Rozdział Dwudziesty Ósmy
Dzień dobry/Dobry wieczór!
W związku z wcześniej zapowiedzianym Rozdziałem Specjalnym, proszę abyście w komentarzach wymienili jedną, dwie postaci z całego Kuroko no Basket, o których chcielibyście przeczytać scenariusz! (przyjmę 10 postaci i aby uniknąć powtórzeń, zerknijcie czy ktoś we wcześniejszym komentarzu nie poprosił o daną postać)
Jeśli chodzi o temat scenariusza - jestem ciekawa waszych propozycji! (Byłoby miło gdyby nie był to scenariusz wcześniej przeze mnie napisany, ale jeżeli chcecie możecie o takowy prosić - w zależności od różnorodności postaci zdecyduję który wybrać!)
A teraz życzę przyjemnej lektury~
[PapaAU!] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy dowiaduje się, że wasza córka ma chłopaka!
Akashi
Z chwilą gdy wasza córka powiedziała mu, że się z kimś spotyka, poczuł jak traci dobry nastrój. Z jednej strony chciał jej zabronić, powiedzieć, że on w jej wieku skupiał się na szkole i osiągnięciach, ale wiedział, że napierając na nią w ten sposób, może ją tylko stracić. Ostrożnie położyłaś dłoń na jego ramieniu i ścisnęłaś lekko, dając mu niemy znak, by się uspokoił i przynajmniej na tę chwilę, pozwolił całej sytuacji się rozwijać. Akashi westchnął. [ImięCórki] obserwowała go z nadzieją i napięciem.
— [ImięCórki], możesz zaprosić tego chłopca do nas na kolację. Z przyjemnością poznamy go z twoją mamą.
Aomine
— Co? Ale jak to? Nie za szybko? [I-Imię], słyszałaś co ona powiedziała? — Aomine nie był zły. On był zszokowany. Wciąż wydawało mu się, że jego córeczka jest jeszcze małym dzieckiem, a on najważniejszym i jedynym mężczyzną w jej życiu. Wpadł do kuchni jak burza, spoglądając na ciebie w napięciu.
— Nasza córka powiedziała, że ma chłopaka!
— I to cię tak dziwi? Wiem o tym, mówiła mi. — Uśmiechnęłaś się na widok wyraźnie zszokowanego Aomine i podeszłaś do niego by z czułością, pogładzić go po policzku. — Tak szybko dorastają, prawda?
— Za szybko.
Kise
Na początku nie wyglądał na specjalnie przejętego, ale z nocy na nocy, im więcej się nad tym zastanawiał, tym bardziej zaczynał się martwić.
— [Imię]cchi, no wiesz, czy to nie za pochopna decyzja by mogła mieć już chłopaka? Jest w końcu jeszcze taka młoda.-— Westchnęłaś i obróciłaś się do niego tyłem, przykrywając się mocniej kołdrą. Jego nadopiekuńczość względem waszej córki była słodka, owszem. Ale po siódmej nocy z kolei spędzonej na tych samych, głośnych kontemplacjach nie dających ci spać, miałaś już tego szczerze dość.
— Ryouta, idź w końcu spać. Jest po północy.
— No bo, co jak on ją zrani? Będzie miała złamane serce! — jęknęłaś i zabierając poduszkę i pobliski koc, przeprowadziłaś się do salonu.
Kuroko
Spokojnie wysłuchał waszej córki i pokiwał ze zrozumieniem głową, słuchając jej argumentów względem rozpoczęcia poważnego związku. Siedziałaś obok Kuroko i zerkałaś na niego, starając się przedrzeć przez jego myśli. Pokerowa twarz twojego męża, nie zdradzała jednak nic, więc wzdychając dałaś sobie spokój. Gdy wasza córka skończyła opowiadać i wyszła z pokoju, złapał twoją dłoń.
— [Imię]chan, czy naprawdę jesteśmy już tak starzy? Nasza córka dorasta, a ja chociaż chcę, nie mogę się z tym pogodzić.
— Tak samo było z nami, Tetsuya.
— Masz rację. Ale wiesz, naprawdę cieszę się, że jest szczęśliwa. — Kuroko uśmiechnął się czule i złożył krótki pocałunek na twoich ustach.
Midorima
— Nie zgadzam się.
— Ale tato..!
— Nie zgadzam się i koniec, kropka, nanodayo.— Weszłaś do salonu tylko po to, bo dłużej nie mogłaś udawać, że ta kłótnia cię nie dotyczy. To, że twoja córka miała lada chwila pójść na studia potrafił zaakceptować, a to, że zaczynała spotykać się z chłopakiem już nie. No w końcu, wasza mała była ukochaną córeczką tatusia. Był po prostu zazdrosny, że został zepchnięty na boczny tor.
