24.
Hobi wiedział, że Yoongi zakaże mu wychodzić z domu, dlatego obudził się wcześniej i ostrożnie, tak aby nie obudzić starszego, wyślizgnął się z łóżka, ubrał trzy swetry i cichaczem wyszedł z mieszkania. Miał tylko nadzieję, że nie będzie to wycieczka na marne, bo nie czuł się najlepiej. Ale dobro przyjaciela było ważniejsze niż jego gorące czoło i katar.
Przejechał jeden przystanek autobusem, a ludzie odsuwali się od niego jak od trędowatego. Przynajmniej miał dla siebie dwa fotele. W przypadku Seulskiego autobusu to prawie jak wygrać los na loterii.
Od przystanku do mieszania rodziców Namjoona przebiegł, byle jak najkrócej przebywać na mrozie. Drzwi otworzyła jego młodsza siostra. Była dziewiąta rano, a ośmiolatka ubrana w kuchenny fartuszek pobrudzony ciastem pokazała mu szeroki uśmiech z brakującym siekaczem. Wpuściła go do środka i dopiero wtedy na przywitanie wyszła mama Namjoona.
- Czujesz jak pachnie, oppa? Piekę ciasto, bo jutro zamiast lekcji mamy takie pierwsze spotkanie po feriach.
Ciasto z marchewek.
- Niestety nie czuję kwiatuszku, bo mam katar, ale znam twoje umiejętności i wiem, że na pewno bym się zakochał.
Nyuna pokiwała ze zrozumieniem głową i pobiegła do pokoju brata. Bez pytania otworzyła na oścież drzwi i wbiegła do środka. Namjoon jeszcze spał. W jego pokoju rolety były zasunięte, a on sam leżał przykryty kołdrą po czubek głowy. Nyuna skoczyła na wypukłość pod przykryciem i objęła go nogami, po czym ,,zapukała,, uderzając piąstką w miękką ochronę Namjoona.
- Oppa, obudź się. Już rano.
- Daj mi spać - wymruczał zaspanym głosem Nam.
- Oppa tu jest, obudź się już. Nie można tyle spać, bo zalęgną ci się karaluchy pod poduszką.
Namjoon podniósł się do siadu, zrzucając siostrę na bok. Ta tylko zachichotała i przeturlała się na podłogę, zgrabnie opadając na obie nóżki.
Hoseok uśmiechnął się pod nosem i pociągnął dziewczynkę delikatnie za warkocza, kiedy ta wybiegała z pokoju i zamknęła za sobą drzwi.
Namjoon wyglądał nienajlepiej. Już pomijając fakt, że jest ranek, a on dopiero co otworzył oczy, mogło się wydawać, że poprzedniej nocy odbył walkę bokserską swojego życia. Całą jego twarz pokrywała opuchlizna, oczy czerwone, jakby przyprószył je popiołem z ogniska i poranione, poprzegryzane wargi. Widząc Hobiego przetarł twarz, a zwłaszcza oczy, żeby upewnić się, że ta scena aby na pewno tylko mu się nie śni. Chyba jednak w to uwierzył, bo westchnął i oparł się o ścianę, zmęczony i zmaltretowany jak nigdy wcześniej.
- Mogę usiąść? - zapytał Hobi, wskazując na łóżko.
- Skoro musisz - głos Nama brzmiał w sumie podobnie do jego, nosowa barwa i zaciśnięte gardło. Odsunął się trochę, żeby zrobić miejsce, bo łóżka nie miał królewskich rozmiarów.
Ciężko było Hobiemu wybrać odpowiednie słowa, a rzadko kiedy miał z tym problem. Czuł, że stało się coś bardzo poważnego, inaczej Nam nie odrzucały świadomie wszystkich przyjaciół.
- Dlaczego opuściłeś nasz chat? - właściwie po to przyszedł, poznać powód.
- Bo nie chcę już na nim być - wzruszył ramionami i znowu przetarł twarz. Tym razem ostrożniej, opuchlizna i zdrapana skóra na nosie musiały boleć.
- Zrobiliśmy coś nie tak?
- Nic nie zrobiliście, ale poczułem, że nie mogę już tam dłużej być. Muszę się oderwać od tego towarzystwa.
