Rozdział 25 Seksualnie niebezpieczny Albus Potter jest niegrzeczny

Pov.Scarlett

Znów to samo, jestem w lesie, a czerwony jak krew księżyc znów znajduje się nad moją głową.

Czuje jak coś spłyneło z mojego nosa, przez co lekko przetarłam nos. Spojrzałam na dłoń i zamieram widząc krew.

- Jestem tutaj - niespodziewanie ostry jak sople lodu damski głos pojawił się w moich uszach przez co rozejrzałam się dookoła.

- Caterina...- cicho szepnęłam czując jak serce przyszpiesza bicia.

Cholera...

- Jestem tutaj... Cały czas jestem tutaj Scar...

Nim Caterina kończy moje imię ruszyłam biegiem przed siebie w głąb lasu. Przebiegałam przez krzaki nie oglądając się za siebie aż nagle poczułam jak coś złapało mnie za nogi. Spojrzałam w dół i od razu krzyk wydobył się z moich ust.

Korzenie z cierniami złapały mnie za nogi unieruchamiając mnie skutecznie zatrzymując się dopiero przy moich biodrach. Pomimo bólu zaczęłam się szarpać I wrzeszczeć w nieboglosy błagając o pomoc I przebudzenie. Moje ubranie przesiąkało krwią w miejscach gdzie ciernie wbijały się w moje ciało.

- Nie uciekniesz przede mną! Ma blizna idzie za tobą potomku Merlina! Ma klątwa idzie za tobą dziedzicu smoka!

Czułam jak kręci mi się w głowie, jak wszystko się rozmazuje, a ciało się chwieję. Cierniste kolce uwolniły moje nogi chowając się w głąb ziemi z, której wyszły  pozostawiając po sobie kolce. Czułam jak padam z hukiem na ziemie I nastaje ciemność...

Umarłam?

- - - -

Obudziłam się gwałtownie łapiąc powietrze do płuc I szybko podnosząc się do pozycji siedzącej z łóżka.

Rozejrzałam się wokół wzdychając z ulgą widząc że znajduję się w sypialni Scorpius'a w Malfoy Manor. Spojrzałam w bok I uśmiechnęłam się widząc pierworodnego Malfoy'ów śpiącego niewinnie obok z niechlujnie opadającymi na oko włosami.

Na szczęście tym razem nikogo nie obudziłam...

Westchnęłam i wstałam ostrożnie I po cichu z łóżka chłopaka, po czym cicho opuściłam jego azyl ubrana w wczorajsze ubrania. Po cichu niczym widmo przemierzyłam korytarz w drodze do mojego pokoju, który znajdował się przy samych schodach prowadzących do salonu oraz kuchni I jadalni.

Weszłam do pokoju I chwyciłam spodnie oraz bluzę Scorpius'a, po czym natychmiast wskoczyłam pod prysznic.

Tak tego mi brakowało. Chłodne krople wody były wszystkim czego potrzebowałam, aby odpocząć po ciężkiej nocy.

Po długim prysznicu wyszłam z łazienki w nowym ubraniu oraz z mokrymi rozczesanymi włosami wrzucając brudne cichy do kosza na pranie na komodzie, które przyniósł jeden z skrzatów.

Pomimo wilgotnych włosów związałam je szybko w boczny warkocz i opuściłam pokój udając się do kuchni cichym krokiem walcząc z myślami.

Czy to możliwe, aby Caterina wiedziała gdzie się ukrywam?

A może tracę kontrolę nad swoim tokiem myślenia?

- Witamy ponownie gdzie zgubiłaś Malfoy'a?- powiedział rozbawiony Albus pijąc coś w niebieskim kubku z napisem "Jestem Mendą" , który dostał ode mnie I Angel dwa lata temu na dzień dziecka.

- Śpiąca Królewna sie pewnie jeszcze nie wybudziła może potrzebuję romantycznego pocałunku prawdziwej miłości, aby ruszyć ten tyłek z łóżka.- parsknęła rozbawiona Angel siedząc przy stole w towarzystwie Sashy i Krissa wcinając śniadanie.

- Przestaniesz kiedyś gadać o mnie I o Scorpius'ie jak o kochankach?- zapytałam gryfonki unosząc brew.

- Pewnie. Jak wezmiecie ślub, będziecie mieli tsk z trójkę dzieci oraz ponad siedemdziesięcio letni staż małżeński, ale nie zakończonych rozwodem....chociaż nie wróć cofam to. Ktoś musi uświadamiać wasze dzieci jak ślepi byli ich rodzice.- powiedziała z uśmiechem White.

- I jak ślepa była ich ciotka...- mruknęła Sasha znad książki, na co młodsza gryfonka spiorunowała ją wzrokiem, zaś Kriss omal nie zakrztusił się płatkami z mlekiem.

Zaśmiałam się cicho i podeszłam do lodówki wyciąjąc spokojnie sok pomarańczowy I szklankę z szafy obok.

- Ja Ci mówię Scarlett kochana. Pozbędziemy się tej walniętej mumi z czasów średniowiecza, a potem się pobierzecie, a ja będe świadkową na waszym ślubie! A gdy będziecie mieli córeczkę to nazwiecie ją Angel. Tak, plan idealny!- powiedziała radosna gryfonka kiedy wlewałam napój do szklanki z rozbawieniem zerkając na obiekt westchnień młodszego Potter'a.

- Bardziej wolałbym małą Blueberry. Twoje imię kompletnie przeczy twojemu charakterowi, Angel.- rozbawiony głos wchodzącego do kuchni Scorpius'a sprawił iż prawie wszyscy spojrzeliśmy na ślizgona, a ja odłożyłam karton soku. W uszach słowo daje usłyszałam ciche rozbawioje prychnięcie, które należało do Sashy.

Malfoy potrzedł do mnie powoli I położył ją na moim biodrze. Spojrzałam w jego oczy z rozbawieniem krzyżując dłonie na klatce piersiowej.

- Nawet nie słyszałem jak wyszłaś. Mogłaś mnie obudzić.- mruknął rozbawiony ślizgon.

- Wiesz za uroczo spałeś śpiący królew...- przerwałam kiedy tylko głos Angel I Sashy przebił się przez moje słowa.

- Pocałujecie się w końcu?!

~•~•~

3/6

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top