12. Przecieki //Barty//

8 października 1978

Leżałem z Evanem w jednym łóżku. Swoją głowę, położył mi na moim brzuchu delikatnie zahaczając o podbrzusze. Czytałem przez chwilę książkę, którą ostatnio wypożyczyłem z biblioteki. "Wypożyczyłem". Jakoś udało mi się po prostu dostać pod osłoną nocy do działu ksiąg zakazanych i wziąć ją dla siebie. Była dosyć ciekawa, jeśli chodzi o treść, chociaż nadal nie podobało się to Evanowi, że interesuje się czarną magią. Widziałem, że on powoli się też do tego przekonywał, ale nie chciał mi się przyznać. Jego ojciec też jest za tym, by został śmierciożercą, ale jego matka się nie zgadza. Podobno wprowadziła pozew o rozwód. Nie wie w co się pakuje...szkoda mi jej. 

Evan niespokojnie poruszył się i spojrzał na mnie wzrokiem pod tytułem: " A ty znowu z tym?" Kilka jego blond kosmyków opadło mu na czoło i połowicznie na oczy, dodając mu uroku. Jak na razie nie byliśmy parą, ale przyjaciółmi też nie. Umawialiśmy się od czasu do czasu na pieprzenie, ale nic poza tym. Po prostu kiedy jedno, albo drugie potrzebowało uwagi czy było najzwyczajniej w świecie napalone. 

Przyjaciele z korzyściami? W ten sposób mam to nazwać? Chyba tak. Bo nadal nie wiem co do niego czułem. Niby powinienem mieć dziewczynę...ale Evan. On...on po prostu ma coś w sobie takiego, co mnie przyciąga. Oczy o kolorze wody, jasne włosy, jego budowa ciała, charakter, to jak się śmiał, złościł, żartował czy płakał. Wszystko mnie do niego przyciągało, jak pieprzony magnes. Nie wiem dlaczego, ale lubiłem to. Lubiłem to przyciąganie, ten dziwny rodzaj połączenia pomiędzy dwójką ludzi, którzy...nie. Starczy. Ja. Go. Nie. Kocham. 

- Musisz znowu czytać? Zapracujesz się. Już się boje, co to będzie jak będziesz zdawał OWUT-emy. Przecież nigdzie cię wtedy nie wyciągnę - jęknął niezadowolony. - Dawaj mi to - po tym jak to powiedział podźwignął się i wyciągnął dłonie w kierunku książki. Wyprostowałem ramiona i dałem ją jak najwyżej, by nie dosięgnął.  

- Za nisko Evs - uśmiechnąłem się do niego kpiąco i pomachałem mu przed nosem okładką książki. Po chwili wyciągnąłem różdżkę i rzuciłem na nią zaklęcie zabezpieczające i odłożyłem na miejsce. 

- Ale ty jesteś...wiesz ty co? To nici z ruchania jutro - uśmiechnął się zwycięsko, widząc moją minę. 

- Ah tak? Nie wytrzymasz, jesteś zbyt niewyżyty - powiedziałem rzucając mu wyzwanie. 

- Zakład? - pytając, usiadł mi na biodrach. Poczułem uderzenie gorąca przez co moja twarz zrobiła się czerwona. 

- Nie bawię się w zakłady. Co my mamy? Po trzynaście lat? I może byś tak zszedł ze mnie? - mówiąc to, ściągnąłem go z siebie. - No dobra...stoi - zgodziłem się, widząc jego niezadowoloną minę. Nie lubiłem kiedy był na mnie obrażony, bo wtedy ta blond księżniczka, nie odzywała się dobre kilka dni. 

- Warunki - powiedział stanowczo, wstając z łóżka. Spojrzał na mnie spod wachlarzu rzęs i westchnął cicho. - Jeśli wytrzymamy oboje równy miesiąc bez żadnej czułości, jaka obowiązywała naszą...przyjaźń - na koniec zdania skrzywił się trochę, ale mu nie przerywałem. - To żadne z nas nic nie wygrywa. Za to jeśli ty przegrasz i w jakikolwiek sposób się zbliżysz do mnie, to znaczy przytulenie i tak dalej, to odpowiesz mi na trzy pytania zgodnie z prawdą i na odwrót jeśli ja przegram. Do dyspozycji wygranego będzie również Veritaserum, by sprawdzić, czy faktycznie przegrany mówi prawdę. Zgadzasz się? 

