Rozdział Trzydziesty Szósty
Dzień dobry / Dobry wieczór!
Rozdział miał być wcześniej, ale laptop odmówił współpracy, a że scenariusze aktualizuję zazwyczaj późnym wieczorem - jestem teraz! Życzę przyjemnej lektury!
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy robicie coś razem w kuchni!
< Jeżeli ktoś z was nie jada mięsa(czy czegoś tam innego), chłopcy na pewno wzięliby to pod uwagę. Chociaż głównie wybierałam coś słodkiego do przygotowania, mam nadzieję, że nie jesteście na diecie i nie jesteście na coś uczuleni (przynajmniej wrzućcie na luz w fanficion) >
Akashi
Zanim poszliście do kuchni
Chociaż chodziliście razem już ponad rok, nie byłaś do końca pewna jaki Akashi ma stosunek do gotowania. Całe życie ktoś robił to za niego, a nie wydawało ci się, żeby pokusił się by pewnej nocy wymknąć się do kuchni i machnąć sobie kanapkę. No cóż, pary robią wspólnie różne rzeczy. A ty chciałaś spróbować coś smacznego przyrządzić z swoim chłopakiem!
Dlatego na wszelki wypadek postanowiłaś, że postawisz go przed faktem dokonanym i pojawiłaś się u drzwi jego posiadłości z wypchanymi torbami z zakupami. Gdzieś po drodze chyba zgubiłaś cukier wanilinowy...
— [Imię]?
— H-hej, Sei! — wydyszałaś i kiedy upewniłaś się, że torby nie przewrócą się na marmurowej posadzce, pomachałaś do niego ręką. Wciąż schodził ze schodów, aby do ciebie dołączyć, podczas gdy jeden ze służących spoglądał wymownie na twoje zakupy, których nie pozwoliłaś sobie odebrać. — Spójrz, mam chyba wszystko!
— Wszystko? — zapytał i uniósł jedną brew w górę, by wyrazić swoje chwilowe zagubienie. — Dostrzegam opakowania mąki, cukru, mleka i barwników spożywczych. Podejrzewam, że chcesz coś upiec, ale po co ci to wszystko?
— No jak to... — Zgłupiałaś w tamtym momencie. — Do ciasta oczywiście!
— [ImięKucharki] zrobi jakiekolwiek ciasto sobie wymarzysz, skarbie — wyjaśnił powoli i wykonał jeden znaczący gest w kierunku służącego, aby zabrał od ciebie torby. — A jeśli tak bardzo chcesz spróbować swoich sił w pieczeniu, mogę cię zapewnić, że nasza spiżarnia jest doskonale zaopatrzona.
— A-aha. — Nagle poczułaś się jak idiotka, przy czym spojrzałaś na służącego i machnęłaś ręką w kierunku drzwi frontowych. — Koło lwiego posążku pod żywopłotem leżą jeszcze trzy opakowania cukru wanilinowego... W-więc jakby pan mógł czy coś...
— Chodź już, [Imię] — Akashi pociągnął cię za ramię i ukrył uśmiech rozbawienia dłonią, aby cię dodatkowo nie peszyć.
W kuchni
— To co właściwie będziesz robiła, [Imię]?
— Będziemy. — Poprawiłaś go i zawiązałaś w kokardkę fartuszek. — Red velvet cake.
Akashi uniósł sceptycznie brwi ku górze, po czym skrzyżował ręce na klatce piersiowej i oparł się o kuchenny blat. Przybrał taką minę, jakby chciał bez słów przekazać ci, że na nic takiego się nie decydował, a ty na pewno do pieczenia go nie zmusisz. Jednakże to co go przekonało, aby nie gasić iskry tej zabawy, którą przyniosłaś do jego posiadłości, to fakt, że wyglądałaś na mocno podekscytowaną.
Trafnie odczytał, że zależało ci na takim a nie innym wspólnym spędzeniu sobotniego popołudnia, więc westchnął, podwinął rękawy koszuli i pomógł ci rozstawić składniki na stole.
Efekty pracy
Ciasto może i nie wyglądało na zupełnie perfekcyjne - dodałaś odrobinę za dużo kakao i kolor czerwony był jednak bardziej brązowy niż jak w obrazku książki z przepisami, jednakże nikt nie odbierze ci dobrej zabawy i widoku krzątającego się po kuchni, w bielutkim fartuszku Akashiego. Poza tym na zakończenie tego dnia twój chłopak przyznał, że było to interesujące doświadczenie i z chęcią zrobiłby to ponownie w duecie z tobą.
Aomine
Zanim poszliście do kuchni
— Wstawaj!
— H-huh?
— Daiki wstawaj, no! Obiecałeś, że nie zaśniesz!
Aomine ziewnął przeciągle i przetarł zaspane oczy, podczas gdy ty zaczęłaś coraz bardziej się niecierpliwić i denerwować. Doprawdy skoczyłaś tylko do sklepu, nie było cię może dziesięć minut, a ten już musiał uciąć komara!
— Rany, a tak dobrze mi się spało...
