Rozdział 14: Najpierw muszę wejść do piwnicy, żeby myśleć jak zejść z strychu
- Udało wam się?- zapytała Angel kiedy wraz z Scorpiusem weszliśmy do biblioteki i podeszliśmy do stolika przy którym siedziała gryfonka w towarzystwie Albusa i dwóch gryfonów.
- Cudem, ale tak. Mamy ją.- powiedział Scorp ukradkiem podając Sashy i Chriss'owi mapę.
Wraz z Malfoyem usiadłam przy przyjaciółach oddychając z ulgą.
Wydarzenia mające miejsce w gabinecie McGonagall sprawiły iż czułam się jak na szpilkach. W naszej szkole był ktoś o mocy Merlina, a na dodatek ktoś ukrywa się na terenie szkoły prawdopodobnie przebrany za kogoś z uczniów.
To było szalone i nie dawało mi spokoju. Dopiero niezauważalne szturchniecie z strony Scorpius'a sprawiło iż wytrzezwialam i wróciłam do teraźniejszości.
Przyjaciele patrzyli na mnie zdziwieni co oznaczało iż zauważyli moje zamyślenie.
- No co? Zastanawiam się jak wygląda łazienka.- powiedziałam na co wszyscy poza ślizgonem o blond włosach zaśmiali się. Tak nawet Sasha cicho się zaśmiała.
- Lepiej żebyś nie widziała. Słowo daje nie sądziłem że kibel znajdzie się na suficie po przeciwnej stronie korytarza.- powiedział gryfon uspokajając się.
Słysząc to wytrzeszczyłam oczy i mruknęłam w stronę White.
- Jesteś szalona.
- Ty również do świętych nie należysz, Scar.- mruknęła cicho winowajczyni wybuchu z rozbawieniem.
- Kiedy zamierzacie...
- Jeszcze tej nocy.- odparła cicho Sasha domyślając się o co chodzi ślizgonowi, po chwili dodając.
- Miejmy jednak nadzieję że wszystko pójdzie zgodnie i jeszcze tej nocy dowiemy się wszystkiego.
Pov.Sasha:
- Gotowa na łowy?- pytanie z ust Chrisa sprawiło iż przekręciłam jedynie oczami.
Będąc po ciszy nocnej kiedy uczniowie spali w swoich łóżkach wraz z gryfonem wymknęłam się z dormitorium i będąc przykrytą peleryną niewidką (wraz z chłopakiem) udałam się do biblioteki.
- Z tego co pokazuje mapa Flinch jest w swoim przy dormitorium Hufflepuf.- szepnął gryfon kiedy powoli wszedłam na teren biblioteki.
Kiedy byliśmy już na miejscu zaczęłam rozglądać się wokół siebie, podczas gdy chłopak zerkał na mapie czy nikogo nie ma w pomieszczeniu.
- Czysto.
To jedno słowo z ust przedstawiciela domu Lwa sprawiło iż zdjeliśmy pelerynkę i podeszliśmy do półek na których były książki.
- Na Merlina ile tutaj książek. Normalnie raj dla książkocholików.- mruknął Chriss co jakiś czas zaglądając na mapę Huncwotów.
Uśmiechnęła się delikatnie słysząc komentarz, po chwili biorąc książkę z skórzaną okładką.
Czas zacząć zabawę...
~ ~ ~ ~ ~
- Po pierwsze przejrzeliśmy jedną czwartą książek w tym dziale i dalej niczego nie mamy. A po drugie jakim cudem przejrzelismy jedną czwartą książek w przeciągu czterech godzin.- powiedział chłopak zamykając kolejną książkę i odkladajac na półkę.
- Zostało nam tylko trzy czwarte.- mruknęłam na co ten przekręcił oczami.
Co prawda nie widziałam tego, ale to wydało się oczywiste.
Niespodziewanie ususłzałamy kroki, które z każdym krokiem zdawały się być coraz bliżej.
Natychmiast położyliśmy książki na stoliki i nałożyliśmy na siebie peleryne szybko wcześniej zabierając mapę z sobą.
Niestety nie mieliśmy dość czasu na radzenie jednej świeczki, która dawała nam wystarczająco światła, aby móc było przeczytać cokolwiek w tych księgach.
- To profesor Blake.- szepnął mój wspólnik widząc profesora powoli wchodzącego do działu.
- Kurwa - zaklnęłam cicho widząc nauczyciela, który podszedl do stolika i zaczął przyglądać się książką, które zostawiliśmy na krześle.
Mężczyzna sam również trzymał torbę, z której wystawała książka w starej poniszczonej okładce, która możliwe już przeżyła ponad pół wieku. Nie wiem czemu, ale miałam wrażenie iż coś w tej książce może pomóc w naszych poszukiwaniach.
Walczyłam z sobą żeby nie wziąść książki, ale ciekawość i chęć pomocy była silniejsza. Poza tym uwielbiam zagadki i tajemnice.
Pokazałam Chrisowi na książkę, przez co oboje po cichu i ostroznie ruszyliśmy w stronę torby nauczyciela.
Baltazar powoli powrócił do pozycji prostej rozlegladajac się wokół poszukując czegoś albo może raczej kogoś.
- Wiem że gdzieś tutaj jesteś. I wiem czego szukasz.- mruknął cicho w stronę ciemności zupełnie tak jakby ktoś stał tam niczym zjawa.
Widząc że nauczyciel zaraz odejdzie zaryzykowałam i wyciągnęłam rękę. Cudem udało mi się nie postrzeżenie wyjąc książkę z torby profesora i znów ukryć ją pod peleryną.
- Kimkolwiek jest Potomek Merlina mam nadzieję iż jego strażnik go ochroni.- powiedział tym razem bardziej do siebie i odszedł w stronę ciemności zostawiając zapaloną świeczkę.
Spojrzałam przerażona na Chrisa.
Co. To. Było?
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top