Rozdział Czterdziesty Drugi
Dzień dobry/Dobry wieczór!
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy wykonujecie wspólnie prace remontowe!
< Nieważne czy chodzi o pomniejszy remoncik, czy przebudowę całego budynku mieszkalnego - w tym scenariuszu chodziło mi bardziej o to, abyście razem z chłopcami zadbali o swoje domowe gniazdko. Przypuśćmy, że jesteście małżeństwem. >
Akashi
— Chyba sobie żartujesz, [Imię].
— Czemu?
— Za pięć minut będzie tutaj ekipa remontowa — wyjaśnił krótko i zabrał ci z rąk szpachelkę, którą zaczynałaś skrobać tę nieszczęsną tapetę ze ściany w holu wejściowym. — A my wyjeżdżamy.
Popatrzyłaś najpierw na siebie ubraną w stare, połatane ubranie, którego nie byłoby ci szkoda zniszczyć, a następnie na swojego męża wystrojonego jak na bankiet w elegancki garnitur. Nawet złożyłaś sobie papierową czapeczkę na głowę uprzednio pletąc dwa cienkie warkoczyki po bokach głowy i w ogóle nastawiłaś się na ekstremalną demolkę za pomocą szpachla i wiadra wody.
Kiedy miałaś dość niekończących się wędrówek po rezydencji Akashiego (w dodatku wciąż zamieszkiwał ją jego straszny ojciec) i oboje stwierdziliście, że czas na świeży start, zakupiliście niedużą posiadłość na obrzeżach miasta. Stara budowla choć miała swój urok, była wyjątkowo zaniedbana i potrzebowała gruntownego remontu.
— Co? — zapytałaś, czując się jak idiotka, a twój głos odbił się echem od ścian opustoszałego pomieszczenia. — Jak zwykle załatwiasz wszystko za moimi plecami. Nic mi o tym nie wspominałeś!
— A to nie było oczywiste, [Imię]? — zapytał i uniósł jedną brew ku górze, oczekując najwyraźniej, aż doznasz olśnienia. — Nawet gdybyśmy chcieli, to we dwoje raczej nie przeprowadzimy remontu w całym domu. Do tego są potrzebni dobrze wyszkoleni ludzie, doskonale obeznani w swojej profesji.
— No ale... to chociaż trochę możemy pomóc, prawda? — stwierdziłaś trzeźwo i przejechałaś mokrym pędzlem po ścianie, aby namoczyć tapetę. — Spójrz jak pęknie schodzi. Nawet nie trzeba zbyt mocno naciskać!
— [Imię], skarbie... tej ściany tutaj nie będzie — oznajmił spokojnym tonem głosu. — Zostanie zburzona, żeby powiększyć salon.
— O tym też mi nie powiedziałeś — wyznałaś wyraźnie zmieszana, ale i podenerwowana, przy czym rzuciłaś pędzel na posadzkę. — Jest coś jeszcze co powinnam wiedzieć? Bo wiesz, to tak jakby nasz wspólny dom.
— Uspokój się i posłuchaj — zaczął, marszcząc lekko czoło. — Nie będziemy pomagać przy remoncie, wszystkim zajmie się ekipa. Zatrudniłem architekta, wykonał projekty, oni je zrealizują, a my za ten czas przeniesiemy się do hotelu. Ja nie mam czasu, a ty głowy do prac budowlanych, kochanie.
Miałaś zamiar zacząć się z nim wykłócać, ale usłyszeliście pisk opon na podjeździe i zauważyliście w pobliskich oknach parkujące samochody firmy budowlanej. Akashi wziął cię pod rękę.
— Wybacz, że poczułaś się poza kontrolą, ale chciałem to jak najprędzej załatwić. Chodź ze mną, przedstawię cię głównemu szefowi ekipy i poznasz cały zespół. Zapewniam cię, że to najbardziej wykwalifikowani ludzie jakich możesz znaleźć w całym kraju — powiedział, a ty delikatnie, ale stanowczo wyrwałaś się spod jego uścisku. Akashi tylko się uśmiechnął. — Wciąż jesteś na mnie zła?
— Ciekawe dlaczego to cię tak dziwi — odparowałaś i ruszyliście ku frontowym drzwiom, skąd dochodził zgiełk tłumiących się robotników. Gdy tylko przekroczyliście próg domu, od razu podbiegł do was jakiś postawny, barczysty mężczyzna z cygarem w ustach, kłaniając się w pół i uśmiechając dziwnie pod nosem.
— Pan Akashi Seijuro! Bałem się, że nie zastaniemy już pana! Mieliśmy mały problem na obwodnicy, poza tym korek i ... no chyba pan rozumie.