Patrzyłem na niego z niepokojem w oczach. Czy on zgłupiał? Używać Veritaserum? I jakie kurwa trzy pytania...ale już się zgodziłem na sam w sobie zakład. Trochę wstyd by było się wycofać już po samych warunkach. I kusząca byłaby opcja, w której to ja zadaje pytania, a Evan musi szczerze odpowiedzieć...Zauważyłem jak przestępował z nogi na nogę i pocierał nerwowo o siebie dłonie. Był jednocześnie szalony i kruchy. Nie musiał udawać przede mną nikogo. W końcu miałem coś powiedzieć, kiedy do pokoju wparował Regulus. 

Wyglądał na dziwnie poruszonego. Jego bluza była wymięta, wzrok szklany, a zarazem błyszczący. Na twarzy pojawiły się delikatne wypieki. Wyglądał jakby był na haju, ale to niemożliwe. Wczoraj przecież mało wypił...chyba trzy szklanki na całą imprezę. Od razu jak wszedł, to nic nie powiedział, tylko padł na łóżko i przykrył się poduszką. Popatrzyłem się z Evanem na niego, jak na totalnego wariata. Zwłaszcza, że nigdy się tak nie zachowywał. Co się tam później odjebało, jak poszliśmy? Po chwili usłyszeliśmy jak wstaje i patrzy na nas z dziwną miną. Brał coś..? Czy jak...bo coraz dziwniej się zachowywał. Jak nie on. Wziął z szafy jakieś ciuchy na przebranie i poszedł do łazienki. Moment później wyszedł z łazienki...w krótkim rękawku? Co jest kurwa... 

Wtedy oboje to zauważyliśmy. Na jego przedramieniu było gęsto od blizn, które układały się w pewien kształt. Mroczny Znak. 

- Reg...pokaż rękę... - powiedział cicho Evan zbliżając się do Blacka. 

- Hm..? A...kurwa...ee.. - schował bardziej za sobą przedramię. - Po co? Nic mi nie je- CROUCH MÓWIE COŚ 

Podszedłem do niego i wziąłem jego rękę. Przyglądnąłem się jej dokładnie, obserwując każdą bliznę, każde wybrzuszenie, każdą nierówność. Przejechałem palcami delikatnie po każdym wyżłobieniu, które układało się w znak. Czemu chciał go wyciąć? Został wybrany... Miał okazję przyczynić się do zmian, a on to tak po prostu zhańbił. Pociął, jakby to był byle tatuaż. A to było ważne. Ważniejsze odznaczenie niż Order Merlina. Jedyne w swoim rodzaju. Nadane przez NIEGO. Jakie to musiało być wspaniałe uczucie. Nawet wspomnienie o nim potrafiło sprawić, że przechodził mnie dreszcz, ale nie strachu, lecz ekscytacji. Tej dziwnej i niezrozumiałej ekscytacji, która potrafiła robić z ludźmi okropne rzeczy.  

- Zostaw to. I tak za kilkanaście dni zniknie, ja już się o to postaram - powiedział stanowczo wyrywając się z mojego uścisku. Nie mogłem uwierzyć w to co powiedział. Już sam fakt...że zrobił sobie krzywdę, ale to, że chciał usunąć znak? Jego do reszty pojebało. 

- Co ty pieprzysz? Wiesz jakie korzyści płyną z bycia śmierciożercą? Możesz zmienić świat czarodziejów. Przyczynić się do wytępienia szlam i mieszańców, a to chyba ważne, prawda? 

- Co? Ty siebie kurwa słyszysz? - widziałem jak zaczął się denerwować. Evan patrzył na mnie ze strachem w oczach, jakby mu się przypomniało coś złego. - Wytępić? A to kogoś wina, że się urodził mugolem, a ma zdolności magiczne? Albo, że ktoś się zakochał i jest w związku takim a nie innym? Pierdolisz kurwa jak moja matka. 

- Bo może ona na tym polu ma rację. Nie pomyślałeś, że coraz mniej jest rodzin czystokrwistych? To dla naszego bezpieczeństwa. Przecież wtedy do Hogwartu by uczęszczało o wiele więcej, lepiej urodzony- nie zdążyłem dokończyć, kiedy coś mnie mocno odepchnęło. Reg stał z różdżką w dłoni i nadal we mnie celował. 

- POJEBAŁO CIĘ? REG KURWA - wydarł się Evan, a ja nadal leżałem pod ścianą. Poczułem jak ktoś mnie podnosi i sadza na łóżku. Po chwili Evan położył mnie i usiadł. - Ogarnijcie się kurwa oboje. Reg odłóż różdżkę, przecież ci nic do chuja nie zrobimy, a ty się lepiej nawet nie odzywaj, bo brzmisz gorzej niż nasi rodzice. 

