XXIII

- Cześć Minjin, dawno nie rozmawialiśmy. Wybacz, że tyle się nie odzywałem - powiedział Park do trzymanego w ręce telefonu.

Brunet niedawno skończył pracę i zaledwie kwadrans wcześniej wyszedł z budynku firmy. Otóż nadszedł upragniony, przez niektórych bardziej, innych znowuż mniej, koniec tygodnia, dlatego kroczył na spotkanie ze swymi przyjaciółmi. Miał jeszcze niespełna godzinę, by dotrzeć w umówione miejsce, toteż stwierdził, że jest to idealny moment, by skontakować się ze swoją kuzynką, z którą w ostatnim czasie się nie rozmawiał za wiele.

- Hej, kuzynku! - odparła uradowana dziewczyna po drugiej stronie słuchawki. - Wybacz, ale nie będziemy mogli długo poplotkować, bo właśnie jestem w rozjazdach i nie mam za wiele czasu.

- Gdzieś jedziesz? Przeszkadzam ci? - zapytał zdziwiony Jimin. Nic bowiem nie słyszał, aby młodsza miała gdzieś wybywać, ale przez ten czas, kiedy się nie bardzo mieli czas na pogadaluchy, mogło się wiele wydarzyć.

- Spoko, gdybym była aż tak zajęta, to bym nie odebrała telefonu, nie? - powiedziała z cichym chichotem szatynka. - Nie stresuj się tak, bo ci w końcu gumka w majtkach puści i będziesz z gołym tyłkiem po mieście latać. - Zaśmiała się, na co starszy jedynie westchnął, wywracając oczyma. - A wracając, to mamy teraz urwanie głowy w agencji. Co prawda na początku miesiąca skończył się Fashion Week w Paryżu i teraz mamy przerwę, bo kolejne są po sylwestrze, ale wtedy szykują się aż dwa! Nie dość, że w Milanie, to jeszcze we Florencji - kontynuowała cała rozemocjonowana.

- Och, to serio sporo tego. Ale przy obu pracujesz? - Zdziwił się starszy. - Przecież zawsze dawali cię tylko do jednego z tych ogromnych.

- No i właśnie tu jest problem! - Dziewczyna sapnęła do telefonu. - Jedna z głównych makijażystek, która miała jechać do Milanu właśnie poszła na urlop macierzyński. Miała iść dopiero jakoś w lutym, ale jest w ciąży dwujajowej i są lekkie komplikacje, stąd lekarz kazał jej wcześniej się zwolnić.

- Aha, chyba że tak - mruknął brunet.

- Wiesz, w sumie jej się nie dziwię, bo każdy tego typu pokaz jest związany z ogromnym stresem, który jest niewskazany w tym stanie - wytłumaczyła chłopakowi. - Dlatego poprosili mnie, abym jechała i tu, i tu. Bo oczywiście dwie stylistki, które miały być we Florencji znów wylądowały w szpitalu przez te swoje chore diety - fuknęła do słuchawki. - Serio nie rozumiem tych dziewczyn. Jak one zamierzają być wzorem dla innych i dobrze sprawdzać się w swoim fachu, skoro ulegają presji? Wiem, że muszą dobrze wyglądać, ale to chyba wiadome, że nic nie jedzenie przez cały dzień, dobrze się nie kończy, prawda?

Na co Jimin jedynie mruknął niewyraźnie w odpowiedzi, bo jakże inaczej miał zareagować? Postępował podobnie jak wspomniane dwie kobiety, jednak nie chciał martwić krewnej, więc wolał się z nią zgodzić.

- W każdym razie dlatego jestem zalatana jak głupia. Do tego jeszcze są małe projekty tutaj na miejscu, więc na nudę na pewno nie narzekam - dodała Minjin, już znacznie weselszym głosem.

- Ale w sumie to dobrze, że do ciebie dzwonią i się o ciebie proszą, w szczególności gdy inne osoby zawodzą lub nie mogą. To znaczy, że jesteś dobra i wiedzą, że można na tobie polegać.

Park cieszył się, że kuzynka odnosiła sukcesy zawodowe. Robiła to, co kochała i była w tym genialna, więc czemu mieliby jej nie doceniać?

- A no racja - zaświergotała. - No i sporo zarobię, a później dostanę dłuższe wolne, więc nie ma, co narzekać. - Brunet usłyszał nagle szum dobiegający z drugiej strony połączenia. - Ach... Wybacz, Jiminie! Muszę lecieć, bo zaraz moja modelka będzie zmieniać strój, a beze mnie sobie nie poradzi na planie - zaśmiała się, mówiąc pośpiechu. - Pa!