— Oczywiście. — Byłaś przekonana, że Akashi im potrąci za te spóźnienie. Nienawidził niesubordynacji.
— Za ile minut dokładnie wyjeżdża pan z małżonką? — zapytał wprost mężczyzna, zacierając dłonie i podnosząc rękawy koszuliny. — Pytam się tylko dlatego, że musimy dobrze rozplanować dzisiejszy dzień i moi ludzie muszą rozłożyć narzędzia, przyszykować pomieszczenia i-
— Wyjedziemy za parę minut, moja żona chce się jedynie przebrać przed podróżą.
— Doskonale! Jak podejrzewam posesję zostawia pan w rękach pani dozorczyni? — zapytał i wskazał na ciebie dłonią, zdejmując czapkę z głowy i kłaniając się ku tobie krótko.
— ... — Akashi bardzo powoli objął cię w pasie i zmrużył oczy na szefa ekipy remontowej, który chyba właśnie zrozumiał jak wielką gafę popełnił. — To chyba dobry moment aby przedstawić panu moją małżonkę, Akashi [Imię].
Wniosek: Czym ty się przejmujesz? Ty nawet palcem nie kiwniesz przy remoncie! Wracaj do łóżka, przykryj się kołdrą, napij herbatki i poczytaj ulubioną książkę. Kiedy skończysz, być może prace remontowe również dobiegną końca! Jeżeli będziesz mieć szczęście i Akashi nie zmieni kolejnej ekipy remontowej.
Aomine
Remont waszego mieszkanka przeprowadzaliście stopniowo z uwagi na koszta.
Tego dnia akurat siedziałaś na pościelonej folią malarską sofie w pokoju gościnnym i przeglądałaś katalogi farb, gdy Aomine szukał w pobliskiej, podręcznej skrzynce z narzędziami odpowiedniego wiertła, aby wywiercić otwór w ścianie i powiesić kolaż waszych wspólnych zdjęć w antyramie. W salonie trwały prace wykończeniowe.
— Wiesz, podoba mi się słoneczny pocałunek — odezwałaś się po chwili milczenia, a kiedy nie otrzymałaś żadnej odpowiedzi od swojego męża, obejrzałaś się w jego kierunku przez ramię. — Słyszałeś co mówiłam?
— No właśnie się zastanawiam czy ci się katalogi nie pomyliły.
— O co ci chodzi, Daiki? — zapytałaś szczerze zdumiona i pomachałaś w jego stronę gazetką z kolekcją farb. — Umówiliśmy się, że jeszcze dzisiaj wybierzemy farbę do naszej sypialni, czy nie tak?
— Ta, ale słoneczny pocałunek brzmi trochę jak rodzaj pokręconej usługi w ofercie damy do towarzystwa. — Zmrużyłaś na niego oczy i rozchyliłaś usta, nie wierząc w to co przed chwilą powiedział. — Coś jak francuski pocałunek... tyle, że w słońcu czy coś.
— Nawdychałeś się za dużo kleju do tapet.
— Serio, od pół godziny trujesz mi dupę głupimi nazwami kolorów, zamiast po prostu powiedzieć, ej skarbie, pomalujmy nasz pokój na żółto! — wykrzyknął, a ty wróciłaś do wertowania stron katalogu, przyglądając się wszystkim nazwom, które wymieniłaś na głos. — Skąd mam wiedzieć jaka jest różnica między tropikalną pomarańczą, a smaczną dynią? Prawdopodobnie żadna i to jest w tym wszystkim najlepsze. To i to jest pomarańczowe, po co to dodatkowo komplikować sobie życie?
— Apetyczną dynią. — Poprawiłaś go, na co ten prychnął i wszedł na drabinę.
— Te nazwy są tak idiotyczne i pozbawione sensu, że wszyscy je pewnie ze sobą mylą.
— Ale do kuchni i tak weźmiemy czekoladową pokusę. — Widząc jego wzrok, odchrząknęłaś. — Znaczy brązowy walniemy na ścianę, to chciałam powiedzieć.
Aomine przymierzył się wiertłem w zaznaczone wcześniej ołówkiem miejsce na ścianie i prychnął pod nosem wyraźnie rozbawiony.
— Czekoladowa pokusa — Powtórzył ze śmiechem. — Kolejna rozbrajająca nazwa żywcem wzięta z katalogu klubu nocnego...
— Przestań już komentować, bo przewiercisz się przez ścianę na wylot, mądralo.
— Luz kochanie. — Zapewnił cię i uruchomił wiertarkę. — Kto jak kto, ale ja potrafię zapanować nad swoim wiertłem.