— Mamo, wytłumacz tacie!
— Jesteś na to za młoda, [ImięCórki]!
— Tato, ja mam prawie dwadzieścia lat! Za sześć lat będę myśleć o ślubie i dziecku, a ty mi wciśniesz wtedy zabawki w ręce i każesz wracać do piaskownicy, tak? Ugh, nie wierzę! — Wasza córka wyszła z pokoju i po chwili usłyszeliście donośny trzask z piętra. Popatrzyłaś na męża z niedowierzaniem.
— Jesteś po prostu niemożliwy, Shin.
— [Imię], to się za szybko dzieje! Tracimy ją. — Przytuliłaś go szczelnie i uśmiechnęłaś się pokrzepiająco.
— To całe życie, Shin.
Murasakibara
Zdawał się w ogóle nie przejmować tym, że jego córka randkuje. Jakby zupełnie nie robiło mu to specjalnej różnicy. Problem pokazał się wtedy, gdy wasza córka zaczęła mieć dla niego coraz mniej czasu i coraz rzadziej ją widywał. Siedziała albo zamknięta w pokoju, albo w ogóle jej nie było w domu. Marudząc coś niewyraźnie pod nosem, Murasakibara przytulił się do ciebie gdy zmywałaś naczynia. Spojrzałaś na niego wyraźnie zaskoczona, na co ten zmarszczył nos.
— Nie podoba mi się to. Chcę żeby było już jak dawniej. Ne, niech [ImięCórki]chin zostawi już tego chłopaka i do nas wróci.
Kagami
Przez dłuższy czas nie działo się nic zaskakującego czy niepokojącego w waszym domu. Aż w końcu pewnego dnia jakiś tajemniczy chłopak zapukał do waszych drzwi. Kagami wyłączył telewizor i otworzył mu.
— Przepraszam, ale to należy do pańskiej córki. Zostawiła dzisiaj w szkole, na ławce. Nie zdążyłem wcześniej zwrócić. — Kagami zamrugał chwilę, patrząc na telefon w skórzanym pokrowcu. Rozpoznał breloczek w kształcie piłki do kosza.
— Och, jasne. Dzięki wielkie, to miło z twojej strony! Jesteś jej kolegą z klasy, tak?
— Eee, to ona nic nie powiedziała?
— Huh?
— Jestem jej chłopakiem. Już ponad miesiąc oficjalnie ze sobą chodzimy.
Kagami potrzebował trochę więcej czasu by to przetrawić, ale tajemniczym trafem bardzo się zniechęcił do tego chłopaka. Powoli pomagałaś mu zaakceptować całą sytuację, choć wieczorami wciąż po cichu powtarzał, że to pewnie tylko przejściowe.
Hanamiya
Hanamiya oderwał wzrok zza ekranu komputera i uniósł sceptycznie prawą brew. Nie wyglądał ani na zachwyconego, ani też na specjalnie przejętego.
— Ty masz chłopaka? A to ciekawe.
Nastolatka, która stała tuż obok ojca i przyglądała mu się podejrzliwie jakby niepewna co zaraz od niego usłyszy, skrzyżowała buntowniczo ręce na klatce piersiowej. Na pewno nie miała zamiaru tłumaczyć się ojcu z swoich miłosnych relacji z chłopcami, czy nie daj Bóg czymś głębszym, ale była ciekawa jego opinii.
— A to czemu niby ciekawe?
— No wiesz, myślałem, że chłopcy się ciebie boją i omijają z daleka — wyjaśnił szybko, a na widok powiększającego się uśmiechu na twarzy córki, dodał. — W końcu taka niebezpieczna z ciebie dziewczyna.
— Wierz mi tato, ten chłopak jest o tyle wyjątkowy, że nie miałam ochoty go zgnoić jak resztę przywalających się do mnie kolesi.
— Najwyraźniej jeszcze za mało go znasz. — Tutaj Hanamiya uśmiechnął się pod nosem cwaniacko, po czym mrugnął porozumiewawczo okiem, jakby chcąc dać jej odczuć, że wie o czym mówi. — Poczekaj, zmieni ci się jak trochę z nim posiedzisz. Jeszcze zobaczysz jak cię wkurwiać zacznie, tak wygląda ta cała miłość właśnie.
