6 - Co dalej?

Pov. Gregory

Siedziałem zamyślony wtapiając się w fotel vetty. Czemu tyle o nim myślę?  Czemu wszystkie moje myśli krążą obok tego siwego łba?! Z zamyśleń wyrwał mnie osoba pukająca w szybę. Zajrzałem przez nią i ujrzałem policjanta więc spokojnie uchyliłem szybkę.

- Dzień dobry- rzekłem do Shadowa.

- O cześć Grzechu- powiedział zaglądając nad tablet.

- Zgaduje, że zamykacie szpital i mam sobie odjechać.- Stwierdziłem

- Mhm, a na kogo czekasz?- Spytał mnie policjant.

- Naaa- zaciąłem się widząc siwowłosego wychodzącego ze szpitala.- W zasadzie już na nikogo.- Dopowiedziałem gdy Knuckles wszedł do samochodu.

- Okej to powodzenia.- Drugie i trzecie słowo powiedział szeptem.

- O co mu chodziło?- Spytał odkładając telefon.

- Zamykają szpital i mam odjechać. A tak w ogóle co z Viviante.?- Spytałem cofając auto.

- Żyje jej stan jest stabilny, ale jest w śpiączce farmakologicznej.- Powiedział lekko smutny.

- Ważne, że żyje chcesz może jakąś kolację na poprawienie humoru?- Spytałem z troską.

- Możemy- powiedział.

- A gdzie księżniczka by chciała?- Spytałem.

- Zaskocz mnie.- Mruknął zamykając oczy.

- Okej to już wiem gdzie pojedziemy.- Rzekłem kierując się do pizzerii. Jechaliśmy sobie spokojnie i coś musiało się zepsuć tylko w tym momencie nie wiedziałem co. Znikąd wyjechały dwie czarne opancerzone kurumy.

- Co się dzieje?- Spytał siwowłosy po ostrym hamowaniu.

- Wysiadaj!- Wykrzyczał zamaskowany celując do Knuckles'a.

On wykonał co kazali nie mając szans na pięciu zamaskowanych bez broni, oni korzystając z tego, że się poddał skuli go i wpakowali do jednego auta. Jak odjechali bez namysłów zadzwoniłem do Carbonary.

Jeden sygnał

Drugi

Trzeci

Cisza wybrałem numer do Gilkenliego.

- Nie mam czasu.- Rzekł i się rozłączył.

- Czemu oni nie odbierają?!- zapytałem siebie w myślach.

Zadzwoniłem do Vaskuez'a. Odebrał.

- Grzechu nie teraz nie możemy się dodzwonić do Erwina.- Rzekł basowym głosem.

- No właśnie ja w tej sprawie. Porwali go.- Powiedziałem szybko, ale tak, aby zrozumiał.

- Kto?- Spytał niema od razu.

-Nie wiem, tyle że była ich pięciu i mieli opancerzone kurumy.- Powiedziałem prawdę.

- Gold rose. Dzięki Grzesiu poszukamy go.- Rzekł i się rozłączył.

Pov. Vasquez

- Chłopaki- Powiedziałem podchodząc do nich.

- Kto dzwonił?- Spytał od razu David.

- Grzegorz.- Rzekłem.

- Do mnie też dzwonił po co?- Spytał

- Próbujemy dodzwonić się do Erwina prawda- Zacząłem. Wszyscy przytaknęli. - No właśnie się dowiedziałem kto go porwał.- Dokończyłem poprzednie zdanie.

- Mów Kto!- Wykrzyczał Carbonara.

- Gold rose.- Jedyne co mogłem powiedzieć.

- Dopiero co znaleźliśmy Vivi, a już Erwina porywają. Idę do nich zadzwonić.- Rzekł Kui odchodząc.

- Pamiętajmy, że Gold rosy są surowsze i więcej stawiają na swoim i możemy znaleźć go w gorszym stanie niż Viviante.- Powiedział Dia który miał z nimi dużo styczności.