Wniosek: Brawo, Aomine potrafi posługiwać się wiertarką! Ale kolory ścian weź jednak na siebie. Nie chodzi o wymyślne nazwy, czy odpowiednie odcienie, ale jeżeli pozostawisz te zadanie na jego barkach, Aomine najprawdopodobniej walnie pierwszy, lepszy kolor bez zastanowienia. No chyba, że nie masz nic przeciwko temu.
Kise
Ty chciałaś po prostu dokończyć remont waszego mieszkanka, a Kise kupował nowe katalogi i przesiadywał po nocach z nosem w laptopie, bo wymarzył sobie zaplanować aranżację całego mieszkania zgodnie z zasadami feng shui.
Na początku kiedy podzielił się z tobą swoim fantastycznym pomysłem, nie widziałaś w tym nic złego. Właściwie brzmiało to całkiem ekscytująco i obiecałaś mu w tym pomóc. Dom był niemal gotowy na meblowanie, ale dni mijały i ściany wciąż pozostawały puste, a wasza dwójka spała na starym materacu pod kocami, podczas gdy Kise rozwodził się nad siatką bagua i pięcioma żywiołami feng shui.
— Drewno dobrze wpływa na kreatywność i rozwój, dlatego jest bardzo ważne w pokoju dziecięcym. Z tym elementem łączą się przedmioty o podłużnym kształcie przypominające pnie drzew oraz kolory zielony i niebieski...
— Ryouta, proszę cię... — Nasunęłaś koc niemal pod szyję i skrzywiłaś się, gdy otworzyłaś oczy i zerknęłaś na pobliską tarczę zegarka. — Dochodzi druga w nocy, a ty dalej świecisz telefonem i czytasz te bzdety.
— [Imię]cchi! To nie są bzdety! — odpowiedział urażonym tonem Kise i usiadł po turecku na swojej części materaca, mocniej owijając się w kokon swoim kocem. — Chcę tylko, żeby nasz dom był perfekcyjny i aby dobrze się nam w nim mieszkało.
— A według mnie powoli popadasz w paranoję.
Kise nadąsał się i skrzyżował ręce na piersi, podczas gdy ty obróciłaś się w jego stronę i zabrałaś mu telefon, który zablokowałaś i odstawiłaś na bok. W pokoju zrobiło się zupełnie ciemno.
— Przecież wiesz, że od skomponowania i ustawienia mebli zależy nasze dobre samopoczucie i pomyślność, [Imię]cchi.
— W takim razie zadzwoń po doradcę i skorzystajmy z jego usług i porad — odparłaś mądrze, na co on westchnął cicho i zaczął pocierać dłonią tył głowy w geście zakłopotania. Gdy miałaś już coś dodać, roześmiał się cicho.
— Wiesz, to trochę tak jakbym się poddał – wyjaśnił krótko, unikając twojego spojrzenia. — Sam chciałem umeblować nasze mieszkanie [Imię]cchi. To znaczy razem z tobą! Gdybym prosił o pomoc obcą osobę, to tak jakbym już na wstępie poległ w byciu twoim mężem.
— Och, Ryouta — jęknęłaś i przyciągnęłaś go do siebie, po czym oboje się przytuliliście. Od razu zrobiło się cieplej i przyjemniej, a niewygodny materac z wyrobionymi sprężynami popadał w zapomnienie, gdy obejmowały cię jego ramiona. — Głupi jesteś. Chodźmy po prostu spać, a jutro coś wspólnie wymyślimy.
Wniosek: Kise walczył zażarcie w samotności, nie chcąc przyjąć na klatę porażki, ale w końcu go przekonałaś do zasięgnięcia porady specjalisty. Od tamtej pory wszystko zaczęło się idealnie układać, a meble (poczynając od łóżka) zawitały w końcu do waszych czterech ścian.
Kuroko
Przechodziłaś korytarzem waszego mieszkania jak każdego poranka, ale tym razem coś było zmienione. Zatrzymałaś się w pół kroku i obejrzałaś przez ramię, a twoje spojrzenie przyciągnęła duża, czerwona kokarda i mała karteczka, które ktoś przyczepił do drzwi zamkniętego pokoju.
Bez zastanowienia położyłaś dłoń na klamce.
— Nie, [Imię]chan. Proszę, nie otwieraj tych drzwi.
Podskoczyłaś i chwyciłaś się za serce, gdy nagle usłyszałaś za swoimi plecami głos twojego męża. Chyba poczuł się winny, że cię wystraszył.
— Przepraszam. Nie chciałem-
— W porządku, rozumiem — uspokoiłaś go z miejsca, uśmiechając się delikatnie w jego kierunku. — Po prostu mnie zaskoczyłeś, ale nie bardziej niż ta kokarda i wiadomość. Co ty dokładnie planujesz, Tetsuya?