— O ile mnie pamięć nie myli to ty prosiłeś mnie o pomoc, tak? To tobie powinno zależeć, nie mi! — syknęłaś i wcisnęłaś mu do rąk opakowanie mąki. — Chcesz to mogę równie dobrze teraz wyjść, wrócić do domu, obejrzeć głupi serial w telewizji, obciąć paznokcie u stóp, nakarmić rybki sąsiadki i wierz mi, wszystko to będzie o wiele bardziej ciekawsze niż motywowanie cię do ruszenia dupska z kanapy!
— No dobra, już dobra! Wstałem, widzisz! — wykrzyknął buntowniczo, mozolnie zwlekając się z sofy. — Za jakie grzechy się na to zgodziłem? Satsuki nie ma jakiś swoich koleżanek, czy coś, żeby mnie o to prosić?! Przecież ja się w ogóle nie znam na pieczeniu!
— A mi Momoi-chan mówiła, że kiedyś często pomagałeś w kuchni...
— Tak, jak miałem pięć lat!
W kuchni
— Do miski wsypać... Ej tu są jakieś bzdury, [Imię]!
— Nie teraz, muszę się skoncentrować.
— Co to znaczy przesiać mąkę?! Oi, słyszysz mnie? Serio, tu jest tak napisane!
— Jest taki przyrząd do przesiewania mąki, zresztą nieważne, podaj mi dwa jajka.
— Moje czy kurze?
Odstawiłaś olej kokosowy na blat i z całych sił starając się nie pokazać jak bardzo chciało ci się w tamtym momencie śmiać, odwróciłaś ku niemu twarz.
— Możesz chociaż przez pięć minut poudawać normalnego człowieka?
Efekty pracy
W milczeniu wpatrywaliście się na przypalone jagodowe muffiny, które wyglądały tak jakby błagały aby skrócić ich cierpienia. Byłaś zła na siebie, że dałaś się tak łatwo podejść amorom swojego chłopaka i wyciągnęłaś babeczki z piekarnika pół godziny po ustalonym czasie.
— Cała nasza praca poszła na marne — jęknęłaś z żałością w głosie i opadłaś na pobliskie krzesło.
— W sumie Satsuki ssie w kuchni jeszcze gorzej niż nasza dwójka, więc pewnie jej to bez różnicy.
— To miało być dla gości na jej przyjęciu urodzinowym, Daiki.
— Zrobimy jakąś polewę i nic nie będzie widać.
— Taaa, na pewno nikt się nie pozna.
Kise
Zanim poszliście do kuchni
Siedzieliście w salonie w jego mieszkaniu i oglądaliście film. Było ci tak wygodnie, bo praktycznie wtulałaś się w swojego chłopaka, jedynie czasami zerkając na ekran telewizora. O wiele ciekawsze od filmu, było bawienie się jego blond włosami.
— Hej, mogę ci zrobić warkoczyka?
— [Imię]cchi, bawisz się w fryzjera? — zaśmiał się cicho i pocałował słodko w czoło. — Jestem gotowy by oddać się w ręce mistrzyni w takim razie!
— Oi, oi gołąbeczki, nie za dobrze wam?
Oboje drgnęliście gwałtownie i odwróciliście się w stronę wejścia do salonu, gdzie stała jedna z starszych sióstr Kise. Zdecydowanie wyglądała jakby wstała z łóżka lewą nogą. Poza tym była cała ubrudzona czymś czerwonym. Podkoszulka, ręce, policzek...
— [ImięSiostryKise], co ci się stało?! — zapytałaś i szybko do niej podeszłaś. Ulżyło ci, gdy zobaczyłaś, że to resztki sosu pomidorowego.
— Bierz mojego braciszka pod pachę do kuchni i dokończcie kolację, dobra? Dostałam ważny telefon, muszę pojechać do firmy. Jak zwykle są jakieś problemy, gdy ja mam wolne.
— Nie ma sprawy! Możesz na nas liczyć! — zadeklarowałaś ochoczo, już i tak dawno znudzona przewidywalnym filmem. — A tak właściwie to co robisz na kolację?
W kuchni
— Nie ma to jak włoska kuchnia, [Imię]cchi! — świergotał wesoło Kise, obserwując jak wrzucasz makaron spaghetti do posolonej, gotującej się wody. — Moja siostra wie co dobre!
— Szkoda tylko, że my musimy to kończyć — mruknęłaś, gorączkowo mieszając bulgoczący sos. — I-ile to ma się jeszcze tak gotować, co?
— Nie mam pojęcia — odparł szczerze Kise i zajrzał ci przez ramię do garnków. — Na moje oko jeszcze z pół godziny.
— To ja może lepiej już to wyłączę.
Czułaś się lekko zagubiona w obcej ci kuchni, a poza tym kończenie czyjegoś dania wcale nie było takie łatwe. Nawet nie miałaś pewności, które składniki zostały już dodane, a które jeszcze nie. Bałaś się, że przesolisz makaron i go rozgotujesz. No w końcu kolacja całej rodziny twojego chłopaka spoczywała w twoich rękach, a on sam nie rwał się bezpośrednio do pracy. Kibicował ci za to gorąco siedząc przy stole, przeglądając równocześnie jakąś gazetę o koszykówce.