Takao
W pierwszej chwili myślał, że się przesłyszał. Kilka razy zamrugał oczami i z wrażenia zatrzymał samochód na poboczu. Byliście akurat w drodze do domu.
— Kazunari, co ty robisz?
— Słyszałaś to [Imię]-chan? Słyszałaś co nasza córeczka przed chwilą powiedziała? — Uniosłaś lekko sceptycznie brew do góry.
— Spotyka się z jakimś chłopcem. I co, takie to dziwne?
— Hej! Nie gadajcie tak jakby mnie tutaj nie było! — Takao wypuścił z siebie powietrze i podrapał się po odsłoniętym karku.
— Raany, nie mogę w to uwierzyć! Dopiero co nosiłem cię na rękach i karmiłem butelką!
— Tato. To było siedemnaście lat temu.
— GHA! To ty już masz siedemnaście lat?!
Kasamatsu
— Ale jak to masz chłopaka? Co znaczy, że masz?!
— To co zazwyczaj znaczy mieć chłopaka, tato.
— Nie bądź taka przemądrzała [ImięCórki]! Nie zgadzam się na to!
— Ale on zaraz tutaj będzie, zaprosiłam go! — Kasamatsu był przyparty do muru, ale ostatecznie za twoją namową zgodził się poznać tego chłopca. Na pierwszy rzut oka zdawało się, że był miły, dobrze ułożony i grzeczny, jednak czasami zachowywał się trochę dziwnie. Tego samego dnia, gdy wszyscy siedzieliście wieczorem w salonie, wasza córka zapytała się co o nim myślicie.
— Jest jakiś dziwny. Kilka razy zapomniał o dobrych manierach. Nawet nie podziękował za posiłek!
— To pewnie dlatego, że za dużo mu o tobie powiedziałam i teraz trochę się ciebie boi.
[PapaAU!] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy dostał telefon od dyrektora szkoły, że wasz syn wszczął bójkę!
Akashi
Nic bardziej nie mogło go tego dnia rozzłościć. Przede wszystkim jednak, trudno mu było uwierzyć w to co usłyszał. Jadąc do szkoły miał nadzieję, że to fatalna pomyłka, albo wyjątkowo nieśmieszny żart. Gdy zobaczył jednak waszego syna, przy biurku dyrektora z krwawiącym nosem i potarganymi włosami, pierwsze co mu przeszło przez myśl, to gdzie popełnił błąd w jego wychowaniu. Wiedział już, że w domu czeka ich długa rozmowa. Bardzo długa.
— To ostatnie czego mogłem się spodziewać po tobie, [ImięSyna]. Karygodne zachowanie typowego ucznia liceum, ale nie kogoś kto nosi moje nazwisko. Spodziewaj się surowych konsekwencji.
Aomine
Szczerze? Mógł go ktoś mieć za niezbyt dojrzałego ojca, ale w duchu uważał, że przynajmniej raz w życiu szkolnym, trzeba było wylądować na dywaniku z powodu bójki. Gdy odebrał waszego syna ze szkoły, w samochodzie wyjaśnił mu, że było to niebezpieczne i mogło pociągnąć ze sobą o wiele więcej nieprzyjemnych konsekwencji. Kiedy zaparkował pojazd w garażu, popatrzył jeszcze raz na niego i zapytał o szczegóły bijatyki, wyraźnie zaintrygowany.
— To, że twój starszy jest policjantem, nie znaczy, że możesz wyjść na ulicę i bić ludzi. Twoja matka powiedziała, że trzeba cię ukarać, więc tego... Eee, czego ty właściwie nie lubisz robić? O już wiem. Będziesz pisał zdania! Bezbłędnie i starannie.
Kise
Jego syn właśnie pobił kogoś na tyle, że nie obyło się bez przyjazdu karetki pogotowia. Kise zastanawiał się w jaki sposób ktoś musiał podpaść jego dziecku, bo [ImięSyna] nigdy się tak agresywnie nie zachowywał. Został wychowany w przeświadczeniu, że walka nie jest rozwiązaniem. U dyrektora, Kise wyglądał na poważnego i nieco zdenerwowanego, ale gdy tylko opuścili teren szkoły złagodniał i poprosił o szczere wyjaśnienia.
— [ImięSyna]cchi, ja po prostu nie mogę uwierzyć, że tak skatowałeś swojego kolegę z klasy! Wiesz, myślę, że na zwykłej pogadance i upomnieniu tym razem się nie skończy.
