Rozdział 12: Mówi się że anioły strzelają z łuku... kłamią, strzelają żarciem
- Przyżekam Ci wielce, ty co na twarzy mej bliznę ofiarowałeś zemszcze się. Nie za rok, nie za dzień, nie za tysiąc lat. Klątwa dopełni się wtedy kiedy potomek Merlina na świat przybędzie.
- Potomek Merlina?- spojrzałam zaskoczona na Scorpius'a, który nic nie mówił tylko słuchał.
To nie miało żadnego sensu.
- Wiemy to nie ma żadnego sensu, ale pamiętajmy że w tamtych czasach ludzie pisali nawet głupie pierdoły.
- Akurat tutaj się zgodzę. Merlin żył w czasach gdzie nie wiele osób potrafiło czytać i pisać, a edukacja w tamtych etapach historii była głównie dla wysoko postawionych czarnoksiężników i czarownic czystej krwi.- powiedział Scorpius na słowa Albusa, po chwili dodając.
- A więc pewnie legenda została napisana przez jakiegoś gościa, który nie umiał pisać w miarę dobrze i pisał to co mu ślina na język przyniosła.
- Macie panowie rację, ale to nie pierwszy raz gdzie w księgach mówi się o potomku Merlina. Proroctwa. Przepowiednie. Nie które z nich mówią o dziedzicu Merlina.- powiedziała z spokojem Sash, zamykając książkę z której czytała chwilę temu informacje o córce Merlina.
- Mówiono tak samo o Dziedzicu Slytherina.
- I okazał się nim Voldemort, którego pokonał twój ojciec Albus.
- Racja kiepsko chciałem ratować sytuację.- powiedział Potter na komentarz Scorpius'a.
- Chciałeś dobrze...
- A wyszło ci jak zwykle.
- Angel nie pomagasz.
- Wiem.
Przekręciłam oczami słysząc konwersacje jaka narodziła się między White i Malfoy'em.
Nie no oni naprawdę mają nie równo pod sufitem.
- Dacie radę coś jeszcze znaleźć?- zapytalam gryfonów, którzy jeśli mam być szczera więcej czasu spędzają w bibliotece niż w życiu Hogwartu.
- Przeszukaliśmy praktycznie wszystko.
- Praktycznie?- uniosłam zdziwiona brew.
- Dział ksiąg zakazanych. - powiedziała cicho Sasha, na co ja zgryzłam wargę.
Będzie ciężko.
~ ~ ~ ~ ~
- Nie jestem pewny czy Sashy i Chriss'owi uda się dostać do tego działu. - powiedział Albus kiedy wraz z nim, Malfoy'em i młoda White zmierzaliśmy w kierunku wejścia do pokoju wspólnego gryfonów, na rozmowę z córką synem George Weasley'a - Fredem.
- A tak w ogóle, to czemu idziemy na teren gryfonów? W ogóle to musimy tam iść? Przecież Fred mógł gdzieś sobie pójść w pizdu... auć, Angel kochanie za co mnie bijesz?
- Za zachowywanie się jak cykor.- odpowiedziała mieszkanka domu lwa, po chwili dodając.
- Albus przejmujesz się tym tak jakbyś miał się tam komuś oświadczyć. Chłopie jak chcesz zaczekaj na nas pod portretem grubej damy.
- Chyba to nie taki głupi pomysł. Scorpius zaczekasz wraz ze mną?
- Zaczekam bo będziesz wyglądał jak idiota czekając przy grubej damie sam.
- Dzięki przyjacielu. Można na Ciebie liczyć.
- Możecie się nie zachowywać jak kochankowie?- mruknęła Angel z rozbawieniem kiedy już staliśmy przed wejściem do kryjówki gryfonów.
- Podaj hasło.
- Świński ryj.- powiedziała z spokojem Angel.
- Dlaczego usłyszałem Poterski ryj?- zapytał rozbawiony Scorp kiedy drzwi otwierały się.
- Głodnemu chleb na myśli.- odparła gryfonka na co ja zaśmiałam się.
Wraz z Angel weszłam do pomieszczenia i zaczęłam szukać młodego Weasley'a. Kompletnie ignorowałam komentarze typu " Córka Dementora", " Co ona tu robi?" lub " Jakim prawem ten wybryk natury tutaj wszedł?".
- Co ona tu robi? Angel jakim prawem ona tu jest?- warknął brat Albusa, James widząc nas.
- Odwiecznym prawem natury.- powiedziała dziewczyna, rozglądajac się i kompletnie ignorując to co gryfon ma jeszcze do powiedzenia.
- Ale...
- Ej! Fred! Mordeczko pozwól do mnie, jest sprawa!- krzyknęła Angel widząc jak Weasley wychodzi z swojego dormitorium.
Rufowłosy syn George'a spojrzał na nas unosząc brew, chociaż jego oczy były rozbawione.
- Słucham Cię niepoczytalny aniele. Jaką to sprawę masz do mnie, swego oddanego sługi?
- Weź nie pierdol tylko chodź stąd bo jeszcze James'owi stanie jak będzie się tak patrzył na mnie i na Scar.- powiedziała przekrecając oczami dziewczyna kierując się w stronę wyjścia.
Wraz z gryfonem opuściłam siedzibę gryfonów gdzie od razu przy wejściu czekali na nas ślizgoni.
- Oho widzę że mamy tu zebranie. No o co chodzi Angel?- zapytał Weasley wraz z nami odchodząc troszkę dalej by obraz nie podsłuchiwał.
- Masz Mapę Huncwotów*, którą używał twój ojciec i wuj?- zapytała gryfonka wprost.
- Aż boję się zapytać do czego wam ona, dlatego tego nie zrobię.
- To masz ją czy nie?
- Dyrektor McGonagall mi ją skonfiskowała.
- No kurwa wszystko tylko nie to- zaklnął Albus słysząc odpowiedź z ust rudowłosego, po chwili dodając.
- To po cholerę tutaj przyszliśmy?
- Po to żebyś ruszył swoje dupsko, Albus.- powiedziała dziewczyna, po chwili dodając.
- Dobra to jedno już załatwione. Mam do ciebie jednak jeszcze jedną prośbę.
- Słucham?
- Weź proszę przynieś mi pelerynę niewidkę James'a.
- Pogrzało Cię?!
- Nie mnie jak Ciebie. Proszę Fred on nawet się nie skapnie. Oddam ci jutro wieczorem i ją odniesiesz.- powiedziała gryfonka na co Fred westchnął cicho.
- Niech będzie. Spotkajmy się Angel przy łazience Jęczącej Marty.
- Dzięki.
- Albus pamiętasz jak moj ojciec uczył nas jej używać.
- Oczywiście aż takim idiotą nie jestem.- powiedział Potter mordując wzrokiem Angel i Scorpiusa, którzy chcieli odpowiedzieć ślizgonowi.
- No to tyle. Dzięki, Fred.- radosny uśmiech Angel zawsze był zaraźliwy i właśnie z niego była najbardziej chyba kojarzona gryfonka.
- Przy okazji zostaw te rozmowę między nami, Fred.
- Spokojnie, jak was sypnę to i mi by się dostało. Do później, Angel.
- Pa Fred - powiedziała Angel kiedy Weasley szedł w stronę obrazu grubej damy.
Spojrzeliśmy na siebie, a nasze spojrzenia mówiły jedno.
Będziemy musieli się włamać do gabinetu McGonagall.
~ ~ ~ ~ ~
* Zamieniłam tutaj na to iż to Fred Weasley II otrzymał od ojca Mapę Huncwotów zamiast tego iż James Potter II ukradł ją swojemu ojcu.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top