— [Imię]cchi, poradzisz sobie!
— M-może byś mi pomógł, co?
— Mam dwie lewe ręce w kuchni, będę ci tylko przeszkadzał!
Efekty pracy
— No proszę, wspaniałe spaghetti zrobiliście! — pochwalił potrawę ojciec Kise i uśmiechnął się w waszą stronę. — Musicie częściej dla nas gotować!
— N-no nie wiem...
— Nie ma sprawy tato! — zaświergotał Kise i objął cię w pasie przysuwając swoje krzesło do twojego. — [Imię]cchi radzi sobie świetnie, żałuj, że nie widziałeś jak rycersko odcedzała makaron!
— Właśnie kochanie — odezwała się mama Kise, pochylając się ku tobie. — Bardzo cię boli skarbie?
— Nie, już nie — odpowiedziałaś, spoglądając z jakimś zmęczeniem na wilgotnego od żelu łagodzącego poparzenia kciuka prawej dłoni. — Najgorzej bolało mnie wtedy, gdy Ryouta pomylił żel do poparzeń z maścią rozgrzewającą.
Kuroko
Zanim poszliście do kuchni
Czekałaś na ten dzień od chwili, gdy Kuroko poprosił cię o pomoc. Uważałaś, że nie najgorzej radzisz sobie w kuchni, a twój kochany chłopak zgłosił się jako wolontariusz do upieczenia ciastek do pobliskiego przedszkola z okazji dnia otwartego. Wiedziałaś jak kocha dzieci i często tam z nimi pracował po zajęciach szkolnych i klubowych, znały go wszystkie przedszkolanki, a dzieci ubóstwiały.
— Dzień dobry [Imię]chan, szybko przyszłaś. — Przywitał cię w drzwiach swojego mieszkania Kuroko, na co ty uśmiechnęłaś się do niego ciepło i oddałaś zaoferowanego przytulasa.
— Dzień dobry Tetsuya, dzień dobry Nigou. — Schyliłaś się by podrapać za uchem szczeniaczka, który zaczął wesoło machać ogonkiem na twój widok. — Przyniosłam przyprawę do naszych piernikowych ciasteczek!
— W takim razie chyba możemy zaczynać, prawda? — powiedział i już prowadził cię w stronę kuchni. Widziałaś, że był całkiem podekscytowany i uważałaś, że to strasznie słodkie. Nagle jakby coś sobie przypomniał i przystanął, po czym popatrzył na ciebie z przygnębieniem. — Och, no tak. Nawet nie dałem ci się przebrać, bardzo przepraszam [Imię]chan.
— P-przestań, nie przepraszaj! Już jestem gotowa, widzisz!
W kuchni
Wspólna praca nad domowymi, piernikowymi ciasteczkami z Kuroko była fantastyczna. Mieliście dużo wolnego czasu, więc postanowiliście wszystko wykonywać bardzo dokładnie, aby ciastka wyszły idealnie. Czasami jednak miałaś takie wrażenie, że Kuroko na chwilę znikał ci z pola widzenia, kiedy ty czytałaś przepis i sam zajmował się przygotowywaniem tego ciasta.
Miałaś wrażenie, że się gubisz, ale gdy w końcu udało ci się spojrzeć na jego twarz i zobaczyć ten błysk w oku... Nie miałaś serca, by poprosić go aby zwolnił.
— Ile radości potrafi sprawić robienie zwyczajnych ciastek — powiedziałaś bardziej do siebie niż do niego i pokręciłaś z niedowierzaniem głową.
— Ile radości robić je z bliską sercu osobą dla dzieci z przedszkola — dodał Kuroko i ucałował cię w policzek, na co ty jakby odzyskałaś dawny zapał do pracy i zajrzałaś do przepisu by nie zostawać w tyle.
Efekty pracy
— Powinny być takie twarde? — zapytałaś pierwsza przerywając milczenie. — A może to takie magiczne ciastka, które zmiękną dopiero po nocy w lodówce, czy coś.
— Nie rozumiem — stwierdził Kuroko i spróbował ugryźć jedno ciastko. — Przecież trzymaliśmy się ściśle przepisu.
— No nie wiem — dodałaś powątpiewająco. — Czasami gdy spoglądałam w przepis to się zupełnie gubiłam. Wydawało mi się, że dwa razy wsypywałam po szklance mąki i...
Nagle spojrzeliście po sobie w lot pojmując co się stało z waszymi wypiekami.
— Może powiemy dzieciom, żeby maczały je w mleku?
— Zróbmy je jeszcze raz, albo rodzicie nie wyrobią na dentystę.
— Dobry pomysł, [Imię]chan.
Midorima
Zanim poszliście do kuchni
Tego dnia pomagałaś swojemu chłopakowi w opiece nad młodszą siostrą. Co prawda mieliście spędzić te popołudnie tylko we dwoje, ale nieoczekiwanie mama Midorimy nie mogła wywiązać się z umowy i zabrać córeczkę do zoo z powodu nagłego wezwania do pracy. Nie mieliście więc innego wyjścia, jak zostać w domu i mieć oko na małą.
