51

- I co myślicie? Wysyłać? - Seulgi odchyliła się w tył, żeby pod lepszym kątem przyjrzeć się ich pracy.

Poświęcili cały dzień na idealne dopracowanie projektu własnej gry planszowej na zaliczenie. Co prawda Tae za bardzo poniosła wyobraźnia i trzeba było siłą wybijać mu z głowy niedorzeczne pomysły, ale uspokoił się odrobinę, gdy dostał opakowanie czekoladowych gwiazdek. Było ich na tyle dużo, że zatkały mu buzię na godzinę, podczas której Jimin i Seulgi napisali całą instrukcję gry. Kilku pomysłów nie odpuścił jak chociażby hybrydy pelikana i kormorana, które przenosiły w głębokich pelmoranich dziobach broń, by wspomóc przeciwną drużynę w wyprawie do góry Chaosu. Nazwał je pelmoranami i zapowiedział, że sobie takiego kupi.

- Ja bym coś jeszcze poprawił. - Niepewnie zasugerował Jimin. - Tutaj brakuje przecinka. - Pokazał na ekran laptopa.

- Chim, nie przesadzaj. - Dziewczyna trzepnęła go w dłoń. Miała już trochę dość perfekcjonizmu klasowego kolegi. Często robili razem projekty, a on zawsze wydłużał ich pracę swoimi uwagami, niepewnością i chorobliwą samokrytyką.

- Wysyłaj. - Odezwał się Tae oblizując palce z czekolady. Właściwie to najmłodszy przez większość czasu tylko przeszkadzał i trzeba było mu szukać innego zajęcia, ale Jimin uparł się, że muszą go przygarnąć, bo jego chłopak miał zagrożenie z tego przedmiotu.

- Ale ja bym jednak...

- Csii... - Przerwała mu. - Założymy się, że dostaniemy piątkę?

- Pewnie, że dostaniemy! - Tae wstał z dywanu, gdzie siedzieli we trójkę i podszedł do toaletki dziewczyny przeglądając jej małą kolekcję szminek. - Jesteśmy najlepszą drużyną w galaktyce! Lepsi niż Power rangers i Spice Girls! Grupowy uścisk? - Zakręcił się jak baletnica i wyciągnął do nich ramiona, trzymając w palcach odkręconą szminkę w kolorze krwistej czerwieni.

- Jak mi ułamiesz szminkę to ja ułamię ci fiutka. - Zagroziła mu. - To jak, Chim?

- Nie łam go, przyda mi się jeszcze.

- Nie o tym mówię pacanie! Zakład? - Wyciągnęła dłoń.

- Dobra, o co?

- Czekajcie, muszę to zaprotokołować, podpiszemy krwią. - Tae rozejrzał się po pokoju w poszukiwaniu czystej kartki papieru. - Gdzie masz ryzę?

- W szufladzie. - Rzuciła mu na odwal się. - Jeśli dostaniemy oceny niższe niż piątki, to zabieram was do "Persony" i stawiam obiad. Co chcecie!

- To radzę sprzedać nerkę i wziąć kredyt. Nie wypłacisz się, kiedy TaeTae zrobi zamówienie.

- Oj zjeść to ja umiem. - Zainteresowany pogładził się po brzuchu.

- Jak to jest, że faceci tyle jedzą i nie tyją? - Zamyśliła się i wydęła dolną wargę.

- Gdzieś się odkłada, możesz się domyślić gdzie. - Tae poruszył brwiami, a Jimin prychnął.

- No dobra. - Zgodził się na propozycję i chciał oddać jej uścisk dłoni.

- Zaraz, zaraz. - Uniosła dłoń uciekając. - Ale jeśli dostaniemy piątki, to wtedy zrobię ci makijaż i założę moją rudą perukę i będziesz musiał chodzić tak po mieście przez cały dzień. - Uśmiechnęła się niczym diablica.

- C-co?

- Chimmi jako dziewczyna!? - Tae zapisał warunek na kartce.

- No n-nie wiem.

