prób zbycia swojego chłopaka. Widziałaś w jego jasnych, błyszczących oczach tę niesamowitą determinację żeby ci pomóc. W ducu bardzo cieszyło cię jego bezgraniczne wsparcie jakim cię obdarowywał.

  — Dzisiaj rano, trener wybrała mnie na kapitana drużyny.

Kise dosłownie opadła szczęka.

  — To niesamowite! Rany, gratuluję, [Imię]cchi!

  — Przestań, ja się nie nadaję, Ryouta — wydusiłaś płaczliwie, starając się trzymać te parszywe emocje na wodzy. — Ja... ja jestem nie dość dobra, okej? Są lepsi na moje miejsce, bardziej uzdolnieni, utalentowani i w ogóle!

  — Naprawdę? Ale to ciebie z jakiegoś powodu wybrał trener.

  — Z głupoty chyba!

  — Myślę, że nie dostrzegasz tego, co widzą w tobie inni, [Imię]cchi — powiedział Kise, uśmiechając się pod nosem tajemniczo. — Jesteś dla siebie zbyt surowa... H-hej, to chyba dobra cecha dla kapitana, co nie? Bycie surowym, wymagającym...

  — Chcesz mnie pocieszyć.

  — Nie, ja tylko mówię o tym, czego w sobie nie dostrzegasz! A tak poza tym to myślę, że powinnaś pogadać z Kasamatsu-senpai...

  — Co? Daj spokój, nie będę mu zawracać gitary, wystarczy, że ma na głowie całą waszą bandę, treningi i...

  — Nie, naprawdę, to jest świetny pomysł! — Zachwycił się nagle Kise, patrząc na ciebie szeroko otwartymi oczami, rozstawiając ręce na boki. — Jesteście tacy podobni pod tym względem, on też został wybrany przez trenera i miał wątpliwości! No dalej, [Imię]cchi, zaprowadzę cię do niego!

Kuroko

  Trening męskiej drużyny koszykówki Seirin właśnie dobiegał końca, kiedy zadowolona z nowych wieści, weszłaś do hali sportowej, przekazać tą najnowszą wiadomość swojemu chłopakowi, a także reszcie drużyny, z którą przecież łączyły cię przyjacielskie stosunki. Pierwsza zauważyła cię Riko.

  — Och, cześć, [Imię]chan! — zaświergotała przemiłym tonem głosu. — Obawiam się, że musisz poczekać jeszcze co najmniej pół godziny aż nasi kochani chłopcy skończą trening~!

  Zamrugałaś kilkakrotnie ukazując swoje zdziwienie, ponieważ zawsze gdy przychodziłaś o tej porze, pierwszaki kończyły sprzątać salę. No chyba, że...

  — Czym ci tym razem podpadli, co? — zapytałaś krótko.

  — Och, nie, nic nie zrobili — odparła śpiewnym tonem Riko, a na jej twarzy malowało się coś pomiędzy mściwą satysfakcją, a wściekłością. — Sami się zgłosili do dodatkowego treningu. Ne, ne prawda chłopcy?

  Usłyszałaś tylko agonalny jęk dochodzący z ponad dziesięciu gardeł, gdy zawodnicy Seirin jak jeden mąż wykonywali pompka za pompką. Twój chłopak chyba stracił przytomność; leżał twarzą do parkietu i ledwie oddychał.

  — Kuroko?!

  — Tetsuya? — wykrzyknęłaś i obejrzałaś się na trenerkę. — R-Riko, nie sądzisz, że już im wystarczy na dzisiaj?

  — Właśnie t-trenerze...

  — Kuroko chyba nie oddycha! — wykrzyknął Kagami, po czym zaczął potrząsać twoim chłopakiem. — OI?!

  — Riko... Odpuść im. Jest ku temu dobry powód... n-no wiecie, żeby poświętować. — Zaczęłaś nieśmiało, na co wszyscy, łącznie z twoim półprzytomnym chłopakiem rozplaszczonym na parkiecie, nastawili uszu w nadziei, że ten piekielny trening się zaraz skończy. — Trener mianował mnie kapitanem drużyny.