— Jestem głodna — oświadczyła nagle dziewczynka, gdy już skończyłaś robić jej warkocza. — Zróbmy coś razem do jedzenia!
— Mama chyba zostawiła w lodówce jakiś obiad, nanodayo...
— Nie! Chcę żebyśmy zrobili coś razem we trójkę! — wykrzyknęła szybko dziewczynka i pociągnęła cię za rękaw koszuli. — [Imię]neechan, bardzo ładnie proszę zgódź się! Będzie fajnie!
— A na co masz ochotę, [ImięSiostryMidorimy]chan?
Dziewczynka zamyśliła się głęboko, na co Midorima przewrócił wymownie oczami i otworzył lodówkę. Niestety wyglądało na to, że mama tym razem nie zostawiła im żadnego obiadu. W końcu nikt nie planował siedzieć w domu tego dnia.
— Zrobimy pizzę?
— Nie wymyślaj głupot, nanodayo! — parsknął jej brat, na co ty zaśmiałaś się cicho. — I co może jeszcze? Chodźmy lepiej zjeść coś na mieście, zanim się wszyscy potrujemy.
— To, że onii-chan nie potrafi sobie zagotować nawet wody na herbatę, nie znaczy, że ja i [Imię]neechan jesteśmy beznadziejne w kuchni! — mruknęła wyraźnie urażona dziewczynka, po czym nie czekając na odpowiedź starszego brata, złapała cię za rękę i pociągnęła do kuchni. — Nie martw się [Imię]neechan, braciszek kiedyś zmądrzeje.
W kuchni
Midorima faktycznie był beznadziejny w kuchni. Nie potrafił nawet dobrze zagnieść ciasta na spód pizzy. Tym bardziej, że musiałaś go przez pięć minut namawiać, aby zdjął bawełnianą taśmę z palców swojej lewej dłoni. Poza tym na samym początku waszej pracy był niesamowicie napuszony, że niby nikt nie liczył się z jego zdaniem.
— Co położymy na pizzy? — zapytałaś, kiedy udało się wam ułożyć z ciasta całkiem przyjemny dla oka okrąg. Midorima poprawiał po tobie wszelkie niedociągnięcia, choć jak twierdziłaś, zupełnie nie potrzebnie. — Jakieś pomysły, [ImięSiostryMidorimy]chan?
— A mnie to już o zdanie nie zapytasz, nanodayo.
— Ty zdaje się byłeś przeciwnikiem tego pomysłu, Shin. — Zwróciłaś się do niego, mrużąc na niego czujny wzrok. — Z wielkim fochem zacząłeś nam pomagać.
— Hmpf! — Podejrzewałaś, że teraz już palcem nie kiwnie przy waszej wspólnej pracy, jednak kiedy wspięłaś się na place i ofiarowałaś mu krótkiego całusa w kącik ust, zarumienił się i mruknął coś, że przecież wcale się nie gniewa.
— Hmm, to może posmarujemy ją nutellą i położymy na niej żelki? — Zamyśliła się nagle siostra twojego chłopaka, na co ty powoli spojrzałaś na Midorimę i parsknęłaś śmiechem.
— Jakieś inne pomysły, Shin?
Efekty pracy
Pizza była wystarczająco duża dla waszej trójki, nie zostało ani okruszyny. Co prawda siostra Midorimy wciąż powtarzała, że słodka wersja z żelkami byłaby lepsza, ale i tak oblizywała sos pomidorowy z palców, twierdząc, że mogliście zrobić tego więcej.
Kiedy wychodziłaś z ich domu musiałaś jej obiecać, że w następnym tygodniu znów zrobicie coś we trójkę w kuchni. Tym razem Midorima nie wyrażał sprzeciwu, a i tobie spodobała się taka forma spędzenia wolnego czasu.
Murasakibara
Zanim poszliście do kuchni
Byliście sami w jego domu, za oknem zaczął padać deszcz i musiałaś przyznać, że bardzo ci się nudziło. W dodatku przez tę ulewę nie zdążyliście zajść z Murasakibarą do sklepu i biedak nie kupił sobie żadnych słodyczy. Deszcz plus brak słodyczy równa się porządna depresja u twojego chłopaka. Jedyne na co miał ochotę, to leżeć na kanapie w salonie i dać ci się łaskawie głaskać po głowie.
— Hej, nie bądź taki smutny — westchnęłaś cicho i rozejrzałaś się po pokoju, jakby szukając jakiegoś zbawienia, aby rozweselić twojego chłopaka. — Atsushi...
— Głupi ten deszcz. — Pochyliłaś się niżej, by lepiej go słyszeć, bowiem zagłuszała go poduszka w którą wcisnął twarz. — Niech już przestanie padać.
— No nie wiem. Porządna ta ulewa.
— Chcę zjeść coś słodkiego! — zawył Murasakibara niczym zranione stworzonko podniósł się na łokciach i spojrzał na ciebie. — [Imię]chin, wymyśl coś.
No i wymyśliłaś.
W kuchni
— Co robicie?
