Rozdział Dwudziesty Szósty
Dzień dobry / Dobry wieczór!
Wyjątkowo wstawiam rozdział po rozdziale, ale tylko z jednego powodu! Wczoraj, aby się nie pogubić zrobiłam listę wszystkich, napisanych scenariuszy i troszkę byłam w szoku, że udało mi się napisać już aż PIĘĆDZIESIĄT PIĘĆ SCENARIUSZY!
Nie wiem jak wy, ale ja muszę poświętować, zatańczyć, poskakać z tego powodu, bo to dla mnie osobisty, mały sukcesik. Dziękuję, że jesteście i za wasze głosy oraz wszystkie komentarze!
Życzę wam przyjemnej lektury~
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy po raz pierwszy prosisz go aby zapiął/odpiął ci stanik!
Akashi
Siedzieliście obok siebie w ławce.
W klasie pełnej ludzi.
Trwała właśnie lekcja historii, a ty z chwilą gdy schyliłaś się po coś do torby, poczułaś jak odpina ci się stanik. Pisnęłaś krótko, prostując się na krześle i automatycznie przycisnęłaś dłonie do biustu. Akashi siedzący obok ciebie obserwował cię kątem oka, po raz pierwszy chyba nie skupiając się na tym co mówi nauczyciel.
— Coś cię boli? — zapytał ściszonym głosem, marszcząc lekko czoło z niepokoju. — Zaprowadzić cię do pielęgniarki?
— Nie. Stanik mi się po prostu odpiął.
— Pardon?
Tsyknęłaś pod nosem zniecierpliwiona i lekko poddenerwowana, wciąż przytrzymując ten wredny stanik na swoim miejscu.
— No stanik! — wydusiłaś, a twoje policzki pokryły się szkarłatem. — No wiesz mój biustonosz. To co kobiety zwykle noszą pod koszulkami! Ta górna część bielizny! Podtrzymuje biust, czasem modeluje, a czasem go podnosi.
Gdy popatrzyłaś na niego, przybrał taką minę jakbyś go właśnie poważnie znieważyła.
— [Imię], mogę ci podać definicję słowa stanik, jeśli chcesz, dlatego zaręczam cię, że twoje gorączkowe próby wyjaśnienia mi czy-
— Po prostu mi go zapnij! — szepnęłaś przez zaciśnięte zęby, na co on odchrząknął i dość zręcznie dostał się jedną dłonią pod górę twojego mundurka. Nawet jeżeli parę osób z zupełnym szokiem i ogłupieniem się wam w tamtej chwili przyglądało, nikt nie miałby jaj by powiedzieć cokolwiek o tym na głos. Zwłaszcza gdy po wszystkim Akashi upewnił się, aby wysłać niewerbalne ostrzeżenie każdemu z gapiów.
Aomine
Siedziałaś na kanapie w jego salonie. W tej chwili jego rodzice przebywali poza domem, a wy korzystając z chwili samotności, oglądaliście jakiś głupi film w telewizji. Kiedy Aomine zaczął się nudzić, znalazł sobie zabawę w dokuczaniu tobie. Łaskotał cię tak intensywnie, że zsunęłaś się z kanapy i właśnie wtedy poczułaś jak rozpina ci się stanik.
— WAAH!
— Co jest?
Twój okrzyk zaskoczenia, lekko go zaniepokoił. Na chwilę przestraszył się, że przesadził i coś ci zrobił, ale ty zarumieniłaś się wściekle, przytrzymując swój biust dłońmi.
— Stanik mi się przed chwilą odpiął!
— Och... Ooooch! — Czemu tak nagle wydawał się być zadowolony z siebie? — Jasna cholera, mam magiczne dłonie. Jestem tak dobry, że rozpinam dziewczynom staniki tylko swoją myślą!
— ŻE CO?
Aomine tylko się zaśmiał i pomógł ci wstać z podłogi, podczas gdy ty, wciąż mocno przyciskałaś dłonie do piersi. Ugh, nienawidziłaś tego uczucia, gdy twój biustonosz wędrował sobie po twoich cyckach jak mu się podobało.
— No dobra... Teraz tak na serio, Daiki. Musisz mi pomóc.
— W czym?
— Nie słyszałeś? Stanik mi się odpiął!
— To go zdejmij.
— AHO!
Plasnęłaś go w ramię i odwróciłaś się do niego tyłem, próbując swoich sił. Trzęsłaś się ze złości gdy do twoich uszu dotarł jego chichot.
— [Imię], wszystkie znaki na niebie wskazują na to, że powinnaś go zdjąć. Oi! W tym to zawsze możesz liczyć na moją pomoc!