  — [Imię]chan... — Riko niemal zaniemówiła z wrażenia, podczas gdy całe Seirin otoczyło cię i zasypało gratulacjami. Kiyoshi razem z Kagamim podnieśli cię nawet do góry i kilka razy podrzucili. — To wspaniała wiadomość, należało ci się!

  — Hip, hip hurra, dla [Imię]chan!

  — Możemy zrobić imprezę w domu Kagamiego, w końcu mieszka sam, co nie? — wykrzyknął podekscytowany Kogenai, na co Riko zmroziła go krytycznym spojrzeniem. — A-albo i nie, trening jest ważniejszy...

  Kiedy udało ci się wydostać spod uścisków drużyny Seirin i towarzystwo powoli się rozeszło do szatni, zostałaś z najważniejszą twemu serca osobą zupełnie sama. Kuroko stał z boku, przecierając szyję i kark ręcznikiem i przyglądał ci się z delikatnym uśmiechem.

  — [Imię]chan. — Wyszczerzona od ucha do ucha, zbliżyłaś się do niebieskowłosego, który spoglądał na ciebie z niesamowitą czułością w tych, wielkich, błękitnych oczach. — [Imię]chan, jestem strasznie z ciebie dumny. Wiem jak ciężko na to pracowałaś.

  Podekscytowana przez ogólny zgiełk i wszystkie te gratulacje które otrzymałaś od tylu osób, rzuciłaś się na Kuroko, aby go przytulić. Obejmował cię bardzo mocno w pasie, a nawet kilka razy okręcił dookoła. Trochę się zdziwiłaś, że po tak wyczerpującym treningu wciąż miał w sobie tyle siły, a on jakby odczytując tę myśl w twoim spojrzeniu, zetknął was ze sobą krańcami nosów i powiedział.

  — Dla ciebie zawsze zatrzymuję trochę siły po każdym treningu, tak żeby trenerka nie zauważyła, [Imię]chan.

Midorima

  — Spodziewałem się tego, nanodayo.

  — Taak? Twój wyraz twarzy jak ci powiedziałam, mówił coś innego, Shin.

  — Nie opowiadaj bzdur, [Imię] — odburknął, nieco nieprzyjemnym tonem głosu i poprawił okulary, które zjechały mu na kraniec nosa. Byłaś niemal pewna, że zrobił tylko po to, aby ukryć rumieniec. — Jesteś dzisiaj na szczycie rankingu, t-to było do przewidzenia!

  — Shin, ja wczoraj zostałam wybrana na kapitana.

  — ...

  — ...

  — Czemu mi nie powiedziałaś, nanodayo?!

  — Czekałam na odpowiedni moment, wiesz? — odparłaś, uśmiechając się do chłopaka przebiegle.

  Midorima prychnął i otworzył usta, aby coś powiedzieć, gdy nagle na horyzoncie pojawił się Takao, wrzeszcząc z daleka do ciebie i machając dziko rękami. Kątem oka zauważyłaś jak twój chłopak przewrócił wymownie oczami, był pierwszy żeby cieszyć się na widok rozgrywającego Shuutoku...

  — Heej, [Imię]chan! — Takao doskoczył do was mając na twarzy szeroki i szczery uśmiech. — Twoje urocze podopieczne powiedziały mi o twoim awansie, gratuluję!

  — Widzisz Shin, tak powinna właśnie wyglądać twoja reakcja. —Zwróciłaś się do zielonowłosego, na co ten prychnął tylko oburzony pod nosem. — No może bez tych „uroczych" podopiecznych... Dzięki, Takao-kun.

  — Nie ma sprawy, a tak w ogóle to nie przejmuj się Shin-chanem! — Takao chichrał się pod nosem jakby usłyszał jakiś dobry żart i szturchał cię łokciem w bok. — Dopadł go kompleks niższości, ty zostałaś kapitanem swojej drużyny, a on wciąż jest tylko zawodnikiem...