Na twarz Kuroko wstąpił uśmiech, po czym splótł swoją dłoń z twoją i poprowadził cię do jeszcze niewykończonego salonu, skąd uderzył w twoje nozdrza intensywny zapach farby. Usiedliście obok siebie na nakrytej starym prześcieradłem kanapie, wciąż trzymając swoje dłonie w ciasnym uścisku. Spodziewałaś się jak będzie brzmieć odpowiedź, ale nie zamierzałaś odbierać tej przyjemności Kuroko, aby zaczął rozmowę.
Wyglądał na mocno podekscytowanego i takiego... zwyczajnie szczęśliwego.
— Postanowiłem sam przygotować dziecięcy pokoik, [Imię]chan — oświadczył zdecydowanym tonem. — Wiem, że jeszcze nie mamy żadnych planów względem powiększania naszej rodziny, ale to chyba dobry pomysł, aby wszystko było przygotowane wcześniej.
— To całkiem urocze — skomentowałaś, czując rumieńce na policzkach. — Ale dlaczego ja nie mogę tam wchodzić?
— Chcę żeby to była niespodzianka dla ciebie i dla maleństwa — Kuroko pochylił się i pocałował cię krótko w oba policzki, po czym podniósł się z miejsca i wyciągnął z pobliskiej torby kilka książek aranżacji wnętrz, które rozłożył na sofie. — Mam już kilka pomysłów, ale chciałbym trafić też w twój gust, [Imię]chan. Przejrzyj je proszę i zaznacz przynajmniej pięć propozycji, które najbardziej ci się spodobają, dobrze?
Wniosek: Kuroko patrzy przyszłościowo i jeszcze dba o to, abyś ty była zadowolona. Nawet jeżeli chce sprawić ci niespodziankę, musi poznać twój punkt widzenia, żeby nie sprawić ci zawodu. Cały remont, przebudowa, meblowanie... Czułaś się jakbyś co chwilę rozpakowywała prezenty dzięki niemu.
Midorima
Dopiero planowaliście przeprowadzić remont swojego mieszkania. Dom był prezentem ślubnym od rodziców Midorimy, ale chcieliście przeprowadzić remont generalny, między innymi powiększyć łazienkę, połączyć jadalnię z kuchnią i wyeksponować na piętrze miejsce na jeszcze jeden pokój, być może na gabinet twojej ukochanej marchewy.
Przebudziłaś się w chwili, gdy na zewnątrz powoli się przejaśniało. Na oślep, zaczęłaś szukać dłonią torsu twojego męża leżącego na miejscu obok, ale natrafiłaś jedynie na pustkę. W dodatku gdy się wyprostowałaś, zobaczyłaś, że kołdra jest zaścielona i wygładzona, zupełnie jakbyś przespała całą noc sama.
— Boże, to która już jest godzina? — Chwyciłaś swój telefon leżący na dwóch papierowych kartonach, które chwilowo robiły zarówno za szafę jak i stolik. — Dochodzi piąta rano, a ten już na nogach? Nie do wiary.
Powoli zwlekłaś się z łóżka i zarzuciłaś na ramiona cienką koszulę, ponieważ w mieszkaniu wciąż unosił się chłód nocy. Midorimę zastałaś siedzącego przy kuchennym blacie, zajętego przeglądaniem czegoś w swoim laptopie. Obrócił się, gdy pewniejszym krokiem weszłaś do środka.
— Już nie śpisz, nanodayo?
— Chciałam cię zapytać o to samo – odparłaś, pocierając ramiona. — Ty się w ogóle kładłeś?
— Nie śpię od jakiejś godziny — wyjaśnił krótko, po czym zdjął z nosa okulary i zaczął przecierać szkła podręczną chusteczką. — Nie mogłem zasnąć, więc zamiast wylegiwać się na niezbyt wygodnym materacu, postanowiłem jakoś spożytkować ten czas.
— Nie śpisz od czwartej? — zapytałaś, nie kryjąc zaskoczenia w swoim głosie, po czym wzięłaś dużo powietrza do płuc. — Zaparzyłeś kawę? Ty naprawdę masz alergię na zdrowy, mocny i długi sen, Shintarou.
— W moim wieku wystarczą nawet cztery godziny snu, nanodayo — wyjaśnił i upił łyk z swojej filiżanki. — Poza tym jestem w rozterce.
— Och... to coś nowego.
Najpierw nalałaś sobie trochę gorącej kawy, a następnie oparłaś się o kuchenny blat, tuż obok Midorimy i przyjrzałaś się stronie, którą właśnie przeglądał. Omal się nie zakrztusiłaś.