- Zawsze możesz odmówić i złamać warunki tego niezwykle honorowego zakładu. - Pzyganiła mu zupełnie poważnie. Dobrze wiedziała, że nigdy nie złożyłby obietnicy bez pokrycia, znała jego dobroć i czyste sumienie.

- Niech będzie. Wiem, że moja część pracy nie zasługuje na pięć, więc nie mam się czym martwić.

Martwił się i to cholernie. W nocy nie mógł zasnąć, nawet po wypiciu wielkiego kubka mleka z miodem i kołysance zaśpiewanej przez Tae. Skoro nawet głęboki, przeszywający na wskroś głos Taehyunga nie dał rady go uśpić, to nic nie pomoże. Gdzieś tam tliła się myśl, że być może dostanie tę najwyższą ocenę i będzie zmuszony zbłaźnić się przy akompaniamencie śmiechów Seulgi i Tae. Jego obawy stały się zasadne i nie potrafił się cieszyć z zaliczenia.

Seulgi: Piąteczki suki XD widzimy się dzisiaj w prywatnym salonie kosmetycznym Seulgi

Przeczytał wiadomość z samego rana.

Sama procedura okazała się piekłem. Nie dosyć, że czuł jak cały lepi się od kosmetyków, to peruka łaskotała go i swędziała tuż nad czołem. Spędził przy toaletce Seulgi dokładnie dwie godziny, ale kiedy wreszcie zwróciła mu wolność bał się spojrzeć na własne odbicie. Wtedy z pobliskiej kawiarni z kawą i ciastkiem malinowym wrócił Tae. Zatrzymał się w drzwiach i zamilkł, mimo, że zaczynał coś mówić już na schodach. Wyglądał jakby nagle przestały pracować wszystkie jego funkcje życiowe, głównie myślenie.

- Co powiesz na nowego Jimina? - Zapytała zadowolona z siebie.

- J-ja, nie wiem... - Zaciął się po trzech słowach. Jimin wstał i podszedł do chłopaka martwiąc się o jego nagłe milczenie. Przecież zawsze nie zamykały mu się usta.

- Dobrze się czujesz, kochanie?

Młodszy zrobił jeszcze większe oczy i jakby skurczył się pod spojrzeniem pięknych, połyskujących źrenic Jimina. Podkreślone brokatowym cieniem i subtelną, czarną kreską wydawały się większe i bardziej migoczące pięknem niż zwykle. A Tae tyle razy myślał, że jego Jimin nie może wyglądać piękniej niż na co dzień rano, gdy budzi się jeszcze przed pełnym wschodem i spogląda w półśnie na spokojną twarz swojego słodkiego Chima. Włosy, jakiego by nie były koloru, zawsze ostawały nad czołem, a przyciśnięty do poduszki policzek uwydatniał jego okrągłe, delikatnie uchylone wargi. Teraz te same oczy opiewała inna otoczka, ale w samym środku nadal dostrzegał rozkosznego aniołka, z którym zderzył się w pierwszych dniach szkoły na korytarzu.

- Tak, tak. Bardzo dobrze. - Potwierdził i nie mówiąc nic więcej minął go, by odłożyć kubki z gorącą kawą na biurko.

Okazało się, że Seulgi nie może egzekwować jego kary, bo musiała zająć się młodszą siostrą, a że mała leżała w łóżku chora, zabranie jej na miasto nie wchodziło w grę. Tae obiecał, że będzie pilnował, by Jimin nie zmył makijażu za pierwszym lepszym winklem, dlatego dziewczyna ze zbolałą miną odprowadziła ich wzrokiem, gdy szli w stronę przystanku.

Tae wydawał się jakiś cichy. A to nie było normalne w jego przypadku. Tak właśnie wyglądał ich związek - Tae mówił, a Jimin słuchał. I obu odpowiadał taki układ. Teraz panowała między nimi niezręczna cisza, gdy szli ramię w ramię w środku dnia.

- Dobrze, że jest zima i przynajmniej sukienki nie kazała mi założyć. - Próbował zażartować starszy.

