Rozdział 14
Dziś przyjdzie do nas Kamil z piękną Bell *.* . Czekaliśmy z niecierpliwością na nich. Między czasie Pani Monika wybrała osobę która ma odprowadzić Kamila po stajni a tą osobą jest... Mia!!! No po prostu taka sytuacja. Mia z początku była zaskoczona tym ale szybko się zgodziła. Ciekawe dlaczego ^^? Kamil z Bell byli w stajni o 12:45. Rozładowali Bell z złamaną nogą z przyczepy. Biedna moja Bell... Y-y-y czekaj znaczy Biedna Bell tak, tak hehe um... Mia od razu przywitała się z Kamilem
- Hej... Ja mam Cię oprowadzić po naszej stajni - zaczęła
- Ty?
- No, a coś nie tak?
- Nie, nie właściwie to chciałem abyś to ty mnie oprowadziła - odpowiedział szybko Kamil
- S-Serio?
- Tak
Oboje się zarówno zarumienili i wyglądali jak pomidorki.
- To chodź - rzekła z entuzjazmem Mia
- Idę
Podczas gdy Mia oprowadzała Kamila ja przyglądałem się Bell i okazało się że stoi obok White, mam nadzieję że on nie będzie nic kombinował. Jako dżentelmen przywitałem się z nową sąsiadką
- Hej Bell
- Skąd się znamy?
- Z toru, biegłem za Tobą i widziałem wypadek - powiedziałem spoglądając na jej nogę
- To ty jesteś Zefir?
- Tak to ja
- Ciesze się że taki uzdolniony koń jest w tej samej stajni co ja
- Ja uzdolniony? Przestań, ty byłaś lepsza ale ten wypadek wszystko zepsuł - odparłem
- Dziękuję
- A jak noga? - zapytałem
- Już lepiej, weterynarz powiedział że mogę dalej startować w wyścigach
- Bardzo się ciesze
- Ja też
Nastała niezręczna cisza którą przerwała Mia i Kamil
- To tyle, tak wygląda nasza stajnia - zaczęła Mia
- Dziękuję za odprowadzenie mnie Mia - podziękował Kamil
- Nie ma sprawy ^^
- Co to za koń przy Bell? - zapytał patrząc na mnie
- Ten? To Zefir, nasz champion, a co?
- Pasuje do Bell ^^ - odparł Kamil
- To prawda
A wy do siebie, pomyślałem.
- Chyba muszę się zbierać, pa Mia - rzekł Kamil gdy zobaczył tatę wychodzącego z biura Panj Moniki
- Do zobaczenia jutro Kamil! - krzyknęła Mia do odchodzącego Kamil
Ten odwrócił się pomachał jej.
- Zefir? - zapytała mnie Mia
- Co? - pomyślałem patrząc na nią
- Gdzie Julka i Andy?
Skierowałem swój wzrok ku wyjściu
- Wyszli? Ciekawe gdzie im się tak spieszyło?
- Chodź ja Cię odprowadze - rzekła Mia
- Pa Bell - dodałem odchodząc
- Wiedzę że wy i wasi opiekunowie doskonale się rozumiecie - zaczęła Bell
- Pa Zefir - dodała
Eh... To był ciężki dzień ale w moim szarym, nudnym dniu Bell może być moim promykiem światła ^^
Osoby czytając to postanowiłam poinformować że zdecydowałam zakończyć w tym miejscu
TJ
Zakończyć rozdział X'D.
Ciekawe kto pomyślał że książkę? Kto tak myślał zgłasza się w komentarzu ;)
Ps. Bell wygląda jak ten koń na górze
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top