Rozdział 8: Nigdy nie idź spać po zjedzeniu gołąbków, czaisz?

Czuje dziwny zimny powiew śnieżego powietrza. Co prawda nasze domitorium znajduję się w lochach, ale jest tam ciepło. Otworzyłam powoli oczy.

Szok jaki pojawił się na mojej twarzy na bank rozbroiłby każdego kto mógł zobaczyć moją twarz.

Znajdowałam się w Zakazanym Lesie ubrana w jasno zieloną piżamę bez jakich kolwiek butów czy skarpetek. Spojrzałam w górę i zobaczyłam gwiazdy na ciemnym niebie i księżyc w pełni.

-Scarlett...- nieznany mi dotąd damski głos pojawił się w moich uszach, sprawiając iż moje spojrzenie zapadło tam skąd "dochodził" dźwięk.

- Ktoś tu jest?- zapytałam nie pewnie rozglądając się dookoła.

- Scarlett... - po raz kolejny usłyszałam swoje imię, lecz tym razem mówił je jakiś mężczyzna.

Po dźwięku jednak miałam wrażenie nie mówi do mnie żaden młody mężczyzna, ale bardzo stary człowiek.

Nerwowo zaczęłam rozglądać się dookoła szukając jakiej kolwiek osoby, która mogła by mi pomóc.

- Pokaż się... proszę.- ostatnie słowo powiedziałam z przerażeniem.

Byłam sama w lesie nie będąc w stanie cokolwiek zrobić. Nie miałam różdżki nie miałam nikogo. Byłam sama.

-Jesteś inna niż wszyscy.- poraz kolejny usłyszałam głos nieznanej mi kobiety.

Usłyszałam nagle szelest za swoimi plecami, przez co natychmiast odwróciłam się w stronę dźwięku.

Przede mną stała piękna młoda kobieta o bladej cerze, czarnych jak heban włosach i jasno niebieskich oczach. Była ubrana w przepiękną białą suknie, która wyglądała podobnie jak suknia córki Roweny Ravenclaw - Heleny oraz czarny płaszcz z kapturem.

Obok niej stał mężczyzna oparty od drewnianą laskę, który prawdopodobnie mógłby być pradziadkiem Scorpius'a jak nie nawet kimś daleko spokrewnionym.

Mężczyzna był ubrany w ciemno zielony strój i również posiadał płaszcz z kapturem w kolorze czerni. Włosy staruszka były siwe, ale sięgały do okolicy kolan przez co nie wiem czemu, ale miałam wrażenie że nie jedna dziewczyna w Hogwarcie zazdrościła by tych włosów. Do tego broda i wąsy oraz jasno niebieskie podchodzące pod biel oczy sprawiły iż miałam ochotę zwiewać gdzie pieprz mugolski rośnie.

Zrobiłam krok w tył. Nieznajomy jednakże nie ruszyli się. Wpatrywali się we mnie jedynie z spokojnym wyrazem twarzy.

Co jest?

- Kim jesteście i czego ode mnie chcecie?-zapytałam z przerażeniem wpatrując się w stojące przede mną postacie.

- Scarlett... krew to życia.- powiedział starzec, a mnie przeszedł nie przyjemny dreszcze.

Nieznajomi spojrzeli w stronę nieba, a ja nie wiem czemu ruszyłam wzrokiem w górę.

Nad moją głową był księżyc, lecz już nie w śnieżnobiałym kolorze tylko skąpany w krwisto czerwonym odcieniu.

Położyłam dłoń na ustach chcąc stłumić pisk, lecz niespodziewane uczucie w moich ustach jest krew sprawiła że spojrzałam na swoje ręce.

Moje dłonie były całe we krwi, która spływała wzdłuż do łokcia albo i nawet od razu skapywała na ziemię.

Tego było już za wiele.

Zaczęłam krzyczeć tak głośno że zapewne Voldemort słyszy mój głos w najokrutniejszym z wszystkich kręgów piekieł.

- Scarlett...- poraz kolejny usłyszałam swoje imię jednak owy głos wydawał mi się doskonale znany.

- Scarlett, obudź się.

Wokół mnie zaczęła pojawiać się mgła. Błagam Merlinie niech to się skończy!

- Scar...

Chwilę później wszystko spowinęła mgła.

~ ~ ~ ~ ~

Gwałtownie otworzyłam oczy gwałtownie podnosząc się do pozycji siedzącej próbując uspokoić oddech jednocześnie rozglądając się dookoła do jak opętana.

Byłam w dormitorium dziewcząt z mojego domu.

- Scarlett - delikatny i spokojny głos Scorpius'a sprawił iż nie pewnie spojrzałam w stronę dźwięku.

Był tam. Ubrany w biały podkoszulek i czarne bokserki, a jego śliczne blond włosy były rozczochrane. Jego oczy wpatrywały się we mnie z zmartwieniem i strachem na twarzy. Siedział w nogach mojego łóżka, podczas gdy jego kumpel stał z przerażeniem wpatrując się we mnie.

- Co... wy tu...Czemu?- trudno było mi cokolwiek powiedzieć w tym momencie.

Zupełnie jakby ktoś odebrał mi możliwość mówienia normalnie.

- Krzyczałaś...

- Chyba raczej chciałeś powiedzieć wrzeszczała jakby ją obdzierali ze skóry, Scorp...- zaczął Albus jednak widząc poważną minę Scorpius'a ucichł natychmiast.

Blondyn spojrzał znów na mnie z lekkim nie pokojem.

- Obudził nas twój krzyk i... i nawet nie wiem co mam powiedzieć, Scar.- powiedział cicho Scorpius.

- A dziewczyny... obudziłam je?- zapytałam nie pewnie ledwie słyszalnie jakby bojąc się iż usłyszę zaraz głos czarownic, z którymi dzielę pokój.

- Rzuciłem na nie zaklęcie usypiające kiedy tylko weszliśmy z Scorp'em do waszego pokoju... no i może troszkę bawiłem się ich pamięcią, ale to troszkę.- powiedział Al z słabym uśmiechem, po chwili dodając.

- Jednak co do chłopaków to nie jestem już pewien.

- To teraz nie ważne, Albus.- warknął Scorpius nie pewnie przysuwając się do mnie, dodając szeptem.

- Na Merlina jak się o ciebie bałem.

Odruchowo przytuliłam się do ślizgona. Czując jego zapach i uspokajające bicie serca czułam się bezpieczna.

Ale czy aby na pewno tak było?


~ • ~ • ~

Witam znów czarownice/czarodzieje.

Oto rozdział 8, który jest najdłuższym (O ile się nie mylę) rozdziałem.

Mam nadzieję że się wam podoba i że będziecie czekać na następny rozdział z jeszcze większym zaciekawieniem. 

Rozdział zadedykowany dla DarkDragona i FireQuine.

Do zobaczenia!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top