- Na razie, Minjin. Uważaj na siebie. - W odpowiedzi usłyszał jedynie dźwięk przerwanego połączenia.


~ ~ ~ ~ ~


Nieco się stresował nadchodzącym spotkaniem. Nie z powodu tego, że dawno nie widział się ze swymi przyjaciółmi, choć może jednak odrobinę. Bowiem nie za bardzo wiedział, co miał odpowiadać na pytania dotyczące jego osoby oraz tego, co robił w ostatnim czasie. Jednakże bardziej martwiła go wizja tego, iż będzie musiał jakoś przekazać reszcie wieści dotyczące jego przeprowadzki, która zapewne odbędzie się w najbliższym czasie.

Po prawdzie nie zamierzał od razu sprzedawać im tej nowiny, a bynajmniej nie wszystkim. Aczkolwiek Taehyungowi musiał jeszcze tego dnia o tym powiedzieć, gdyż nie wyobrażał sobie innej możliwości, by drugi nie znał jego aktualnego miejsca pobytu. Przecież ten mógłby dostać szoku, gdyby znów wpadł z niezapowiedzianą wizytą, mając klucze do jego mieszkania i nikogo w nim nie zastając. A na domiar wszystkiego, gdyby zorientował się, że nie ma w nim żadnych rzeczy Parka, szatyn dostałby zawału albo popadł w histerię. Co jak co, ale nie mógł mu tego zrobić. Młodszy nie zasługiwał na takie traktowanie tudzież niespodzianki.

Z tego właśnie powodu umówił się z młodszym wcześniej. Problemem było tylko to, że nie wiedział, jak się do tego zabrać. Przecież to dziwne, nie? Zakochujesz się w swym przyjacielu, później w przełożonym, latasz za obojgiem jak wariat, koniec końców z powodu różnych zdarzeń losowych lądujesz z nimi w łóżku. Uciekasz przed nimi, ale w końcu rozmawiasz, i co? Tak po prostu się do nich wprowadzasz? Przecież Tae go wyśmieje i sam zadzwoni po miłych panów w białych fartuchach, którzy przyjdą z równie śnieżnym i wykrochmalonych kaftanikiem dla niego. Za taką wizytę zdecydowanie podziękuje. Jednak w jaki inny sposób mógłby mu to przedstawić, aby nie brzmiało to równie surrealistycznie i idiotycznie? Pomyleńcem może i był, lecz w wariatkowie wylądować nie miał zamiaru.
   
Zależało mu na zdaniu i akceptacji Taehyunga. Jimin był osobą, która nie zawsze liczyła się z opinią innych, a na pewno nie w każdej kwestii. Jednak jeśli rozbiegało się o Kima, to jego uznanie potrafiło być niczym wyrocznia, której starał się w całości podporządkować. Oczywiście były pewne wyjątki, jak jego wygląd czy waga, kiedy to słuchał jedynie głosu w swojej głowie i nawet lament szatyna nie mógł tego zmienić. Lecz dotyczyło to wyjątkowych sytuacji, przy reszcie bowiem polegał na przyjacielu.

Doprawdy nie wiedział w jaki sposób odpowiednio zwerbalizować swoje myśli i wyjawić mu swoje zamiary. Chyba będzie musiał postawić na spontaniczność, zobaczyć jak rozmowa będzie przebiegać i po prostu to z siebie wyrzucić.


~ ~ ~ ~ ~


— Kurwa, nie mogę! — Hoseok odezwał się mocno zdenerwowanym głosem, gdy tylko Youngji zniknęła za drzwiami toalety. — Jesteście bardziej popierdoleni niż myślałem, zwłaszcza ty, Jackson — dodał zrezygnowany, wpatrując się nienawistnym spojrzeniem w każdego zasiadającego przy stole.

— Serio spodziewałeś się innego zachowania? — Wyszczerzył się Chińczyk.

— Wiesz co, jak teraz powiedziałeś to na głos, to faktycznie brzmi to idiotyczne. Jak mogłem w ogóle pomyśleć, że taka banda debili jak wy, choć na chwilę znormalnieje lub chociaż zachowa pozory. A w szczególności ty, Wang.