- Tak, to byłoby dziwne. - Odrzekł niemrawo Tae.

- Hmm... wiem co może poprawić ci humor. - Uśmiechnął się Jimin i założył pukiel rudych włosów za ucho. Ciągle opadały mu na twarz i łaskotały w nos, albo wchodziły do ust, przez co musiał pluć w niepasujący do damy sposób. - Co powiesz na mus arbuzowy?

Oczy błysnęły ekscytacją. Kochał arbuzy, nawet chciał, by przeprowadzili się kiedyś na wieś i tak założyli farmę arbuzów. Tae często rozprawiał nad możliwością wyprowadzki z miasta, ale Jimin wiedział, że to tylko zachcianki, którym nie należy ulegać, bo długo bez miasta nie wytrzymają. Tutaj mieli swoje życie, swoich przyjaciół, szkołę, rodzinę Jimina. By choć trochę zbliżyć go do wolności wiejskiego klimatu kupił kota - szarego maluszka z długimi wąsami, a na balkonie postawił podłużną, szeroką doniczkę i posadził dwa arbuzy. Jeden usechł jeszcze za krzaczka, ale drugi dzielnie piął się w górę, a Tae ubóstwiał go podlewać.

Nie musiał odpowiadać. Sam pociągnął go za dłoń w stronę ich ulubionej lodziarni, gdzie mimo zimowej aury sprzedawali także niesamowity mus arbuzowy podawany w okrągłej, zielonej skórce z owocu. Zawsze brali jedną, za to ogromną porcję i siadając na przeciwko wyjadali miąższ łyżeczkami, łącząc go z lodami, a potem wypijali przez słomki sok.

- Usiądź sobie kochanie, zaraz przyniosę  - Powiedział Tae, starając się ukryć drżenie głosu, nie wiadomo, czy z ekscytacji, czy strachu przed nową wersją Parka.

Jimin czuł się nieswojo, bardziej niż zwykle ze sobą i swoim ciałem. Czasami siadał w samym kącie sali, najbardziej od wewnętrznej strony stolika i zakrywał tworzące się na brzuchu fałdki kartą menu, albo własną bluzą. Teraz zapomniał o tym zwyczaju. Bardziej skupił się na masce, którą musiał założyć razem z toną makijażu i bezustannie przeszkadzającymi mu włosami. Miał ochotę zerwać perukę i rzucić nią w twarz Seulgi. Upokorzyła go, przecież sporo ludzi go tu znało - to jego dzielnica. W każdej chwili mógł zostać zdemaskowany i wyśmiany jak za dawnych, szkolnych lat. Wolał nie wracać do starego Jimina i różowych sznurówek, przez które prawie stracił najwspanialszego chłopaka pod słońcem.

Udawał zapatrzonego we własny telefon, byleby nie podnosić twarzy i wystawiać się na rozpoznanie niczym przestępca. A zawsze był takim grzecznym chłopce. Nie po to jako ośmiolatek zgłosił się na policję, bo przeszedł na czerwonym świetle na najmniej ruchliwej ulicy Busan, żeby teraz ukrywać własną twarz przed obcymi spojrzeniami - cholerna Seulgi.

- Cześć. - Podskoczył na siedzeniu, kiedy czyjś głos pojawił się znikąd na przeciwko jego krzesełka. - Przepraszam, że się tak dosiadam, ale zauważyłem, że siedzisz sama i nie mogę zrozumieć dlaczego taka piękna dziewczyna nie ma towarzysza.

Czuł jak policzki spala mu ognisty rumieniec. Więc się zaczęło, jakiś niezwykle zabawny koleś postanowił sobie z niego zażartować. Nigdy nie umiał się sam bronić, zawsze robił to za niego Tae, ale ten zniknął w łazience. Troszkę chaotycznie rzucił spojrzenie na drzwi toalety.

- Bardzo śmieszne. - Odburknął tylko. Na więcej nie było go stać.