  — Zamknij się, Takao.

  Zgryźliwy komentarz Takao, kosztował go zdzieleniem po głowie przez Midorimę jego szczęśliwym przedmiotem dnia – deską do prasowania.

Murasakibara

  — Ara? Zostałaś kapitanem?

  — Tak! — pisnęłaś podekscytowana i popatrzyłaś na swojego kochanego wielkoluda, który siedząc na parapecie w korytarzu szkolnym, zajadał się jak zwykle swoimi ulubionymi słodyczami. — Właśnie się dowiedziałam! Trenerka powiedziała, że tylko ja jestem na tyle mądra, odpowiedzialna i sumienna, abym mogła wyprowadzić tę drużynę na prostą!

  — [Imię]chin, awansowałaś... Teraz będziesz mogła kazać swoim dziewczynom zawsze przynosić mi cukierki na wspólne treningi — powiedział leniwie Murasakibara, oblizując palce z cukru. Wytrzeszczyłaś na niego oczy – on tak na serio?

  — No co ty? Atsushi, ja tak nie mogę!

  — Więc co możesz? — spytał, nie ukrywając, że nie spodobała mu się twoja odpowiedź.

  — No... to co każdy kapitan — odparłaś, marszcząc momentalnie brwi, gdy spróbowałaś znaleźć najprostszą dla niego, odpowiedź. — Ustanawiam treningi z trenerem, prowadzę rozgrzewki, przewodzę drużyną w czasie meczu...

  — Brzmi męcząco — mruknął niewyraźnie fioletowowłosy, po czym rozłożył się wygodniej na parapecie, wsadzając dłonie w kieszenie. — Nie chciałbym być kapitanem.

  — Nie martw się Atsushi, nie sądzę żeby wasza trener kiedykolwiek postanowiła zrobić z ciebie kapitana.

  Zaczęłaś gładzić go uspokajająco po plecach i ramionach, na co olbrzym ziewnął przeciągle i uciął sobie na twoim ramieniu drzemkę do końca przerwy.

Kagami

  — Nie!

  — Tak!

  — Na-naprawdę? — wykrzyknął Kagami, a ty gorączkowo potaknęłaś. — Nie wierzę, wkręcasz mnie, cholera!

  — Jak wkręcam, kurde co jest?! — Wskazałaś na siebie palcem, czując się wyjątkowo zdeterminowana, aby w końcu oświecić swojego chłopaka. — Nie wierzysz we mnie, czy co?

  — Jasne, że wierzę! — wykrzyknął nagle wyraźnie zbulwersowany twoim ostatnim pytaniem, Kagami. — Po prostu się nie spodziewałem i... T-to znaczy to nie tak, że nie myślałem o tym, bo zasługujesz i w ogóle, tylko...

  — Dobra, dobra nie piekl się tak. — Przerwałaś mu szybko, widząc jak cały czerwony na twarzy próbuje z tego wybrnąć. — Wiem, że kto jak kto, ale ty wierzysz we mnie nawet bardziej niż ja sama.

  Kagami najwyraźniej odetchnął, po czym złapał cię w pół, przyciągnął do siebie i dość mocno uścisnął. Zaśmiałaś się krótko i pozwoliłaś, aby okręcił cię jakoś sztywno dookoła. Wiedziałaś, że ucieszy się z twojego awansu – Kagami od samego początku twojej szkolnej kariery sportowej bardzo cię wspierał i kiedy tylko mógł przychodził na mecze, czy treningi, a po szkole nawet ćwiczyliście wspólnie na ulicznym boisku koszykówki.

   — Co prawda porad dotyczących bycia kapitanem ci nie podrzucę, ale sądzę, że jeśli poproszę Hyuugę-senpai, to zgodzi się ci trochę pomóc.

  — Dzięki.

