trzy
Kiedy tylko opuściłam gabinet pani Henderson, stanęłam pod jej drzwiami w bezruchu. Nie miałam w sobie żadnych sił pozwalających mi na ruch. Czułam, jak każdy mięsień w moim ciele nagle zesztywniał. Nawet wzięcie oddechu wydawało mi się w tamtej chwili trudne. Miałam ochotę rozpłakać się w głos i schować twarz w dłoniach, chowając się przed tym beznadziejnym światem. Wiedziałam, że nic nigdy nie będzie po mojej myśli. Wiedziałam, że nadzieja na to, że mogę dosięgnąć gwiazd, była złudna. Wprawdzie nie mogłam niczego. Nie mogłam nawet na chwilę poczuć prawdziwego szczęścia.
Pociągnęłam nosem, czując, jak w moich oczach wzbierają się łzy. Nie mogłam tak po prostu się rozpłakać. Przecież pragnęłam być silna, musiałam. Nabierałam coraz to częściej powietrze, mając nadzieję, że gdy skupię się na oddechu, przestanę myśleć o smutku, który uporczywie chciał przedostać się na moje policzki.
Wtem niespodziewanie usłyszałam dźwięk migawki w aparacie, a po opustoszałym korytarzu rozniósł się błysk flesza skierowanego wprost na mnie.
Znów na moment znieruchomiałam, próbując za wszystkim nadążyć. Po chwili jednak rozejrzałam się dokładnie po korytarzu. Nie było na nim żywej duszy, gdyż lekcje zaczęły się pięć minut temu. Nawet żadna woźna nie kręciła się w pobliżu.
Byłam tylko ja i moje dziwaczne halucynacje. A przynajmniej tak tłumaczyłam sobie to zajście. Miałam tego dnia naprawdę wiele złudzeń. Cały dzień myślałam, że uda mi się wystawić Jezioro Łabędzie w Londynie, a to przecież tak samo niedorzeczne jak to, że ktoś znikąd właśnie zrobił mi zdjęcie.
Kiedy zebrałam myśli, wróciłam na zajęcia pod wymówką pilnego spotkania kółka teatralnego, co uszło mi na sucho. Pozostałe dwie lekcje przesiedziałam w ławce obok okna, przyglądając się kroplom deszczu ścigającym się po szybie. Dużo myślałam, próbowałam znaleźć rozwiązanie, które wszystko by naprawiło. Gdybym miała wystarczającą ilość pieniędzy, bez wahania wyciągnęłabym je wszystkie z mojej skarbonki i położyła na stole dyrekcji. Ale posiadałam niewiele, ledwie starczyłoby mi na gumę do żucia, co dopiero na jeden bilet do Londynu.
— Diana, przysięgam, że kiedyś ci coś zrobię! — usłyszałam znajomy głos, który od razu wybudził mnie z zamyślenia, gdy stałam przy swojej szafce szkolnej. — Boże kochany, czemu nic nie mówiłaś?! Mam ochotę jednocześnie cię wyściskać i uderzyć tym podręcznikiem w łeb! — Lacey wskazała na książkę w moich dłoniach.
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, brunetka rzuciła się mi w objęcia i ścisnęła mnie na tyle mocno, że przez moment z trudem potrafiłam złapać oddech.
— Nie rozumiem... — wymamrotałam, zbita z tropu. — Wiesz?
— Oczywiście, że wiem! — niemal wrzasnęła. — Jesteś nie w porządku, Sparks. Czemu o niczym mi nie mówiłaś? Czemu, do cholery?!
Dziewczyna śmiała się w głos i chociaż pragnęłam podzielić jej radość, nie potrafiłam. To wszystko i tak nie miało większego znaczenia.
— Skąd wiesz?
— Od Henderson — rzuciła od razu. — Weszłam do jej gabinetu na sekundę, chciałam zapytać o jedną sprawę. Nigdy wcześniej nie widziałam jej tak przejętej, Diana.
— Przejętej? — powtórzyłam, niewiele myśląc. — Myślałam, że ona też uważa, że to wszystko nie ma sensu...
Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu i potrząsnęła nim energicznie.
— Diana, skarbie, to wszystko nie będzie miało sensu, kiedy faktycznie nie będzie go miało, jasne? Póki co nic nie jest jeszcze skazane na straty — tłumaczyła. — Słyszałam, że szukasz aktorów.
— Miałam zająć się tym jutro, dzisiaj nie miałam do tego siły — wyznałam.
