15 Życie tak wybrało / EPILOG
Ewentowa niedziela hehe
!TW! samookaleczanie !TW!
Pov. Capela
Siedziałem u siebie na kanapie czekając na Knucklesa. Wreszcie usłyszałem pukanie do mieszkania. Szybko podążyłem pod drzwi, po czym je otworzyłem. Ujrzałem lekko zmoczonego siwowłosego, jego włosy były oklapnięte na każdą.
- Mogę wejść?- Spytał, otworzyłem drzwi szerzej. Gdy starszy usiadł na kanapie, zamknąłem drzwi i dołączyłem do niego.- Więc po co się chciałeś spotkać?
- Potrzebuje pomocy- zacząłem.
- W czym?
- Wiesz co to jest Hanahaki?- Zapytałem niepewnie.
- Tak, choroba kwiecistych płuc.
- Bo- nie zdążyłem dokończyć.
- Masz ją?!- Kiwnąłem głową na tak.- Kto?
- Snitch... I potrzebuje pomocy.
- Czujesz coś do niego?
- Tak- wstałem z kanapy i poszedłem do łazienki, zamknąłem za sobą drzwi. Na szczęście miałem tam żyletki. Moja słabość, a zarazem ucieczka. Wziąłem jedną i przyłożyłem do ręki, na której zrobiłem kilka cięć. Przez kilka minut siedzieliśmy w ciszy, którą przerywał mój kaszel. Usłyszałem kroki siwowłosego w moją stronę.
- Dante żyjesz?
- Tak- odpowiedziałem cicho.
- Gdzie masz telefon?- Zapytał stanowczym głosem.
- Po co ci mój telefon?- Zapytałem cicho.
- Capela powiedz mi gdzie jest ten cholerny telefon.- Niechętnie podałem mu miejsce urządzenie.- Jak masz zapisanego Snitch'a?
- LSPD Snitch.
- Halo Snitchu? *** No właśnie możesz do niego przyjechać? *** Nie zadawaj pytań, tylko przyjedź.- Siedzieliśmy w ciszy. W duszy dziękowałem, że wcześniej zamknąłem drzwi na klucz. Największy terrorysta nie mógł zobaczyć mojej słabości. Po kilku minutach, które ciągnęły się w nieskończoność usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Próbowałem się wsłuchać w otoczenie, jedyne co słyszałem to kroki w moją stronę oraz cichą rozmowę.
- Dante jesteś tam?- Usłyszałem zmartwiony głos Paula.
- Tak- wysapałem.
- Możesz otworzyć drzwi i porozmawiać z nami twarzą w twarz?
- Nie- szepnąłem z braku siły. Po chwili zaczynałem ledwo kontaktować chodź dalej utrzymywałem się przy życiu.
Pov. Snitch
- Capela proszę otwórz te zajebane drzwi albo je wyważę!- Krzyknąłem jeszcze panując nad emocjami. Nie dostałem żadnej odpowiedzi. Nawet głupiego mruknięcia pod nosem. Machnąłem ręką do Erwina, aby mi pomógł. Razem złapaliśmy za dół mebla i podnieśliśmy go do góry, aby wyjąć je z zawiasów, na szczęście udało się je wyciągnąć i odstawić na bok. Wszedłem do pomieszczenia. Zamarłem. Ujrzałem zakrwawionego czarnowłosego z żyletką w ręce. Ukucnąłem przy nim. Złapałem za jego twarz, aby patrzył na mnie. - Halo Dante słyszysz mnie?
- Tak- wyszeptał.
- Erwin wiesz gdzie są bandaże?- Zwróciłem głowę do siwowłosego.
- Wiem przynieść?
- Jakbym mógł prosić- siwowłosy zniknął za framugą a ja wróciłem wzrokiem do czarnowłosego.- Capela, dlaczego się krzywdzisz? To przeze mnie?
- Po części- spuścił wzrok. Podniosłem jego głowę ponownie, aby na mnie spojrzał.
- Hej, jeżeli mi nie powiesz co się dzieje to ci nie pomogę. A jeżeli to tyczy się mnie to tym bardziej ci nie mam jak pomóc.
- Snitch, bo ja... Ja się w tobie zakochałem.- Widziałem, że to go męczyło. Złączyłem nasze usta w pocałunku. Na początku niebieskooki był zakłopotany, ale na szczęście oddał pocałunek.- Kocham cię Paul- mruknął kiedy oderwaliśmy się od siebie.
- Ja nie wiem, czy czuje to samo, ale mogę spróbować, tylko obiecaj mi, że nie krzywdź się więcej.
- Obiecuję.
Kilka Lat Później
Pov. Narrator
- Mamo?- Zapytała mała dziewczynka z siwo-brązowymi włosami i złoto-brązowymi oczami swoją mamę.
- Tak księżniczko?- Odpowiedziała.
- Co to za ludzie?- Spytała niepewnie podając starszej zdjęcie z 26-osobową grupą.
- Snitch są razem Capelą dalej pracują w policji i są razem.- Zaczęła pokazywać osoby.- Wujek Erwin dalej mieszka z wujkiem Montim w Los Santos. Dziadek Kui opiekuje się Burger Shotem. Vasquez razem ze Speedo wyjechali gdzieś na wschód.- Dalej pokazywała osoby.- Wujek Dia ma dwójkę dzieci, ale mieszka sam. Wujek Dorian ma kolejną żonę. Landrynki dalej napadają na banki. Heidi oświadczyła się Summer. Silny stracił Amy w wypadku. David wyjechał do Paryża sprzedawać ciuchy. Karim dalej tunig'uje auta z Lucasem. Ja jestem małżeństwem razem z tatą, Nikodemem. Lucjan nie żyje. Jako ZakShot zebraliśmy wreszcie pieniądze na płuca wujka Michaela. A San razem ze Sky wyjechali do swojej rodziny we Włoszech.- Siwowłosa uroniła łzę, którą starł Nicollo.
- Lecz ci ludzie nas wychowali. Nie mogę się doczekać aż znowu spotkamy się spotkamy pełnym składem.- Przytulił swoją żonę i swoją córkę.
Ciesz się zawsze swoją paczka znajomych, gdyż pewnego dnia może Ci ich zabraknąć.
----------------------------------------------------------------------
667słowa
Ogłaszam koniec tej książki. Chciałam zakończyć tę książkę ślubem, ale jak widać inaczej wyszło. Skłamię jak powiem, że nie uroniłam żadnej łzy.
Chcę podziękować Stara_w_zmywarce oraz Liliputek_xd w pisaniu tej książki. Super się z wami dziewczyny pisało <3
Mały spoiler: zaczęłam pisać nową książkę więc w najbliższych kilku tygodniach będzie nowa.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top