3.
- Wiesz, że nienawidzę takich miejsc. - Marudził Tae. Zapierał się rękami i nogami przed wejściem do biblioteki. Hoseok wziął go podstępem, obiecał wyjście na szaszłyki, a po drodze zahaczenie o kiermasz łakoci i zakup słodkich pianek. Dał się wrobić jak dziecko.
Niczym męczennik powłóczył nogami po drewnianych, skrzypiących schodach.
- To zajmie tylko chwilkę. Jesteś mi coś winny za napisanie za ciebie kartkówki z "Dżumy".
- Nie po to nie pisałem tej kartkówki, żebyś mnie teraz zaciągał w to przerażające miejsce. - Tae prawie płakał. Mógł iść z Jiminem i Kookim na kręgle. Dobrze wiedział, że wchodzenie z Hoseokiem w interesy nie skończy się na dla niego dobrze, ale jego fobijny lęk przed czytaniem przegrał z zagrożeniem z koreańskiego.
- Tylko bądź cicho.
- Co? Czemu? - Tae specjalnie podniósł ton głosu. Może jak zacznie się wydzierać, to szybciej stąd wyjdą.
- Csiii... - Hoseok chciał przyłożyć mu palec do ust, ale przypomniał sobie naukę płynącą z jego wczorajszej lektury do poduszki.
Ludzie nie lubią obcego dotyku. Chyba, że świadomie się na niego zgadzają. Zapamiętał sobie i zakodował.
- Koniuuu, jeść! - zawył Tae - Mknijmy w stronę stajni, gdzie czeka na nas pasza!
- Przepraszam. - Świszczący, zimny oddech zmroził mu krew w żyłach i uniósł krótkie włoski na skroni. Pojawił się znikąd.
- Tak szatanie? - Wyszeptał w odpowiedzi, stojąc jak wbity w ziemię słup soli - Nie zabieraj mnie jeszcze, muszę wyznać miłość jednemu chłopakowi. Wiem, że umowa o moją duszę obowiązuje, ale potrzebuję tylko jednego dnia, nie skończyłem robić swojego plakatu z wyznaniem, wypisał mi się wczoraj fioletowy mazak. Myślałem, że mam jeszcze trochę czasu.
- Dobrze. Mam jeden warunek. - Szept gładził jego szyję jak zefirek.
- Tak?
- Nie podnoś głosu w bibliotece, bo to miejsce bezwzględnej ciszy.
- Postaram się, szatanie. Dziękuję ci za twoją łaskę.
- Nie ma sprawy.
Yoongi najzwyczajniej w świecie odszedł w stronę półki, gdzie skończył ścierać kurze, zanim jakiś przygłup nie zaczął wydzierać się na całe gardło, drażniąc jego wrażliwy słuch, a Hoseok przybrał odcień bordowy, próbując powstrzymać się i nie zaśmiać.
- O ja cie, Hoseok... przed chwilą miałem objawienie. Musimy być cicho. - Nakazał odrobinę przerażony Tae.
- Dobrze. Ufam ci, stary.
- O, flamastry. - Stracił wątek, zauważywszy na stoliku dla dzieci fioletowy mazak, taki, jaki akurat był mu potrzebny do skończenia napisu na plakacie. Hoseok korzystając z okazji, że Tae się czymś zajął, podreptał do bibliotekarza. Dla bezpieczeństwa odchrząknął, nie chciał go znowu przestraszyć.
- Przepraszam pana.
- Tak? - Obrócił się spokojnie brunet.
- Przyszedłem oddać poradnik. Był bardzo interesujący.
- Mam nadzieję, że czegoś się pan nauczył.
- O tak, czuję się dużo bardziej kompetentny.
Nie odpowiedział, pokiwał tylko głową i poprawił opadające na prawo okulary. Nie miały jednego zausznika. Mimo bladego jak płatki śniegu i totalnie znudzonego wyrazu twarzy pracownika biblioteki, wyglądało to dosyć uroczo. Jeszcze wczoraj pewnie nie mógłby się powstrzymać i poprawiałby mu raz za razem te przekrzywiające się okulary. Teraz wiedział, że to niestosowne. Mógł tylko pomarzyć.
- Ma pan dla mnie coś nowego? - Zapytał z nadzieją w głosie.
- Nie może pan wybrać czegoś sam?
- Zawsze mam problem z wyborem. - Zakłopotany potarł kark i uśmiechnął się nieśmiało.
Bibliotekarza zareagował trwającym ułamek sekundy grymasem.
- Mam pomysł. Niech pan poczeka.
- Hobi, schowaj. - Tae konspiracyjnie podsunął mu mazak do kieszeni.
- Oszalałeś? Kupię ci taki, odłóż go na miejsce.
- Ale ma idealny odcień, z resztą już naznaczyłem go jaki swój.
- Co, niby jak?
- To moja tajemnica. - Hoseok wolał nie wnikać, bo uśmiech Tae wydawał się wręcz przerażający.
- Proszę za mną do biurka. - Mężczyzna pojawił się z dosyć opasłym tomem i czekał aż oni również podejdą do miejsca wypożyczania.
Książka miała czarno czerwoną okładkę, a jej tytuł głosił Okultyzm - o tym jak poznałem zło w postaci szatana.
- Hobi. - Zapiszczał Tae - Mamy mało czasu. Muszę skończyć plakat dla Jimina przed północą.
Wybiegł z gmachu biblioteki nie czekając na przyjaciela.
- To było wredne. - Zaśmiał się Hoseok.
- Może trochę, ale za krzyki w mojej bibliotece się płaci.
- Zapamiętam sobie. - Promieniście uśmiechnął się do pracownika i zwinął książkę z blatu - Do zobaczenia.
Humor Yoongiego poprawił się aż do końca dnia.
Nie mógł tylko zrozumieć czy to przez satysfakcję z postraszenia głośnego chłopaka, czy uśmiechu i pokory tego, którego zdążył już czegoś nauczyć.
Ciekawe czy przyjdzie jutro.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top