11

Wiem że postacie o których pisze się tak nie zachowują ale na potrzebę książki  to zmieniłam

Pov. Erwin

-Chłopaki zobaczcie jak Erwin ślicznie wygląda - wykrzyczała Sally nim cokolwiek powiedziałem przez co ja się zarumieniłem z zawstydzenia a osoby, które były obecne w salonie spojrzały na mnie.

Jako pierwszy odezwał się mężczyzna z czerwonymi włosami i miodowymi oczami.

-Pięknie wyglądasz laleczko - zaakcentował ostatnie słowo przez co się jeszcze bardziej zarumieniłem na co Jane się zaśmiała.

-Musze się zgodzić wyglądasz bardzo ładnie - odezwał się tym razem Masky - Jason nie możesz go zabić bo Slender nam zabronił - dodał patrząc w stronę mężczyzny.

-No mi nic nie mówił więc mogę z tą laleczką zrobi co zechcę - powiedział wstając z kanapy, podszedł do mnie i złapał mnie za rękę.

Zirytowany wykręciłem jego rękę i chwilę później zrobiłem to samo z drugą. Z lekkim trudem ale powaliłem go tak że leżał na brzuchu.

-Nie lubię byś traktowany jak zabawka - warknąłem wkurzony przez co moje oko zaświeciło się lekko na czerwono.

-HA! Pokonała cię dziewczyna - krzyknął rozbawiony mężczyzna, który miał szarą skórę i jego oczy świeciły się na żółto.

-To że lubię się ubierać kobieco nie czyni mnie dziewczyną nie sądzisz? - spytałem jeszcze bardziej zirytowany puszczając czerwonowłosego mężczyznę.

-... Masz racje - odezwał się po przemyśleniu.

-Gdy tylko wstanę to cię uduszę - zagroził mi czerwonowłosy chodź ja się tym nie przejąłem, ponieważ takie groźby dość często słyszę.

-Może usiądźmy i na spokojnie porozmawiamy - zaproponował Hoodie na co przytaknąłem i usiadłem koło niego.

Kiedy każdy rozsiał się wygonie na kanapie Masky zabrał głos.

-A więc tak chłopaki, Erwin zostanie u nam na jakiś czas do póki Slender nie znajdzie sposobu by go do domu odesłać - starał się to jakoś wytłumaczyć jak się tu pojawiłem.

-Co to znaczy odesłać go do domu? - spytał zaciekawiony czerwonowłosy, który miał na imię chyba Jason.

-Znaczy to że to nie jest jego świat. Pojawił się tu jakoś i na razie nie wiemy jak go odesłać - wytłumaczył znowu z spokojem w głosie.

- Okej chyba rozumiem - odpowiedział.

-Mogę mieć do was małe pytanie? - pytanie zwróciłem do osób, które widzę po raz pierwszy.

-Słucham - odpowiedziała osoba, która przypominała mi klauna i jestem zdziwiony że wcześniej go nie zauważyłem.

-Jak macie na imię? - spytałem niepewnie lekko się drapiąc po karku.

-Oh gdzie moje maniery nazywam się Jason The Toy Maker ale w skrócie Jason - przedstawiła się osoba, która przed chwilą chciała mnie zabić.

-Jestem the puppeteer - powiedziała osoba z świecącymi się oczami.

- Nazywam się Laughing Jack lub l.j - powiedział czarno-biały klaun.

-A ja jestem Candy pop kruszynko - podkreślił ostatnie słowo przez co miałem ochotę go zabić.

-Jestem Erwin Knuckles - po chwili zastanowienia postanowiłem podać im swoje nazwisko.

-Piękne imię dla pięknej osoby - powiedział flirciarskim tonem Jason.

-A spadaj - mruknąłem lekko zirytowany z powodu tego że jak się większość moich związków skończyła.

-Erwin pamiętaj od lj nie bierz cukierków, a z zboczonym klaunem nigdy nie zostawaj sam na sam i nic od niego nie bierz - powiedział Masky na co cicho się zaśmiałem.

-Tak tak wiem wiem - powiedziałem wstając z kanapy i podchodząc do drzwi wejściowych gdzie leżała moja torba.

Wyciągnąłem z niej radio i wymieniłem baterię. Wszedłem z powrotem do salonu i wszedłem na kanał, na którym wcześniej byliśmy. Po chwili ciszy usłyszałem coś.

-Carbo do Erwina braciszku odezwij się proszę....

==================================

Przepraszam za błędy

Mam nadzieję że się podobało

Następny rozdział w poniedziałek

Miłego dnia/wieczoru/nocy

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top