- Nic nie zrobiliśmy, a chcesz się od nas oderwać? Nie rozumiem.
- Wybieram się na studia i na tym chcę się skupić. Tylko na tym.
Hobi zrobił zdziwioną minę. Teraz tym bardziej nie rozumiał.
- No ok, idziesz na studia, ja tak samo. Ale to znaczy, że musisz zrywać kontakt z przyjaciółmi?
- Tak naprawdę tylko ty jesteś moim przyjacielem z całej tej grupy.
- Wydawało mi się, że ich lubisz.
- Nie chcę żebyś brał to do siebie, z tobą mogę rozmawiać. Ale z resztą nie chcę mieć nic wspólnego.
- A Jin?
- Z Jinem najbardziej - wydał się, kiedy załamał mu się głos. Czyli o Jina toczy się ta batalia. Idiota znowu zrobił coś złego i przez to cierpią oni wszyscy, a najbardziej Namjoon.
- Chcesz mi powiedzieć co się stało?
Namjoon milczał i milczał, a każda sekunda wyczekiwania była gorsza od poprzedniej. Widać, że ze sobą walczył. Widać, że nie miał już siły płakać, ale w zaczerwienionych oczach na nowo zabłysnęły bezsilne, bolesne łzy. Hobi położył dłoń na jego ugiętym kopalnie i delikatnie zacisnął palce. Chciałby go przytulić, ale bał się, że na dodatek go zarazi.
Siedzieli w ciszy. Obaj czekali, aż kolejna fala goryczy i ciepienia minie, lecz nic takiego się nie działo.
- Nie jesteśmy już razem - wycisnął z siebie słowa Namjoon, a kilka łez popłynęło po jego twarzy. Sprawiały mu ogromny ból, nie tylko psychiczny, ale i fizyczny. Za dużo przepłakał już godzin dla tego nic nie wartego idioty. Skoro Jin nie potrafił go docenić, bo najwyraźniej tak było, to dlaczego męka jego najbliższego przyjaciela musiała być tak ogromna? Dlaczego nie można z łatwością zapomnieć o tych, którzy najbardziej nas ranią? To przecież takie logiczne.
Szkoda tylko, że uczucia nie mają nic wspólnego z logiką. Inaczej Namjoon spokojnie by sobie z tym poradził. W końcu był niezwykle inteligentny.
- A dlaczego?
- Po prostu. Nie wykorzystał szansy, którą mu dałem - pociągnął nosem, ale skrzywił się z bólu. Głowa musiała mu pękać.
- Chcesz mi powiedzieć co zrobił? - zapytał ostrożnie. Nie powinien go naciskać, ale lepiej, żeby wiedział, za co Jin dostanie opierdol. Namjoon jednak zaprzeczył.
- Nie zabronię wam się z nim kumplować, ale jeśli mogę, to odradzam tej znajomości - potarł własne ręce, żeby jakoś zatrzymać kolejne łzy - ten człowiek nie uczy się na błędach i jeszcze będziecie przez niego cierpieć.
Hobi sporo ryzykował, ale nie mógł dłużej patrzeć jak przyjaciel stara się zachować pozory siły, której już w sobie nie miał. Przysunął się do niego i na tyle ile mógł, objął większą sylwetkę ramieniem. Było mu tak strasznie szkoda Namjoona, że nie umiał się nawet wściekać na Jina. W środku dopadał go niezmierzony smutek i współczucie. Namjoon nigdy niczym nie zawinił. Być może bywał zarozumiały, musiał w końcu jakąś nabytą wiedzę przekazać światu, nieufny, zwłaszcza na początku w stosunku do Yoongiego i co najgorsze podatny na manipulacę, a Seokjina wyjątkowo.
I to go zgubiło. Od dawna dawał się wykorzystywać, bo Hobi w głębi serca trzymał dystans do ,,miłości,, Seokjina i niestety się nie pomylił. Z tym, że teraz było już za późno, a on tylko mógł pluć sobie w brodę, że nie ostrzegał przyjaciela wcześniej.
Głowa Namjoona opadła mu na ramię, i płakał tak długo, aż wszystkie trzy swetry przemokły do gołej skóry.