Kuroko
Nie był zaskoczony - był zszokowany! Przecież wasz syn to najłagodniejszy chłopiec jakiego znał. To nie tak, że nigdy niczego nie przeskrobał, ale żeby pobił innego ucznia do tego stopnia, by spod szkoły zabrała go karetka? To mu się nie mieściło w głowie, natychmiast zwolnił się z pracy i pojechał tam, by na własne oczy przekonać się, że to wszystko co usłyszał przez telefon było prawdą. Nigdy na nikim się chyba tak jeszcze w życiu nie zawiódł.
— To nie tak, że milczę bo nie mam ci nic do powiedzenia, [ImięSyna]kun. Po prostu brakuje mi słów, by wyrazić to jak bardzo mnie to zabolało. W ten sposób swojego największego wroga bym nie potraktował.
Midorima
Przyjechał do szkoły niemal z piskiem opon, co już samo w sobie świadczyło o tym, jaka burza rozpętała się w jego głowie. Uważnie wysłuchał słów dyrektora, świadków całego zajścia i nauczyciela, który rozdzielał bijących się wcześniej chłopców. Ani na chwilę nie spojrzał na swojego syna, siedzącego ze spuszczoną głową za biurkiem dyrektora szkoły. Bał się, że jeżeli to zrobi, nie będzie mógł powstrzymać emocji by nie zacząć krzyczeć. Wolał z tym poczekać aż wrócą do domu.
— CO TY SOBIE MYŚLAŁEŚ WDAJĄC SIĘ W TĘ BÓJKĘ, NANODAYO? CO CHCIAŁEŚ OSIĄGNĄĆ PIĘŚCIAMI?! [głęboki wdech i wydech] Wiesz, że ten chłopiec leży w naszym szpitalu? Ja widziałem jego obrażenia, [ImięSyna] i to nie jest szarpnięcie za ubranie. W tej chwili się tłumacz, nanodayo.
Murasakibara
Kłócił się z dyrektorem, najwyraźniej nie pojmując wagi tej sytuacji. Właśnie dlatego natychmiast wykonano telefon również do ciebie i dopiero wtedy udało się jakoś ułagodzić całą sytuację. Murasakibara uważał, że dyrektor przesadził, bo bójki zawsze mają miejsce w szkołach, ale gdy ty zaczęłaś mu wyjaśniać, że tych dwóch chłopców trafiło z tego powodu do szpitala, Murasakibara wzruszył tylko ramionami i powiedział, że dalej nie rozumie, czemu z tego powodu musiano zrobić tyle kłopotliwego hałasu i kazać mu fatygować się osobiście do liceum.
— Mama powiedziała, że to bardzo poważna sprawa, więęęc... Ne, podejrzewam, że powinienem dać ci jakąś karę. Zaraz coś wymyślę. Umm... Ara, ale najpierw coś zjem. Nie będę przecież myślał na pusty żołądek.
Kagami
Przyjechał do szkoły jeszcze w stroju roboczym, wozem strażackim. Tłumaczył dyrektorowi, że nie wie skąd u waszego dziecka tyle agresji i zapewnił, że przeprowadzi z nim poważną rozmowę na temat tego zajścia i przeprosi rodziny poszkodowanych chłopców. Kiedy w milczeniu on wraz z synem, przebyli drogę do domu, Kagami złapał go za ramię, zanim ten zdążył wysiąść z samochodu. Najpierw zapytał tylko o powód, a kiedy dostał czego chciał, wyraził swój podziw, że chłopak sam poradził sobie z czwórką starszych od siebie kolegów. Za te niepedagogiczne podejście do sprawy, potem mu się od ciebie oberwało.
— No wiesz, mimo wszystko to bardzo nieładnie się bić i... no, skasowałeś tych drani. Znaczy tych biednych chłopców i na pewno musisz ponieść konsekwencje swojego zachowania! Będziesz musiał się tłumaczyć przed ich rodzicami, nie widzę innego wyjścia.
Hanamiya
To żadna nowość dla Hanamiyi odbierać telefony z wezwaniem od dyrektora jego syna i szczerze miał już po dziurki w nosie co chwilę zrywać się z pracy, żeby zjawić się w szkole i odsłuchiwać tych nudnych, głupich wykładów od bandy przemądrzałych staruchów.
— Kurwa, moi starzy nie dymali co chwilę do szkoły kiedy akurat komuś przywaliłem, albo zgnoiłem pierwszaka, [Imię]. To jakaś paranoja, co oni sobie myślą, że wszystkich sobie ustawią jak puste marionetki tak jak im się to podoba?!
— Po prostu tam pojedź i powiedz, że to się więcej nie powtórzy, dobrze?
— Sama tam pojedź, mi się nie chce.
