last christmas | taegi| mpreg

royal!au specjalnie dla ruski_horror bo dała mi świetny pomysł i jest moją małą kochaną pandusią ♥

Całun zimy znajdował się wszędzie. Mimo naturalnie ciepłego klimatu, w jedną zimę temperatura osiągnęła najniższą w Synerium temperaturę.

Odnalezienie się w danej sytuacji nie było łatwe dla mieszkańców królestwa. Coraz gorsza ziemia do upraw sprawiała, że w domach oraz królewskich magazynach zaczynało brakować jedzenia. Wszystkie najbliższe rzeki i jeziora stawały się jedynie grubymi taflami lodu z martwymi zwierzętami wewnątrz. Oziębłość świata niszczyła każdego po kolei, najpierw męcząc ludzi chorobami i brakiem żywności, skończywszy na okrutnej śmierci.

Min Yoongi, który był władcą Synerium, nie był w stanie sprawić aby cokolwiek w kraju się polepszyło. Od miesiąca nie opuszczał swojej komnaty, a jego skostniałe dłonie traktował po macoszemu kiedy od wielu dni grywał jeden i ten sam utwór; próbując udoskonalić go maksymalnie.

Tęsknica ogarnęła go całkowicie, a dołek psychiczny męczył jego duszę nie pozwalając mu powstać i uratować swój kraj od nadciągającego końca.

- Powiedz mi, powiedz mi proszę, jak to działa? Co we mnie siedzi? Załamany, załamany pośrodku świata, ale ty się uśmiechasz, ślepy na to co czuję.. - Śpiewał ochryple, zatracając się w odmętach swojej wyobraźni kiedy to jeszcze rok temu wtulał się w ramię swojego ukochanego. Ciepło, gorący oddech, delikatne strużki potu oraz te same miękkie usta na jego czole. To jedyne co pamiętał, rozwodząc się nad śmiercią szatyna.

- Tatuuusiu, proooszę chodźmy na dwór! - Do komnaty zawitał Yesung, syn Yoongiego, który postanowił w końcu pokonać strach i spotkać się ze swym ojcem. Nie widział go od kilku miesięcy, od czasu pogrzebu; a służki pilnowały go na tyle, że nawet w toalecie nie mógł być sam na dłużej niż kilka krótkich minut. W końcu jednak Yesung wyrwał się z ramion opiekunki i pomknął do rodzica, łaknąc jego ciepła.

Wtedy Yoongi przestał grać, a pusty wzrok zawiesił na maluchu.

- Co ty tutaj robisz, Yesung-ssi?

Młodzieniec podbiegł do ojca, wskakując mu na uda, aby objąć go zaraz malutkimi ramionami i rozpłakać się sowicie. Min rozczulił się na dany widok, zaraz przytulając do siebie malca i muskając delikatnie czubek jego małej głowy. Sześciolatek był taki drobny, delikatny i piękny jak Taehyung za którym to Yoongi tęsknił najbardziej. Ich syn przypominał mu o wszystkich błędach jakie popełnił, ale kochał go tak mocno, że wszystko co złe opuszczało jego zimne ciało kiedy tak na niego patrzył.

- Najmocniej przepraszam, ekscelencjo ale Yesung-ssi uciekł i nie byłem w stanie go dogonić! - Do pomieszczenia wparował Jung Hoseok, opiekun chłopca, którego zmęczenie widać było z odległości kilku kilometrów. Rany jakich nabawił się przy ciągłym ganianiu za dzieckiem, blada cera czy też otwarta rana na łydce.. wszystko było aż nazbyt widoczne, dlatego też Yoongi spojrzał na mężczyznę łagodnie i uśmiechnął się do niego pierwszy raz od początku jego pracy w pałacu.

- Nic nie szkodzi, Hoseok-ah. - Zaśmiał się cicho, głaszcząc malca wtulającego się w jego brzuch. - Zajmę się Yesungiem, ty odpocznij. Jiminnie powie ci kiedy skończy ci się urlop, a ja w końcu wykażę się swym ojcowskim obowiązkiem.

