Rozdział 1
Czy chcielibyście spędzić całe życie w jednym miejscu bez kontaktu z rodzina? – nie? – Ja też za tym nie przepadam.
Mój pokój, który od dawna nazywam celą jest mały i biały. I to dosłownie. Gdzie niegdzie pojawiają się kolory pastelowe. Łącznie z pokojem mam łazienkę. Też anemiczna i jasna. Nie wytrzymuję. Dlaczego biel? To jakiś magiczny kolor? Zawsze ludzie wpajali mi, że zielony uspokaja. Kłamali? – pewnie tak.
Wiecie, że nawet się nie przedstawiłam? Opowiedziałam w skrócie historie mojego życia a o sobie nic. Mądra jestem.
Nazywam się Katie. Nie pamiętam nazwiska. Odkąd pamiętam wszyscy tak na mnie mówili i tak zostało. Mam długie fioletowe włosy (przekonałam mojego psychiatrę) i brązowe oczy. Mam 18 lat. I myślę, że dość już dużo o mnie wiecie.
Teraz siedzę na łóżku. Głowa boli niemiłosiernie. Znowu musieli mi dać jakieś dziwne tabletki. Yhh... Nienawidzę tego. Nagle do pokoju wszedł jakiś facet. Przestraszona schowałam się pod kołdrę. Nie lubię ludzi. Są bardziej przerażający niż mordercy. Oni przynajmniej zrobili coś ciekawego w życiu niż tylko: Awans! Ściągnął ze mnie moją przykrywkę i zaczął ciągnąć w stronę wyjścia. Krzyczę i płaczę. Wszyscy się na mnie dziwnie patrzą. Dlaczego mi nie pomogą?
Przy drugim zakręcie udało mi się wyrwać. Najszybciej jak umiałam pobiegłam z powrotem do pokoju. Drzwi zastawiłam krzesłem. Z zewnątrz dochodzą krzyki. Słyszę kroki ochroniarzy. O nie. Znajdą mnie. Poszłam do łazienki. przekręciłam klucz i schowałam się w małej szafce. Pewnie jesteście ciekawi skąd mam kluczyk? Przekonałam mojego psychiatrę, ze jest mi potrzebny. Kurde. W końcu jestem kobietą. Wieczorem będą chcieli zrobić mi jakieś badania czy coś, a ja się będę myła. Wejdą do łazienki i nagą mnie wyniosą? Trochę prywatności. Nie jestem prostytutką.
Wracając. Dobili się do pokoju. Chciałabym umieć zlać się z otoczeniem. Być niewidzialna. Krzyczą. Wołają mnie. Boję się. Cała się trzęsę. Zaczęłam płakać. Mam tylko nadzieje, że tego nie usłyszą.
Po kilku minutach usłyszałam głos mojego psychiatry. Nienawidzę go. To on znalazł u mnie chorobę i odciągnął od rodziny. Zaczął walić w drzwi. Bluźnić. Wiedzą, że tu jestem. Wyważą drzwi? Nie chcę ich widzieć. Są straszni. Nagle usłyszałam kroki i zamykanie drzwi. Wyszli? Muszę to sprawdzić. Czekaj! A jeśli ktoś został? Może to pułapka? Chcą żebym wyszła z ukrycia. Co robić? Dlaczego nie ma tu jakiegoś okna? Łatwiej byłoby uciec. Nagle zgasło światło. Słyszę krzyki pacjentów. Dobrze, że nie boję się ciemności. Teraz mam szansę.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top