16.
- Jesteś sam?
Hyung otworzył ubrany po domowemu, w swojej najbardziej swobodnej wersji, luźna, powyciągane koszulka i szare dresy.
- Sam. Namjoon pojechał z rodzicami na weekend.
- Podobno już nie jeździ na te wycieczki - powiedział obojętnie Jungkook, zsuwając z ramion kurtkę.
Jin szurał kapciami aż do kuchni, gdzie robił chyba właśnie kawę, bo jej mocny zapach roznosił się po całym mieszkaniu. Mały salon znów wyglądał normalnie, bez śladów po ostatniej imprezie i stole do ping ponga. Hyung musiał uznać, że nie może bez przerwy omijać go, wchodząc na kanapę.
- Niby tak, ale teraz mieli się spotkać z jakimś kuzynem. Nie pamiętam dokładnie. Rodzina Namjoona jest jak labirynt, łatwo się w niej pogubić.
- Poznałeś już ich? - pod nos został mu podstawiony jeszcze pusty kubek, który za chwilę miał zostać wypełniony czarną jak smoła, pyszną kawą.
- Tylko parę osób, może z pięć. O pięć za dużo - westchnął Jin. Był zmęczony i niewyspany, nie ukryte pod makijażem wory pod oczami i niedoskonałości skóry dodawały mu lat. Na kuchennym stole leżały porozrzucane kartki wypełnione matematycznymi obliczeniami uczniów. Na krawędzi ułożony stosik zaczynał się kartką pokreśloną na czerwono, czyli zabrał się w końcu za sprawdzanie sam.
Nawet tutaj musiała wpychać się w jego życie pieprzona szkoła.
- Tacy źli?
- Nie lubię rodzinnych klimatów. Są nijacy, ludzie jak ludzie. A tobie co, że nie siedzisz w domu? - zapytał, nalewając do swojego kubka wrzątek.
- Matka mnie gnębi za tę imprezę u was.
- Mogłaby sobie darować. Dosyć, że nie pijesz, są ferie, a ta ciągle ma jakieś pretensje.
- No właśnie - zgodził się młodszy - może mógłbyś z nią pogadać, czy coś?
Jin zrobił zdziwioną minę, podczas zalewania drugiej kawy.
- Ja? Chyba jestem ostatnią osobą, której posłucha.
- Ale jesteś nauczycielem, chyba gadasz czasami z rodzicami?
- Czasami na wywiadówkach, ale to tylko takie lanie wody. Nawet nie wiem o kim rozmawiam. Dla mnie wszyscy są tacy sami, dziele ich tylko na tych co rozumieją i nie rozumieją matmy, dla każdej z grup mam jedną gadkę.
Jungkook zaśmiał się pod nosem.
- Gdyby wszyscy dorośli ludzie byli tacy spoko jak ty - brzmiał jak rozmarzone dziecko - życie takich jak ja, byłoby dużo łatwiejsze.
- Niestety, Kim Seokjin jest niepowtarzalny, choć wiem, że nie jeden chciałby go dla siebie.
Młodszy uśmiechnął się i opuścił spojrzenie na kawę. Hyung od zawsze tak strasznie mu się podobał. Poznali się trzy lata wcześniej na szkolnym korytarzu i Jin na dzień dobry wykazał się zrozumieniem. Nie wydał go sprzątaczce, choć był świadkiem, jak Jungkook pisze po ścianie markerami. Co więcej, zamiast go wydać i zrugać, zabrał od niego mazak i dopisał jeszcze kilka bluzg na swoją znienawidzoną ,,koleżankę,, po fachu, nadęta panią Kyon, która uczy geografi.