- Mnie tylko ciekawi, po co go porwali.- Zastanowił się Gilkenly.

Pov. Erwin

Siedziałem przypięty kajdankami do krzesła, a przede mną stały uzbrojone osoby, które na maskach miały złote róże. Nie odzywałem się, aby ich bardziej nie wkurzyć, wiedząc, co mogą mi zrobić. Czekałem już tak dobre 40 minut nudząc się. Wreszcie ktoś wszedł do pokoju.

- Jak myślisz czemu tu jesteś?- Spytał podchodząc do stołu, na którym były rzeczy do tortur.

- Nie wiem zgaduje, że chcecie się dowiedzieć czegoś dowiedzieć.- Odpowiedziałem po chwili namysłu.

- Słuchaj powiem tak nie chcemy mieć informacji, bo takowe mamy, ale chcemy jednego.- Zaczął.

- Słucham czego?- Zapytałem.

- Chcemy, abyś upozorował swoją śmierć i robił dla nas.- Dokończył.

- A mam inne wyjście nie wiem? Dawanie wam informacji z zewnątrz?- Spytałem, nie ukrywam nie chciałem pozorować swojej śmierci.

- Jest druga opcja. Musisz zostać chłopakiem Montanhy.- Powiedział pewnie się uśmiechając.

- Po co? - Dopytałem.

- Aby zrujnować jego karierę w policji.- Rzekł.

- A jest jeszcze inna opcja?- Spytałem. Nie chciałem udawać miłości do policjanta.

- Nie jedna albo druga opcja.- Powiedział dając ręce w przysłowiowego "focha".

Zastanawiałem się dłuższą chwilę co wybrać. Jedne myśli mówiły, abym wybrał opcję pierwszą, a inne, aby wybrać drugą. Nie chciałem udawać swojej śmierci, ale też nie chciałem udawać, uczuć.

- Nie mamy czasu Erwinie.- Powiedział po chwili ciszy.

- Druga opcja.- Słowa, które przeszło mi przez usta. Nie chciałem na wszystkich rodziny udawać, że umarłem. Wolałem stracić jedną osobę niż dziesięć.

- Miło się robi z tobą interesy. Zrobi ci kilka ran, aby nie wzbudzać dziwnych min.- Rzekł nacinając mi różne części ciała. Po około 2 godzinach skończyli rozcinać ciało i wysłali GPS do Carbonary. Powoli traciłem przytomność

Pov. Carbonara

Uznaliśmy, że szukanie jego jest bez sensu. Czekaliśmy na Burger Shot'cie czekają na jakiekolwiek informacje od po 15 minutach od kiedy przestaliśmy szukać dostałem GPS.

- Ej mam GPS od rose'ow! Jedziemy tam.- Krzyknąłem do chłopaków którzy stali za ladą.

- Dobra.- Rzekł Kui.

Jechaliśmy na miejsce najszybciej jak mogliśmy. Dojechaliśmy po 2 minutach.
Ujrzaliśmy stary budynek, że na to nie wpadliśmy.

Rozdzieliliśmy się na dwie drużyny. Jedna poszła obczaić górę, a druga dół i
Zaczęliśmy przeszukiwać budynek

Został nam ostatni pokój na górze. Weszliśmy do niego z przekonaniem, że znajdziemy tam siwowłosego, ale za to usłyszeliśmy krzyk z dołu.

- Tu jest!- Krzyknął David.

Szybko zbiegliśmy do miejsca skąd dochodził odgłos. Zobaczyliśmy siwego, który był cały pocięty. Od razu podszedłem

- Żyje?- Spytał mnie Vasqi.

- Jest stabilny musi jak najszybciej zabrać go na szpital.- Powiedziałem pewnie. Jak powiedziałem tak się stało. Po może pięciu minutach byliśmy już na szpitalu a lekarze operowali siwego.

----------------------------------------‐------------------------

1032 słowa

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top