— Czy ty szukasz ekipy remontowej? — wydusiłaś, starając się wykaszleć resztki płynu, które wpadły tam gdzie nie powinny. — To remontem cały czas się zadręczasz? Wiesz, że nie musimy się spieszyć, bo nie żyjemy w jaskini. A tak w ogóle to sami możemy przeprowadzić ten remont. Moi rodzice obiecali nam pomóc i... no co?
Umilkłaś kiedy ujrzałaś te spojrzenie, które ci posłał.
— Popatrz na te dłonie, [Imię] — Midorima wystawił ku tobie ręce, a ty podrapałaś się po skroni, jednocześnie grzecznie przyglądając się jego smukłym, bladym palcom. — To dłonie chirurga, ewentualnie w wolnych chwilach pianisty i gracza w shogi, ale na pewno nie budowlańca, nanodayo.
— Okej. Niech będzie, fair argument — odparłaś i pogładziłaś jego dłoń z udawaną czcią, aby go podenerwować. — Nie chcę zmuszać twoich drogocennych palców do robienia rzeczy, które mogłyby wyrządzić im jakąkolwiek krzywdę. Są przydatne też w innych sytuacjach, ale nie będę ich teraz wymieniać, bo jest zdecydowanie za wcześnie na seks jak dla mnie.
Tym razem to Midorima zakrztusił się swoją kawą, a ty zachichotałaś pod nosem na widok jego rumieńców wykwitłych na policzkach.
— [I-Imię]!
— No dobrze, przestaję się już z tobą droczyć — obiecałaś i skupiłaś się na ekranie jego laptopa. — Widzę, że masz już coś na oku. Wyliczałeś już koszta?
— Dopiero co ich znalazłem, nanodayo — odparł Midorima i przescrollował na dół strony. — Najważniejsze są opinie.
Zamrugałaś oczami niemal niedowierzając.
— Nie ma ani jednej negatywnej! Niemożliwe.
— Podobno są najlepsi w całym kra-... — Midorima urwał w pół słowa i wytrzeszczył oczy. Ty w tym czasie ruszyłaś do lodówki, aby przygotować wczesne śniadanie dla waszej dwójki. Wyciągnęłaś pojemnik z jajkami i położyłaś na blacie, równocześnie zerkając na ekran laptopa.
— A jednak są tylko zwykłą firmą budowlano-remontową — westchnęłaś, podpierając się pod boki. — Musieli się nieźle narazić gościowi. Ciekawe kto wystawił im taką dosadną opinię! Niby ich zjechał, ale z jaką klasą!
Midorima westchnął, odstawił okulary na klawiaturę komputera i przetarł zaspane oczy.
— ... Akashi.
Wniosek: Midorima będzie próbował wszystko robić sam, pomóż mu przy tym. Nie pozwól aby zarywał nocki, ślęczał przy komputerze i zapijał się kawą z ekspresu. Wyjaśnij mu też, że nie należy sobie brać od razu do serca opinii Akashiego, bo z pewnością poszło o jakieś głupstwo.
Murasakibara
Mając takiego męża może i nie potrzebowałaś w domu drabiny, ale to ty byłaś główną kierowniczką jeśli chodziło o remonty. Murasakibara był zbyt leniwy, aby chciało mu się chodzić po tych wszystkich sklepach z meblami, wyliczać koszty, zamawiać materiały, podpisywać umowy, szukać ludzi – po prostu zostawił to wszystko tobie.
— Wskakuj, [Imię]chin.
— Tylko mocno mnie trzymaj, dobrze?
— Nigdy bym cię nie puścił — odparł nieco urażonym tonem Murasakibara, kiedy zajęłaś miejsce na jego ramionach, a on złapał cię w zgięciach kolan i powoli wrócił do pozycji stojącej. Pogładziłaś go po głowie i zajęłaś się wkręcaniem żarówek do nowego żyrandola, który niedawno wspólnymi siłami zawiesiliście w waszej sypialni.
Ta praca wspólna była naprawdę piękna – praktycznie wszystko mogliście zrobić w duecie. Przed wymianą żarówek wieszaliście firany i zasłony, a potem wszystkie półki w salonie, lustra oraz obraz tuż nad waszym naprawdę potężnym, drewnianym łóżkiem.
— Nieźle nam idzie, co nie Atsushi? — zapytałaś wesoło, kiedy wkręcałaś ostatnią żarówkę. — Ale jestem szczęśliwa! Będziemy mieć takie piękne mieszkanko, tylko dla nas! Hej, może zrobimy sobie krótką przerwę, co? Na przykład na herbatkę, co ty na to?
— Mam lepszy pomysł — powiedział Murasakibara. — Przerwę na [Imię]chin.
— Huh?