Słyszałem jego głos trochę przygłuszony. Musiałem mocno przyjebać w ścianę. Wzrok mi się zdążył już wyostrzyć, po czym zobaczyłem, jak Evan przytula Rega, a ten płacze. Siedzieli razem na podłodze. Różdżka czarnowłosego leżała niedaleko niego. Oboje się trzęśli..a może to tylko Reg się trząsł, przez spazmy płaczu? Faktycznie może i mi trochę odbiło...zapominam, to co jest dla mnie ważne. Tak nie powinno być...ale ta idea...te zmiany. Lubiłem to, ale czy wystarczająco, by poświęcić przez to, przyjaźń..miłość? Nie wiem. Nie wiem. Niczego już nie wiem. Skoro nie chce on tego znaku...ale ile ja bym dał za niego. Podniosłem się do siadu i spojrzałem na nich z powrotem. Evan coś po cichu tłumaczył Blackowi. Wstałem z łóżka, upewniając się, że się nie przewrócę. Chciałem do nich podejść bliżej. Było mi w tamtej chwili wstyd. Miałem mętlik w głowie i całkowicie nie wiedziałem co zrobić. Co mówić. Co sądzić. Ukucnąłem przy nich i kiedy już miałem się odezwać, wyprzedził mnie Evan: 

- Ty chyba już dużo powiedziałeś prawda? Masz obsesje na punkcie tego wszystkiego i nie zważasz na to, że może my tego nie chcemy. Lepiej zejdź mi z oczu, bo nawet nie mogę na ciebie patrzeć... - westchnął ciężko, a pod koniec załamał mu się głos. 

Zabolało mnie to w chuj. Ale zasłużyłem. Zasłużyłem na takie traktowanie. Popatrzyłem na niego i zawiesiłem przez chwilę wzrok. Skanowałem go dokładnie, by zapamiętać, każde znamię, każde przebarwienie, każdy element. Wyszeptałem ciche "przepraszam" i poszedłem w kierunku pokoju wspólnego. 

*** 

11 października 1978

Minęło kilka dni od naszej kłótni, a oni nadal nie dopuszczali mnie do siebie. Chciałem porozmawiać, ale każda próba kończyła się porażką. Siedziałem w bibliotece i pisałem esej na eliksiry. Dwie rolki pergaminu były już za mną i zapełniałem ostatnią połowę zapiskami dla profesora Slughorna. Byłem w jednym z najbardziej skrytych kątów, tak by nikt mnie za bardzo nie widział. Nie miałem ochoty na rozmowy z innymi osobami niż Evan i Reg. W pewnym sensie, mogłem powiedzieć, że za nimi tęskniłem.

 Nowe uczucie odblokowane. Jeszcze nigdy tak nie było. Zjebałem po całej linii. No i cały ten pieprzony zakład...na chuj on był. Zauważyłem ruch pomiędzy półkami. Cichy szelest kartek i szepty. W końcu zauważyłem dwie głowy, które były pochylone ku sobie. Te dwie osoby zażarcie o czymś rozmawiały po czym rozeszły się w dwie różne strony. Nim zdążyłem mrugnąć, oni zniknęli, a ja nawet nie zobaczyłem kim byli. 

Potrząsnąłem głową i popatrzyłem na zegarek. Dwudziesta pierwsza trzydzieści. Późno już było, a ciemno się robiło gdzieś koło godziny siedemnastej, więc nic dziwnego, że mogło mi się coś przywidzieć. Skończyłem pisać esej, zwinąłem pergamin, schowałem pióro i atrament do torby i wyszedłem z biblioteki.

 Myślałem nad tym, jak załagodzić spór pomiędzy nami, bo faktycznie wtedy przegiąłem i nawet się nie łudziłem, że mi tak szybko wybaczą. Nie wiedziałem kompletnie co robić. Zbiegłem po schodach, które się w końcu nie ruszały jak chciały, tylko słuchały się myśli. Przeszedłem parę korytarzy, minąłem Wielką Salę i skierowałem się na dół do lochów. Co prawda może i poszedłem okrężną drogą, ale najwidoczniej tego potrzebowałem. 

- Toujours pure - powiedziałem cicho hasło do pokoju wspólnego po czym wszedłem. Kilka osób jeszcze siedziało na kanapach. Pierwszoroczni zaczęli się swobodniej czuć, więc w lochach zaczął się sezon na wygłupy młodszych uczniów. 

Nikt się na mnie nie popatrzył, nikt nie zwrócił uwagi. Dobrze się z tym czułem. Byłem niewidzialny. Skierowałem się w stronę dormitorium. Usłyszałem zza drzwi cichy płacz. To było co najmniej dziwne... Wszedłem przez drzwi do pomieszczenia pośrodku którego siedział Regulus. Wokół niego walały się jakieś zdjęcia. 