Wkurzona, zamknęłaś się w łazience.
Kise
Byliście sami w jego domu i jakoś tak się złożyło, że w trakcie oglądania uroczego filmu romantycznego, wzięła was ochota na przytulanie. Przytulanie takie troszkę na wyższym levelu.
— Um, [Imię]cchi?
— Ryouta?
Czułaś jak powoli zdejmuje z ciebie podkoszulkę i pozostawia w samym staniku. Nie pozostawałaś mu dłużna i łapczywie złapałaś za kraniec jego T-shirt'u by go z niego uwolnić. Wydawało ci się przez sekundę, że specjalnie napiął mięśnie, wiedząc, że patrzysz.
— Chcesz dotknąć, [Imię]cchi?
Zarumieniłaś się jeszcze mocniej, ale skinęłaś głową potakująco, po czym przejechałaś swoją prawą dłoniach po całym jego torsie, badając każdy jego zakamarek. Byłaś tym tak pochłonięta, że nie dostrzegłaś tego jak intensywnie przyglądał się twoim piersiom.
— Mogę?
— Umm... — Może to był odpowiedni moment? Już i tak zaszliście do punktu bez wyjścia. — D-dobrze.
Gdy jego dłoń powędrowała do twoich pleców, zadrżałaś i przymknęłaś oczy, czekając na chwilę gdy się przed nim obnażysz, ale...
— Ugh... Co jest? Ahahhaha, nie złość się na mnie, proszę! Robię to pierwszy raz, dobrze? — Zaśmiał się nerwowo Kise, gdy po raz piąty starał się odpiąć ci stanik.
Nastrój może i nieco oklapł, podobnie jak twoja ochota na dalszą część tej gierki, ale przynajmniej miałaś okazję zobaczyć Kise w nowej odsłonie. Był totalnie speszony i zawstydzony.
Kuroko
Zaprosiłaś Kuroko do siebie do domu, kiedy miałaś wolną chatę. Przeprowadziliście kilka dni wcześniej długą, dość spokojną rozmowę o tym, że moglibyście spróbować ruszyć z waszym związkiem i przenieść go na wyższy stage. To była idealna ku temu chwila.
Choć było całkiem niezręcznie.
— [Imię]san... Ano, czy mogę zdjąć ci stanik? — zapytał cicho, a ty mimo tego, że wciąż utrzymywał pokerowy wyraz twarzy, dostrzegłaś lekkie pasma różu na jego policzkach. Przełknęłaś nerwowo ślinę.
— Jasne.
Kuroko przysunął się do ciebie bliżej na łóżku. Zadrżałaś gdy zaczął sunąć prawą dłonią po twoich plecach.
— Masz zimne dłonie.
— Wybacz.
To było dziwne. Siedzieliście obok siebie na krańcu łóżka, patrzyliście sobie w oczy, a Kuroko szamotał się z zapinką twojego stanika, nagle usilnie chcąc zapaść się pod ziemię. Doprawdy, nie narzekałby, gdyby w tej chwili mógł stać się zupełnie niewidzialny.
— Przepraszam, ale czy mogłabyś się odwrócić do mnie plecami? — zapytał cicho. — Chyba jeszcze jest za wcześnie bym mógł zrobić to jedną ręką.
Midorima
Towarzyszyłaś mu w bardzo ważnej misji. Zapewne już domyślasz się jakiej...
— Shin, czy możesz powtórzyć jeszcze raz, jak to dokładnie ma wyglądać?
— Coś kremowego, miękkiego i z kokardą.
Sposępniałaś i odłożyłaś na półkę jakiegoś pluszaka, mamrocząc coś niewyraźnie pod nosem.
— Do dupy z tym horoskopem! Czy ta cholerna Ohaasa nie może bardziej sprecyzować jak wyglądają te twoje szczęśliwe przedmioty dnia? — zapytałaś lekko rozzłoszczona, bo choć lubiłaś spędzać czas z swoim chłopakiem na zakupach, tak teraz błąkaliście się od sklepu do sklepu już drugą godzinę. Byłaś głodna, zmęczona i zła.
— Nie prosiłem cię o pomoc, nanodayo — odparł prawie urażonym tonem głosu i poprawił swoje okulary, po czym skierował się do wyjścia ze sklepu. Podążyłaś za nim, cicho pomstując na poranny program zielonowłosego, ale przestałaś gdy poczułaś jak coś niepokojącego dzieje się z twoim stanikiem. Odpiął się!