Hanamiya najwyraźniej tym razem sobie odpuścił i owe zadanie przerzucił na twoje barki. Doprawdy żadna nowość.
Takao
W pierwszej chwili sądził, że to jakiś głupi żart, który wymyśliła młodzież, na czele z waszym synem. Przecież [ImięSyna] był niegroźnym, wyluzowanym facetem z dystansem do siebie, który co najwyżej stroił sobie nieszkodliwe żarty z nauczycieli na zajęciach. A teraz miałby uwierzyć w to, że pobił swojego starszego kolegę na tyle, że zabrała go spod szkoły karetka? Gdy dotarł do liceum, nie mógł przestać powtarzać nauczycielom w jakim jest szoku.
— [ImięSyna], co spodziewasz się po mnie teraz usłyszeć? No co mam ci niby powiedzieć? Że w ten sposób nie wolno postępować, tak? Wydawało mi się, że jesteś na tyle dojrzały by to wiedzieć, a tutaj okazało się, że tak naprawdę wiem o tobie tyle co nic.
Kasamatsu
On po prostu się wściekł. Gdy przyjechał do szkoły, wpadł jak burza/huragan/tornado do gabinetu dyrektora i z miejsca naskoczył na syna. Chciał mieć pełny obraz, więc w umiarkowanym spokoju wysłuchał wszystkiego co ten miał do powiedzenia, oraz świadkowie zdarzenia. Kiedy już wszystko wiedział, obiecał dyrektorowi, że zajmie się wyperswadowaniem swojemu dziecku czym jest agresja i jak sobie z nią radzić.
— Niech tylko [Imię] się o tym dowie! Jeżeli myślisz, że twoja matka przyjmie to łagodniej niż ja to się mylisz! Skończy się wszystko... wolny czas z kolegami, koszykówka... A z tymi nowymi butami do gry to możesz się już pożegnać!
[PapaAU!] GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy waszego nastoletniego syna przyprowadzi do domu policja!
Akashi
Przeczuwał, że nadciągają jakieś kłopoty, choć nie potrafił tego wyjaśnić. Od samego rana migrena nie dawała mu spokoju, podczas gdy ty ani trochę nie pomagałaś mu się odprężyć, kiedy byłaś zajęta zaczytywaniem się w jedną książkę. Kiedy już jakaś ciekawa historia przykuje twoją uwagę, świata poza nią nie widzisz.
— Och, świetnie. Zobaczymy wieczorem, [Imię]. Otrzymasz surową karę za ignorowanie mnie. —Mruknął do siebie pod nosem, gdy nagle do jego gabinetu zapukała pokojówka.
—Ma pan gości, Akashi-sama.
— Nie jestem dzisiaj w nastroju. Powiedz im, że...
— Akashi-sama, osobiście naprawdę nalegam. Z-z całym szacunkiem! Chodzi o młodego panicza. — Rysy jego twarzy wyraźnie stężały, gdy podniósł się z fotela i szybkim krokiem udał się na parter, do hallu.
— Czy pan Akashi Seijuro?
— Proszę wybaczyć uszczypliwość, ale skoro zapukaliście do drzwi mojego domu, kto inny mógłby tutaj mieszkać? — Dwójka policjantów wyraźnie skrzywiła się na tę odzywkę. Akashi nie patrzył jednak dłużej na nich. Z wyraźnym zaskoczeniem spoglądał na swojego syna, dumnie stojącego pomiędzy nimi i obserwującego z uwagą jego twarz.
— To pańskie dziecko, prawda?
— Tak. Co się stało?
— Nie stosował się do zasad bezpiecznego ruchu drogowego, zupełnie ignorował sygnalizację świetlną na pasie dla pieszych, a kiedy go upomnieliśmy, zaczął do nas pyskować. — Chłopiec wyrwał się spod ręki funkcjonariusza z wyraźnym niezadowoleniem.
— To kłamstwo. Nie powiedziałem niczego, co by w najmniejszym stopniu was mogło urazić.
— Tak? A kto powiedział, żebyśmy pilnowali swoich psich spraw i zostawili w spokoju kogoś z wyższego stanu, kto zawsze ma rację?
Akashi mimo tej względnie poważnej sytuacji nie mógł powstrzymać uśmiechu, ale szybko by uniknąć kłopotliwej dyskusji zasłonił usta dłonią i zakaszlał. Owszem, nie pochwalał zachowania swojego syna, ale jakoś tak przez chwilę przypomniał mu się, jego okres buntu i naporu. Wieczorem wygłosił mu długą przemowę edukacyjną.
