XVII
W momencie jak Jin będzie wchodził z obiadem włączcie sobie piosenkę z medii.
Siedzieliście całą siódemką w salonie, kiedy nagle dobiegły Was dosyć głośne hałasy od strony wejścia. Chwilę później w przedpokoju dało słyszeć się głośne rozmowy, czasem pokrzykiwania i jakieś narzekania. Na Twój gust było tam ponad sześć osób. Parę kobiet i mężczyzn. Nasuwało Ci się tylko jedno pytanie. Co u licha robili oni u Was w dormie.
- Y/N! Moja droga, jak dobrze Cię widzieć! - poczułaś jak ktoś od tyłu objął Cię i zamknął w żelaznym uścisku.
- Ojej pani Jeon! Nie spodziewałam się pani tutaj.
- Ile razy mówiłam Ci żebyś przestała z tą panią. Przecież możesz mówić mi "mamo".
- Tak, tak. Dobrze mamo.
- Mamo! Puść Y/N! Udusisz ją! - nareszcie doczekałaś się reakcji Kooka.
- Oj no przestań już. - kobieta zbeształa syna - Stęskniłam się za nią. Chyba mogę poprzytulać swoją przyszłą synową. - chłopak aż zakrztusił się pitym właśnie sokiem - Co już Ci się oświadczył? Dał Ci przynajmniej jakiś ładny pierścionek w przyzwoitej cenie? - teraz to z kolei Ty stałaś się obiektem zainteresowania pani Jeon. Byłaś lekko szturchana łokciem w ramię, w geście cichego, kobiecego porozumienia przeciwko mężczyznom.
- Nie nie. Jeszcze nie myślimy o takich poważnych sprawach. - odparłaś lekko zakłopotana zachowaniem matki chłopaka.
- No jak to nie! - krzyk kobiety przestraszył Was wszystkich - Przecież Jeongguk ma już prawie 21 lat. Ty też nie jesteś coraz młodsza. Czas pomyśleć o dorosłym życiu! O dzieciach! O domu! Ja bym chciała mieć już za niedługo wnuki! - z wrażenia opadła Ci szczęka. Zresztą wszyscy obecni byli w niemałym szoku.
- Ach tu jesteście! - Waszą wymianę zdań przerwało pojawienie się mamy V - Cześć synku! - w ostatnim momencie złapała Tae, który jak małe dziecko rzucił się w jej objęcia.
- Gdzie jest mój bubuś? - do salonu pewnym krokiem weszła bardzo elegancka kobieta, która swoją drogą kogoś bardzo Ci przypominała.
- Jin jest w kuchni psze pani. - odpowiedział jej Jimin z buzią pełną popcornu.
- Ejjj nie zjedz mi wszystkiego! - Taehyung oderwał się od matki i z powrotem popędził w stronę kanapy, aby ostatecznie rzucić się z całym impetem na Mina - Też chce! - był strasznie naburmuszony - Suga suń te kopyta. Chce usiąść. - chłopak ze złością kopnął rapera w łydkę. Ten natomiast bez słowa usunął się, byle młodszy już mu nie truł.
- Jesteś taki cierpliwy synu. Nie mam pojęcia jak ty z nimi wytrzymujesz. - pani Min stała za pociechą i głaskała go po głowie. Po chwili do pomieszczenia wkroczył Jin niosąc Wasz obiad.
- Macie idealne wyczucie czasu. Akuratnie wyjąłem ją z piekarnika. Ten łosoś będzie rozpływał się w ustach. - mówiąc to przez ramię do swojej rodzicielki, nie zauważył, że pani Jeon postawiła koło wejścia swoją torebkę od Gucciego, która zapewne była prezentem od jej syna. Najstarszy nadeptując na nią, poślizną się i w geście rozpaczliwego utrzymania równowagi zaczął wymachiwać rękami, całkowicie zapominając, że trzyma w nich rybę. Oczywiście potrawa wyleciała z tacki przy pierwszym gwałtowniejszym ruchu i wylądowała centralnie na twarzy Yoongiego. W tym momencie drzwi do dormy otworzyły się i z głośnym wrzaskiem wpadł Hobi.
- Hej wszystkim! Wróciłem! - zobaczywszy co dzieje się w salonie wykrzyknął - O matko rapmońska! Co u licha tu się dzieje?!
- Moja rybka! Moja kochana... - Seokjin siedział zdruzgotany na podłodze i chlipał pod nosem.