- Wczoraj miałem ochotę do niego iść i przeprosić. Co ze mną nie tak? - udało mu się wydusić przez zakleszczone gardło - nie mogę przestać o nim myśleć. Za szybko zapominam co mi robi.
- Dużo mu wybaczasz, bo go kochasz. Ale skoro on nie umie tego docenić, to nie jest nic wart.
- Bardzo chciałem znowu mu wybaczyć. Wczoraj nawet sam byłem gotów błagać go o wybaczenie. Boję się, że następnym razem mogę tego nie pokonać.
- Nie wiem co zrobił, Nam, ale widzę jak cierpisz. Musisz postarać się to wytrzymać. A ja i Yoongi pomożemy ci przez to przejść. Nie musisz się od nas odcinać, samemu będzie jeszcze trudniej - pogładził odstające włosy Kima - Jin wczoraj też opuścił grupę, już go nie ma. Jak poczujesz się na siłach, znowu do nas dołącz.
- Nie, nie chcę. Mogę rozmawiać tylko z tobą i Yoongim?
- Jasne. Założymy czat we trójkę. Tylko nie uciekaj od nas.
Nie pytał dlaczego Nam nie chciał rozmawiać też z Kookiem, bo Jimina i Tae rozumiał. W końcu ci dwaj kiedyś prawie zniszczyli związek z Jinem po raz pierwszy, poza tym mieli niewyparzone jęzory. Widocznie na razie Namjoon potrzebował bardzo wąskiej grupy.
- To wczoraj, to przez emocje. Musiałem się zupełnie od niego odciąć.
- Wiem. Rozumiem.
- Jesteś chory? - zapytał Nam, czując od przyjaciela gorąco.
- Trochę, ale wezmę dzisiaj leki i do jutra mi przejdzie.
- I przyszedłeś w taki mróz? Chcesz dostać zapalenia płuc?
- Nie mogłem cię zostawić. Teraz już wiesz, żeby odbierać telefon, bo inaczej nie odpuszczę.
Namjoon przytulił się jeszcze mocniej, jakby chciał rozgrzać chorego Junga.
- Przepraszam.
- Za nic mnie nie przepraszaj, głupku. Takie ryzyko, to nic, jak jest nadzieja, że mogę jakoś pomóc.
- Zawsze mi pomagasz.
- Jutro zapisy na studia - zmienił temat i uśmiechnął się Hobi - idź na laryngologa, co? Nie będę czekał w kolejkach z tym moim bolącym co miesiąc gardłem.
- Chciałem chirurgię - smarknął głośno Nam.
- A to też dobrze. Będę miał pierwszeństwo po zawale.
- Ty i zawał, z twoim ruchem, brakiem kawy, papierosów i zdrowymi soczkami. Chyba półki na głowę.
- No to lekarza pracy, będziesz mi pisał lewe pozwolenia i zwolnienia.
- Czy ty moje studia podstawiasz pod siebie? - zapytał rozbawiony Nam przez resztki łez.
- Trzeba się ustawić na starość.
Do pokoju, ponownie bez pukania weszła Nyuna, tym razem już spokojnie, z talerzem ciasta w rączkach. Hobi odsunął się od Nama.
Dziewczynka bez słowa wdrapała się na łóżko i położyła na nim talerz.
- Jedz, oppa. Po tym nie będziesz już smutny.
Namjoon uśmiechnął się, kiedy Nyuna przesunęła się na łóżku i wcisnęła w ramiona. Szybko wytarła jego łzy dłońmi, usadowiła się wygodnie na kołdrze i najpierw podała kawałek wypieku Hobiemu, potem Namowi, a na koniec wzięła jeden sama.
Ciasto wyszło przepyszne, na tyle ile Hobi mógł wyczuć jego smak i coś czuł, że to Pani Kim miała większy udział w pieczeniu, ale nie śmiał psuć dziecięcej wiary w kucharskie marzenia Nyuny.
Na pożegnanie powiedział przyjacielowi, że jeszcze porozmawiają i szybko popędził do mieszkania. Oby tylko Yoongi się jeszcze nie obudził.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top