  — Ale możemy poćwiczyć wsady, jeśli masz ochotę. — Zaproponował, na co tobie niemal zaświeciły się oczy. Tak bardzo chciałaś wymiatać jak twój chłopak na boisku, że tylko wyczekiwałaś na tę propozycję. — A potem może... Eee, no wiesz.

  — Hmm? — Widząc te rumieńce na jego policzkach już domyśliłaś się co próbował ci zaproponować. W tym nie zamierzałaś mu pomóc – musi powiedzieć to sam!

  — N-no... Może miałabyś ochotę poświętować i... Nie wiem. S-spędzisz u mnie noc?

  — Och, tak, Taiga — odparłaś, uśmiechając się z zadowoleniem. — Z ogromną chęcią.

Hanamiya

  Hanamiya nie wyglądał ani trochę na zaskoczonego, czego zresztą się też spodziewałaś. Nic nie mogło umknąć jego uwadze, tym bardziej, że z pewnych źródeł (czyt. Hara i Seto) wiedziałaś, że pilnie śledził twoje postępy w żeńskiej drużynie koszykówki.

  Staliście w korytarzu szkolnym, gdzie trwała właśnie przerwa na lunch w liceum Kirisaki Daichii. Twój chłopak opierał się o szafkę i wpatrywał się w twoją rozentuzjonowaną twarz, całkowiecie bez emocji.

  W końcu kiedy przestałaś mówić jak najęta i wpatrzyłaś się w niego z wyczekiwaniem, ciekawa jak skomentuje twój awans, on założył ręce na piersi, i pokręcił głową na boki. Po twarzy błąkał mu się jakiś niecny uśmieszek, co nie do końca ci się spodobało.

  — No proszę, proszę ten dzień w końcu nadszedł, co?

  — Ano tak — odpowiedziałaś, patrząc mu odważnie w oczy. —Teraz jesteśmy na równej pozycji, Makoto!

  — Na równej pozycji musiałabyś objąć jeszcze rolę i obowiązki trenera drużyny, a nie przypominam sobie, żebyś jeszcze to miała do ogarnięcia, huh?

  — Ojejku, pan ważny się znalazł, bo każdy trener jakiego mieliście brzydził się waszej gry i nie miał zamiaru się podpisywać pod tym co wyrabiacie na boisku, przez co zostałeś tylko ty! — Zadrwiłaś, przewracając wymownie oczami. — I co, medal chcesz może za to?!

  — [Imię]?

  —C-co? — Oho, chyba zdrowo przesadziłaś.

  — Dzisiaj po zajęciach, moja i twoja drużyna — Hanamiya zrobił pauzę, a ty poczułaś jak w gardle staje ci wielka gula, której nie potrafisz przełknąć. — Mecz treningowy i tylko spróbuj speniać, to zobaczysz. Życzę powodzenia, kochanie.

  Te „kochanie" zabrzmiało jak groźba, a ty już wiedziałaś, że nieźle go podkurwiłaś. Zaczęłaś się powoli martwić o swoje dziewczyny z drużyny.

Takao

  Tak bardzo chciałaś poinformować swojego chłopaka jako pierwszego, ale napięty plan zajęć nie pozwolił się wam tego dnia spotkać. Parę razy dosłownie minęliście się na korytarzu i w zasadzie to tyle.

  Pierwsza więc dowiedziała się twoja przyjaciółka, a następnie reszta klasy i kilka osób z równoległej. Nawet nauczycielka kanji złożyła ci gratulacje, ciesząc się z twojego sukcesu. Kiedy zajęcia się w końcu zakończyły, poszłaś na halę sportową, gdzie wiedziałaś, że zastaniesz Takao i resztę jego drużyny.

  — Cześć wam, jak leci? — Odezwałaś się luźno na wejściu i zbiłaś piątkę z Miyajim i Kimurą, równocześnie machając do stojącego pod koszem czarnowłosego. — Hej, Kazu-kun!