▼▼▼

Yoongi wraz z Yesungiem postępywali spokojnie po wystawnym pełnym puchu dworze, trzymając się silnie za grabule. Min poprawił wolną dłonią wpadającą mu do oczu miętową grzywkę, lekko mrużąc przy tym wzrok, aby chociaż przez chwilę mógł dojrzeć jak bardzo zaniedbał swój kraj. Ogrodzenie wokół pałacu było w opłakanym stanie, martwi ludzie leżeli wszędzie, zaś niektóre szkielety nawet skore były do wiszenia na płotach.

Opłakany tragizmem stan danego miejsca, tylko uświadomił Minowi jak okropnym władcą jest, ale już niedługo miało być dobrze. W końcu wizje pół ślepego Yoongiego spełniały się niestety zawsze, więc lud nawet nie próbował na niego napaść i zdewastować jego ciała na stosie jak innych. Mimo wszechobecnej śmierci, ludzie starali się wciąż wierzyć swemu władcy i walczyć z zarazą jak najdłużej.

Jednakże Yoongi wiedział jaki kres przyniesie dana walka.

- Chcesz zobaczyć się z Iya*, kochanie? - Zwrócił się do dziecka, który z uśmiechem pokiwał głową. Maluch bał się zadawać jakiekolwiek pytania swojemu ojcu, ale wiedział, że jeśli ten będzie tylko chciał - zajrzy do jego myśli i dowie się wszystkiego.

- Chcę, baba. - Mruknął, zaciskając paluszki na jego dłoni. - Mo nife mama..**

- Mo tun feran mama, o mo?***

- Mo, baba.

Yoongi powoli otworzył zardzewiałe wrota i pociągnął dziecko w stronę ogromnej żółtej wiśni. Mimo srogiej zimy drzewo było dojrzałe, a żółć liści powodowała, że te które spadły naturalnie stawały się żonkilami zwiastując całe przeznaczenie przewidującego Mina.

Yesung wyrwał się mężczyźnie, aby podbiec do marmurowego pomnika i objąć go silnie ramionkami. Min nie zamierzał go od niego odciągać; w końcu sam chciał poczuć ciepło Taehyunga, ale nie mógł. Widok ducha był zapewniony tylko malcowi, który po kilku chwilach rozpoczął pogawędkę ze swą iya.

Dreszcz przeszył ciało Yoongiego, kiedy Kim ponownie ukrył twarz w jego szyi aby złożyć na niej kilka drobnych malinek.

- Yesungie, opowiedz iya o swoim dniu i niczego nie pomiń. - Wydukał Min, wpatrując się w czarne tęczówki ducha.

- Proszę, nie przestawaj TaeTae.. - Jęknął przeciągle Yoongi, wyginając plecy w łuk kiedy jego ukochany postanowił przyspieszyć ruchy. Każdy czulszy gest był dla niego jak narkotyk w którym zatracał się maksymalnie, aby w końcu umrzeć od jego nadmiaru. - Nie mogę pojąć dlaczego tak bardzo na mnie działasz..

- To proste, shortass**** - Zachichotał perliście Kim, układając dłonie na lekko wykrzywionych biodrach mniejszego. - Ponieważ jestem osobą sui generis*****.

Yoongi nawet nie wiedział, że danego dnia były święta. Jedyny dzień w roku w którym normalnie mógł ujrzeć swojego ukochanego, którego twarz objawiała mu się każdej nocy. Czuł ilość łez nabierającą się w kącikach jego oczu, ale nie był w stanie ich zetrzeć kiedy te ciemne oczy wpatrywały się w te jego wyblakłe. Każdy detal twarzy Taehyunga przewijał się w jego głowie niczym czarno biały film zawarty w dyskach kastetnych.