— Skończyłaś? Dziękuję — oznajmił Midorima z głośnym westchnieniem, kiedy zamilkłaś, ale nagle zorientował się, że gdzieś cię wcięło. Zatrzymał się i odwrócił. — [Imię], co ty ro-
— Shin, błagam cię! Ja cię błagam, musisz coś dla mnie zrobić! — jęknęłaś, starając się nie panikować, ale na sobie miałaś jedynie luźną, rozciągniętą podkoszulkę. Midorima podszedł do ciebie i zmrużył oczy. Najwyraźniej obawiał się jakiegoś żartu z twojej strony.
— O co ci-
— Zapnij mi stanik.
— C-CO?!
Już miałaś go ponaglić, gdy nagle dotarł do ciebie pewien fakt. Mocniej zacisnęłaś palce na miseczkach i wyszczerzyłaś do niego zęby.
— Chyba właśnie znalazłam twój szczęśliwy przedmiot dnia, Shin. — Dawno nie widziałaś go bardziej zawstydzonego i czerwonego na twarzy jak w tym momencie. — Jeżeli chcesz go pożyczyć, najpierw musisz go zapiąć, a potem skoczymy do mojego domu i-
— WYSTARCZY!
Murasakibara
Leżeliście na łóżku, gdy twój chłopak ułożył swoją głowę na twoim brzuchu, a następnie powoli przemieszczał się na w kierunku twojego biustu. Zarumieniona, obserwowałaś przez chwilę jego poczynania w milczeniu, aż poczułaś jak wsuwa swoją rękę pod twoje plecy i bluzkę.
— Atsu, mogę wiedzieć co ty robisz?
— Ara? Przeszkadza mi to.
— Co?
— Twój stanik, [Imię]chin. Jest za sztywny i zbyt niewygodny by na nim leżeć — wyjaśnił leniwie, zupełnie nie wzruszony tym, że może być to odrobinę krępujące. A przynajmniej dla ciebie.
— Czyli chcesz po prostu położyć się na moich... piersiach, tak? — zapytałaś cicho, starając się brzmieć na co najmniej w połowie tak samo wyluzowaną jak on. Murasakibara wyjął lizaka z ust i ułożył swój podbródek między dwiema wzniesieniami na twojej klatce piersiowej, uśmiechając się jakoś chytrze.
— Ne, pozwolisz mi, [Imię]chin?
A masz jakiś wybór? Przybrał teraz taki wyraz twarzy, że serce ci się ścisnęło na samą myśl, że miałabyś mu odmówić. Westchnęłaś.
— No dobrze.
Przewróciłaś się na plecy, pozwalając mu z łatwością dotrzeć do zapięcia stanika, ale dosłownie po paru minutach Murasakibara się zwyczajnie zmęczył i zirytował, gdy kawałek twojego ubrania nie chciał z nim współpracować.
Kagami
Siedzieliście w kinie i oglądaliście jakiś film - sama nie do końca wiedziałaś o czym jest, prawie na pewno o koszykówce.
Tak czy inaczej trochę cię to już nużyło. Zaczęłaś się wiercić na swoim miejscu, przyglądałaś się zafascynowanej twarzy swojego chłopaka, którego ten seans wkręcił całkowicie. Koszykówkowy świr, pomyślałaś i przeciągnęłaś się na miejscu, kiedy nagle twój stanik najzwyczajniej w świecie się odpiął.
— Tsk, cholera...
— Hmm? — Usłyszałaś obok siebie przeciągłe mruknięcie Kagamiego, który cały czas wpatrywał się przed siebie, zainteresowany tylko i wyłącznie filmem.
— Nic, po prostu... ugh, zawsze mnie to wkurza! Pomożesz mi?
— Hmm?
— No ze stanikiem!
— Hmm?
— ZAPNIESZ MNIE W KOŃCU CZY NIE?
— Hmm? Z-ZARAZ, ŻE CO?!
Wreszcie udało ci się przykuć jego uwagę. No i paru innych osób nieopodal, którzy przyglądali się wam, chyba zastanawiając się jeszcze czy opieprzyć was za te wrzaski w kinie, czy może poczekać aż rozwinie się u was lepsza akcja.
Hanamiya
Razem ze swoim chłopakiem staliście w długiej kolejce do kasy, nie wierząc w swój pech. To było upalne lato, klimatyzacja nie nadążała z chłodzeniem wielkiego marketu, a tłum spoconych i rozgrzanych ludzi dodatkowo nie uprzyjemniał wam tego czasu oczekiwania. Hanamiya stał się bardziej rozdrażniony niż zwykle, bo przyszło mu czekać do kasy dłużej niż dwie minuty.