— [Imię]chin robi dla mnie szarlotkę — poinformował swoje starsze rodzeństwo, które najwyraźniej zwabione podejrzanymi dźwiękami z kuchni, przyszło zobaczyć co się dzieje. — Z kruszonką.
— Chyba raczej robimy szarlotkę. — Poprawiłaś go, ugniatając w palcach kruche ciasto, przy czym co chwilę dmuchałaś na wpadające ci na twarz włosy. Przeklinałaś się w duchu, że nie złapałaś ich wcześniej w kitkę. — Atsushi mi pomaga.
— Ne, [Imię]chin, włosy wpadają ci na twarz. — Zauważył trafnie Murasakibara.
— Taaak, trochę mnie irytują — mruknęłaś i zmrużyłaś oczy na starsze rodzeństwo twojego chłopaka, które rozsiadło się wygodnie przy blacie stołu i zaczęło obserwować twoją potyczkę z ciastem. Nikt nie kwapił się żeby choć zaoferować pomoc, ale najwyraźniej chętni do jedzenia są wszyscy. Chyba powoli zaczęłaś rozumieć swoją mamę. — Może ktoś mi poda pomocną dłoń?
— Wolę patrzeć jak robisz ciasto, ale ponieważ cię kocham [Imię]chin, to ci pomogę.
Uśmiechnęłaś się z ulgą do fioletowowłosego i już miałaś go poinstruować jak zrobić kruszonkę, gdy poczułaś jak ten odgarnia ci niesforne włosy i zawija je w małego koczka na czubku głowy. Zupełnie zadowolony z swojego wkładu pracy w ciasto, Murasakibara wrócił na swoje krzesło z taką miną, jakby właśnie porządnie się napracował.
Efekty pracy
Już myślałaś, że nawet nie spróbujesz swojego dzieła. Rodzeństwo Murasakibary i on sam zupełnie zatarasowali ci dostęp do pachnącego jabłkami i cynamonem ciasta, więc zrezygnowana, wróciłaś do salonu. Z jednej strony cieszyłaś się, że komuś tak zasmakowało danie, które wyszło spod twojej ręki, ale żal jednak ściskał, bo byłaś ciekawa jak smakuje.
Wtedy pojawił się twój chłopak, który zaszedł cię od tyłu i zabawnym ruchem ręki zaczął poruszać talerzykiem z gigantycznym kawałkiem placka, tuż przed twoją twarzą.
— Zasłużyłaś na największy, [Imię]chin.
Kagami
Zanim poszliście do kuchni
Całe sobotnie popołudnie spędziłaś na ulicznym boisku koszykówki, obserwując swojego chłopaka, który dość intensywnie trenował tego dnia. Sama rozgrzewka zajęła mu dwukrotnie więcej czasu niż zwykle, ale wiedziałaś jak ważne jest to by dobrze się rozgrzał.
Podczas gdy ty siedziałaś na ławce i odrabiałaś lekcje na poniedziałkowe zajęcia, Kagami oddawał rzut za rzutem. W ten sposób czas uciekł wam bardzo szybko i nim się zorientowaliście, niebo przybrało ciemną, granatową barwę. Poza tym chyba zaczęło grzmieć.
— Oi, [Imię] do mnie jest o wiele bliżej, myślisz, że rodzice pozwolą ci zostać na noc? — Kagami oddał ci swoją sportową bluzę moro, twierdząc, że jest zbyt rozgrzany by ją na siebie ubrać, a pojawiły się pierwsze krople deszczu. — Ostatnio ci pozwolili.
— Taa, ale wtedy poinformowałam ich kilka dni z wyprzedzeniem — odparłaś i zarzuciłaś na głowę kaptur. Zaczęliście biec do domu. — Rany, jestem mega głodna, mieliśmy skoczyć po treningu do Maji Burgera.
Przestaliście na chwilę rozmawiać, bo huk ulewnego deszczu zagłuszał wasze głosy. Rozegrało się istne oberwanie chmury i właściwie miałaś sobie za złe, że tak pochłonęła cię matematyka i nie zauważyłaś co się zbliża. Na szczęście blok Kagamiego był dwie ulice dalej od boiska, więc po chwili byliście już na miejscu.
— Hej, mam pomysł — odezwał się nagle Kagami szukając klucza w kieszeniach dresów. — Mam w lodówce potrzebne składniki, więc dzisiaj zjemy lepiej niż w Maji Burgerze.
— Serio? Przygotujesz coś?
— Kuchnia amerykańska — oznajmił z cwanym uśmieszkiem. — Od dawna miałem na to ochotę. To będzie prawdziwa bomba kaloryczna, więc lepiej się przygotuj!
— Och... super. Mogę prosić wersję fit?
—No!
W kuchni
Niemal z otwartymi ustami i strużką śliny sączącą się na brodę, przyglądałaś się jak Kagami przyrządza burgery z rwaną wieprzowiną, ale lekko przekombinował przepis dodając swoje pięć groszy. Wolałaś nie podchodzić jednak do niego bliżej, bo Kagami wyglądał jakby wszedł właśnie w zone. Był w swoim żywiole, mogłaś tak siedzieć i obserwować go aż świat nie upadnie. Ignorowałaś nawet coraz głośniejsze burczenie w brzuchu, bo oto na twoich oczach, rodził się taki burger jakiego w życiu nie widziałaś.
