10. Wiem, że mnie nienawidzisz //Regulus//
6 października 1978
Głośna muzyka dudniła mi w uszach. Siedziałem w fotelu z ciemnoczerwonym obiciem, który był koło kominka. Co chwila stukałem palcami w szklankę. Czasami kręciłem nią, by złotawa ciecz w niej zawirowała, jak liście za oknami. W pokoju było duszno. Wszędzie unosił się zapach alkoholu, słodkawego miodu, potu i perfum. Obserwowałem osoby, które również przyszły na imprezę do Gryfonów z okazji wygranego meczu. Gdzieś po drugiej stronie pomieszczenia mignęła mi blond czupryna Evana, który porwał do tańca Barty'ego. Jak można było się spodziewać poszedłem tam z nimi, bo sam nie czułbym się komfortowo.
Mój brat gdzieś siedział z Lupinem i się całował, jakby nigdy tego nie robił. Widziałem dużo dziewczyn, które czasami na mnie patrzyły i się uśmiechały. Nie rozumiałem za bardzo co we mnie takiego interesującego. Byłem po prostu zwykły. Nijaki. Trochę poobijany, pocięty. Niedaleko mnie zauważyłem burzę rudych włosów, które co chwila się poruszały za swoją właścicielką tworząc złudny obraz płonącego ognia, wśród innych osób. Po chwili zniknęła. Była dla mnie interesująca, ale po chwili moją uwagę przykuł ktoś inny.
Na środku stołu, który został postawiony niedaleko okna, tańczył wysoki brunet do jednej z piosenek ABBY. Jego orzechowe oczy błyszczały swoim własnym blaskiem, a może i tym odbitym od światła lamp w pokoju. Włosy, które co chwila roztrzepywał dłonią, sprawiały wrażenie, wręcz żywych. Miał rozpiętą koszulę, która zsuwała mu się delikatnie z ramion. Wokół szyi miał niechlujnie zawieszony złoto-czerwony krawat. Spodnie wisiały mu na biodrach ukazując w pełnej krasie jego brzuch wyćwiczony przez grę w Quidditcha. Okulary w czarnych oprawkach, były lekko przekrzywione, co dodawało chłopakowi uroku.
- You are the dancing queen, young and sweet, only seventeen* - śpiewał...James? Wpatrywałem się w niego jak w obrazek. Wyglądał...cudownie. Nasz kontakt był już lepszy. Czasami nawet zdarzało nam się wspominać czasy, kiedy byliśmy jeszcze dziećmi. Mogłem nawet powiedzieć, że mu ufałem...ale nie na tyle, by mu powiedzieć o tym. Wiem, że wtedy by mnie znienawidził. I to nie ważne czy chciałem tego czy też nie. Poddałem się, więc była to moja wina. Przynajmniej tak mi się wydawało.
- JAMES JUŻ TAK NIE WYJ TYLKO CHODŹ GRAĆ W BUTELKĘ - krzyknęła jakaś blondwłosa dziewczyna. Chyba chodziła z Dorcas.
Potter zszedł ze stołu tanecznym krokiem, pociągnął za sobą Syriusza i jego chłopaka i usiedli koło dziewczyny. Po chwili zebrała się większa liczba osób. Barty i Evan też się przyłączyli do tego kręgu, który powoli powstawał na podłodze przed kominkiem. Niektóre osoby nadal tańczyły, inne się przyglądały tym co zaczęli grać w butelkę. Ja zdecydowanie należałem do tej drugiej grupy. W kołku zebrały się osoby, które nawet znałem. Była tam Dora ze swoją dziewczyną, Marlene? Syriusz z Remusem, tamta rudowłosa dziewczyna, chyba Lily i jeszcze jakaś brunetka, której imienia nie znałem. No i oczywiście...