— Tch, mogli by się ruszyć do cholery — mruknął dosyć głośno Hanamiya, zwracając na siebie uwagę pobliskich osób. — Te cholerne staruchy wyglądają jakby miały lada moment umrzeć za tymi kasami.
— Makoto, błagam cię... słychać cię na pół sklepu. Nie rób nam wstydu, okej?
— Szczerze, mam to gdzieś. Może w końcu ruszą te dupska i otworzą drugą kasę.
Umilkłaś wiedząc, że przekonywanie go by się przymknął jeszcze bardziej go rozjuszy. Postanowiłaś szybko zmienić temat.
— Jak wyjdziemy na zewnątrz to zamiast lodów, będziemy mieli zimną, waniliową paćkę — powiedziałaś, czując w palcach jak opakowanie, które kurczowo trzymałaś w dłoniach, zaczyna niebezpiecznie rozmiękać. — Wezmę nowe z tamtej lodówki, co?
— Cokolwiek.
Przewróciłaś wymownie oczami na tę krótką odzywkę swojego chłopaka, którego wyraz twarzy jednoznacznie już mówił „mam-dość-i-zaraz-coś-tutaj-rozwalę-jak-nas-szybko-nie-skasują"
Tak czy siak poszłaś wymienić lody na nowe, prosto z zamrażarek, ale gdy tylko się schyliłaś, poczułaś to znajome, znienawidzone uczucie na plecach. Rozpiął ci się stanik – bardotka, którą ubrałaś do dość luźnej bluzki odkrywającej ramiona. Natychmiast spanikowałaś i złapałaś się dyskretnie za piersi, podchodząc do Hanamiyi.
— Makoto, stanik mi się odpiął, błagam, weź mi go zapnij, czuję, że zaraz mi się całkowicie zsunie! — szepnęłaś, na co on uniósł na ciebie brew, taksując cię uważnym spojrzeniem w okolicach biustu.
— Serio? Przed chwilą przeżywałaś, że drę się na pół sklepu przy tych wszystkich ludziach, a teraz chcesz żebym cię zmacał?
— Co?
— Ekhem, co za niewychowana ta młodzież w tych czasach! Żeby takie słownictwo mieć, to ja nie wiem.
Hanamiya posłał miażdżące spojrzenie staruszce stojącej za wami, po czym z triumfalnym uśmiechem na twarzy poprosił abyś obróciła się do niego tyłem i zapiął ci ten felerny stanik, celowo przedłużając ową czynność i napawając się rosnącym oburzeniem na twarzy moherowej babiny.
Takao
Było ciepłe popołudnie, gdy postanowiliście zrobić sobie krótką, wspólną drzemkę. Byliście w jego domu zupełnie sami i gdzieś głęboko w podświadomości zastanawiałaś się jak długo Takao wytrzyma bez wygłupów i swoich dziwnych pomysłów.
— Hej, [Imię]chan?
— Hmm?
— Mogę odpiąć ci stanik?
Nawet się nie zdziwiłaś, tak szczerze. Ty leżałaś na boku, podczas gdy on robił za dużą łyżeczkę. Skinęłaś potakująco głową i mruknęłaś pod nosem, że właściwie nie masz nic przeciwko, jeżeli potem zamienicie się rolami. Z racji tego, że wcześniej było ci gorąco, nie musiał się kwapić by zdzierać z ciebie bluzkę, bo już jej nie miałaś.
Takao odsunął się odrobinę od ciebie i nagle poczułaś na plecach jego... zęby.
— Kazu! Co ty odwalasz?
— Odpinam ci stanik!
— Ale w jaki sposób!
— No więc... Pfft! — Takao parsknął śmiechem, gdy przegrał pierwszą bitwę z zapięciem stanika. — Jakoś zawsze chciałem to zrobić zębami!
Kasamatsu
Sam wypad na pobliską plażę był dla niego wielkim wyzwaniem. Starał się jak mógł nie patrzeć na ciebie w tym ślicznym stroju kąpielowym, a już na pewno nie pochłaniać wzrokiem pięknych kształtów twojego ciała.
Czerwienił się tak jakby zasnął na piasku w samo południe. Poza tym.. Cholera, tutaj było całe mnóstwo innych ludzi. Innych kobiet również. Czy ty chciałaś go wykończyć?
— Pójdziemy tam! — oznajmiłaś i wskazałaś ręką pobliski skwerek. — Tam jest najmniej ludzi! Pasuje ci to, Yukio?
— C-co? Aaah... J-jasne.