Aomine
— Eeech, co tym razem wymyślił? — Aomine ziewał jeszcze odrobinę, gdy zerwał się wraz z tobą z łóżka, słysząc dzwonek do drzwi. Dochodziła jedenasta w nocy, a przed ich domem stał wóz policyjny z włączonymi światłami.
— Wandalizm. I to na przystanku autobusowym! Aomine, wszyscy naprawdę bardzo się lubimy i tak dalej, ale pilnuj lepiej tego swojego gówniarza, bo jak kiedyś go raz jeszcze zgarniemy to obiecuję ci, że trafi do poprawczaka!
— Dobra, dzięki, że go tutaj od razu przywieźliście. Już ja sobie z nim pogadam po swojemu. Trzymajcie się, widzimy się jutro w robocie. — Funkcjonariusz skinął głową i dość gwałtownie wepchnął zupełnie nieprzejętego całą sytuacją chłopaka do środka mieszkania, prosto w twoje ramiona. Popatrzyłaś na niego ze złością i mamrocząc pod nosem słowa o tym, jak bardzo jesteś nim zawiedziona, zaczęłaś rozbierać go z brudnej kurtki, całej pokrytej farbą.
— Chyba się skończy nocowanie u tego twojego kolegi, [ImięSyna]! Po prostu nie wierzę, że znów nam to robisz! — wykrzyknęłaś i posłałaś znaczące spojrzenie mężowi, by w końcu wypowiedział się na ten temat.
— Synu, nie szanujesz ani trochę policji, choć twój staruszek jest policjantem, co?
— Tatooo, nie zaczynaj znowu!
— No ale co ja mam ci więcej powiedzieć po tym, jak moi kumple przyprowadzają cię do domu już trzeci raz w tym miesiącu?
Kise
Pierwsze co mu przyszło do głowy, to myśl, że chyba jeszcze śpi, a to jakiś zły sen. Nie, no to musi być sen, przecież jak jego [ImięSyna]cchi może stać w korytarzu domu w towarzystwie dwóch policjantów?
— To może panowie mi wytłumaczą, o co właściwie go oskarżacie? — zapytał delikatnie i zerknął z niepokojem na wyraźnie poddenerwowanego syna, który próbował bezskutecznie wyrwać się z uścisku funkcjonariuszy.
— Napastował na ulicy pewną starszą panią i jej wnuczkę. Kiedy próbowaliśmy go powstrzymać zaczął stawiać opór i zamachnął się na mojego kolegę.
— TO NIE PRAWDA!
— Będziesz kłamał gówniarzu?! — Chłopak spojrzał na ojca, który zerkał to na policjanta to na niego, jakby lekko zagubiony.
— Spokojnie panowie! Obiecuję porozmawiać z nim poważnie o tym co zrobił i daję słowo, że taka sytuacja nie będzie miała już miejsca. Czy moje zapewnienia wystarczą, czy powinienem zapłacić?
— Po prostu proszę go nauczyć zasad dobrego wychowania. Za uderzenie policjanta na służbie mógłby dużo poważniejsze kłopoty niż upomnienie. Do widzenia. — Kiedy wyszli, Kise spojrzał na syna z wyraźnym zagubieniem.
— No, to może wreszcie dowiem się o co chodzi! [ImięSyna]cchi?
— Daj spokój tato, ona nie była tego warta.
— Och, a więc chodzi o dziewczynę!
— Nigdy więcej szalonych blondynek z szurniętymi babciami, tato. Nigdy więcej.
Kuroko
Kuroko nie wierzył własnym oczom i uszom. Jego syn zagrażał społeczeństwu? To chyba jakiś słaby żart.
— [ImięSyna]kun, od kiedy przyprowadziła cię policja, nic nie powiedziałeś. Funkcjonariusz powiedział, że wszystkiego powinniśmy dowiedzieć się od ciebie, razem z mamą obiecujemy nie oceniać pochopnie twoich działań. — Chłopiec popatrzył z ufnością na ojca, a potem na ciebie. Wszyscy siedzieliście w salonie, słońce już przygasało, powoli robiło się ciemno.
— Musimy z mamą wiedzieć co się stało, bardzo się martwimy.
— Tato... Ja chyba jestem złym człowiekiem. — Zakryłaś usta by ukryć zduszony okrzyk przerażenia i popatrzyłaś w napięciu na męża. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji.