- Reggie chodź z nami zagraaaać - powiedział do mnie James przeciągając samogłoskę. - No nie daj się proooosiiiiić - wahałem się chwilę, ale w końcu się zgodziłem, zwłaszcza po tym wzroku, który rzucił mi Evan (uwaga, uwaga, wzrok pod tytułem: "może się z nim przeliżesz")
Usiadłem pomiędzy Evanem, a Bartym, zaraz na przeciwko Pottera. Świetnie. Kręciliśmy butelką, parę razy wypadło na Syriusza, który musiał wypić na raz trzy shoty, potem wypadło na Dorę, która się przyznała, że miała już swój pierwszy raz. Następnie wypadło na Evana, który musiał pocałować najładniejszą osobę w tym pomieszczeniu. Oczywiście wybór padł na Barty'ego. Po tym krótkim pocałunku oboje ulotnili się gdzieś. Kilka razy o mało butelka nie zatrzymała się na mnie. W kolejnej rundzie, butelka padła na Marlene, która miała za zadanie podejść do kogoś o płci przeciwnej i pocałować. Wybór jej padł na Remusa, gdzie pocałowała go w policzek. Syriusz przez chwilę się dąsał, na co wszyscy wybuchnęli śmiechem. Blondwłosa zakręciła butelką, która wypadła na Jamesa.
- Prawda czy wyzwanie? - zapytała patrząc wyzywająco na Pottera. Ten chwilę myślał, zanim się zdecydował.
- Wyzwanie - powiedział lekko i uśmiechnął się. W oczach Marlene zauważyłem, jak pojawił się na kilka sekund, niebezpieczny błysk.
- W takim razie zagraj z Regulusem w 7 minut w niebie - uśmiechnęła się cwanie do bruneta. Nie za bardzo wiedziałem o co chodzi...jakie 7 minut w niebie? - No co wy, nie znacie tego? Merlinie...no to jest tak, że dwie osoby wchodzą do ustronnego miejsca typu łazienka, szafa, nawet puste dormitorium i przez siedem minut robią ze sobą co chcą, albo rozmawiają na dany temat, który wybrała reszta osób. Jak na mój gust, możecie przez te siedem minut...no nie wiem, pogadać o swoich preferencjach - uśmiechnęła się na koniec jeszcze szerzej. James popatrzył na nią, jak na wariatkę.
- A jak odmówię? - spytał się jej.
- To będziesz musiał powiedzieć przy nas za kim tak latasz od paru tygodni - powiedziała z triumfem w głosie. Dokładnie takim samym, gdy ogłaszała wygraną Gryffindoru.
Okularnik popatrzył się na mnie, po czym wstał, przeszedł parę kroków i wyciągnął rękę w moją stronę. Chwyciłem jego rękę po czym podciągnął mnie do góry. Parę sekund staliśmy. Nachylił sie nade mną i szepnął do ucha, tak cicho, że tylko ja mogłem to usłyszeć:
- Chyba nie mamy innego wyjścia gwiazdeczko - puścił mi oczko i pociągnął delikatnie w stronę dormitoriów.
***
Nie wiem jakim cudem tak wszystko szybko się potoczyło, ale wiedziałem jedno. Pierwszy raz w życiu nie żałowałem. Na początku siedzieliśmy i patrzyliśmy tylko na siebie. Mieliśmy porozmawiać o swoich poglądach, że tak to nazwę. Dowiedziałem się, że James ma dosyć...niespodziewane jak na niego fetysze. Na przykład lubi praise kink i vanillia kink. Było to dosyć ciekawe zestawienie, zwłaszcza dlatego, że mi się wydawało, że będzie wolał jakieś ostrzejsze...preferencje. Co do mnie...musiał długo ze mnie wyciągać co mnie interesuje. Na początku odpowiadałem, że nic mnie jakoś szczególnie nie ciekawi, ale po trzech minutach w końcu powiedziałem mu o moich fantazjach. Jak mu powiedziałem to zrobił wielkie oczy. Potem wszystko zaczęło dziać się w chuj szybko. Zanim się obejrzałem, James nie miał na sobie koszuli. Popchnął mnie delikatnie na łóżko. Nachylił się znowu i spytał się cicho:
- Mogę cię pocałować w końcu? Odmawiasz mi od czwartego roku... - fakt. Kiedy James miał 14 lat próbował mnie pocałować. Wtedy nasz kontakt zaczął się urywać przez wpływy rodziców na mnie...i się skończyło tak, że nadal nie pozwoliłem nikomu dotknąć moich ust. Podświadomie czekałem na niego. Lekko skinąłem głową na tak. - Słowa Reggie
- Możesz.. - powiedziałem cicho. Po chwili jego usta dotknęły tych moich. Myślałem, że po chwili się ode mnie oderwie, ale nadal mnie intensywnie całował. Zatracałem się w tym uczuciu. Mogłem w końcu nie myśleć o tym co złego się wydarzyło. Nawet trochę przytyłem i nie widać mi aż tak żeber... Usta Jamesa były miękkie i miały słodki posmak miodu pitnego, który był pomieszany z ostrym i gorzkim smakiem whisky. Było to takie upajające połączenie, że nie chciałem by się kończył ten pocałunek. Poczułem na swoich wargach jego język. Przesunął go po moich ustach prosząc o dostęp, który natychmiast dostał. Po chwili wydałem z siebie ciche mruknięcie, które wyrażało aprobatę, względem czynów Jamesa. Jego ręce zaczęły błądzić po moim ciele. Po chwili włożył je pod moją bluzę, czując szorstki materiał bluzki, którą miałem pod spodem. Dłonie Pottera obniżyły się znacznie lądując na moich pośladkach. Przewrócił mnie na brzuch tak, że nad nim teraz górowałem. Usiadłem mu okrakiem na biodrach, po czym mnie znowu przyciągnął do pocałunku.