Lacey spojrzała na zegarek i zmrużyła powieki.
— Mamy teraz francuski, chcesz się z niego zerwać?
W jej oczach zabłysnęły iskierki nadziei, której mi brakowało. Patrzyłam na nią, próbując podjąć decyzję. Nie lubiłam uciekać z zajęć. Wiedziałam, że nie tego ode mnie oczekiwano.
Jednak to światło, które w niej błyszczało było tym, czego potrzebowałam. Dlatego skinęłam głową i uśmiechnęłam się słabo.
— Świetnie — skwitowała, po czym zamknęłam szafkę. — Mamy godzinę na zrobienie plakatów i rozwieszenie ich w całej szkole. Pojedziemy do tego Londynu, Diana i nie chcę słyszeć od ciebie żadnego słowa sprzeciwu albo zwątpienia, jasne?
Dlatego też zupełnie się nie sprzeciwiłam. Ruszyłam w jej ślady i kompletnie jej zaufałam.
Lacey i ja przyjaźniłyśmy się od początku liceum. Obie trafiłyśmy do szkolnego teatru, gdzie po raz pierwszy wymieniłyśmy ze sobą parę zdań. Okazało się, że stanowiłyśmy dla siebie świetne dopełnienie. Ona pchała mnie wprzód, a ja ciągnęłam ją za rękaw do tyłu, zanim zdążyła się potknąć, stale biegnąc przed siebie.
— Tak właściwie... — zaczęłam, patrząc, jak ta wyciąga z szafy w bibliotece duży brystol i kilka flamastrów. — Nie miałaś wyjechać na wakacje?
— Miałam — wzruszyła ramionami. — Nadal mam, ale mogę to wszystko jeszcze odwołać.
— Zbyt wiele ryzykujesz, Lacey — skrzywiłam się, wypisując kolejną ulotkę. — Chciałaś wyjechać do Manchesteru, nie możesz tego tak po prostu zostawić dla sztuki, która może być niewypałem.
Brunetka zamyśliła się, przygryzając końcówkę od czerwonego flamastra.
— Nie tylko ty chcesz tego Londynu, Sparks — odparła, marszcząc brwi w skupieniu, żeby za moment postawić pierwszą kreskę na papierze. — Załatwiłaś szansę dla nas wszystkich. To najsławniejszy teatr w kraju, pełen ważnych ludzi... Kto wie? Może nas zobaczą i zechcą nas tam na studia? Może wszyscy dostaniemy stypendia do szkoły aktorskiej? Może ktoś zobaczy moje kostiumy i będzie chciał, żebym projektowała dla niego? — wymieniała i zdawało się, że po raz pierwszy waga tej szansy faktycznie zaczęła do mnie docierać. — Pieprzyć ten Manchester, jeśli mam okazję zrobić coś cholernie niezwykłego.
To właśnie Lacey, pomimo tego, że tak naprawdę powtórzyła słowa pani Henderson, sprawiła, że zaczęłam w to wszystko wierzyć. Nie byłam w tym wszystkim sama. Każdy tego pragnął, to nie było jedynie moje spełnienie marzeń. I to ta świadomość pchnęła mnie w kierunku prawdziwej walki.
— Myślisz, że uda się wszystkich zebrać? — spytałam, przerywając ciszę, przepełnioną skupieniem i popłochem pracy.
— Miejmy taką nadzieję — powiedziała. — Wszyscy fani występowania na scenie są w naszym kółku, ciężko będzie znaleźć kogoś kto się tego podejmie, a nie ma nic wspólnego ze sceną — zauważyła, choć ta świadomość wcale nie ostudziła jej zapału. — Ale zobacz...
Wtem dziewczyna uniosła do góry skończony już plakat i wskazała palcem na ogromny napis TEATR W LONDYNIE.
— To nasza karta przetargowa. Każdy będzie chciał wyrwać się z tej dziury i spróbować czegoś nowego. Zobaczysz.
Choć w pierwszej chwili pomyślałam, że to faktycznie może nas uratować, dopiero stojąc na korytarzu podczas przerwy i próbując wcisnąć przechodzącym uczniom swoją ulotkę, zrozumiałam, że wprawdzie nikogo poza nami nie interesował żaden Londyn. W ogóle nie interesowało ich nic. Wszyscy przechodzili obok mnie, nawet nie posyłając mi spojrzenia, a ja uporczywie starałam się, żeby ktokolwiek, chociaż zerknął na ulotkę, którą mu podawałam.
