Rozdział 18: On Ją Liże To Ja Ciebie Poliże
Pov. Scorpius:
- Co zrobiłeś?!- krzyk Albusa rozległ się po korytarzach szkoły na co ja natychmiast pociągnąłem chłopaka w mroczną część korytarza na tyle daleko żeby nikt z uczniów oraz nauczycieli nie zwróciło na nas wielkiej uwagi.
Z samego rana kiedy tylko się obudziłem zauważyłem że Scarlett nie było obok mnie. A dobrze pamiętam że tej nocy po naszym pocałunku zasnęła w moich objęciach. Dlatego od razu po ubraniu się zerwałem śpiącego Potter'a z łóżka, po czym opowiedziałem mu o wczorajszych wydarzeniach. I szczerze to nie jestem w tym momencie pewny dlaczego to zrobiłem. Może powinienem iść do Sashy lub Kriss'a albo do Angel... okej cofam to Angel jest nieobliczalna, a z tą wiedzą jeszcze bardziej bym się niepokoił.
- Albusie błagam nie krzycz , bo wszystkie duchy się tutaj zlecą i cały Hogwart będzie wiedział.- jęknąłem załamany widząc dziwne iskierki w oczach Ślizgona.
Trzeba było iść z tym do Sashy.
- Wybacz Scorpius, ale musisz mnie zrozumieć. Jesteś moim przyjacielem, a Scar jest przyjaciółką. A to że ją pocałowałeś sprawia iż jestem zarazem dumny, a zarazem przerażony.- powiedział Potter trzymając w rękach swój podręcznik do eliksirów.
Cud że nie spadł na podłogę wraz z książkami do transmutacji oraz obrony przed czarną magią.
- Dumny i przerażony? Albus wszystko dobrze z twoją głową?
- Pieprz się, Malfoy. Jestem dumny z tego że dorosłeś i w końcu pocałowałeś dziewczynę, ale przeraża mnie fakt iż z naszej dwójki to myślałem iż ja będę pierwszym, który przejdzie przez ten etap życia zostawiając drugiego w tyle.
- Udam że nie słyszałem tego, Potter.- mruknąłem cicho do przyjaciela, po czym wyszedłem z mrocznej części korytarza i udałem się w stronę miejsca gdzie Angel i Scarlett mają wspólną lekcje.
W trakcie drogi zauważyłem iż na twarzy Al'a widniał ogromny i szeroki uśmiech. Z początku go ignorowałem, ponieważ bawiły mnie twarze innych uczniów Hogwartu, którzy patrząc na mojego przyjaciela myśleli pewnie iż naćpał się czymś z sklepu rodziny Weasley. Jednakże widząc przyjaciółki szturchnąłem mocno Potter'a, mruknąłem cicho.
- Jak nie przestaniesz się szczerzyć jak uciekinier z Azkabanu powiem Angel że na nią lecisz i że od roku planujesz z nią ślub.
Na moje słowa uśmiech Albusa zniknął natychmiast. Fakt co prawda z tym ślubem to troszkę skłamałem, gdyż chłopak dopiero od roku zrozumiał swoje uczucia wobec gryfonki, ale bądźmy szczerzy. Żeby ten głupol się uspokoił jestem gotowy na wszystko.
Pov. Scarlett:
- Cześć Angel, witaj panno Dragon.- głos podchodzącego do nas Malfoy'a sprawił iż serce przyspieszyło mi natychmiast, a wspomnienie wczorajszego pocałunku z przyjacielem powróciło z jednym mrugnięciem.
-Cześć chłopcy.- powiedziała gryfonka trzymając książki na lekcje z profesorem Blake'iem.
Mruknęłam ciche "cześć" w stronę przyjaciół starając się uspokoić myśli i modląc się by na moje policzki nie wkradł się rumieniec. No do diabła, dlaczego tak reaguję? Przecież jeszcze rok temu wraz z Scorpius'em biegaliśmy w piżamach po dworze w deszczu słuchając później nakazów od cioci Evy jacy my jesteśmy nie odpowiedzialni. Co mi... w sumie to nam. Co nam się stało?
- Scarlett?- głos Scorpius'a sprawił iż spojrzałam w jego kierunku.
Nasze spojrzenia się skrzyżowały, a ja już wiedziałam że wpadłam. Mocniej ścisnęłam książki na lekcje kompletnie nie wiedząc co powiedzieć.
Nagłe krzyki z drugiego końca korytarza sprawiły iż spojrzeliśmy w stronę dźwięku. Szeroko otworzyłam oczy niedowierzając temu co widzę.
W naszym kierunku pełzł wielki zielony wąż, który na bank miał z ponad dwa metry. Angel natychmiast wyciągnęła różdżkę.
- Ja się tym...zajmę?- wyjąkała ostatnie słowo gryfonka widząc jak jej różdżka wylatuję z jej rąk i upada po drugiej stronie korytarza.
Znajdujący się coraz bliżej wąż delikatnie zboczył z prostej drogi na naszą grupę i skupił całą swoją uwagę na mnie sprawiając iż z strachu moje serce przyspieszyło bicia.
Wraz z chłopakami chwyciłam różdżkę gotowa do wypowiedzenia zaklęcia. I znów tak samo jak w przypadku Angel nasz sprzęt wzbił się wysoko w powietrze lądując obok różdżki gryfonki.
Upuściłam książki, a Scorpius rzucił się mi na ratunek kiedy wąż zaatakował. Niestety zwierzę było za szybkie i ledwo udało mi się zasłonić twarz dłońmi przed atakiem i zamknąć oczy. Kiedy czekałam na ból, który miał najeść z pierwszym ukąszeniem zwierzęcia zdałam sobie sprawę iż nie czuję nic. Żadnego bólu. Nic, kompletnie nic.
Powoli otworzyłam oczy i opuściłam trzęsące się dłonie. Pierwsze co sprawdziłam to czy Malfoy nie zasłonił mnie ciałem i to nie on stał się ofiarą zwierzęcia. Odetchnęłam z ulgą widząc przerażone spojrzenie ślizgona, który zdążył tylko w połowie zasłonić mnie od zagrożenia.
Spojrzałam w miejsce gdzie jeszcze chwilę temu był wąż. Zwierzę, które jeszcze chwilę temu wyglądało na agresywne i chciało zatopić we mnie swoje kły w tym momencie wyglądało całkowicie niegroźnie. Stało dosłownie kilka centymetrów ode mnie i od Malfoy'a wpatrując się we nas niczym w obraz swymi ślepiami.
Słyszałam szepty "jakim cudem?", " dlsczego?" i " jak to zrobili?" należące do uczniów, którzy byli widownią całego zamieszania.
Powoli odsunęłam się od przyjaciela czując jak serce wali jak szalone. Co to miało na Merlina być?
Spojrzałam na Angel, którą ostrożnie obejmował Albus. Zupełnie tak jakby bał się że dziewczyna zaraz straci przytomność.
Ona jednak patrzyła na coś co było za nami, a jej twarz była trupioblada. Zupełnie jakby potraciła wszystkie kolory.
Powoli i ostrożnie spojrzałam się tam gdzie patrzyła przyjaciółka. Serce omal nie wyskoczyło z piersi widząc przed sobą profesora Blake'a.
On na pomógł?
Cisza... straszliwa cisza pojawiła się na korytarzu sprawiając iż miałam ochotę uciec stąd jak najdalej. Jednak poważny głos nauczyciela sprawił iż zrozumiałam że to nie koniec.
- Panie Malfoy, panno Dragon. Zapraszam za mną.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top