- O KURWA - usłyszeliśmy za sobą okrzyk. Momentalnie Okularnik się ode mnie oderwał. Spojrzeliśmy oboje na osobę, która stała w drzwiach dormitorium, a bardziej na osoby.
- HA WIEDZIAŁAM, ŻE SIĘ TO TAK SKOŃCZY - wykrzyknęła zaraz po Syriuszu, Marlene.
- Wiecie co, ja zrobię im zdjęcie - mówiąc to, Dorcas wyciągnęła ze swojej torby, którą cały czas miała na ramieniu, starego polaroida i zaraz po tym błysnął w nas flesz. - Idealnie, będzie do albumu.
- Może wyjdziemy i zostawimy ich samych? Ja to bym na przykład nie chciał, by mi ktoś wchodził w TAKIM momencie - wybronił nas Lupin. Reszta popatrzyła na niego niechętnie, ale w końcu wyszli, zamykając za sobą drzwi.
Schowałem twarz w poduszkę, by chociaż trochę schłodzić moje czerwone policzki. Usłyszałem nad sobą cichy śmiech i uginający się koło mnie materac. Po minucie poduszka została ściągnięta z mojej twarzy ukazując moje roztrzepane, czarne włosy i nadal wilgotne usta. James popatrzył się na mnie po czym pocałował w czoło.
- Szybko minęło te siedem minut, co? - zapytał, śmiejąc się trochę głośniej.
- Bardzo - odpowiedziałem trochę kpiąco, a trochę serio. - Schodzimy do nich, czy zostajemy? - spytałem się, po chwili ciszy.
- Nie za bardzo mi się uśmiecha teraz tam iść, a wiesz...zawsze można tu zostać i jeszcze pogadać - mówiąc to położył swoją dłoń na moim przedramieniu. Lekko się spiąłem na ten ruch, co wyczuł. - Wszystko w porządku..? - zapytał z troską w głosie.
- Jasne - odparłem ściągając z siebie jego rękę. - Po prostu, coś mi się przypomniało.
Popatrzył na mnie znowu tym samym wzrokiem, który mi puścił, kiedy spotkał mnie w pociągu. Tak jakby do końca mi nie wierzył na tym polu, ale uznał, że nie będzie jak na razie drążyć tematu. Jak bardzo się myliłem. Leżeliśmy przez chwilę w ciszy, po czym dłoń Pottera wylądowała na moim przedramieniu ponownie. Przez chwilę trzymał ją tam delikatnie i poruszał lekko palcami, jakby próbując wyczuć zarys...odtrąciłem go z powrotem i popatrzyłem na niego błagalnie. Nie chciałem by zmieniał o mnie zdanie, a już na pewno nie teraz kiedy zdążyłem zasmakować jego ust. James ubrał na siebie koszulę i zaczęliśmy rozmawiać na inny temat. W końcu przeszliśmy przez różnorodne konwersacje, zaczynając od ulubionego przedmiotu, przez filozofię i kończąc na tatuażach...