— Dzisiaj na ulicy jakiś pan wyrywał jakiejś staruszce torebkę. Chciałem jej pomóc, a jak przybiegła policja wzieli mnie za złodzieja, a tamten pan uciekł. Próbowałem im wytłumaczyć, ale mnie nie słuchali. Starsza pani nawet mnie nie zauważyła, inni ludzie też, dlatego nikt nie mógł poświadczyć, że nie byłem złodziejem. Wtedy poniosły mną emocje i zacząłem na nich krzyczeć. Przepraszam, mamo, tato. Nie mogę uwierzyć, że nakrzyczałem na policjanta.
Odetchnęłaś z ulgą, chyba równocześnie z Kuroko. To nieporozumienie.
Midorima
— Zakłócał ciszę nocną i uciekał kiedy próbowaliśmy go zatrzymać...
— Nie zrobiłem nic złego! Przestraszyłem się jak zaczęliście mnie gonić i dlatego uciekałem!
— [ImięSyna], nie podnoś głosu. W tej chwili do swojego pokoju i siedź tam, póki do ciebie nie przyjdę. Twoje zachowanie jest karygodne, nanodayo. Kiedy twoja matka się dowie to chyba pęknie jej serce.
Wasz syn spojrzał na ojca tak, jakby dalej chciał się wykłócać, jednak jego wyraz twarzy nakazał mu siedzieć cicho. Powoli, z wyraźnym niezadowoleniem powlókł się na piętro do swojego pokoju, gdzie zatrzasnął drzwi. Policjanci chwilę jeszcze porozmawiali z Midorimą, po czym pożegnali się i odjechali. Mężczyzna westchnął i wspiął się po schodach do pokoju syna, gdzie wszedł nie pukając. Chłopak siedział na kanapie ze spuszczoną nisko głową, dłonie splótł w ciasny uścisk na odsłoniętym karku.
— Tato, ja-
— Nie wierzę, że coś takiego nam zrobiłeś, [ImięSyna]. — Midorima wszedł mu w pół słowa, wskazując na syna palcem. — Nawet nie wiesz jak bardzo się na tobie zawiodłem.
— Ale tato, wysłuchaj mnie! Nie chciałem iść na tą imprezę, przecież mnie znasz! Nie chciałem brać w tym wszystkim udziału, zmusili mnie!
— W takim razie będziesz miał kogo obwiniać za swoją karę. Może spróbujesz zmusić ich, żeby wykonali ją za ciebie, [ImięSyna]. Dzięki temu na pewno następnym razem dwa razy pomyślisz, zanim coś głupiego zrobisz.
Murasakibara
— Araa, o co chodzi? Czemu przyprowadziliście [ImięSyna]chin do domu?
— Pański syn najpierw zaczął kłótnię ze sprzedawcą w sklepie, a potem z kierownikiem. Zadzwoniono do nas gdy zaczynał im grozić.
— Nie chcieli sprzedać mi moich ulubionych cukierków, to się wkurzyłem! Kłamali, że wycofali je ze sprzedaży! — Murasakibara pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym popatrzył ze spokojem na funkcjonariusza prawa.
— No to chyba nie ma problemu...
— J-jak to nie ma problemu?! Pańskie dziecko-
— Atsushi, co się tutaj dzieje? O mój Boże, policja! — Chyba wróciłaś z zakupów w odpowiednią porę. Szybko rozmówiłaś się i z policją, a następnie z własnym mężem i synem. Niedaleko pada jabłko od jabłoni, doprawdy!
Kagami
Z wrażenia przetarł oczy kilka razy, bo naprawdę trudno mu było uwierzyć, że taka sytuacja miała miejsce.
— Co to ma znaczyć?! [IMIĘSYNA]?!
— Nie denerwuj się tato, ale... chyba tym razem naprawdę przesadziłem. -
Wasz syn wyglądał na skruszonego, ale to nie zmieniało faktu, że złamał zasady ruchu drogowego i naruszał bezpieczeństwo innych użytkowników drogi. Kagami westchnął ciężko, przeprosił policjantów i obiecał rozmówić się z synem. Najpierw sam go zganił, a potem jeszcze raz, tym razem z tobą. W pewnej chwili musiał cię przytrzymywać byś nie udusiła ze złości własnego syna. Jak to się stało, że był taki nierozsądny? W najgorszym wypadku mógł nawet zabić siebie albo jakichś przechodniów!
Hanamiya
— Robił sobie żarty z funkcjonariuszów prawa i to dla pana „wydmuchana historia nie warta pańskiego czasu?"
Hanamiya stał wsparty o framugę drzwi wejściowych i z całkowitym spokojem ducha, przyglądał się mundurowemu, który dalej trzymał w silnym uścisku dłoni, ramię jego krnąbrnego syna. Makoto wzruszył obojętnie ramionami.
