XXII
Po powrocie do Korei wszystko toczyło się swoim normalnym rytmem. Ty pracowałaś z Rectangle, chłopcy przygotowywali się do swojego comebacku. Nikt nawet nie zorientował się, że byliście w Japonii, wytwórnia, manager, a nawet cały zespół myśleli, że pojechaliście w odwiedziny do rodziców Jungkooka. Skubaniec jeden jak chce to jednak potrafi postarać się.
Nawet nie zauważyłaś kiedy nadeszły Twoje urodziny. Akuratnie była sobota, wolne od pracy, żyć nie umierać, można dłużej pospać. Ale nie, Tobie dzisiaj to nie było dane. Skoro świt do Twojego pokoju jak burza wpadł roześmiany Taehyung.
- Wszystkiego najlepszego Y/N! Szczęścia, zdrowia i kupe dzieci żebym mógł być wujkiem! - krzycząc życzenia rzucił się na Ciebie wyduszając tym samym resztki powietrza, które znajdowało się w Twoich płucach, półprzytomna zajęczałaś - Ojej chyba nie udusiłem Cie Y/N! Nie, nie możesz umrzeć! Nie dzisiaj! Ja chce najpierw być wujkiem! - chłopak zaczął panikować, poderwał się na równe nogi, złapał Cię za ramiona i z całej siły zaczął potrząsać tym samym fundując darmową karuzelę.
- Nie trząś nią tak, bo jeszcze zwróci wczorajszą kolacje i zapaskudzi mi dywan! - w drzwiach stanął Jin - A na pewno nie będę używał do sprzątania tego bałaganu mojej ulubionej ścierki z Elsą... - wydął usta w niezadowolonym grymasie i podszedł do Kima - Chodź już, zostaw te biedną dziewczynę i pomóż zrobić mi dla niej śniadanie. - szarpał młodszego za rękaw.
- Tak, tak, tak! Już biegnę! Zrobię naleśniki, jajecznice, parówki, bekon, pomidory, wszystko! - w każdym słowie Tae było słychać niesamowitą ekscytację. Z Twojego pokoju wybiegł tak szybko jak tylko się w nim pojawił.
- A, tak swoją drogą to wszystkiego najlepszego kochanie! - rzucił słodkim głosikiem Jin na odchodnym. Stęknęłaś głośno.
- Wiesz, że prawdopodobieństwo, że umrzesz we własne urodziny jest aż o 14% wyższe niż normalnie? - Suga opierał się o framugę Twoich drzwi - Postaraj się dzisiaj nie umrzeć. - wykrzywił twarz - I w sumie to najlepszego. - dopowiedział znudzonym tonem, odwrócił się na pięcie i tyle go widziałaś. Jak zwykle milusi. Ostrożnie podniosłaś się z łóżka mając cichą nadzieję, że na razie nikt więcej nie zechce składać Ci życzeń i w spokoju będziesz mogła się ogarnąć.
Kiedy wreszcie udało Ci się doprowadzić do stanu domowej używalności zeszłaś na dół i skierowałaś się do kuchni. W powietrzu unosił się smakowity zapach. Czyli jednak śniadanie w wykonaniu Jina i Taehyunga nie okazało się aż taką porażką jak myślałaś. Kiedy tylko przekroczyłaś próg pomieszczenia zaatakowały się głośne okrzyki urodzinowych życzeń, masa konfetti i niedźwiedzie uściski, których autorem okazał się Jimin.
- Wszystkiego najlepszego Y/N! Żyj nam długo i szczęśliwie! - małego niedźwiadka odkleił od Ciebie RM.
- No najlepszego stara ruro! Oby wszystko szło po Twojej myśli! - Namjoon klepnął Cię w plecy, Ty poczułaś jak coś Ci się odrywa. Czyżby wreszcie Twoje płuca miały swobodnie zwisać i wypadać kiedy tylko zapragną?
- Ja ci dam stara ruro! - Kook strzelił Namowi dwa razy mocniej niż chłopak klepnął Ciebie - Ewentualnie mogę zgodzić się na starą torbę! - zaczął się śmiać z własnego żartu. Twoja zirytowana mina skutecznie uciszyła charczenie chłopaka - No tak. - zreflektował się - Ale ja też mam dla Ciebie życzenia. - odchrząknął - Kwiatów Ci nie dam, mimo szczerych chęci. Lecz słowa, które zostaną w Twej pamięci: życzę szczęścia, dużo radości i długiej szczęśliwej przyszłości. Zawsze na Twój widok serce mi pika jak klapa od śmietnika. Te życzenia choć płyną z daleka, są skromnie ułożone i dla Ciebie przeznaczone. - dumny wypiął pierś do przodu.
- No nie wiem czy z takiego daleka. - mruknęłaś pod nosem.
- Eyyyyy nawet nie czujesz kiedy rymujesz! - Hoseok zaczął się drzeć na całe gardło.
- Ah ten romantyzm XXI wieku. - Jinowi aż zakręciła się łezka w oku. Za to Ciebie kompletnie zatkało. No musiałaś przyznać, że wierszyk był... dość oryginalny i całkiem w stylu Kooka.
- Zobacz tak jej się spodobało, że aż ją zatkało. - zachwycał się RM - I co? Zatkało kakało? - szturchał Cie palcem - Sam mu pomagałem je układać. - oświadczył dumnie.
- Widać. - komentarz Yoongiego jak zwykle w punkt.
- Cóż - wreszcie wydusiłaś z siebie - bardzo oryginalne życzenia. Dziękuję wam wszystkim.
- No już już. Dosyć tego wszystkiego. Siadajcie do stołu, bo nam wystygnie to jedzenie. - Seokjin zaczął wszystkich pośpieszać.
- Ojej czy to Twoja specjalna zastawa z Olafem i Svenem? - nie mogłaś tego nie zauważyć, bo pamiętałaś jeszcze jaka była wojna w domu kiedy chłopak próbował ją zdobyć.
- Taaaaak! Kochana jesteś, że zauważyłaś! Ci ignoranci nawet nie zwrócili na to uwagi. - mówiąc to zagestykulował dłonią niczym rasowa diwa.
Siedzieliście spokojnie i konsumowaliście posiłek. O ile w sumie jedzenie z nimi przy jednym stole można było nazwać spokojnym, bo w ich wykonaniu to zawsze był istny armagedon. Wtem usłyszeliście dzwonienie do drzwi. Hobi wstał i poszedł sprawdzić kto przeszkadza Wam w tej świętej celebracji jaką było jedzenie. Po chwili blada twarz chłopaka pojawiła się w drzwiach kuchni.
- Y/N przyjechali rodzice. - oznajmił wszystkim.
- No to ich wpuść. Co to za problem? - powiedziałaś z pełnymi ustami i dalej kontynuowałaś jedzenie, nie mogąc pojąć jak przyjazd rodziców wywołał u niego aż taką reakcję.
- Y/N przyjechali Twoi rodzice.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top