Gadaliśmy o nich dłuższą chwilę, aż w końcu zrobiło mi się trochę gorąco i postanowiłem ściągnąć z siebie, moją ulubioną, ciemnozieloną bluzę, którą nosiłem niezależnie od pogody czy temperatury, która panowała na dworze. Pod nią miałem czarny, cienki golf. James przez chwilę patrzył się na mnie jak ściągam ją, a po chwili jego wzrok padł na moje lewe przedramię, gdzie poprzez obcisły golf, było widać parę większych blizn. Wziął w dłoń moją rękę i się na mnie spojrzał, tak jakby widział mnie po raz pierwszy. Szybko wyrwałem ją i schowałem za plecy.
- Reggie...pokaż mi to, proszę - powiedział delikatnie, jak do małego dziecka. W moich oczach zaczęły zbierać się łzy.
- Posłuchaj...j-ja nie chciałem...musisz mi uwierzyć...u-uwierz mi...proszę... - Proszę. To słowo, które z reguły nie padało często z moich ust, było teraz co chwila przeze mnie wypowiadane. Jak byłem mały, uważałem, że nigdy nie powiem proszę. Było to dla mnie dosyć obce słowo...ale teraz? Błagałem w duchu, by mnie nie zostawiał...chociaż miał do tego pełne prawo. Był z zakonu, a ja byłem pieprzonym śmierciożercą. I nie miało to znaczenia czy tego chciałem czy nie.
Patrzył na mnie uważnie i wziął zza moich pleców lewe ramię. Podwinął ostrożnie rękaw golfa i przyciągnął mnie do siebie, bym poczuł chociaż namiastkę bezpieczeństwa. Strasznie się trząsłem. Przesunął delikatnie palcami po moich bliznach. Kiedy dotarł do lekko widocznego mrocznego znaku, wybałuszył oczy i spojrzał na mnie...dziwnie. Zachciało mi się płakać.
- James...J-Jamie...uwierz mi...błagam...ja tego n-nie chciałem...zmusili mnie...u-uwierz mi... - brałem co chwila głębsze oddechy. Jąkałem się. Było bardzo źle. - W-wiem, że mnie nienawidzisz...a-ale ja nie chciałem...uwierz mi...proszę...u-uwierz... - cały się trząsłem. Nawet jeszcze bardziej niż wcześniej. Przez mój umysł przebiegało w jednej sekundzie, milion najczarniejszych scenariuszy. Odepchnie mnie? Zwyzywa? Nic nie powie? Uderzy? Nie wiedziałem. Nie wiem, czy nawet chciałem to wiedzieć, skoro mogło się zdarzyć dosłownie wszystko. Nic nie powiedział, tylko zbliżył moją rękę do swoich ust i pocałował każdą z blizn, która widniała na moim przedramieniu. Po moich policzkach spływały słone łzy, które chwilę później zostały starte kciukami chłopaka przede mną. Uśmiechał się do mnie słabo, zakrył golfem moje przedramię i przytulił mnie mocniej. Wtuliłem się i schowałem twarz w zagłębieniu jego szyi. - P-przepraszam...na prawdę n-nie chciałem...
Nadal się nie odezwał, tylko głaskał mnie po plecach, bym się uspokoił. Nadal się trząsłem, ale już mniej. Nie wiedziałem co myśli, chociaż legilimncję, miałem opanowaną prawie, że do perfekcji. Najprawdopodobniej, tak samo James miał zdolność do oklumencji. Przestałem już płakać. Nie przypuszczałem, że umiem w ogóle jeszcze to robić i to przy kimś. Położył mnie delikatnie na materacu i znowu szczelnie przytulił. Wtuliłem się jeszcze raz w jego klatkę piersiową. Zrobiłem się lekko senny. Zanim zamknąłem oczy, dostrzegłem kątem oka, wystającą karteczkę z kieszeni, koszuli Jamesa. Tą samą, którą zostawiłem za pierwszym razem w szatni.
***
No cóż, macie rozdział. Jak coś mogą się one pojawiać w niedzielę lub poniedziałek właśnie
( spojler: nie liczcie, że będzie nadal tak pięknie )
*tekst zaczerpnięty z piosenki ABBY "Dancing Queen"
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top