  — [Imię]chan! — wykrzyknął i natychmiast zaczął biec w twoim kierunku. — Jest i moja piękna dziewczyna, widzicie, widzicie! To nowa kapitan dziewczyn z drużyny koszykówki!

  — Właśnie, słyszeliśmy już wieści, serdeczne gratulacje — powiedział Otsubo, podając ci dłoń i skinął uprzejmie głową. Miyaji i reszta drużyny również ci pogratulowała, ale Takao przeszedł samego siebie, kiedy zakleszczył cię w ciasnym i silnym uścisku, niemal odbierając ci dech w piersiach.

Poza tym zrobił to w rozbiegu, także wylądowaliście dość twardo na parkiecie.

  —[Imię]chan, czekałem na to cały dzień~! — Zaświergotał Takao, obsypując cię słodkimi pocałunkami. — Gratuluję kochanie!

  — TAKAO, CO TO ZA WYGŁUPY, ZEJDŹ Z [IMIĘ]CHAN NATYCHMIAST, BO ZARAZ OBERWIESZ!

  — W szatni mam ananasa, przynieść?

  — DAWAJ GO TUTAJ!

Kasamatsu

  Tak się składa, że Kasamatsu był przy tym, kiedy dowiedziałaś się, że zostałaś wybrana na kapitana drużyny. Stał tuż obok ciebie, dumnie wypinając klatkę piersiową i obserwując twoją reakcję. Czytałaś na głos pisemną wiadomość od trenerki i nie mogłaś uwierzyć własnym oczom i uszom. Naprawdę wybrano cię na kapitana drużyny!

  — Pamiętasz, mówiłem ci, że masz duże szanse.

  — T-tak, ale... rany, czy ja sobie poradzę? — zapytałaś cicho, patrząc na niego z przestrachem w oczach. — Nie wiem czy się nadaję, czy podołam! To przecież taka duża odpowiedzialność i... i w ogóle.

  — Trenerka nie wybrała cię bez powodu, albo z wyliczanki, [Imię] — powiedział poważnym tonem głosu Kasamatsu, łapiąc cię śmiało za rękę i ściskając mocniej. — Wybrała cię, bo uznała, że jesteś najlepsza na te stanowisko i tak z pewnością jest. Jesteś silna, a nawet bardzo i masz poważanie wśród swoich koleżanek z drużyny. Jestem pewien, że poprowadzisz je do zwycięstwa na następnych zawodach.

  — Naprawdę tak myślisz? — zapytałaś z nadzieją w głosie, czując jak twoje oczy zaczynają się szklić z nadmiaru szczęścia. Nikt nie potrafił tak podeprzeć cię na duchu jak on – i zawsze wiedział co powiedzieć.

  — Jak dobrze wiesz, też kiedyś nie wierzyłem w siebie i to, że będę dobrym kapitanem, ale musiałem to zrobić, dla nich - dla zespołu. Trener wiedział o tym najlepiej i to on mnie uświadomił.

  — Wiem, Yukio. — Uśmiechnęłaś się blado i zacisnęłaś palce na jego dłoni. — Cieszę się, że dowiedziałam się o tym kiedy byliśmy razem. Jesteś dla mnie nieopisanym wsparciem.


Hejo, Marli tu jest!

Trochę minęło od ostatniej aktualizacji scenariuszy, ale spokojnie, cały czas tutaj jestem i dziękuję za waszą cierpliwość, a także wszelkie komentarze i głosy!

Ostatnio zrobiłam sobie rewatch z drugiego sezonu KnB i mnie trochę wzięła ta wena, więc w końcu dokończyłam ten scenariusz. Pisanie ostatnio umila mi co prawda czas, ale piszę nie tylko KnB, ale także inne cosie do szuflady - ot dla własnej przyjemności. 

Za wszelkie błędy przepraszam, następny rozdział już niedługo, pozdrawiam~


TEMAT CZTERDZIESTGO SZÓSTEGO ROZDZIAŁU:

Gom + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy jakaś dziewczyna go podrywa!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top