Pokręciłaś głową z niedowierzaniem i skierowałaś się we wskazane przez siebie miejsce, gdy poczułaś szarpnięcie i z wrzaskiem, złapałaś za górę swojego stroju, zakrywając piersi. Kasamatsu chyba zakrztusił się swoją własną śliną na ten widok, bo miał zamiar po prostu cię objąć, ale przez te wszystkie emocje, drgawki i ogólne znerwicowanie pociągnął za sznurek twojego stroju.
— Jezu, zawiąż mi to! Błagam cię! — pisnęłaś i zarumieniłaś się na twarzy, gdy zdałaś sobie sprawę, że jakieś dzieci zaczęły wskazywać na ciebie palcami. Kasamatsu wyglądał jakby się zwyczajnie wyłączył. Dopiero gdy jakiś młody chłopak zagwizdał na ciebie, odważnie złapał za sznurki i drżącymi rękoma wykonał supeł. Najpierw jeden....
A potem drugi.
I jeszcze trzeci, tak dla pewności.
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy wpadacie na twojego byłego chłopaka!
Akashi
Byliście na spacerze. Pogoda dopisywała, słońce przyjemnie grzało cię w twarz i zupełnie zadowolona z swojego pomysłu by wyjść na miasto, spojrzałaś na swojego chłopaka.
— Widzisz jak jest miło? — rzuciłaś i splotłaś swoją dłoń z jego. — A ty chciałeś brać limuzynę.
— Szybciej dotarlibyśmy do celu. To logiczne.
— Ale nie ekologiczne i nieekonomiczne — parsknęłaś i pokręciłaś głową z niedowierzaniem. — Nieważne. Chodźmy już do tej kawiarni, cały dzień myślałam tylko o tym by się tam w końcu znaleźć!
Kiedy weszliście do środka, ty byłaś pochłonięta czytaniem menu, które zmieniało się każdego dnia, ale twój chłopak wyraźnie nie był tym zainteresowany. Nagle poczułaś jak mocno ściska twoją dłoń i przysuwa cię do siebie, obejmując drugą ręką w pasie.
— Sei, co ty r-robisz? — pisnęłaś odrobinę zawstydzona. — Jesteśmy w miejscu pub-
— No proszę, kogo tutaj spotykam!
Nie wierzyłaś własnym uszom. Już rozumiałaś dziwne zachowanie Akashiego, który cały czas miażdżył swoim spojrzeniem twojego byłego chłopaka. Obróciłaś się w jego stronę, automatycznie przestając się uśmiechać.
— Przecież, to [Imię]chan we własnej osobie! — Zaświergotał [ImięByłego] i rozłożył ręce na boki, jakby oczekując, że wskoczysz mu w ramiona na przywitanie. — I ten twój groźny kolega... Jak ci tam było na imię?
Z przestrachem zerknęłaś na twarz Akashiego, ale tym co wprawiło cię w szok był fakt, że nie wyglądał na specjalnie zdenerwowanego czy przejętego.
— Akashi Sei-
— Cokolwiek człowieku. Hej, [Imię]chan, może skoczylibyśmy kiedyś na kawę? No wiesz... Byliśmy świetną parą i nic nie jest jeszcze stracone!
— Że niby co? — wydusiłaś wkurzona, na co tamten uśmiechnął się czarująco.
— Wiesz, mogę dać ci łaskawie jeszcze jedną szansę. Co ty na to?
— Ty świnio! Ty wredna, ohydna, perfidna świnio! — parsknęłaś, krzywiąc się ze złości, ale zanim zdążyłaś coś więcej powiedzieć, Akashi odsunął cię stanowczo na bok i zasłonił własnym ciałem. Wciąż był przerażająco spokojny.
— Jestem przekonany, że przez twoją ignorancję i oczywistą głupotę, nie usłyszałeś jak się przedstawiam. — Jego głos był zimny jak jeszcze nigdy dotąd. — Nazywam się Akashi Seijuro i [Imię][Nazwisko] jest moją dziewczyną. Należy do mnie.
— Sei, jest w porządku. Tylko nic mu nie rób!
— Nawet nie jest mi przykro cię uświadamiać, że wpadłeś w poważne kłopoty.
Aomine
Szliście alejką prosto ze szkoły do jego domu i rozmawialiście o jakichś mało ważnych głupotach. Aomine miał podły humor, zresztą ty też nie byłaś szczególnie wesoła, bo z [ZnienawidzonyPrzedmiot] dostałaś złą ocenę.
— Mam ochotę po prostu... Ugh, wyżyć się na czymś! — stęknęłaś pod nosem, na co Aomine wzruszył ramionami.
— Taaa... Ja też —mruknął i zmarszczył czoło. — Wiesz, moich rodziców nie ma w domu do wieczora, więc może...?