Usiadłem koło niego i bez słowa przytuliłem. Wiedziałem, że akurat wtedy tego potrzebował, chociaż doskonale pamiętałem, że nie lubi dotyku. On tylko przez chwilę na mnie popatrzył, po czym pozwolił mi, bym go przytulał. Głaskałem go charakterystycznie po plecach, robiąc palcami delikatne kółeczka. Chwilę tak siedzieliśmy, a w tym czasie zacząłem się zastanawiać, co się tak właściwie stało. Co to za zdjęcia? Gdzie Evan...? Pytań więcej niż odpowiedzi.  Kiedy Regulus już się uspokoił na tyle, że się nie trząsł, odsunąłem się od niego i podciągnąłem go do góry. Usiadł zaraz potem na łóżku i patrzył jak zbieram zdjęcia, które wypadły z koperty. 

- Powiesz co się stało...? - zapytałem ostrożnie, ważąc każde wypowiedziane przez siebie słowo. 

- J-James...on..j-ja...wiem, że nawet z nim nie byłem...ale on..on i Evans...oni... - nie dał rady więcej powiedzieć, ponieważ z jego gardła wydobył się szloch. Nie było to do Rega w ogóle podobne. On prawie nigdy nie płakał...było bardzo źle. Przytuliłem go do siebie z powrotem. Tym razem on wtulił się we mnie. James Potter. Kurwa jebany chuj. 

- Już wiem...wiem...spokojnie. Nie zasługuje na ciebie...nie przejmuj się nim, to zwykły, zadufany w sobie, egoistyczny, pieprzony, zjebany Gryfon. Dupek z niego i tyle. Zrobił ci nadzieje, a po kątach umawia się z tą rudą. Kto w ogóle przyniósł ci tą kopertę...? - spytałem się cicho nadal go pocieszając. 

- Sam nie wiem...przekazał go Walker, ten pierwszoroczny, co pierwszy był wywoływany. Powiedział, że przekazuje od kogoś...chyba od jakiegoś Gryfona i tyle. Byłem wtedy z Evanem i kiedy się dowiedział od razu wyparował z dormitorium... 

- Pewnie poszedł zlać Pottera jak nic, albo porozmawiać w "bardzo kulturalny sposób", ale spokojnie...raczej nic im nie będzie... Reg... ja przepraszam za tamto. Nie wiem co we mnie wstąpiło...nie powinienem tak mówić. Jeśli tego nie chcecie to was nie zmuszę...przepraszam - wyznałem szczerze, na co zielonooki uśmiechnął się słabo i pokiwał głową. 

- Tyle razy się kłóciliśmy, więc i tym razem ci wybaczę...ale gorzej będzie z Evanem, wiesz o tym? - odsunął się ode mnie i popatrzył na mnie wzrokiem: " U niego to masz przejebane". 

- Ta...wiem. Jakoś go przeproszę jeszcze, może jak go zaproszę na ran- spotkanie w Hogsmeade, to się zgodzi..? - do mojej głowy napływały różne pomysły. Moglibyśmy iść po prostu tam pochodzić, albo iść do Trzech Mioteł na piwo, czy też coś innego. 

- Myślę, że tak. Znasz go. Nie wiem jak to będzie, ale może wytłumaczę to z Jame- nie dokończył, ponieważ szybko mu przerwałem. 

- Nie ma kurwa mowy, będzie się wymigiwał, jak nic. No ale jak bardzo chcesz to możesz spróbować, ale niech ma jakieś dowody, by nie były to puste słowa - powiedziałem stanowczo, na co Reg cicho się zaśmiał. Lubiłem go nadal, ale to nie było to samo co z Evanem. Jego...jego chyba kochałem i gdybym miał na stałe stracić z nim kontakt, to bym chyba umarł z tęsknoty. 

Chwilę jeszcze porozmawialiśmy, po czym wrócił Evan. Od razu padł na łóżko, nie odzywając się do nas, więc wszyscy poszliśmy spać. Leżąc w łóżku myślałem o nim. O tym nienormalnym blondynie, który do szpiku kości zawrócił mi głowie. 

***

Zdjęcia lubią niszczyć czyjeś życie. Ale lepiej puścić jeszcze plotki. James będzie zniszczony, więc w końcu będzie mój. 

*** 

No to tak, mamy zaległy rozdział i jutro postaram się napisać kolejny. I się nie martwcie, powinny być już wstawiane regularnie i chyba już wiecie, kto próbuje zniszczyć naszego jelenia

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top