Nim się zorientowałaś twój ukochany rzucił cię na pościelone łóżko, po czym wyciągnął lizaka z ust, odstawił go na stolik nocny i przylgnął do twoich warg pozwalając ci rozsmakować się w owocowych pocałunkach. Od razu wplotłaś dłonie w jego miękkie, rozpuszczone włosy i przyciągnęłaś go do siebie, mrucząc z przyjemności jaką dawała ci jego bliskość. Czułaś na biodrze jego ciepłą dłoń, a wraz z nią powiększało się w twoim sercu poczucie całkowitego bezpieczeństwa.
Tak bardzo cieszyłaś się na wasze wspólne mieszkanie, że czasami brakowało ci słów aby to określić, ale w takich momentach Murasakibara zawsze cię wyręczał.
— Jesteś taka słodka kiedy mówisz, że jesteś tutaj szczęśliwa, [Imię]chin — powiedział w przerwie między pocałunkami Murasakibara, na co ty roześmiałaś się w duchu i mocniej go przytuliłaś. — Nah, jestem zmęczony. Poprzytulajmy się do końca dnia, a jutro zrobimy resztę.
— Atsushi! To ty jesteś tutaj słodziakiem, nie ja!
Wniosek: Cóż, wasz remont może trochę potrwać, ale jak można się tym przejmować, skoro będzie wypełniony miłością, przytulaniem i owocowymi całuskami? Murasakibara zadba o to, abyś czuła się jak najbardziej kochana. Na pewno postara się w miarę możliwości ci pomóc, choć nie oczekuj po tym olbrzymie zbyt wiele i lepiej sama zakasaj rękawy do pracy.
Kagami
Tak bardzo starał się samemu poskładać ten regał na książki, żeby ci najwyraźniej udowodnić, że jest bohaterem waszego domu, aż zrobiło ci się go żal. Kucając na posadzce tuż obok niego, wpatrywałaś się w rozłożoną na panelach instrukcję, ostatkiem sił powstrzymując się przed powiedzeniem swojemu ukochanemu, że stara się ją odczytać do góry nogami.
Wiedziałaś jednak, że Kagami miał straszne parcie na to, żeby nikt mu w tym zadaniu nie pomagał - tak też trzymałaś się z boku, przynajmniej dopóki sam cię nie poprosi o pomoc.
Ależ on był w tym wszystkim uparty...
— To na pewno jest po japońsku? — Kagami zmarszczył czoło w geście poirytowania i mocniej pochylił się ku instrukcji. —Oni czegoś nie pokręcili czasami? Tch, myślą, że są takimi cwaniakami bo się na tym znają!
— Taiga, jeśli chcesz to ci pomogę...
— Nie, [Imię]. Już ci mówiłem, to moja działka! Jestem teraz głową tego domu i w ogóle takimi rzeczami powinien zajmować się facet.
Pokręciłaś głową z niedowierzaniem i postanowiłaś ugryźć ten temat z drugiej strony, bo czułaś, że zastanie was noc zanim prace nad poskładaniem mebli do kupy się choćby dobrze rozpoczną.
— Posłuchaj mnie — zaczęłaś powoli, uważnie dobierając słowa — to nigdzie nie jest powiedziane, że facet powinien sam zajmować się takimi rzeczami, bo inaczej nie jest facetem!
— Ale [Imię], kim byłbym w twoich oczach, gdybym nie potrafił złożyć głupiej półki na książki? — zapytał Kagami, zwijając instrukcję w rulon i ciskając nią w kąt pokoju, po czym poderwał się na równe nogi i chwycił pobliską piłkę do kosza pod pachę. — Wrócę za dziesięć minut, muszę się wyładować...
— Czekaj!
— Co?
Podeszłaś do niego, gdy zaczął ubierać buty w korytarzu. Chwyciłaś jego kurtkę z wieszaka i podałaś mu ją, nie przerywając waszego kontaktu wzrokowego. Kagami był wyraźnie sposępniały i przybity, naprawdę chciałaś żeby wyszedł z tego pseudo-dołka jeszcze zanim wyjdzie z domu.
— Pamiętaj, że nie we wszystkim musisz być najlepszy. Jesteś genialnym graczem koszykówki, świetnie gotujesz i znasz perfekcyjnie język angielski. Jesteś wyjątkowy i to są twoje talenty, w których wymiatasz nawet o tym nie myśląc — powiedziałaś, a gdy dostrzegłaś ten rozbłysk dumy w jego oczach, klepnęłaś go w ramię. — Przyjęcie pomocnej dłoni w dziedzinie o której pojęcia zielonego nie masz, nie jest oznaką słabości i nigdy nie było. Poza tym jesteśmy partnerami, więc skoro idziemy przez życie razem to ufajmy sobie zawsze i wszędzie, okej?