— Zboczeniec. — Ofuknęłaś go pospiesznie, czerwieniąc się lekko na twarzy. - Tylko jedno ci w głowie.
Szliście jeszcze kawałek drogi spokojnie, gdy Aomine zapatrzył się na coś, bądź kogoś parę metrów przed sobą. Usłyszałaś jak przeklął i podążyłaś jego spojrzeniem. Doprawdy, paskudny dzień. Musiałaś jeszcze nadziać się na swojego byłego.
— [Imię]! Fajnie cię znów spotkać! Stęskniłem się za tobą. — [ImięByłego] zdawał się być bardzo radosny z faktu, że wpadliście na siebie. Trochę inaczej patrzył na to twój obecny chłopak. — Szkoda, że nie jesteś sama, bo...
— Oi, oi, OI! Co to kurwa ma znaczyć? — Aomine był wściekły. A kiedy był wściekły, zaczynało robić się gorąco. Ktoś mógłby się poparzyć.
— Daiki, nie zwracaj na niego uwagi. Po prostu chodźmy już i-
— Nie, zaczekaj [Imię]. — Oblał cię zimny pot, gdy Aomine złapał cię za łokieć i przysunął do swojego boku. — Niech skończy to co chciał ci powiedzieć. No dalej, kolego. Mów.
Twój były chłopak wyglądał na odrobinę zastraszonego, ale nie wycofywał się. Teraz zaczynałaś się poważnie martwić, co wyniknie z tej konfrontacji.
— Daiki, ja cię proszę-
— Wiesz, co koleś? Świetnie się składa, że cię akurat dzisiaj widzę. Mam tak kurewsko zły dzień, że nawet ona nie powstrzyma mnie przed daniem ci w mordę!
— Aomine Daiki ja cię uprzedzam po raz ostatni!
— NIECH PO PROSTU SKOŃCZY TO, CO CHCIAŁ CI POWIEDZIEĆ!
Kise
Byliście w parku i siedzieliście na ławce, rozmawiając o ważnych i mniej ważnych sprawach. Miałaś całkiem dobry humor i właściwie to miałaś też nadzieję, że nic tego dnia nie pozwoli ci go zepsuć. Tak bardzo się pomyliłaś.
— Hej, [Imię]chan! To naprawdę ty? Rany, nie poznałem cię!
Podniosłaś głowę by móc spojrzeć w oczy temu, który kilka długich miesięcy wstecz zajmował miejsce Kise. Spochmurniałaś i automatycznie jęknęłaś pod nosem. No i przybyły burzowe chmury. Poczułaś jak Kise porusza się niespokojnie tuż obok ciebie. Chyba właśnie się przybliżył... I ta jego dłoń na twojej talii.
— Czego chcesz?
— No właśnie — wtrącił pospiesznie Kise. Dostrzegłaś, że mrużył na twojego byłego groźnie oczy. W jednej chwili z pogodnego, na ogół niegroźnego, słodkiego chłopaka, przeistoczył się w twojego obrońcę. — Sam jestem tego ciekaw. Jak widzisz, [Imię]cchi jest już zajęta, w każdym tego słowa znaczeniu.
Kuroko
Po zajęciach postanowiliście spędzić wspólnie trochę czasu na mieście. Po dłuższych kontemplacjach nad tym gdzie się powinniście wybrać, wasze nogi same was poprowadziły do waszego ulubionego fastfoodu.
Siedzieliście więc w Maji Burgerze i popijaliście ulubione szejki, ciesząc się chwilą spokoju. Dosłownie chwilą.
— [Imię]chan!
Nie wierzyłaś własnym oczom, gdy twój były chłopak dosłownie wyrósł jak spod ziemi przy waszym stoliku. Zanim zdążyłaś cokolwiek powiedzieć , doznałaś większego szoku. On po prostu usiadł tuż obok Kuroko - naprzeciw tobie, jakby niebieskowłosego zupełnie tam nie było. Mój Boże, on go po prostu nie zauważył!
— Tak dawno cię nie widziałem! Ile to już... Jakiś rok, prawda? Rany, brakuje mi ciebie! Brakuje mi ciebie tak bardzo, że nie mogę spać po nocach!
O rany, miałaś ochotę wyjść z lokalu i pewnie byś tak właśnie zrobiła, gdybyś była tutaj zupełnie sama. Kamień z serca ci spadł, gdy zobaczyłaś, że Kuroko postanowił się wtrącić, bo tobie zwyczajnie zabrakło głosu.
— WAAAH!
Prawdopodobnie [ImięByłego] był bliski zawału serca, gdy Kuroko położył mu nagle dłoń na ramieniu i przedstawił się jako twój chłopak.