-Ale co? - Zmieszał się nieznajomy. Spod długich, przyklejonych rzęs zauważył, że zakłada rękę na kark i drapie się nerwowo. Dobrze się zgrywał, nie ma co. Tylko czekał na salwę śmiechu. - Powiedziałem coś śmiesznego? Zbłaźniłem się? Przepraszam cię.

Jimin zmarszczył brwi. Chłopak był dobrym aktorem, albo naprawdę zrobiło mu się wstyd. Uniósł na niego spojrzenie. Z pewnością go nie znał, co uznał za plus, tak samo jak i obcy chyba naprawdę uważał go za dziewczynę, bo nawet gdy ujawnił całą twarz nie skrzywił się, ani nie zaśmiał. Zawstydził się jeszcze bardziej widząc jak chłopak utkwił źrenice w jego pomalowanych prawie bordową czerwienią ustach.

- Masz piękne oczy. - Powiedział już bez skrupułów. - Mogę poznać twoje imię?

Odchrząknął, bo włos znowu stanął mu w gardle. Z wrażenia, aż odłożył telefon i jeszcze bardziej spanikowany rozglądał się za Tae.

- Chyba raczej nie...

- Dlaczego? To tylko imię, na pewno jest piękne, tak jak ty.

- No po prostu mistrz bajery. - Warknął pojawiający się nagle Tae. Z jego oczu biła nienawiść. Wrócił na miejsce w lepszym nastroju, gdzie już od progu zobaczył jakiegoś czarusia, który robi maślane oczy do JEGO Jimina. Gibkim krokiem podszedł do dwójki. W głowie od razu zapaliła mu się czerwona lampka. Nie dlatego, że chłopak być może wyśmiewał się z jego kruszynki lecz miał stuprocentową pewność brudnych myśli jakie chodzą po głowie zboczeńca. Sam takie miał za każdym razem widząc z bliska piękne rysy twarzy, błyszczące oczy i okrągłe usteczka Jimina. Dużo bardziej, gdy nie miał na sobie tego śmiesznego przebrania i sztucznej maski nałożonej na naturalne piękno.

- Powinieneś się uczyć. - Odpyskował mu nieznajomy, zdając sobie sprawę, że piękna dziewczyna jest zajęta i musiałby za bardzo fatygować się by ją zdobyć.

- Widzisz ja nie muszę używać tanich tekstów, by była moją dziewczyną. Także spierdalaj w podskokach.

- A może właśnie przestała chcieć być twoją dziewczyną, czemu nie zapytasz damy? - Prowokował, a Jimin miał złe przeczucia. Łatwo było rozjuszyć Tae, zwłaszcza wmawianiem mu takich głupot, jakich próbował w tej chwili cwaniak, nie opuszczając miejsca zajętego dla Kima.

- Nie muszę jej o nic pytać. Nikt z oczami i mózgiem nie chciałby być z takim frajerem jak ty, który zarywa do zajętych dziewczyn.

- Na twoim miejscu bym się zastanowił, kochanie. - Zwrócił się do Jimina. - Twój chłopak wygląda mi na pedała. - Zanim wstał napisał na chusteczce kilka cyfr. - Zadzwoń, kiedy znudzi ci się ten półmózg.

Tae odprowadził go twardym wzrokiem. Normalnie zwyzywałby idiotę z góry na dół, co niechybnie skończyło by się bójką, ale widział jak bardzo boi się Jimin i niemo błaga go, by nie dał się sprowokować. Zajął jego miejsce i podał chłopakowi loda.

- Tae...

- Chodźmy do domu, tutaj każdy facet pożera cię wzrokiem.

- Nie interesuje mnie żaden inny facet.

- Wiem. Ale nie chcę tu być.

Jimin chciał wyrzucić chusteczkę z numerem, ale Tae odebrał ją i stwierdził, że ten numer mu się przyda. Pewnie chciał zrobić coś bardzo głupiego i bardzo dziecinnego, ale w to Jimin wolał nie wnikać.

Kiedy dotarli do mieszkania w końcu starszy odetchnął z ulgą. Wszystkie jego mięśnie przestały być spięte, a on rozdygotany jak galaretka.

