•my hope |yoonseok|

Min Yoongi oraz Jung Hoseok byli szczęśliwą parą od ponad roku, jednakże nie od razu wszystko było idealne.

♥Subete for you♥

Cześć! Jestem Hoseok, ale możecie mi mówić Hobi. wysoki brunet pomachał radośnie dłonią i uśmiechnął się szeroko w stronę klasy, której większość niemalże natychmiast go zaakceptowała. W końcu pozytywne i radosne osoby, dodają w grupie ciepła i szczęścia, więc czemu mieliby zacząć go dręczyć lub ignorować? Przyleciałem z Pekinu razem z moim przyjacielem. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnimy!

Tylko Yoongi patrzył się na chłopaka z obrzydzeniem, skubiąc palcami rąbek swetra.

Hoseok na początku wydawał się Minowi zwykłym nastolatkiem z przeogromnym zapasem energii w tyłku, a on nie lubił takich ludzi. Już mu wystarczyło, że na co dzień on i Kim Taehyung spędzali ze sobą czas; często w towarzystwie także chłopaka wcześniej wspomnianego ewentualnie dołączał do nich także Kim Jongin oraz Jeon JiYoon, która za każdym razem opieprzała każdego za wagarowanie.

Cóż, była w grupie tą normalną.

♥Subete for you♥

W końcu jednak nadszedł taki dzień kiedy Yoongiemu zepsuł się samochód w drodze do domu i nie miał możliwości, aby go naprawić. Stał więc koło małej stacji benzynowej, której neon dosłownie iskrzył w granatowej czeluści nieba.

— Niech zgadnę, poszła opona? — Miętowłosy wypluł papierosa na asfalt, odwracając się szybko za siebie. Dłonią trzymał się za miejsce w którym powinno być serce, a oczami wędrował po ciele mężczyzny w czarnym kasku.

— Dwie. — wydukał, próbując dostrzec kim jest dany osobnik.

— W takim razie chodź, odwiozę cię do domu. — Yoongi spojrzał na wyższego zmieszany. Czuł się tą sytuacją dziwnie skrępowany, a sam fakt, że nie znał tego mężczyzny i miałby z nim jechać sprawiał, że zasychało mu w gardle ze strachu?

— Nie jestem głupi, aby jechać z kimś obcym. Najpierw pokaż twarz. — mruknął, krzyżując ręce na torsie. Cały czas biegała mu po głowie myśl, aby łapał za zapalniczkę i spierdzielał gdzie tylko może, ale gdzie? Wokół były tylko pola oraz jedna mała stacyjka, w której siedzi staruszek.

— Oh, Yoongi hyung, myślałem, że poznasz mnie po głosie. — parsknął mężczyzna, łapiąc w obie dłonie kask po czym szybko zdjął go z głowy i poprawił fryzurę, wolną ręką.

— HOSEOK?! — Min prawie się zakrztusił, a dorodny rumieniec wskoczył na jego policzki.

— Widzisz? Jednak mnie znasz. A teraz chodź, jeszcze zamarzniesz.

— Pffff, jestem wytrzymały. Taki delikatny wiaterek nic mi nie zrobi. — fuknął miętowłosy, poprawiając lekko prześwitujący sweter. Hoseok spojrzał tylko na jego ubrania i pokręcił przecząco głową, łapiąc zaraz mniejszego za dłoń, aby pociągnąć go w stronę stacji.

— Ej! — Min chciał się wyrwać, ale kiedy Jung uśmiechnął się do niego, stwierdził, że to bez sensu ponieważ wpadł po uszy.

— Najpierw pojedziemy w pewne miejsce, a dopiero potem cię odwiozę, dobra?

— Jak sobie chcesz, ale zrobisz mi krzywdę, a Jimin znajdzie cię i zatłucze. Wiem co mówię, Taehyung za każdym razem obrywa kiedy coś mi zrobi.

Hoseok zaśmiał się, puszczając dłoń miętowłosego. Poprawił osłonkę na kasku i założył go na głowę Mina, po czym zapiął zabezpieczenie. Wystarczyło tylko kilka krótkich chwil, a już po nich obaj zajmowali miejsca na czarnym Suzuki.

♥Subete for you♥

Hoseok i Yoongi podążali po boku niemalże wyschniętej rzeczki na obrzeżach miasta, trwając w przyjemnej ciszy. Towarzyszył im księżyc oświetlający drogę swojemu dziecku w miętowych włosach; Jung natomiast zamiast podziwiać powoli wschodzące słońce i ekscytować się swoją jaskrawą aurą, patrzył na drobny księżyc stąpający tuż obok niego.

W pewnym momencie złapał Yoongiego za dłoń, przez co obaj się zatrzymali i spojrzeli po sobie kraśniejąc niczym najpiękniejsze róże. Tym razem to Jung był skrępowany, a wzrok starszego wyrażający jedynie nadzieję podążał po każdym skrawku twarzy bruneta.

— Yoongi ja.. ja chciałbym ci coś powiedzieć.

— Wiem, że jesteś gejem, spokojnie. Nikomu o tym nie powiem. — Yoongi uśmiechnął się delikatnie, aczkolwiek kiedy twarz wyższego obrała dziwną formację szybko spuścił głowę i zaczął miętosić w dłoniach skrawek kurtki, którą Jung oddał mu chwilę przed odjazdem. Czuł jego perfumy i ciepło, które powoli go usypiało.