Kagami wpatrywał się w ciebie przez krótką chwilę z półotwartymi ustami, wyraźnie będąc pod wrażeniem, tego co mu powiedziałaś, po czym przyciągnął cię do siebie i szczelnie przytulił.
— Cholera, cz-czy twoim talentem zawsze będzie przemawianie mi do rozsądku? — zapytał przez zaciśnięte zęby, a ty uśmiechnęłaś się i mocniej objęłaś go w pasie.
— Zawsze.
Wniosek: Kagami będzie chciał przyjąć na klatę większość remontu, choć nie będzie miał najmniejszego pojęcia o tym co ma robić. Czas wskazać mu drogę i troszkę ogarnąć, bo biedny tygrysek podłamie się na duchu, kiedy zorientuje się, że czegoś nie potrafi zrobić. Wtedy czas żebyś wkroczyła do akcji i wyjaśniła mu, że to jest jak w koszykówce – liczy się praca drużynowa!
Hanamiya
Wspólne malowanie ścian z Hanamiyą było dość męczące dla ciebie, bo twój ukochany ciągle znajdował choćby najmniejszą lukę w tym co robiłaś. Coś mu ciągle nie pasowało, a to, że źle trzymasz pędzel, to że kładziesz farbę nierównomiernie, czy wreszcie to, że za głośno oddychasz.
— Powinnam chyba dostać medal, że z tobą tak wytrzymuję — powiedziałaś, kiedy skończyliście kłaść drugą warstwę i opadłaś na pokrytą folią malarską, sofę. Hanamiya otworzył okno na szerz i obejrzał się na ciebie, marszcząc nos i czoło z poirytowania.
— Raczej ja powinienem dostać jakieś odznaczenie, za najbardziej cierpliwego faceta na świecie — parsknął, po czym opadł na miejsce tuż obok ciebie, odgarniając klejące się do czoła, włosy. — Kto by z taką głupią babą wytrzymał tyle lat, co ja z tobą, co?
— Ciesz się, że masz taką kochaną dziewczynę jak ja, bo inna szybko by cię wykopała z domu.
— Akurat. Nie po tym co robiłbym jej w łóżku.
Prychnęłaś krótko i posłałaś mu spojrzenie pełne politowania, nie mogąc uwierzyć, że zagrał tak tanio w tamtym momencie.
— Ciekawa jestem co w takim razie robiłbyś jej w tym łóżku, co by niby miało spowodować, że nie chciałaby cię zostawić. Powinnam wiedzieć, czy wiem, ale nie robi to na mnie takiego wrażenia, hm?
Najwyraźniej twój kąśliwy komentarz zadziałał, bo Hanamiya doskoczył do ciebie szybciej niż zdążyłaś mrugnąć i całym ciałem przyszpilił do kanapy, zbliżając swoją twarz do twojej, że wasze nosy się ze sobą stykały.
— Niby nie robi wrażenia, a drzesz się jak kocica w marcu kiedy biorę cię od tyłu, [Imię].
— A-ach, tak?
— Dokładnie tak.
Mierzyliście się chwilę spojrzeniami, po czym Hanamiya najwyraźniej uznał, że zawstydził cię na tyle, aby uznać swoją wygraną nad tobą, po czym puścił cię i uśmiechając się triumfalnie pod nosem, wstał z kanapy.
— Dobra, to bierz te pędzle, kuwetę i do mycia. Mają błyszczeć, jasne?
— Chyba cię powaliło, idziesz ze mną i pomagasz mi, a nie! Jak mam sama sprzątać, to równie dobrze ty możesz sam malować!
— I tak wiem, że nie wykopiesz mnie z domu, bo jestem zbyt cenny w łóżku, więc na to mogę się akurat wyjebać i po prostu się zdrzemnąć, kiedy ty będziesz robić za nas dwoje, pachołku.
Wniosek: Spróbuj go przegadać, to może przestanie się tak szarogęsić i praca stanie się przyjemniejsza.
Takao
— Hej, popatrz na mnie, [Imię]chan! Mam wąsy!
— Wiesz, że tej farby nie zmyjesz zwykłą wodą, Kazu?
Takao bawił się podczas malowania doskonale – oprócz składania papierowych czapeczek, samolotów, łabędzi i bóg wie jeszcze czego, domalował sobie zielone wąsy i brodę oraz przedrzeźniał Midorimę. Miałaś z nim ubaw po pachy, ale kiedy zaczął gonić cię po całym mieszkaniu z wałkiem umoczonym w farbie, nie było ci już tak do śmiechu kiedy wywaliłaś się w korytarzu i uderzyłaś w kość ogonową.
