Rozdział 16: Gryfonka z książką i różdżką to nieprzewidywalność do kwadratu
- Szlag nie mieli kiedy się schlać?
- Jak widać...
Tylko tyle zdążyłam powiedzieć, ponieważ starsza gryfonka wyciągnęła różdżkę, po czym wymierzyła w Angel.
- Drętwota*
Po wypowiedzeniu zaklęcia w kierunku White, Sasha wypowiedziała je również w kierunku Potter'a.
- Zwariowałaś?!- zapytał Malfoy patrząc z niedowierzeniem na przyjaciół, którzy pomimo iż oddychali to nie ruszali żadną częścią swojego ciała.
- Nic im nie bedzie spokojnie. - powiedziala dziewczyna chowając rozdżkę, po czym biorąc mnie za rękę.
- Chodźcie szybko.
- - - - -
- Pokój życzeń? Czemu...
- Nikt nas tu nie znajdzie. I dobrze.
- Sasha wyjaśnij mi proszę co się dzieje.- powiedziałam stojąc przy pokoju życzeń patrząc na czarownice i na stojącego obok niej gryfona.
Dopiero później zauważyłam iż Sasha trzyma w dłoni starą zniszczoną książkę. Nie musiała już wtedy nic mówić, abym zrozumiała o co chodzi.
- Znaleźliście coś - to było bardziej stwierdzenie niż pytanie.
- Więcej niż powinniśmy.- mruknął Chriss na co ja uniosłam zdziwiona brew.
Sasha podeszła szybko najbliższego biurka, na którym znajdowała się już zapalona przez gryfonkę świeczka. Dziewczyna szybko otworzyła książkę i zaczęła czytać na głos pierwszą stronę.
- To nie tak miało się skończyć. Nie tak! To miałbyś tylko niewinny romans, który miał się zakończyć równie szybko co się zaczął. Jednakże nie doceniłem jej... nie doceniłem jej miłości. I teraz płacę za złamanie nauk mego ojca jedną z okrutniejszych kar jakie mógłby się ktokolwiek po nim spodziewać. No, ale, cóż by żec mój ojciec wielki i potężny Merlin miał swoje zasady, a ja jako jego jedyny syn powinienem je wielbić i miłować. Ja Baltazar Blake niegdyś Dra... powinienem kierować się rozumem i sercem...
- Zaraz, zaraz czy ja dobrze usłyszałam? Baltazar Blake? Przecież...
- To dziennik profesora Blake'a. Udało mi się ukraść go kiedy mieliśmy peleryne niewidkę. - powiedziała Sasha, ale widząc moją minę dodała.
- Nasz profesor ma więcej lat niż Hogwart prawdopodobnie.
- Gdyby tu była Angel to powiedziałaby że nie robiłaby z nim zakładów historycznych.
- To dobrze że jej i Albusa teraz tu nie ma.- mruknęła Sasha na wypowiedź Malfoy'a przekrecając kolejne kartki dalej, aby za chwilę znów zacząć czytać.
- Moja młodszą siostrą urodziła dzisiejszej nocy swoje pierwsze dziecko. Pięknego syna Salem'a, u którego już widzę podobieństwo do jego rodzicielki. Jednak błędy naszej przeszłości powróciły z zdwojoną siłą kumulując wszystko na dziecku Annelise. Przeklęła mego siostrzeńca oraz jego potomków. Przeklęta Caterina! Cholerna dziewka!
- Powoli zaczynam się w tym gubić.- mruknęłam cicho patrząc na kartki z treścią jaką czytała gryfonka.
- Przyznaje się my też mieliśmy problem z połapaniem się, ale ostatnia notatka coś nam daje. -odpowiedział Chriss, na co Sasha wyciągnęła z zeszytu podartą kartkę, na którą patrząc miałam wrażenie że zaraz rozsypie się w drobny mak.
Gryfonka podała mi papier,który ostroznie wzielam w ręce. Na pożółkłym papierze było napisane było czarnym tuszem:
Drogi Baltazarze,
Niezmiernie mnie boli kara, którą zadać Ci muszę jednakże czyż sam nie jesteś sobie winien? Doskonale wiedziałeś iż moja uczennica Evelyne jest dla mnie jak córka, a dla Ciebie powinna być jak siostra i żadne akty nietykalności nie powinny pojawić się od żadnej z stron. Tak jak oboje ustaliliśmy wspólnie, miałeś się ożenić z Catariną - przyjaciółką naszej małej Annelise. Jednakże zamiast posłuchać rozsądku posłuchałeś serca i doprowadziłeś do tego iż dwie przyjaciółki od kołyski stały się wrogami gdyż podzielił je mag czystej krwi. Doprowadziłeś jednym błędem iż Salem - twój siostrzeniec, a mój wnuk został przeklęty oraz jego potomkowie, zaś trwa siostra i jej małżonek muszą uciekać. To co uczyniłeś nie daje mi wyboru i sam muszę obciążyć Cię klątwą wiecznego życia. Z czasem jednak zrozumiesz czemu taka jest twoja kara, lecz teraz musisz znaleźć Catarinę i pozbawić ją tchnienia. Tylko tak klątwa przestanie działać, a nasz ród będzie mógł żyć spokojnie tym co daje los.
Pamiętaj jednak że nazwisko Dragon dalej do Ciebie należy.
Twój Ojciec MD
Otworzyłam szeroko oczy czytając ostatnie zdanie listu.
- Dragon? - tylko tyle byłam w stanie powiedzieć.
Moje nazwisko?... nazwiskiem profesora? A może to zbieg okoliczności?
Spojrzałam na Sashę, która nic nie mówiła. Patrzyła na mnie wraz z Chrissem oraz Malfoy'em wyczekując jakiejkolwiek reakcji z mojej strony.
- Ciekawy zbieg nazwisk.- powiedziałam w końcu oddając kartkę gryfonce.
- Możliwe czasem jest niemożliwe.- mruknęła Sasha, po chwili dodając.
- Jeśli coś znajdziemy jeszcze w dzienniku przyjdziemy do was.
- Do później.- powiedziałam cicho, kiedy gryfonka wyszła z książka oraz swoim towarzyszem zostawiając mnie i Scorpius'a samych w pokoju.
~ ~ ~ ~ ~
Drętwota- Oszałamia i powoduje silną drętwote ciała, a czasami nawet utratę przytomności. Nie powoduje trwałych obrażeń ciała i unieszkodliwia przeciwnika, ale go nie zabija.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top