- Hoseok dziecko drogie, powiedz mi gdzie jest ta twoja cała dziewczyna? - zzapleców nowoprzybyłego wyłoniła się jego matka - O to Ty kochanie! Jakaś Ty śliczna! - pani Jung podbiegła do Ciebie i zaczęła od razu tarmosić Cię za policzki.
- Przepraszam, że kto? - wysoki pisk Jungkooka zaświdrował Wam wszystkim w uszach - Coś ty nagadał w domu Hope? - chłopakowi z nerwów znowu zaczęła szybko tuptać noga.
- Oj no powiedziałem, że mam dziewczynę no i że jest to Y/N. Nie sądziłem, że starzy się zmówią i przyjadą to sprawdzić! Skąd ja to mogłem wiedzieć! Po protu chciałem żeby przestali mi już o to truć! - Jung był załamany.
- Że co?! - teraz uaktywniła się matka chłopaka - Chyba mamy ze sobą do pogadania mój drogi. - kobieta chwyciła go za ucho i wywlokła z pokoju, z całą pewnością szykując mu małe piekiełko. Kiedy myślałaś, że już gorzej być nie może, w tym właśnie momencie wpadła mama Kooka. Teraz to dopiero będzie koniec świata.
- Moja torebka! - rzuciła się ze szlochem w kierunku rozdeptanej kupki materiału, ale potem natychmiast zerwała się na równe nogi i lekko nadpsutą własnością rzuciła w Jina, który nadal siedział na ziemi rozkraczony jak rozjechana żaba - Jung! Chodź tu zdradziecka żmijo! - po tej obeldze mama J-Hopa natychmiast wbiegła do salonu, nadal trzymając syna za ucho.
- Czego Jeon?! - szykowała się wojna stulecia.
- Y/N to dziewczyna mojego syna. Nie nadaje się dla twojego zniewieściałego synalka.
- Jasne. - prychnęła z sarkazmem - Zdradziecka suka i tyle.
- Nawet się nie waż Jung! - matka Twojego chłopaka była cała czerwona ze wściekłości - Chodź tu i bij się jak prawdziwa kobieta!
- O, o, o! Ahjummy będą się bić! Ahjummy będą się bić! - Suga natychmiastowo obudził się z letargu, w jakim tkwił - Poczekajcie, poczekajcie! Pójdę po basenik z kiślem! Ale będzie ubaw! - ciesząc się i śmiejąc jak nienormalny wybiegł z salonu. Swoją drogą nigdy nie widziałaś żeby, aż tyle mówił na raz i tym bardziej tak szybko biegał - Moment jeszcze coś! - szybko się zawrócił i puścił na cały salon odpowiednią do sytuacji muzyczkę. Po czym szybko zniknął. W zamian za to matki obydwu chłopaków nie miały zamiaru czekać aż Yoongi wróci. Ruszyły w swoim kierunku wymachując markowymi torebkami i drogimi futrami.
- A mi torebki od Gucciego to już nie chciałeś kupić maminsynku. - obrażona fuknęłaś w stronę Jeongguka. W tym momencie usłyszeliście dźwięk tłuczonego szkła. W pokoju momentalnie zapanowała cisza, a spojrzenia Wszystkich skierowały się ku choince stojącej w rogu. Tym stłuczonym cosiem, okazał się ozdobny czubek. No tak. W końcu to Namjoon go zakładał. Dosłownie sekundę po tym jak to pomyślałaś, całe drzewko runęło na ziemię.
- Takie święta to ja mam w dupie! - ni z tego ni z owego wrzasnął Jin, wstał z podłogi i wściekły opuścił wszystkich zebranych. W drzwiach wyminął się z Sugą, który taszczył coś wielkiego, różowego i gumowego. Zapewne to był ten basenik, o którym coś wcześniej wrzeszczał.
- No ejjj, mieliście poczekać z tą bójką! - był widocznie niepocieszony. Po tych słowach świąteczne drzewko, które obecnie leżało i dogorywało ze wstydu, stanęło w płomieniach - Bultaoreune! - chłopak zaczął klaskać w dłonie, upuszczając wszystko co wcześniej przyniósł, podskakiwać i chichrać się jak chochlik. W tym samym czasie zadzwonił telefon Jimina. Oczywiście na całe pomieszczenie ryknął fragment piosenki chłopaków "Fireeeee!" Jedynym przytomnym w towarzystwie okazał się V. Chwycił torebkę pani Jeon i zaczął obkładać nią choinkę.
- Uff ugasiłem już ten pożar. - w jego głosie pobrzmiewała duma. Nikt się nie odzywał. Każdy zbierał własną szczękę z podłogi.
- Następne święta każdy spędza osobno. - to był Twój jedyny wniosek.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top