— Cholera, Kazu, dość! Ała, jak mnie to boli! — jęknęłaś, masując dół pleców. — Mam cały tyłek ubabrany w zielonej farbie, no!
— Ha ha ha, zaraziłem cię Midorimoplazmozą!
— O czym ty do mnie mówisz!
Nie mogłaś się przestać śmiać, kiedy Takao dopadł cię w kuchni, wziął w ramiona i posadził na kuchennym blacie, całując twoją odsłoniętą szyję. Chichotałaś jeszcze przez chwilę po czym pozwoliłaś sobie na serię mruknięć, kiedy całusy zaczęły się sypać w okolicach twojego dekoltu.
— Mmm, a co to za cudowne perfumy, [Imię]chan? Czyżby... mrr, farba?
— To przez ciebie, dziadu jeden! — parsknęłaś, odpychając go od siebie i poszłaś do łazienki, aby trochę się tej farby pozbyć dopóki nie zaschła.
Trochę to trwało zanim oboje się ogarnęliście, ale przynajmniej się pośmialiście i dzień, który spędziliście na malowaniu salonu i waszej sypialni, bardzo szybko wam minął w niezwykle przyjemnej atmosferze.
Wniosek: Żaden remont nie był ci straszny gdy miałaś przy swoim boku Takao!
Kasamatsu
Twój ukochany był wyjątkowo zdeterminowany do tego, aby ukończyć najważniejsze prace remontowe jeszcze zanim wyprowadzicie się z domu twoich rodziców, więc pracował w pocie czoła przez większość czasu wolnego w tygodniu. Tym razem postanowiłaś się do niego wybrać, aby przynieść mu na plac budowy ciepły posiłek i swoje pomocne dłonie, jako, że akurat rozpoczął ci się urlop.
Zaskoczyło cię to jak szybko prace remontowe poszły do przodu.
— Rany, pamiętam jak odebraliśmy klucze do tego domu, to była tragedia, Yukio — powiedziałaś, nie kryjąc podziwu w swoim głosie. — Ty to wszystko naprawdę sam zrobiłeś?
Kasamatsu założył rękę za głowę i uśmiechnął się jakoś podejrzanie pod nosem. Już wiedziałaś, że coś jest na rzeczy.
Rozejrzałaś się po pomieszczeniu w którym się znajdowaliście - ściany były już wygładzone, zagruntowane, grzejnik został zamontowany, nowe okna wstawione, a panele stały w kącie na wpół rozpakowane z kartonów.
— Wiesz, mówiłem ci, że poradzę sobie z tym sam, ale Kise tak bardzo się uparł...
— Kise ci w tym pomagał? — zapytałaś, robiąc wielkie oczy, na co Kasamatsu skinął głową.
— Kise, Kobori, Moriyama, Hayakawa, stare Kaijo.
— O rany, szkoda, że mi nie powiedziałeś, zrobiłabym wam jakieś ciasto!
Tego dnia pracowaliście we dwoje i położyliście panele zarówno w salonie jak i pokoju gościnnym. Podziwiając swoje dzieło, otarłaś czoło z kropelek potu, po czym popatrzyłaś na Yukio, który przez panujący w środku mieszkania ukrop, pozbył się koszulki.
— Wiesz co, [Imię]?
— Mhm? — mruknęłaś, nie odrywając wzroku z delikatnie zarysowanych mięśni torsu swojego męża.
— Z tobą pracowało mi się o wiele lepiej i przede wszystkim ciszej, niż z tą bandą rozkrzyczanych durni.
— Tak, tylko tak mówisz, a ja wiem, że skoczyłbyś za tymi durniami w ogień, Yukio — powiedziałaś, po czym przytuliłaś się do niego i dałaś mu całusa w policzek. — Mi też z tobą się cudownie pracowało! Gdybym wiedziała, że pracujesz bez koszulki, to wcześniej wzięłabym ten urlop.
— [I-Imię]!
Wniosek: Chcesz niezłych widoków, to pracuj ramię w ramię z Kasamatsu i poczekaj aż zrobi mu się gorąco!
Hejo, Marli jest tutaj!
Za wszelkie błędy przepraszam, następny rozdział już niedługo, pozdrawiam~
TEMAT CZTERDZIESTEGO TRZECIEGO ROZDZIAŁU:
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy śni mu się, że umierasz!
( Pomysły na rozdziały biorę z wielkiej bazy pomysłów Marli, które skompletowałam dzięki wam! Nie mam jednak zapisanych nazw użytkowników, którzy mi to podrzucali, więc jeśli widzisz pomysł, który ty zaproponowałaś/eś, możesz się oznaczyć jeśli masz ochotę! )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top