— No dokładnie. Szkoda czasu na dzieciaka, jest zbyt głupi żeby go czegoś nauczyć.
— Zapomniałeś, że to ty mi geny przekazałeś, co staruszku? — podpytał nagle zajadliwie [ImięSyna], szczerząc zęby w szerokim i cwaniakowatym uśmiechu.
— Więc taki jesteś wyszczekany, gówniarzu — syknął Hanamiya, chwytając chłopaka za kurtkę i przyciągając do siebie. — Miałem nie mówić twojej matce kto cię podrzucił dzisiaj do domu, ale chyba się jednak wygadam. Dostaniesz taki wykład pedagogiczny, że ci bokiem te żarciki wyjdą.
Hanamiya zapewnił policjantów wyjątkowo nieprzyjemnym tonem głosu, że jego syna czeka surowa kara.
Takao
Akurat jedliście kolację, gdy ktoś zadzwonił do waszych drzwi. Nie przeczuwaliście żadnych kłopotów. Do czasu aż nie otworzyliście drzwi wejściowych.
— Dobry wieczór. Państwo Takao?
— Cześć tato, cześć mamo.
Takao wytrzeszczył oczy na swojego syna, który uśmiechał się w jego stronę w jakiś przepraszający sposób. Podparłaś się rękoma pod boki i przybrałaś groźny wyraz twarzy. Doprawdy, pierwszy nocleg u jego kolegów z klasy i już policja przyprowadza go do domu.
— Co zrobił? — zapytał jeszcze odrobinę zaszokowany Takao, na co jeden z policjantów posłał znaczące spojrzenie swojej koleżance w mundurze.
— Stałam przy kasie w sklepie, kiedy do mnie podszedł i zaczął ze mną flirtować...
— O mój Boże, po prostu nie wierzę — jęknęłaś i ukryłaś zawstydzoną twarz w dłoniach, podczas gdy twój mąż ostatkiem sił próbował się powstrzymać przed parsknięciem śmiechem.
— Młodzież wpada teraz na dziwne pomysły, ale wyjaśnienie, że założył się z kolegami o to, że '' wyrwie'' moją koleżankę, wcale nie jest przekonujące — powiedział policjant, zaciskając dłoń na ramieniu chłopca. — Zwłaszcza, że nie odpuszczał, dopóki koleżanka go nie skuła i wsadziła do radiowozu co wywołało u niego atak śmiechu. Dla niego to po prostu była dobra zabawa.
Kasamatsu
— Reszta jego kolegów uciekła z miejsca zdarzenia, ale pańskiego syna zdołałam złapać. Za spuszczenie powietrza z kół radiowozu może i nie zamykamy w więzieniu, ale nie jest to czyn, na który jakikolwiek policjant pozostanie obojętny.
— Z...Z-Z..! Za-za...
— Przepraszam pana, ale czy wszystko w porządku?
Policjantka, która przyprowadziła zarumienionego i wyraźnie zawstydzonego [ImięSyna], zmrużyła oczy na twojego męża. Teraz już wiedziała po kim swoje zachowanie odziedziczył ten chłopiec, z którego przez całą drogę starała się wyciągnąć informacje typu ''dlaczego zrobił to co zrobił'' i '' dlaczego jako jedyny na jej widok zamiast uciekać, zaczerwienił się, zaczął się jąkać i mamrotać niewyraźnie pod nosem. ''
— Przez chwilę myślałam, że pański syn jest pijany, albo czymś odurzony, ale chyba już wszystko rozumiem.
Na szczęście ty się zjawiłaś i pomogłaś rozwiązać tę całą sprawę.
Hejo, Marli jest tutaj!
Wszystkie najważniejsze informacje napisałam na początku rozdziału, więc mogę jedynie podziękować wam za wasze głosy i cudowne komentarze! ♡
Nie mam tematu do Rozdziału Specjalnego, bo liczę w sumie na waszą pomoc w komentarzach, ale następny zwykły rozdział [Rozdział Dwudziesty Dziewiąty], a raczej jego tematy, widnieją poniżej.
Następny rozdział mam nadzieję już niedługo, za wszelkie błędy przepraszam, pozdrawiam~
TEMAT/Y DWUDZIESTEGO DZIEWIĄTEGO ROZDZIAŁU:
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy mówisz przez sen!
GoM + Kagami + Hanamiya + Takao + Kasamatsu, gdy zabierasz go ze sobą do sklepu z damską bielizną!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top