— J-ja chciałem powiedzieć, że dostałem okazję od BigHit i prawdopodobnie już nigdy się nie zobaczymy ale..

— Nie zobaczymy?! — Miętowłosy spojrzał zlękniony w stronę wyższego, który tylko pogłaskał go po rumianym policzku.

— A nie tego chciałeś?

— Nie. — Min szybko zaprzeczył co zdziwiło Junga.

— Więc czego? Mówiłeś, że masz mnie dość..

— Chciałem i chcę ciebie. Twoich ust, twojej obecności i prawdziwych uczuć. Właśnie teraz. — Yoongi miał dość, więc zrobił krok w stronę bruneta po czym unosząc się na palcach ułożył dłonie na jego policzkach i pocałował go delikatnie.

— Więc.. Dostaniesz to wszystko, ale obiecaj, że zostaniesz ze mną kiedy będę wyjeżdżał. — odpowiedział brunet, trzymając Yoongiego w biodrach, opierając także czoło o to jego.

— Obiecuję, ale zaproś mnie na swój pierwszy solowy występ, dobrze?

— Zrobię to, jeśli tylko uda wam się wygrać mistrzostwa szkolne. — zaśmiał się cicho, wtulając zimne ciałko w swoje; ciągle je obejmując.

— Uda.

♥Subete for you♥

Wszystko zostało zaprzepaszczone kiedy Hoseok wracając ze szkoły, potknął się o własne nogi i wylądował na masce nadjeżdżającego samochodu. Jego kariera taneczna została niemalże od razu przekreślona, mimo że Yoongi walczył o każdą możliwość.

Nieskutecznie.

Chłopak miał zniszczone nerwy, które odpowiadały za zdolność poruszania się. Hoseok nie załamał się ani razu, wciąż pozostając tym samym promykiem nadziei, roztapiającym serce zgorzkniałego Mina.

Przepraszam.. szepnął miętowłosy, trzymając Junga za rękę, którą głaskał.

Przepraszasz mnie już od dwóch miesięcy, kochanie. westchnął wyższy. To przecież nie twoja wina, że jestem niezdarny.

Mogłem po ciebie wtedy przyjechać. Nic by ci się nie stało! Yoongi podniósł wzrok i spojrzał załzawiony na przyjaźnie uśmiechającego się bruneta, który ułożył obie dłonie na jego policzkach i musnął jego czoło.

Nic mi nie jest.

Hobi, nie będziesz móg-

Wiem, ale wciąż mogę podziwiać jak grasz. Wystarczył jeden szeroki uśmiech, aby bezuczuciowy Min Yoongi rozpłakał się na dobre, co chwila przytulając mocno swoją kochaną nadzieję, swojego anioła, którego kochał ponad życie.

Wtedy postanowił nie porzucać marzeń i grać w koszykówkę tylko i wyłączeni dla Jung Hoseoka.
Jednakże mimo ogromnego wysiłku jaki włożył w treningi, pierwsza połowa najważniejszego meczu szła mu wręcz tragicznie. Nie ważny był nawet fakt, że przez kilka miesięcy zdążył już nawet przewyższyć Hoseoka i jego wzrost mógł dodawać mu umiejętności.

Kiedy myślał, że wszystko zostało już zaprzepaszczone, a jego ukochane słońce jednak nie pojawi się na meczu, ujrzał jego czuprynę w pierwszym rzędzie; próbującego dobrze ustawić kule, trzymając w jednej dłoni dużą kartkę brystolową z dopingiem, którą kiedyś wykonał w szpitalu.

—Min Yoongi! Xiao Luhan! Park Chanyeol! Kim Yugyeom! Kim Taehyung! Choi Jung Hong! Lee Taemin.. ! — Wystarczył początek okrzyku Hoseoka, aby Yoongi zrozumiał, że nie jest i nigdy nie będzie sam, a osoba, która jest powodem jego istnienia zawsze przy nim będzie.

Zwyczajnie uśmiechnął się pod nosem i skinął głową w stronę przyjaciela o tęczowej fryzurze; ten niemalże natychmiast okiwał dwóch koszykarzy i podał Yoongiemu idealną piłkę. Min czując obecność swojego anioła stróża, wyminął pozostałą dwójkę slalomem i w końcu wrzucił piłkę do kosza, wcześniej wykonując dwutakt.

Wygrali, a on zamiast zostać na boisku i radować się zwycięstwem z własnym zespołem; po prostu je opuścił wbiegając prosto na najniższe trybuny przy których stał Hoseok z kulami pod pachami.

Złapał go jedną dłonią w biodrze, a drugą podtrzymał podbródek próbując dostrzec tą samą iskierkę w karmelowych oczach bruneta. Kiedy już ją ujrzał, uśmiechnął się w ten swój specjalny sposób i delikatnie musnął spierzchnięte wargi Junga.

— Dziękuję, kochanie. — wyszeptał mu w usta. — Gdyby nie ty, przegralibyśmy mecz.

— Nie, Yooni, gdyby nie talent i nabyte umiejętności twojej drużyny, nie bylibyście w stanie odnieść tak spektakularnego zwycięstwa.

Min już chciał zaprzeczyć, ale wtedy brunet ułożył palec na jego wąskich wargach; przygryzając ząbkami swoją dolną.

— Kocham cię, Min Yoongi.

— Ja ciebie także, moja Nadziejo.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top