Midorima
Byłaś zmęczona po ciężkim dniu w szkole. Midorima mając na uwadze twoje zdrowie, uparł się, że cię odprowadzi, choć czułaś się całkiem dobrze. Jednakże zrobiło ci się bardzo miło, że twoja wstydliwa marchewa tak się o ciebie troszczy.
— Dzięki wielkie, że mnie odprowadzasz, Shin.
— Hmpf.
Nie był zbyt rozmowny.
Ciekawe jakby się potoczyła wasza dalsza wędrówka, gdybyście nie wpadli na twojego byłego chłopaka.
— Hej, [Imię]chan, poznajesz mnie? To ja! Zerwaliśmy jakieś dwa lata temu!
Z niechęcią spojrzałaś na swojego byłego chłopaka i zmierzyłaś go chłodnym spojrzeniem. [ImięByłego] to tylko zmora z przeszłości - skończony rozdział. Nie masz powodu by się denerwować. Otworzyłaś usta by na spokojnie mu powiedzieć, aby się odwalił, ale... Midorima cię uprzedził.
— To [Imię] z tobą zerwała, nanodayo — stwierdził chłodno, nagle łapiąc cię za ramię. — Chodź, [Imię]. Muszę odprowadzić cię bezpiecznie do domu.
Murasakibara
Siedzieliście w waszej ulubionej kawiarni. Ty zamówiłaś swój ukochany deser, a twój chłopak... większość dań z menu. Nieważne.
— Teraz żałuję, że tak rzadko tutaj wpadamy! — Zachichotałaś, opychając się słodkościami. Murasakibara nawet nie kwapił się by cokolwiek odpowiedzieć. Właściwie to wszelkie słowa były tu zbędne - jedzenie w tej kawiarni było zbyt dobre, by tracić czas na rozmowy.
— [Imię]chan... Myślałem, że nie uda się nam już spotkać, a tu proszę! Kopę lat, co? I.. Och. Nie jesteś sama.
— [ImięByłego]?
Nawet nie zauważyłaś gdy podszedł do waszego stolika i przypatrywał się tobie z zaskoczeniem. A może było coś jeszcze w jego wzroku...
— Ara, nie jest sama i na pewno nie będzie. — Twój były przełknął nerwowo ślinę, gdy Murasakibara wstał i popatrzył na niego z góry. Wyglądał na lekko... wytrąconego z równowagi? Tak, zdecydowanie. — Bo jest ze mną. Zostaw nas lepiej w spokoju, albo cię zmiażdżę.
Kagami
Twój chłopak zaciągnął cię na pobliskie boisko. Podczas gdy on sobie ćwiczył rzuty do kosza, ty siedziałaś na pobliskiej ławce i odrabiałaś pracę domową, którą akurat wam zadali z matematyki. Bo grunt to dobra organizacja czasu i dnia!
Byłaś zupełnie pochłonięta rozwiązywaniem zadań z ciągami geometrycznymi, gdy zobaczyłaś kątem oka Kagamiego, który z groźną miną i piłką od kosza wciśniętą pod pachę, zbliżał się do ciebie w pośpiechu.
-—Taiga, co się-
— Co on tu robi, [Imię]? Utrzymujesz z nim kontakt?
— Co? — Teraz to już zupełnie zgłupiałaś. — Ale, że z kim?
Obejrzałaś się za siebie w chwili, gdy Kagami, objął cię ręką w pasie i przysunął bliżej siebie. Przeklęłaś cicho pod nosem na widok byłego chłopaka, który wszedł na boisko i zaczął machać wesoło ręką w twoim kierunku, ani na chwilę nie poświęcając swojej uwagi wypinającego w tamtym momencie klatę, Kagamiemu.
— Oi, czego od nas chcesz?
—Was? -—Twój były posłał Taidze spojrzenie pełne odrazy. — Mam sprawę do [Imię]chan, a nie-
— Nie, to tak już dłużej nie działa. [Imię] jest moją dziewczyną i jeżeli chcesz coś jej powiedzieć, to ja również słucham.
Hanamiya
Siedzieliście na ławce w parku, gadając o ostatnim meczu, który rozegrał się między Kirisaki Daichi, a Seirin, kiedy w polu twojego widzenia pojawiła się pewna, dobrze znana ci osoba.
Osoba na którą miałaś najmniejszą ochotę, aby spotkać na swojej drodze będąc razem z Hanamiyą na randce.