— Szukamy aktorów, występ w Londynie! — wołałam, próbując skupić na sobie uwagę.— Największy teatr w kraju!
— W wakacje? — jęknął pierwszy z zainteresowanych. — Nie ma mowy.
Być może stolica brzmiała przekonująco, jednak fakt, że trzeba było przepaścić dla niej cały swój czas wolny, sprawiała, że tkwiłyśmy w martwym punkcie.
Pod koniec przerwy oparłam się o ścianę tuż obok plakatu. Dyszałam, zbierając myśli. Zabieganie o czyjąś uwagę było znacznie bardziej męczące, niż się tego spodziewałam. Poczucie zwątpienia znów wkradło się do mojego serca.
Przynajmniej nie mogłaś być na siebie zła, że nie próbowałaś, Diano. Robiłaś co w twojej mocy.
— Brzmi fajnie — usłyszałam głos, który sprowadził mnie na ziemię. — Londyn brzmi fajnie, jak wam się udało?
Przed plakatem stała właśnie dziewczyna ubrana w białą, schludną koszulę i mini spódniczkę w kratkę. Doskonale ją znałam, znała ją cała szkoła. Nancy znana była nie tylko z tego, że była wzorową uczennicą, ale była też nieziemsko ładna.
— Wygraliśmy konkurs na najlepszy scenariusz — odparłam.
— Poważnie? — uniosła brwi i prychnęła cicho. — Nie sądziłam, że nasza szkoła jest w tym dobra. Można się zapisać?
Zająknęłam się, gdyż jej nagła decyzja momentalnie odebrała mi mowę.
— Jasne, tu masz długopis — wskazałam jej na długopis wiszący na sznurku tuż obok plakatu. — Ale wiesz, że przygotowujemy się do tego całe wakacje?
Nancy wzruszyła ramionami.
— Fajnie, szukałam zajęcia na wakacje.
Wypuściłam gwałtownie powietrze nosem. Rany, gdyby to faktycznie było takie łatwe, świat byłby znacznie piękniejszy.
— Dzięki — rzuciłam, gdy chciała odchodzić.
— W porządku, lubię teatr — uśmiechnęła się, po czym odeszła, zostawiając mnie z poczuciem, że małymi krokami uda mi się wszystkich zebrać.
Chwilę później pod plakatem zjawiła się także Lacey, której mina nie wyglądała na zadowoloną. Dziewczyna mamrotała z irytacją, opierając się tuż obok mnie.
— Cholera jasna, czemu wszyscy są takimi ignorantami?! — wyrzuciła z siebie, podając mi cały plik ulotek. — Nawet nie chcieli ich ode mnie brać, nie wiem, co robiłam nie tak.
— To nie twoja wina — próbowałam ją uspokoić.
— Usłyszałam, że teatr to zajęcie dla nerdów, rozumiesz to? Bo ja nie do końca zrozumiałam — fuknęła, po czym wzięła głęboki oddech.
— Jutro znajdziemy parę osób — zapewniłam ją, chociaż sama nie do końca chciałam w to wierzyć. — Zresztą, zobacz — wskazałam na nazwisko wpisane na plakacie. — Mamy już pierwszą osobę.
Na twarzy Lacey pojawiło się zaskoczenie.
— Nancy? Och, to faktycznie zrobi nam reklamę — zaśmiała się. — Ugania się za nią pół szkoły, pewnie nie jeden śmiałek będzie starał się o rolę tuż obok niej.
Jej śmiech znów załagodził moje wszelkie obawy.
— Idziesz na autobus? — spytała po chwili.
— Muszę zajść jeszcze na moment do dyrekcji — zauważyłam. — Daj, wezmę od ciebie te ulotki i przetrzymam je w szafce.
Brunetka oddała mi swój plik, po czym spojrzała na mnie krzywo.
— Jesteś pewna, że chcesz tam dzisiaj iść? Ucieknie ci podwózka do domu.
Skinęłam głową bez zastanowienia.
— Może uda mi się ją jakoś przekonać. Muszę spróbować.
Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko i ułożyła dłoń na moim ramieniu.
— Cieszę się, że zmieniłaś nastawienie, wiesz? Próbuj, Diana. Widzimy się jutro!
Pożegnałam ją, machając jej krótko. Patrzyłam, jak brunetka powoli znika w głąb korytarza, zbierając w sobie siły i odwagę.
Spróbuję
#każdegolatapłakałam
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top