XIX

Wysiedliście przed Waszym hotelem. Nareszcie mogłaś porządnie rozprostować nogi, po dwóch godzinach gniecenia się w samolocie. Wyprostowałaś się, a Twoje plecy nieprzyjemnie chrupnęły. Wreszcie odetchnęłaś świeżym powietrzem.

Rozejrzałaś się w około. Ładna ulica, ale jednak bez szału. Miałaś nadzieję, że przynajmniej załapiecie się na jakieś fajne miejscowe atrakcje albo akuratnie przyfarci Wam się z jakimś festiwalem. W końcu japońskie, należały do jednych z najładniejszych.

- A mogliśmy jechać do Polski... - zajęczałaś pod nosem - Przynajmniej zobaczyłabym się wreszcie z rodzicami i ty też byś ich poznał. - wywinęłaś usta w podkówkę.

- Słyszałem wszystko. - przestraszyłaś się i na słowa chłopaka, aż podskoczyłaś w miejscu - Nie mam ochoty poznawać jeszcze przyszłych teściów. - ten komentarz puściłaś mimo uszu.

- Ale co my tu będziemy oglądać? Same świątynie, parki i ewentualnie pałace... - dalej marudziłaś.

- Jeszcze się zdziwisz.

- Jeszcze zobaczymy kto się na prawdę zdziwi. - mruknęłaś.

Po odświeżeniu się, Kook wyciągnął Cię w miasto. Maszerowaliście wolnym krokiem oglądając wszystkie zabudowania. Chłopak musiał widzieć po Twojej minie, że najwyraźniej tak spokojna okolica najzwyczajniej w świecie Ciebie nudzi.

- Widzę, że księżniczka nie w sosie, więc zadbam aby Wasza Królewska Wysokość nie dąsała mi się przez resztę wyjazdu. - jego zirytowany ton jeszcze bardziej działał Ci na nerwy - Jedziemy do miasta! - zakomenderował - Tam przynajmniej coś się będzie działo.

Jak wielkie było Wasze zaskoczenie, że jednak tym razem Jeongguk wcale, ale to wcale nie pomylił się. Kiedy dojechaliście do centrum zaczęła się dzika jazda, bo jakiś zakapturzony koleś łaził za Wami. Staraliście się zgubić go na miliony różnych sposobów, ale niestety każdy zawodził.

- Chodźmy coś zjeść i usiąść. Mam dosyć uciekania przed tym czymś. - pomajtałaś jego ręką, której cały czas trzymałaś się w obawie, że przypadkiem gdzieś w tym wielkim tłumie zostaniecie rozdzieleni - Już nie mam siły chodzić. - marudziłaś - Jungkook oppa... - oparłaś czoło o jego muskularne ramię.

- Dobra. - ciężko westchnął - Tylko żadne oppa. Jasne Y/N?

- Jasne. - zgodziłaś się z przesłodzonym uśmieszkiem. Lubisz kiedy stawiasz na swoim.

Przeszliście jeszcze kilkanaście metrów i weszliście do niewielkiej restauracyjki. Chłopak poprowadził Cię do najdalszego boksu umiejscowionego w rogu pomieszczenia. Po chwili podeszła do Was kelnerka z kartami, dała chwilę do namysłu i złożyliście zamówienie.

Kątem oka zauważyłaś jakąś zakapturzoną postać w środku lokalu. Przyglądnęłaś się nieznajomemu dokładniej. Nie mogłaś w to uwierzyć. To była ta sama osoba, która śledziła Was aż od samej stacji metra. Miałaś tego po dziurki w nosie. Czy ten ktoś nie mógł dać Wam wreszcie świętego spokoju?! Chciałaś tylko spędzić trochę czasu sam na sam ze swoim chłopakiem, bez żadnych świadków i Taehyunga wchodzącego do pokoju zawsze w najmniej odpowiednim dla niego i dla Was momencie.

- Mam tego dość! - prychnęłaś zirytowana.

- Ale czego? - Kook widocznie nie zrozumiał o co Ci się rozchodzi.

- Odwróć się i zobacz. Ale dyskretnie. - Twój ukochany bezceremonialnie wykonał poleconą przez Ciebie czynność - Miało być dyskretnie... - dosłownie opadły Ci ręce.

- Czekaj idę to załatwić. - po tych słowach wstał, wypiął pierś do przodu i ruszył przed siebie.

Podszedł do nieznajomego, zaczął coś do niego mówić, ale nie słyszałaś dokładnie co, bo byli dosyć daleko od Ciebie. Widziałaś, że Jeon się denerwuje, bo tuptał nerwowo lewą stopą. Potem nastąpiło coś czego w zupełności nie spodziewałaś się. Jeongguk nie wytrzymał i zerwał kaptur z głowy, jak się okazało jakiegoś chłopaka. Następnie wziął go chwycił za fraki i przywlókł do Ciebie. Dosłownie wbiło Cię w siedzenie, kiedy zobaczyłaś kim był Wasz stalker.

- Jinsoo?! - wykrzyknęłaś z niedowierzaniem w głosie.

°°°°°°°°°°°°
Hej hej!

Witam ponownie po dłuższej przerwie. Znowu 😅
Od dawna chciałam coś dodać, ale sesja niesamowicie zjada wolny czas, więc dziś trochę krócej niż zwykle.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top