Dziwił się, że ktoś taki w ogóle pracuje jako wychowawca młodego pokolenia. Łamał każde wyobrażenie o standardowym nauczycielu. Nie zadawał prac domowych, bo uznawał, że skoro jemu nie chce się po pracy wracać wspomnieniami do lekcji, to i jego uczniom przyda się trochę swobody, nie przejmował się za bardzo dyscypliną, czy zachowaniem, nie był zbyt uporządkowany, a już na pewno nie systematyczny. Wiele osób zastanawiało się dlaczego Kim Seokjin nadal jest trzymany na swojej posadzie i zapewne tak by nie było, gdyby nie zaskakująco dobre wyniki jego uczniów na egzaminach końcowych. Co prawda nadrabiał to najniższą średnią ocen z zachowania, ale co z tego, zachowania nie wpisywało się w końcowych wynikach szkół.
Pan dyrektor Bang stał po jego stronie ilekroć jakaś matka przyszła się skarżyć na ekstrawagancki styl bycia Seokjina. Tradycjonalistki nie chciały, aby ich dzieci uczył mężczyzna, który otwarcie przyznaje się do homoseksualizmu, a szkoła to nie miejsce dla odmieńców. Bang Już nawet nie odpisywał na listy ze skargami, a kiedy przychodziły osobiście albo ich nie przyjmował albo dosadnie tłumaczył pojęcie tolerancji. Seokjin twierdził, że Bang Sam jest gejem i dlatego tak go broni, ale kilka osób mówiło, że ma żonę. Sprawa nie była do końca wyjaśniona, w każdym razie Jin miał zapewnioną posadę, mimo swoich niecodziennych metod i wielu uchybień.
Jungkook uważał go za wzór. Hyung był tak otwarty i szczery jak nikt inny kogo znał. Nie bał się powiedzieć bolesnych słów i nie szczędził prawdy, ale przez to był godny zaufania i Kook nie bałby się wyznać mu niczego.
No może z wyjątkiem jednej sprawy. A mianowicie swojego zauroczenia. Na ostatnim wyjeździe poznał błękitnookiego zawodnika przeciwnej drużyny i myślał, że coś się w końcu ruszy w jego sercu. Że da radę zepchnąć hyunga na niższy szczebel, ale szybko okazało się, że fascynujący go chłopak ma dziewczynę i nic z tego nie wyszło, zanim się jeszcze zaczęło. Potem Cheng. Chińczyk coś mu sugerował lecz prawda jest taka, że nie oczekiwał od niego wiele.
Lubił go, tak jak lubi się kumpla. I to jak na razie tyle.
Za to Hyung miał swoją miłość. Miał Namjoona, do którego od czasu rozpoczęcia ich związku nie pałał specjalną sympatią. Oczywiście nadal byli przyjaciółmi, ale powstał między nimi jakiś dystans. Tym gorzej, że młodszy Kim domyślał się chyba, że Kook ma coś do jego chłopaka, tylko umyślnie to przeczucie ignorował. Nie chciał nic sugerować i psuć jedności w ich grupie.
A Jungkook był sfrustrowany, że mimo tej świadomości nic nie robi. To by znaczyło, że nie ma go za rywala, ale dziecko, które szczenięcym uczuciem zapałało do jego chłopaka. To przysparzało mu kolejnych powodów do złości na cały świat.
Dlatego spróbował fajek i dlatego chciał pokazać jak bardzo oni wszyscy się mylą. Jak poradzi sobie bez jebanej matmy i ślęczenia nad książkami dzień i noc do poprawek. Hobi zakazał mu papierosów i od tamtej pory zapalił tylko raz. Teraz chętnie wyszedłby na balkon i zajarał pół paczki.
W sumie mógł, hyung i tak nic by na to powiedział.
No właśnie. I Seokjin.
- Dobrze ich rozumiem - przyznał młodszy.
- Ta? - zaśmiał się, słodzące swoją kawę - i tak nie odrabiał bym za ciebie matmy.
- Nie, z matmą sam sobie poradzę. To nie problem - powiedział cicho i zgarbił plecy nad stołem Kook.