Codzienne przychodzenie na grób jedynej istoty jaką kochał, spowiadanie mu się z tego co robił, jak bardzo się w nim zatracił i jak mocno żałował wypowiedzianych kiedyś słów stawał się po prostu jego mantrą, którą wypełniał każdej nocy o północy.

- Yoongi, to także twój syn!

- Mój syn? Niby dlaczego, co? Bo z tobą spałem, Taehyung?! - Krzyknął Min, rzucając w ścianę kieliszkiem z czerwonym winem. Był wzburzony, zaś Kim stał w drzwiach trzymając się na brzuch ciążowy

- Yoongi..

- Po prostu wyjdź i nie wracaj. - Splunął Min pod jego nogi, podchodząc bliżej.

- Okej, ale ty wychodzisz ze mną i nie wracamy razem. - Zaszlochał Kim, obejmując jego zimną twarz. Zetknął jeszcze z mężczyzną wargi i odsunął się, patrząc na niego z rumianymi policzkami. Wiedział co robi.

- Jesteś pewien, że to mój syn?

- To ty jesteś ślepy, ale przecież widzisz lepiej niż nie jeden człowiek. - Kim podniósł dłoń Yoongiego i ułożył ją na swoim pokaźnym brzuchu. - Po prostu przeczytaj jego przyszłość.

Yoongi zrobił to o co prosił go Taehyung.

- Nie chcę przyszłości bez ciebie, Taehyung. Powinieneś się go pozbyć..

- Nie. Jeśli mam umrzeć, chcę abyś wychował naszego syna i zaopiekował się nim tak jak robiłeś to ze mną kiedy zdychałem pod bramą twojego królestwa. - Warknął Kim, patrząc się nienawistnie na króla, który niestety nie mógł nic dostrzec.

- Taehyung..

- Obiecaj, albo naślę fatum na ciebie i całe królestwo. To nasz syn do cholery!

- Obiecuję, ale.. ale nie zostawiaj nas. - Wypowiedział Yoongi, zanim objął mężczyznę ramionami. Spojrzał na niego z dołu, nie powstrzymując się od wylania łez w takiej samej szybkości co wina.

- Będą twą wieczną żółtą wiśnią, z którą po raz ostatni spotkasz się w święta więc wyczekuj tej chwili, bo będzie naszą ostatnią.

Min Yoongi pragnął umrzeć, ale jego pragnienie nie mogło się spełnić. Był nieśmiertelny dopóki przeznaczenie owiane jego płatem życia, się nie spełniło. Właśnie dlatego Kim Taehyung musiał zemrzeć.

▼▼▼

- Już niedługo dołączę do twojego taty, skarbie. - Yoongi pocałował w głowę swojego małego synka i otulił go ramionami, aby ogrzać drobne ciałko. Yesung milczał, słuchając monologu ojca jak Boga. - A wtedy ty uratujesz Synerium.

- Dobrze tatusiu.

▼▼▼

I przeznaczenie jakie Min wyznaczył chłopcu się wypełniło. Cztery lata po śmierci Taehyunga, Yoongi popełnił samobójstwo na ostatnim bankiecie; uwcześniej informując, iż ich syn w danej chwili przejmuje tron. Jednakże to nie było takie łatwe. Park Jimin jako najbliższy przyjaciel Yoongiego, wychowywał chłopca przez kilka lat, dopóki ten nie osiągnął dojrzałości. Wtedy Yesung otrzymał pełnię władzy, a Jimin stanął u jego boku jako doradca i zastępczy ojciec.

Yesung do końca życia pamiętał słowa swojego ojca, a ostatnie przeznaczenie, które mu opowiedział wypełnił najlepiej jak potrafił. Jednakże wciąż nie miał pojęcia, że tak naprawdę nie istniał.

Iya - matka

Mo nife mama.. - tęsknię za mamą

Mo tun feran mama, o mo - ja także za nią tęsknię, wiesz?

Mo, baba - tak, tato

shortass - kurdupel

sui generis - osoba jedyna w swoim rodzaju

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top