18.
Około południa do biblioteki weszło dwóch chłopaków. Jeden z nich wyglądał na stałego bywalca, choć Yoongi wcale, a wcale go nie kojarzył. Drugiego ocenił tylko jako dosyć ładnego, a nie przywykł do chwalenia urody. Mało ludzi przychodziło wypożyczać książki, jeśli już to robili to w większej bibliotece w centrum miasta, dlatego większość ze swoich klientów pamiętał. Tę dwójkę widział po raz pierwszy.
Usiedli przy oknie i przez kilka minut o czymś dyskutowali. Chłopak, który przypominał kujona, w całkiem podobnych okularach do jego, tylko ze sprawnymi oboma nausznikami, wyglądał, jakby próbował coś drugiemu przetłumaczyć, albo co więcej wyperswadować, ale ładniejszy się nie dawał. Uparcie stukał palcem o blat stołu i w sumie nie wiadomym było czy chce tym ruchem pogrozić koledze, czy sprawdzić jakość drewna, z którego został zrobiony.
Przynajmniej dyskusja toczyła się w ciszy, dlatego nie reagował. Kończył właśnie czytać książkę o asertywności. Ostatnio pochłaniał takie coachingowe bzdety jedną po drugiej. Miał nadzieję, że pomogą mu coś w sobie poprawić, żeby móc otworzyć się na Hoseoka. Nigdy nie chciał się zmieniać, bo nie miał dla kogo, a i nikomu na tym nie zależało, nawet kiedy jeszcze miał starych przyjaciół. Odpowiadało im to, że był taki cichy i potulny, nie miał własnego zdania, żył ich problemami, doradzał i pomagał. A on nie narzekał, bo przynajmniej miał do kogo otworzyć usta.
Potem przestało mu zależeć, kiedy jednostronna pomoc, zamieniała się w jawne wykorzystywanie.
Nagle jeden z chłopaków wstał i podszedł do biurka. To ten ładniejszy.
- Cześć.
- Znamy się? - Yoongi nie lubił braku kultury, to jedna z wielu spraw, które dobitnie go drażniły.
- Ty nas nie, ale my ciebie tak. Jestem Jin, a tamten co boi się podejść to Namjoon.
Skądś kojarzył imię Jin. Jakoś tak bezwiednie przywiodło myśl o nieśmiesznych żartach.
- Jesteśmy przyjaciółmi Hoseoka.
No tak. Mógł się tego spodziewać. Od kiedy ten chłopak przekroczył próg biblioteki, schodziły się tu całe kompanie jego przyjaciół z dziwnymi wiadomościami, prezentami w postaci magicznego mazaka, a teraz ci - Piękna i Bestia. Okularnik zbliżył się nieśmiało, i stanął za szerokimi barkami swojego obrońcy. I choć z wyglądu obstawiał, że przekroczyli 18-mnastkę, to ta sytyacja przypominała mu akcję z serii "Ja dzwonię, ty mówisz" przed domofonem.
- W czymś mogę pomóc?
Zapytał, gdy obaj się zacieli.
- Hobi dużo nam o tobie mówił.
- Nawija o tobie bez przerwy.
- Jadaczka mu się nie zamyka.
- Oczywiście żadnych tajemnic, tylko coś w stylu "Hyung, on się wczoraj do mnie uśmiechnął" albo "Hyung, ciekawe czy dzisiaj będzie miał dobry humor".
Takie informacje wprawiły Yoongiego w zażenowanie, ale i jakąś iskrę radości. Miło było wiedzieć, że ktoś aż tak się tobą interesuje, a z drugiej strony, strasznym było wiedzieć, że ktoś aż tak się tobą interesuje...paradoks.
- Nadal nie rozumiem.
- Chodzi o to, że niedługo zakończenie roku szkolnego i Namjoon z Hobim kończą liceum, więc wypadałoby to jakoś uczcić, a że te dwa mośki nie mają żadnego pojęcia o imprezach, to ja postanowiłem wziąć na siebie organizację.
- Hobi nie ma pojęcia o imprezach? - Zapytał zdziwiony Yoongi.
- Zaraz zaprosiłby klauna i postawił w pokoju automat z watą cukrową, nie wiem czy zauważyłeś, ale jest trochę dziecinny.
- Trochę...
- A o tym nie ma co mówić, wygląd robi swoje, to nerdzicho jedyne co wie o imprezach to znajomość tego słowa w ośmiu językach. - Kiwnął głową na Namjoona.
- Hyung... - Chłopak zakrył poczerwieniałą z zawstydzenia twarz.
- Okej, ale nadal nie wiem co mam z tym wspólnego?
- Chodzi o to, żebyś przez cały dzień zajął czymś Hobiego, chcemy zrobić mu niespodziankę tą imprezą, bo za tydzień są też jego urodziny.
- A-a nie może któryś z was?
- Właśnie nie. Namjoon musi mi pomóc. Tae i Jimin zaraz mu coś wypaplają, a Kook zajmie się grą i nawet nie zauważy, kiedy Hobi mu ucieknie.
- Nie wiem czy się do tego nadaję...
- Ale oczywiście, że tak! Hobi za tobą przepada! Nawet się nie zorientuje, że coś się święci, bo pewnie umrze z radości, jak go gdzieś zaprosisz.
- A-ale gdzie?
- No nie wiem, do Zoo, na kręgle, do kina, ważne żeby nic nie podejrzewał i był zajęty.
Do Zoo, do kina? To brzmiało jak randka. A Min Yoongi nie chodził na randki, nigdy. Zrobiło mu się słabo.
- To za dwa dni o dziesiątej rano, co ty na to?
- No nie wiem, muszę się zastanowić.
- Nie ma czasu na zastanawianie.
- Spokojnie hyung.. - Załagodził jego zapędy Namjoon. - Dasz Yoongiemu swój numer, a on do wieczora się namyśli. Co ty na to? - Zapytał bibliotekarza.
- Brzmi dobrze. - Sprawnie ukrył, że drży mu głos.
- No i super! - Zadowolony Jin wypisał na karteczce swój numer.
- Jesteś oczywiście zaproszony na imprezę. - Wtrącił nieśmiało Namjoon.
- No tak! Nawet tego nie mówiłem, bo to oczywiste. Przyjaciel Hobiego jest naszym przyjacielem. No to, jak to mówi elektryk do przyjaciela! Będziemy w kontakcie!
Yoongi wytrzeszczył oczy na prawie duszącego się ze swojego żartu Jina i przepraszającego niemo Namjoona. Obaj wyszli, zostawiając go z milionem myśli i ani jednym pomysłem, jak spędzić cały dzień z Hoseokiem.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top