- No to skoro twoja dziewczyna już wie, że ani ty, ani twoi przyjaciele nie są zdrowi na umyśle, to ja zbieram się do domu, my dear friends - odezwał się Taehyung. - Padam dzisiaj na twarz. Sorka.

- Wiecie co? Też będę się zbierał. Jutro od rana muszę być na nogach i wolałbym się wyspać - odezwał się szybko Jimin, wstając niemal w tym samym momencie co najmłodszy.

- Ej, no.... Nie róbcie mi tego! Nie zostanę tutaj z parą gołąbeczków - zajęczał Jackson, z miną pełną bólu. - Porzygam się od ich migdalenia.

- Oj no nie udawaj, żeś taki nieczuły maczo. Powiedz lepiej, co słychać i Yienny. - Hoseok sugestywnie poruszył brwiami, śmiejąc się z przyjaciela, nerwowo przełykającego ślinę.

- Oj, Chim! Czy ty to widzisz! - zaświergotał Tae. - Nasz Jackie się rumieni!

Brunet przyglądał się z rozbawieniem całej tej sytuacji.

Chińczykowi daleko było do małej dzieweczki, której lica na każdym kroku przybierały karmazynowy kolor, choćby z tego względu, że z racji płci i temperamentu, jego ukrwienie na policzkach było inne niż u cnotliwych dziewczynek. Jednak w żadnym stopniu nie przeszkadzało to całej reszcie w naśmiewaniu się z Wanga i jego wyimaginowanych wypieków na twarzy. Na przyjaciół przecież zawsze można było liczyć, zwłaszcza w chwilach słabości i zażenowania, tym bardziej jeśli dany osobnik upierał się przy byciu męskim czy opanowanym.

- Chuj, a nie się rumienię - burknął Jackson. - A z Yienem wszystko w porządku. Powoli zaczyna znosić do mnie swoje graty.

Śmiechy ucichły, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a trójka przyjaciół wpatrywała się w mówiącego z wybałuszonymi oczami - tego się nikt nie spodziewał.

- Znosić graty? - Pierwszy ciszę przerwał Jung. - Wprowadza się do ciebie?

- Oficjalnie nie, ale nocuje chyba częściej niż u siebie i marudził mi ciągle, że czegoś nie mam, a on tego używa i koniecznie musi to mieć. Dlatego powiedziałem mu, żeby poprzynosił te swojego pierdoły i nie zawracał mi głowy - odparł, wzruszając ramionami.

Nikt na to już nic nie odpowiedział, ale Park był pewny, że reszta jego paczki myślała to samo co on w tym momencie - szok, niedowierzanie, ale też i szczęście. Kto by pomyślał, że ich nadworny błazen w końcu się ustatkuje. Chińczyk chyba zaczął emocjonalnie dorastać, dając ponieść się prawdziwym uczuciom, a była to zasługa tajemniczego mężczyzny, podszywającego się wcześniej za kobietę. Najwidoczniej ich nieokiełznany kumpel znalazł na tyle szaloną osobę, która podjęła się wyzwania jakim był Jackson Wang. To musiała być albo miłość tudzież silne zauroczenie, albo przejaw niezrównoważenia psychicznego.


Jimina z zadumy wyrwał powrót dziewczyny Hoseoka, z którą krótko się pożegnał, po czym wraz z Taehyungiem opuścił lokal, kierując się na stację metra.

Przez dłuższą chwilę żaden z nich się nie odzywał, wsłuchując się w dźwięki nocnego życia stolicy, która niezależnie od godziny nigdy nie zasypiała. Czasem lubili wspólnie tak spędzać czas, nic nie mówiąc, jedynie będąc we własnym towarzystwie, bowiem w chwilach takich jak ta, milczenie zdawało się koić ich wewnętrzne problemy i rozterki.

Każdy był na tyle pochłonięty we własnych myślach, że nim się spostrzegli, siedzieli na ławeczkach, czekając na transport mający zabrać ich do domów.

Park nie dowierzał stopniu swojej bojaźliwości. Miał w zamiarze jeszcze przed spotkaniem z resztą paczki, powiedzieć Taehyungowi o swoich planach przeprowadzki. Jednak w ostatnim momencie stchórzył i nie podjął tematu, przez co sumienie nie dawało mu spokoju, ciągle przypominając mu o tym w trakcie pobytu w barze. Wiedział, że nie mógł już dłużej czekać, zostało mu zaledwie kilka minut do odjazdu przyjaciela, a kolejna nadarzająca się okazja na rozmowę z Tae, mogła szybko nie nadejść. Zostało mu jedynie odliczenie obaw na bok i rzucenie się na głęboką wodę.