Był naprawdę ogromny.
— Eeto, Taiga czego ty niby po mnie oczekujesz? — wydusiłaś, wybałuszając oczy na to, co leżało na twoim talerzu. — Co mam z nim zrobić?
— Jak to co? — zapytał Kagami. — Wsadź go do ust. Najlepiej od razu połowę, ja tak zawsze robię. Sos nie tryska.
— Ciekawe jak!
Kagami zamrugał i spojrzał na przygotowanego burgera ze zdziwieniem.
— Huh? Normalnie.
— Nie, jest za wielki! — wykrzyknęłaś, obracając go w dłoniach w poszukiwaniu odpowiedniego miejsca, w które bez problemu mogłabyś się wgryźć, nie brudząc się przy tym sosem. — Ty masz już wyćwiczone usta, nie to co ja!
— Wy-wyćwiczone? — wydukał, nagle się czerwieniąc na policzkach. — Co masz na myśli, [Imię]?!
— To, że zjadłeś w swoim życiu tyle burgerów, ile ja do końca mojego prawdopodobnie nie zdołam!
Efekty pracy
Burgery były pyszne, choć twoim zdaniem Kagami przesadził z ilością mięsa, sałatki, cebulki, sosu... Z ilością wszystkiego właściwie.
Skończyło się na tym, że go pokroiłaś nożem.
Hanamiya
Zanim poszliście do kuchni
Zastanawiałaś się czy powinnaś go prosić o pomoc w tej sprawie. Z jednej strony obawiałaś się, że się nie zgodzi i zostaniesz z tym sama. Z drugiej strony bałaś się, że się zgodzi, ale odwali coś nieprzyjemnego, a twoja mama dostanie jakiegoś rozstroju żołądka.
Bujając się na boki w jego ulubionym fotelu, kalkulowałaś w myślach wszelkie za i przeciw.
— Oi, złaź z mojego miejsca.
— O j-już wróciłeś. — Momentalnie się spięłaś, bo jeszcze nie doszłaś ze sobą do porozumienia. — I jak prysznic? Przyjemnie ci było?
Miałaś ogromną ochotę uderzyć się z otwartej dłoni w twarz. Co za bzdury wygadywałaś? Zaraz Hanamiya wyczuje, że coś kombinujesz i wyciśnie z ciebie wszystkie informacje. Zawsze tak było!
— Brałaś coś? — zapytał, unosząc jedną brew w górę, po czym cmoknął z niezadowoleniem i zepchnął cię na podłogę z fotela. — Mówię, złaź to złaź. Nie wiem co znów kombinujesz, ale moja odpowiedź brzmi nie.
— Makoto, proszę...
— Nie i daj mi w końcu spokój. Czasami jesteś bardziej wkurzająca niż Hara.
— Jutro są urodziny mamy, wczoraj próbowałam upiec jej ulubione czekoladowe ciasto, ale z niewiadomego powodu prawie wybuchło w piekarniku! Pomóż mi!
Przybrałaś minkę proszącego o pieszczotę szczeniaczka i przysunęłaś się do niego odrobinę bliżej. Byłaś zdesperowana i chyba to zauważył. Zapewne będzie chciał wykorzystać ten fakt. Zresztą ten cwany uśmieszek mówił sam za siebie.
W kuchni
Zaczęło się niby niewinnie.
Od mąki właściwie.
Sama nie byłaś pewna, czy stres jeszcze cię trzymał, czy po prostu gdzieś głęboko w sobie, zawsze chciałaś to zrobić i widząc ku temu okazję, sypnęłaś w niego mąką. Prosto w jego twarz. To co, że celowałaś w szyję, musiałaś trafić go między oczy. Jednakże strach szybko zniknął, bo zdałaś sobie sprawę jak komicznie teraz wyglądał twój chłopak.
Podczas gdy ty ledwie wytrzymywałaś by się nie śmiać, patrzyłaś jak w milczeniu strzepywał palcami mąkę z grzywki, brwi i powiek. Tak bardzo nie chciałaś wybuchać śmiechem, ale Hanamiya wyglądał w tamtym momencie tak głupio, że aż cię wewnątrz roznosiło.
— Czy ty myślisz, że gramy w jakiejś taniej komedii romantycznej?! — parsknął zezłoszczony, na co ty zachichotałaś nerwowo. Oj, oberwie ci się za to później.
— Nie, ale to i tak zabawne!
Nim zdążyłaś jakoś zareagować, Hanamiya chwycił trzydziestoprocentową śmietanę i trysnął nią w twoją twarz. W jednej sekundzie umilkłaś i znieruchomiałaś.
— Hej, to faktycznie jest zabawne — zaśmiał się złośliwie i nagle uśmiechnął się jakoś dziwnie pod nosem. — Wiesz, wyglądasz trochę jakbym się na ciebie spuś-
Nim zdążył dokończyć, chwyciłaś dwa surowe jajka i rozbiłaś na jego czole. Nie miałaś już żadnych skrupułów, to była wojna!