- A co jest problemem? Pokłóciłeś się z mamą?
- Nie, z Jiminem.
- O co?
- O szkołę i jednego mojego znajomego. Ale nie chcę o tym gadać.
- Jak chcesz. Ale nie ma co się przejmować Parkiem. Mieszkanie z Tae zrobiło z niego niańkę dla wszystkiego co żyje.
- I to mnie wkurza - Jungkook przycisnął dłoń do policzka i oparł się na stole. Od kilku łyków kawy serce trochę za bardzo mu przyspieszyło.
- Jeszcze będzie cię przepraszał.
- Nie potrzebuję jego przeprosin. Niech się nie wypowiada o sprawach, których nie rozumie. Tyle wystarczy.
- Więc mu to opowiedz.
- Powiem, kiedy znowu się spotkamy.
Jin uśmiechnął się w odpowiedzi. Przetarł oczy i spojrzał na wszystkie porozrzucane na stole kartki. Zostało mu jeszcze z dwadzieścia prac, a musiał mieć je sprawdzone do poniedziałku, bo i tak juz przekroczył czas regulaminowego poprawiania o tydzień.
- Muszę się za to zabierać. Jak chcesz, to włącz sobie film, albo idź spać.
- Będę z tobą siedział. O ile ci nie przeszkadzam.
- Nie, w sumie i tak sprawdzam według wzoru.
Przez kolejne pół godziny siedzieli przy stole, po pewnym czasie Jungkook nawet skupił się na zadaniu i poprosił hyunga, żeby je dla niego przeanalizował. Nauka nie miała znaczenia, ważne, że mógł posłuchać jego głosu i swojego serca, bijącego mocno jak dzwon. Wypił całą kawę i rozgrzany ciepłem grzejnika za plecami zdjął bluzę z plamą po piwie przy suwaku.
Hyung właśnie tłumaczył mu dlaczego jakiś idiota o imieniu Syujin obliczył źle zadanie z geometrii, kiedy potrzeba z nim wygrała i zamiast uciekać spojrzeniem, skupił się na twarzy Jina, na zmęczonych oczach i pachnących kawą wargach.
- Hyung.
- Hmm?
Zupełnie bezwolny impuls kazał młodszemu odważyć się i zdecydowanym ruchem zwrócić twarz hyunga w swoją stronę, a od tej chwili ucieczka okazała się niemożliwa do zrealizowania. Śmiało zbliżył się do znajomej twarzy i złożył pocałunek na pełnych, wilgotnych wargach. Krótki, ale silny i zdecydowany. Jego głowa szalała ze świadomości, że jest tak blisko.
Teraz serce próbowało wyskoczyć mu z piersi, kiedy odsunął się i zobaczył szeroko otwarte oczy Seokjina, już ani trochę nie pokryte zasłoną snu. Sam pewnie wyglądał podobnie. Nie odrywali od siebie wzroku przez kilka bardzo długich sekund, co raz ciężej było mu utrzymać stały oddech. Otworzył usta, żeby nabrać więcej powietrza w zapadnięte płuca.
Czekał na cokolwiek.
Seokjin zwrócił się ponownie w stronę sprawdzianów i bezmyślnie kreślił nawet poprawne obliczenia. Minimalnie zmarszczył brwi i ewidentnie myślał o czymś innym niż to co robił.
Kook oblizał suche jak popiół wargi. Zacisnął pięść na oparciu krzesła.
- Jesteś zły?
Nie otrzymał odpowiedzi i dopiero wtedy zachciało mu się płakać. Pożałował tego co zrobił.
- Mam sobie iść?
Jin odrzucił długopis na stół i odwrócił się do niego całym ciałem, razem z nogami. Nie zaczął od razu krzyczeć, zamiast tego ujął oba policzki nastolatka i tym razem sam złączył ich usta.
...
Drugi rozdział jednego dnia. Ta kwarantanna...
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top