Twój były jechał właśnie na rowerze i zrobiło się naprawdę niebezpiecznie, gdy skierował się w alejkę, gdzie akurat się znajdowaliście. Ten człowiek ma życzenie śmierci, Makoto go szczerze nienawidził, bo już raz przyszło mu się z nim spotkać, twarzą w twarz na jednym boisku - w towarzyskim meczu międzyszkolnym.
Prawie udało mu się go wtedy trwale uszkodzić, ale mu umknął w trybuny. Hanamiya nie mógł tego przeżyć, tak bardzo chciał mu utrzeć nos – dosłownie!
— Co jest? Kogo zobaczyłaś? — zapytał szybko Hanamiya mrużąc na ciebie swoje przenikliwe oczy, po czym odwrócił się w kierunku, gdzie tak wlepiałaś swój spłoszony wzrok. — No proszę, czy to nie ten lamus z którym się woziłaś w gimnazjum, a którego niemal sprałem jesienią?
— Tylko nic mu nie rób, Makoto, proszę cię!
— [Imię], rany, to naprawdę ty! Już z daleka cię poznałem i nie mogłem oderwać od ciebie oczu. — Twój eks zatrzymał się przy waszej ławce, ściągając z głowy kask i uśmiechając się szeroko na twarzy. — Zrobiłaś coś z włosami? Świetnie wyglądasz!
— Eee, mam fryzurę taką jak zawsze, ale okej. Dzięki.
— Hej, ja też zrobiłem coś z włosami, ale mi to już nie sprzedasz takiego taniego komplementu, co?
Chyba dopiero wtedy, gdy Hanamiya podkreślił swoją obecność, [ImięByłego] go zauważył i mina wyraźnie mu zrzedła. Nagle pobladł i zaczął się powoli odsuwać na bok, śmiejąc się przy tym nerwowo i próbując obrócić całą sytuację w żart. Był tak ostrożny w swoich ruchach, jakby dostrzegł wyjątkowo niebezpiecznego drapieżnika na swojej drodze.
I z całą pewnością tak też właśnie było.
Takao (*szeptem* prawy sierpowy Takao, prawy sierpowy!)
Akurat robiliście wspólne zakupy w supermarkecie. Takao jak zwykle się wygłupiał i na każdym kroku, w niemal każdej alejce coś śmiesznego odwalał. Chichotałaś tak głośno w pewnej chwili, że ktoś cię zaczepił.
I to nie była obca osoba.
— Wszędzie rozpoznałbym ten śmiech... [Imię]chan, tyle czasu!
— O rany... — Natychmiast odeszła ci ochota na wygłupy. — [ImięByłego].
— Poznałaś mnie! A więc wciąż jestem tak przystojny jak rok temu, to dobrze!
Takao zakaszlał na głos, by podkreślić swoją obecność, a gdy twój eks nie zwrócił na niego uwagi, po prostu przyciągnął cię do siebie. Ku twojemu zdziwieniu, nie tracił dobrego humoru.
— Hej, [Imię]chan, a może przedstawisz nas sobie, co? — Zaświergotał. — Chyba [ImięByłego] zapomniał, że jestem twoim ukochanym, jedynym chłopakiem! Trzeba mu pomóc odświeżyć pamięć!
Kasamatsu
To było niewiarygodnie niezręczne spotkanie. Ty, Yukio i... twój były chłopak ściśnięci razem jak sardynki w puszce w jednym przedziale pociągu. Gorzej trafić nie mogło. Twój były ciągle opowiadał ci o tym czym przez ostatnie trzy lata się zajmował, podczas gdy Yukio gotował się ze złości, a ty błagałaś go mentalnie by nie zrobił czegoś głupiego. Płonna nadzieja.
— I wiesz, myślałem wtedy, że owszem, mógłbym się z nią umówić, ale wciąż myślę o tobie. Nieustannie.
— [ImięByłego] naprawdę nie chcę-
— Zaczekaj, daj mi dokończyć!
— Tak, daj mu dokończyć, [Imię]. — Wtrącił przez zaciśnięte zęby Kasamatsu, prężąc swoją klatkę piersiową. — Niech da mi w końcu ten jeden, konkretny powód by przywalić mu w zęby.
Hejo, Marli jest tutaj!
No i po dwudziestym szóstym rozdziale! *ociera kropelki potu z czoła*. Pięćdziesiąt pięć scenariuszy za nami! Fck, wciąż ciężko mi uwierzyć.
Następny rozdział mam nadzieję już niedługo, za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam~
TEMAT/Y DWUDZIESTEGO SIÓDMEGO ROZDZIAŁU:
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy opiekujesz się nim, kiedy jest chory!
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy niechcący cię zrani (fizycznie)!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top