— Makoto, jakie to uczucie dostać jajkami po twarzy?
— A na cholerę się pytasz, skoro je dobrze znasz?
W tamtym momencie gdzieś z tyłu twojej głowy odezwał się cichy głosik, by nie dać mu się sprowokować i zacząć w końcu myśleć racjonalnie. Posprzątać ten bałagan, uratować co się jeszcze da i dokończyć te ciasto póki jeszcze miałaś jakieś składniki. Czemu, ach czemu to zignorowałaś..?
— Już nie żyjesz! — Chwyciłaś jeszcze nierozpakowane kilo mąki, zamachnęłaś się i rzuciłaś w jego kierunku. Kurzawa białego pyłu momentalnie wypełniła całą kuchnię, a wy zanieśliście się kaszlem.
Efekty pracy
Efekty pracy pani Krystyny z cukierni na rogu były naprawdę niezłe. Twoja mama zajadała się czekoladowym ciastem, dziękując waszej dwójce za wspaniałą niespodziankę.
Takao
Zanim poszliście do kuchni
Siostra twojego chłopaka wyszła tego dnia ze znajomymi na miasto, zostawiając was samych w domu. Takao miał tysiąc pomysłów na sekundę, więc nie nudziliście się. W końcu gra w karty zakończyła się sesją przytulanek na kanapie, a i może zaszlibyście z tym dalej, gdyby nagle nie zaburczało ci w brzuchu.
Takao przerwał wasz pocałunek i zaniósł się histerycznym śmiechem, za to ty okładałaś go pięścią po klatce piersiowej, będąc tak speszoną jak nigdy przedtem z jakiegoś powodu.
— H-hej, dobra, już przestaję! [Imię]chan, już się nie śmieję, okej!
— Ugh, przepraszam, że zepsułam nastrój, ale nie musisz mnie jeszcze dobijać, wiesz?
Udałaś obrażoną, choć wciąż leżałaś na jego klatce piersiowej podczas gdy jego dłonie znajdowały się na dole twoich pleców.
— Wiesz co, [Imię]chan? — Takao westchnął ciężko. — Skoro i tak czar prysł, chodźmy coś sobie zrobić do jedzenia, co?
Kiedy usłyszałaś burczenie w jego brzuchu najpierw popatrzyłaś na niego jak na idiotę, a następnie oboje zaczęliście się śmiać.
W kuchni
Widząc zupełne pustki w lodówce, trochę mina wam obojgu zrzedła, ale Takao nie byłby sobą gdyby czegoś nie wymyślił.
— Mamy makaron i mamy ser — powiedział powoli, wyciągając owe składniki na blat stołu. — Jakieś domysły już [Imię]chan?
— Makaron z serem?
— Dokładniej Macaroni and Cheese! — zaświergotał, mając całkiem niezły akcent i sięgnął do lodówki po resztkę mleka i masło. — W Stanach Zjednoczonych się tym zajadają, serio ci mówię!
— To musi być serowa bomba kaloryczna, Kazu!
— No to co? — Twój chłopak wzruszył ramionami, jakby zupełnie go nie ruszało to co przed chwilą powiedziałaś. — Ale jest smaczne i to jedyne co możemy wyczarować z tych składników! Więc albo to, albo gryziemy dywan, [Imię]chan.
Rozłożyłaś ręce na boki i westchnęłaś całkowicie się poddając. Twój brzuch wiedział najlepiej którą opcję wybrać.
— Robiłeś to już kiedyś? — zapytałaś powątpiewająco i zaczęłaś się rozglądać w poszukiwaniu jakiejś książki z przepisami. Takao jedynie wyszczerzył swoje zęby w szerokim uśmiechu.
— Przepis jest w mojej głowie [Imię]chan! Dam ci wszelkie instrukcje, no dalej, będzie zabawnie!
Efekty pracy
Okazało się, że potrawa była stosunkowo prosta i dość szybko się z nią uporaliście. Kiedy oboje mieliście już przygotowane gorące porcje pożywnego a jakże by inaczej jedzonka, rozsiedliście się na kanapie w salonie i włączyliście głupi program rozrywkowy. Popołudnie minęło wam niezwykle przyjemnie.
Kasamatsu
Zanim poszliście do kuchni
Umówiliście się tego popołudnia na wspólne oglądanie meczu koszykówki u niego w domu, mieliście taką okazję, że bylibyście tylko we dwójkę. Zanim się jednak u niego zjawiłaś Kasamatsu zapewnił cię, że zakupił prowiant, bo jak dobrze wiadomo coś przegryźć w trakcie seansu jest przyjemnie. Pomyślałaś jednak, że te morze niezdrowego jedzenia jakie kupił twój chłopak, może jednak nie wystarczyć i po drodze zaszłaś do spożywczego kupując zwykłe, solone nachos w paczce.
Jak dobrze, że tak zrobiłaś.