Przestraszył się, kiedy Tae dopadł do niego z wielką torbą wacików i płynem do demakijażu. Posadził go na kanapie, a sam uklęknął obok. Obserwował jak wyraz twarzy Tae zmienia się wraz z upływem czasu. Z początku zatwardziała mina łagodniała z każdą minutą. Spokojnie i delikatnie zmywał warstwa po warstwie całą sztuczną powłokę, próbując dostać się do swojej prawdziwej miłości. Nieważne jak piękna się wydawała, nawet dla niego, a zdecydowanie wolał męską urodę.

Nie gniewał się dlatego, że Jimin się zmienił, ani nawet dlatego, że ktoś śmiał go podrywać. Przez te kilka godzin wręcz bolała go myśl, o tym jak bardzo jego ukochany się męczy. Jak bardzo nie czuje się sobą. Wyobrażał sobie myśli Jimina, które wmawiały mu jak to Seulgi musiała zmienić go w kobietę, by był wart czyjejś uwagi, jak bardzo inni zachwycali się nim, gdy nie był sobą. Znał jego słabości, wiedział jak wiele nacisku kładzie na to by wypaść dobrze w czyjś oczach i teraz kiedy udowodniono mu, że prawdziwy on jest niewiele wart w opozycji do tego sztucznego, serce Tae rozrywało się na miliony strzępów.

Dlatego nie okazał zainteresowania, dlatego powaga zagościła w jego sercu i ten strach. Pod obrzydliwą warstwą zakłamania był Jimin, jego mały Chim, którego kochał najbardziej na świecie, którego nie oddałby nikomu za żadne skarby wszechświata.

Kiedy pozbył się sztucznych rzęs, warstwy brokatu, obrzydliwej szminki i swędzącej peruki wreszcie dostrzegł prawdziwe piękno. Nie zwracał uwagi na to jak czerwona jest teraz jego twarz, ile ma niedoskonałości i jak duże są cienie pod migdałowymi oczami. Ujął swój skarb i wreszcie mógł pokazać ile wart jest w jego oczach. Patrzył, jakby zmaltretowany i zmęczony Jimin był najpiękniejszą z możliwych istot, aniołem ubranym w ludzką skórę.

- Nareszcie jesteś. - Wyszeptał mu w wargi, a jego wesoły nastrój od razu powrócił na swoje miejsce.

- Byłem cały czas.

- Chciałbym żebyś patrzył tylko w moje oczy i widział jak bardzo jesteś idealny. Prawdziwy ty.

- Ale inni...

- To co myślą inni jest gówno warte Chim. Ludzie mają różne poglądy, upodobania i charaktery. Nigdy nie dogodzisz wszystkim. Nie staraj się być ideałem dla innych, bądź ideałem dla siebie.

- Mam tyle wad, nawet nie umiałem się obronić.

- Masz mnie, a ja zawsze stanę po twojej stronie. A twoje wady są częścią ciebie, tak jak moje są częścią mnie. Są częścią twojego ideału.

- Ja...

- Ideał to wszystko co cię tworzy i co akceptujesz.

Ostatni raz przejechał płatkiem po małym nosku. Odrzucił go i przetarł własnymi dłońmi łezki spływające po policzkach.

- Kocham cię Tae, najbardziej w całej galaktyce, w tej i każdej innej.

- Wszechświat to za mało - uśmiechnął się. - Kocham cię jak stąd do innej rzeczywistości.

Jimin zaśmiał się przez łzy, chciał wreszcie oddać mu całą miłość i wdzięczność słodkim, długim pocałunkiem, ale przerwała im wiadomość przychodząca na telefon Tae.

Jin: *zdjęcie* Kto to kurwa jest?! Jeśli zdradzasz Jimina, to będziesz żuł gumę palcami zwalcowana kupo gówna! Jadę do ciebie. Nie żyjesz Kim!

Tae wytrzeszczył oczy w strachu i zerwał się w piskiem, by schować się do swojej skrytki w szafie.

- Spokojnie, udobrucham go.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top