Rozdział 32 Jak zostać wrogiem publicznym numer jeden...
Od razu po tym jak Blake nas zostawił nie czekaliśmy bezczynnie na przybycie Cateriny. Od razu zaczęliśmy czytać księgi, powtarzać zaklęcia i nawet organizowaliśmy walki między sobą. Robiliśmy wszystko co mogliśmy, aby mieć jak największą przewagę w walce z zabójczynią Merlina. Nauka pochłonęła cały dzień naszej pracy i połowę nocy. Jedyne co nas informowało i zmieniającym się czasie byli mieszkańcy opiekujący się zamkiem mojego przodka, którzy na prośbę Blake przynosili nam posiłki oraz ciepłe napoje. Finalnie jednak sen zamknął nas w swoich sidłach na kilka chwil godziną trzecią.
Myślałam nawet że przespaliśmy ledwie z dwie godziny, aby znów powrócić do nauki. Jednak ogromny szok pojawił się na mojej twarzy kiedy zauważyłam niebie czerwień, a stary zegar zatrzymał się na godzinie dwunastej.
- Ej! Wstajemy coś jest nie tak! - syknęłam budząc moich przyjaciół, którzy podobnie do mnie ucięli sobie drzemkę na zimnych kafelkach.
- Co jest? Pali się? - mruknęła sennie Angel szturchając mocno Potter'a, który pomimo mojego krzyku planował dalej udać się na spoczynek.
Nie zdążyłam powiedzieć czegokolwiek. Ogromne uderzenie, zdecydowanie większe od tego z posiadłości Malfoy'ów sprawił iż wszyscy podnieśli się na nogi. Nie potrzebowaliśmy już odpowiedzi, bo doskonale ją znaliśmy.
- Do Blake'a. - polecił Scorpius, po czym całą grupą ruszyliśmy biegiem w poszukiwaniu profesora.
Tym razem uderzenia były częstsze. Wydawały się być mocniejsze, aż dziwił mnie sam fakt iż jeszcze nic nie stanęło w ruinie.
Wbiegliśmy na dziedziniec, gdzie stał Blake. Dumnie stał wpatrując się w górę, przez co mnie przeszedł dreszcz.
- Catarina nie należy do cierpliwych – westchnął profesor, kiedy stanęliśmy obok niego.
Spojrzałam w kierunku, gdzie krzyżowało się spojrzenie Blake'a. Dreszcze przeszły moje ciało kiedy widziałam zmieniający z bieli w krwistą czerwień księżyc, a pośród niego niczym zjawa unosząca się czarna postać. Catarina.
-Czemu nie atakuję? - wypsnęło mi się z przerażeniem nie spuszczając oczu z zjawy.
- Stworzyłem barierę. Jednak długo nie wytrzyma - powiedział Blake, po czym wyciągnął różdżkę.
- Znów uciekamy?
- Nie tym razem, Scar. Już nie mamy czasu, a ja jedyne co mogę zrobić to sprowadzić pomoc.
- Zostawiasz nas?!- krzyknęłam niemal płaczliwie przerażona.
Nauczyciel spojrzał na mnie, a jego spojrzenie złagodniało. Nie było już srogie i teraz byłam pewna że mężczyzna zdał sobie sprawę z tego że nie wysyłał na walkę doświadczonych magów. Lecz dzieci.
- Wrócę jak najszybciej, obiecuję Wam to. Nie możecie jednak opuścić bariery. Do pełnego zaczerwienia księżyca dzieli nas godzina, a nie możemy pozwolić sobie na jakikolwiek błąd.
Nim, którekolwiek z nas wydało z siebie jakiś dźwięk Blake zniknął. Przełknęłam ślinę głośno, czując kołatanie serca. Byliśmy sami przeciwko doświadczonej wiedźmie.
- Dobra słyszeliśmy Blake'a. Póki bariera działa, jesteśmy bezpieczni. - podsumował Scorpius, jednak kolejne uderzenie Catariny w barierę nie dało nam przekonania w słowach profesora eliksirów.
- Ona też na bank długo nie wytrzyma. - powiedziała Sasha zerkając na stworzoną przez nauczyciela kopułę.
- W każdej chwili może się przedrzeć.
- Czyli musimy stworzyć własny plan?- jęknął cierpieńczo Albus, który na bank był chętny wyczekiwać na zbawienie jakim był nauczyciel.
- Blake powiedział że mamy godzinę do pełnego zaczerwienia. Do tego czasu spróbujmy jednak opóźnić spotkanie Cateriny z Scarlett. - zaproponował Kriss.
- Niestety wilczku, ale już za późno. - przemówił nagle lodowaty damski głos, przez który wszyscy odwróciliśmy wzrok w stronę dźwięku.
Catarina...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top