Rozdział 30 Pierdolnęło równo, a Albus nawet nic nie zrobił...
Jeden huk, a zerwał nas wszystkich na równe nogi. Nie dokończywszy swoich napoi ani posiłków ruszyliśmy biegiem w kierunku piwnic Malfoy'ów w poszukiwaniu mojego krewnego.
- A może to fałszywy alarm? Może Blake przypadkowo coś wysadził? - zaproponował Albus, kiedy zbiegaliśmy po schodach w dół zakamarków posiadłości Malfoy'ów.
Na samą myśl że mój krewny mógłby wykonać jakąkolwiek pomyłkę kończącą się wybuchem mój mózg krzyczał w zaprzeczeniu. Tyle lat życia, spokoju i nauk Merlina na bank nie pozostawiło w nim nic co mogłoby zasugerować eksperymentowanie z finalnym wielkim bum!
Miałam rację. Kiedy weszliśmy do komnaty w, której Blake zapoznawał nas spoza programowym nauczaniem nie zastaliśmy nic wskazującego na eksperymenty pierworodnego Merlina. Sam profesor jednak chodził po całym pomieszczeniu niczym zaklęty w poszukiwaniu czegoś co chwila wypuszczając z swoich ust soczyste przekleństwa.
- Profesorze? - Sasha jako jedyna miała odwagę zwrócić uwagę nauczyciela w naszym kierunku.
Blake od razu spojrzał w naszym kierunku marszcząc brwi. Wyglądał przez chwilę jakby liczył nas, bo kiedy jego wzrok po finalnym skanerze nasze grupy zatrzymał się na mnie odetchnął.
- Co się dzieje? - zapytałam i niespodziewanie po raz kolejny rozległ się mocny huk uderzenia.
Odruchowo złapałam Scorpiusa za rękę. Ścisnął ją natychmiast.
- Catarina nas znalazła – warknął niezadowolony łapiąc grzebiąc coś w swoim plecaku, po chwili dodając.
- Nie chcę czekać na pełnię. Chcę Cię zabić teraz.
- To co robimy? - zapytał Albus, jednak nie otrzymując jakiegokolwiek spojrzenia od syna Merlina.
- Musimy uciekać. Bez pełni nic się nie uda.
Blake wyrzucił z plecaka małego misia w kolorze ciemnego brązu, który był bez lewej nóżki. Wyglądał dosłownie jak zjedzony i zniszczony nieodwracalnie przez czas, a przez większość mugoli mógł zostać na spokojnie zignorowany. Świstoklik.
- A rodzice Scorpius'a? - zapytałam natychmiast wiedząc do czego zmierza Blake.
- Ukryłem ich. Jeśli znikniemy według planu Catarina nic im nie zrobi.
- Ma profesor plan? I my nic o nim nie wiemy? - zapytał Potter z oburzeniem.
- Ten plan był awaryjny. Do samego końca wierzyłem że nie będzie potrzebny. - podsumował Blake spoglądając na zegarek w nadgarstku.
- Ale i tak na sam koniec byśmy tam trafili.
- Dokąd nas profesor prowadzi? - kolejne pytanie tym razem zadane przez Kriss'a, zostało jednak zignorowane kiedy pojawił kolejny mocniejszy huk.
- Łapcie. Już!
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top