— Po prostu nie wierzę! — wykrzyknął Kasamastu, przetrząsając kolejne szafki kuchenne. — Niedługo trzeba będzie wszystko pod kluczem trzymać, albo psa przy tym zostawiać, żeby rodzeństwo ci nic nie podkradło!
— Ta, to jest jakaś myśl Yukio — mruknęłaś pod nosem i spojrzałaś na zegar kuchenny. Za niecałe pół godziny zaczynał się mecz, nikomu z was nie chciało się lecieć do sklepu. — Daj spokój, przestań się denerwować. Lepiej zróbmy coś sami!
— Niby co?
Powoli podeszłaś do szklanej misy w której pani Kasamatsu trzymała owoce i warzywa. Dziwnym trafem stąd rzadko kiedy coś tajemniczo znikało, ale w tej chwili cieszyłaś się bardzo z tego powodu. Sięgnęłaś ręką do misy.
— Mamy pomidory, czerwoną paprykę, limonkę, ostrą papryczkę chili, w lodówce widziałam czerwoną cebulkę, bazylię i nać świeżej pietruszki. — Umilkłaś, czekając chwilę, aż twój chłopak dokończy za ciebie, ale najwyraźniej nic mu nie zaskoczyło. — No dalej, Yukio! Salsa! Kuchnia meksykańska! To będzie idealny dip do nachos, które kupiłam!
— A-ale yyy... U-umiesz to zrobić?! — zapytał, lekko zagubiony Kasamatsu, który niezbyt dobrze orientował się w kuchniach zagranicznych. Ty tylko wzruszyłaś ramionami.
— To nie takie trudne — odparłaś luźno, podwijając rękawy bluzki. — A jakby co mamy internet, prawda?
W kuchni
Najpierw wzajemnie zawiązaliście sobie fartuchy, po czym umyliście dokładnie wszystkie warzywa pod strumieniem gorącej wody. Zapytałaś się czy jego mama nie ma gdzieś schowanego blendera, albo miksera, bo w ten sposób przygotowalibyście dip błyskawicznie. Oczywiście była jeszcze wersja dla cierpliwych, aby pokroić wszystko w drobniuteńką kosteczkę, ale nie mieliście na to aż tyle czasu.
Na szczęście blender się znalazł.
— M-mam to tak po prostu wszystko tutaj wrzucić? — zapytał Kasamatsu, drapiąc się z zakłopotaniem po karku. Bardziej się czuł jak ta kula u nogi w kuchni, ale nalegałaś aby został. — Nie powinniśmy zdjąć skórki z pomidorów, czasami?
— To nie jest konieczne — odparłaś i zerknęłaś na zegar — ale nie mamy tyle czasu do zabawy, chociaż gdybyśmy je nacięli w tym miejscu nożem i sparzyli, to skórka niemal by sama odeszła... Poczekaj, postawię wodę na gaz!
Czas mijał wam sympatycznie. Kiedy czekaliście aż zagotuje się woda, Yukio zniósł z swojego pokoju głośniczek bluetooth i kuchnię wypełniła muzyka - wasza wspólna składanka. Ostatecznie przyrządzaliście swój dip już nieco spokojniej, bez większego pośpiechu, rozmawiając przy tym wesoło, śmiejąc się, a czasami nawet podśpiewując, kiedy pojawiała się wasza ulubiona piosenka.
Kogo by tam obchodził mecz, kiedy wy naprawdę dobrze się bawiliście w kuchni.
Efekty pracy
Z chwilą gdy zasiedliście przed telewizorem zaczęła się druga kwarta, więc jakoś specjalnie wiele was nie ominęło. Jedzenie było tak zaskakująco dobre, że Yukio co chwilę powtarzał, że musi wydrukować sobie przepis na salsę i częściej ją przygotowywać na takie spotkania. Oboje byliście zdania, że smakuje lepiej, niż te wszystkie kupne dipy w słoiczkach.
A może cała magia tkwiła w tym, że przyrządziliście go razem?
Hejo, Marli jest tutaj!
Salsę w sumie osobiście rekomenduję - powinno się jeszcze dodać ząbek czosnku, ale wiele ludzi ma do niego dość mało pozytywne nastawienie, więc nie wspomniałam o nim w scenariuszu.
A wracając do samego tekstu, to przepraszam za niektóre zboczone momenty. To chyba znak rozpoznawczy tych scenariuszy, wszędzie jakieś głupie podteksty. Ale zrezygnowałam z wulgaryzmów (niby cholera to też przekleństwo, ale chociaż to jedno sobie odpuściłam, przepraszam)! To znaczy staram się, nie było żadnego, prawda? Jeśli tak to chyba prawdziwy cud się stał, ale to dobrze - w końcu zmieniam się na lepsze!
Dziękuję za wasze opinie w komentarzach i głosy, za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam serdecznie~
TEMAT TRZYDZIESTEGO SIÓDMEGO ROZDZIAŁU:
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy masz siostrę bliźniaczkę z którą cię pomylił!
( chyba któraś z użytkowniczek mi to kiedyś podsunęła, jakoś tak spodobał mi się ten pomysł - pomyślałam, że może być zabawne! )
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top