- Przeprowadzam się.

- E... Co? - Taehyung potrząsnął głową, prawdopodobnie wybudzając się z własnych rozmyślań.

- Przeprowadzam się - powtórzył niższy. - Prawdopodobnie nawet jutro.

- Ale jak to? Gdzie? - Osłupienie zarówno na twarzy, jak i w głosie szatyna było tak wyraźne, że aż nieco karykaturalne, jednak po zrzuceniu takiej bomby przez starszego, nie można było dziwić się jego reakcji.

- Rozmawiałem Yoongim i Jeonggukiem - westchnął, przygotowując się na najgorsze. - Wyszło niezłe bagno z tego wszystkiego, bo okazuje się, że ten niby brat Yoongiego, to tak naprawdę Jeon, ktory nie jest jego prawdziwym krewnym, tylko przyjacielem. Znają się od dzieciaka i jak to sami nazwali, są tak zwanym braćmi z wyboru. Do tego wtedy, gdy zabrałeś mnie na imprezę z okazji moich urodzin, oni poszli za nami, bo wcześniej chcieli ze mną pogadać, ale się minęliśmy. W klubie nas zgubili, sami się nawalili i kiedy tobą zajął się Bogum, mnie oni znaleźli i do swojego mieszkania zabrali...

- O kurwa - przerwał mu młodszy, wpatrując się w niego wielkimi oczyma. - Grubo.

- No, grubo - cicho potwierdził mniejszy. - Później wiesz jak to się skończyło.

- Mhm - mruknął po chwili Taehyung. - Ale co to ma do twojej przeprowadzki?

- Heh. - Brunet podrapał się z lekkim zakłopotaniem po głowie. - I tu zaczynają się jaja, bo cóż... Jakby to... - Jiminowi ciężko było powiedzieć kolejne słowa przez wielką gulę w gardle, która nagle się tam zrodziła.

- No wyrzuć to z siebie!

- Ech... Jeongguk i Yoongi twierdzą, że niby są we mnie zakochani, chcą bym im dał szansę i z nimi zamieszkał. - Park powiedział to w takim tempie, że są ledwo zrozumiał sens swojej wypowiedzi. Jednak miał nadzieję, że jego przyjaciel nie będzie kazał mu powtórzyć tego jeszcze raz, bowiem zażenowanie zżerało go od środka. Po wypowiedzeniu owych słów na głos, cała ta sytuacja brzmiała jeszcze bardziej idiotycznie i patowo.

- Co?! Żartujesz sobie?

- A wyglądam jakby mi było do śmiechu?

Na co Taehyung już nic nic odpowiedział, zagłębiając się na nowo w swoich myślach. Jimin również nie zamierzał jako pierwszy ponownie się odzywać, z ledwością wyszła mu z gardła dotychczasowa opowieść, a kontynuowanie tematu z własnej woli, nie wchodziło w ogóle w rachubę.

Wiedział, że jego zachowanie nie miało żadnego logicznego oparcia i dla osoby z zewnątrz, w tym zapewne również dla młodszego, postępowanie to było całkowicie irracjonalne. Jednak nie zdziwiło go to, bowiem gdyby nie główny cel jaki mu przyświecał, sam wyzwałby taką osobę od skończonych debili. W obecnej zaś sytuacji pozostało mu szukanie jakiś sensownych argumentów, przemawiających za jego tokiem poczynań. Problem polegał na tym, że sam za wiele takowych nie widział, więc musiał łgać jak z nut i udawać święcie przekonanego co do swoich racji. Do tej pory jednak każdy się nabierał, wierzył we wszystko, co mówił, toteż i tym razem miał nadzieję, że nie zawiodą go jego zdolności aktorskie, które doskonalił przez już dość długi okres.

- I co? - Po chwili odezwał się młodszy.

- Co "i co"? - Mimo, że Jimin wiedział, czego dotyczyło pytanie drugiego, wolał o kilka sekund odwlec w czasie to, co tak naprawdę było nieuniknione.

- Wiesz, "co". Chcesz to zrobić? Przeprowadzisz się do nich, dając im szansę? Tak po prostu? - zdziwił się szatyn.

- Taaak, chyba tak... Znaczy wiesz, miałem w końcu dać szansę szczęściu, nie? Wcześniej dobrze się przy nich czułem, a z Yoongim przyjaźniłem się przecież tyle czasu. Może faktycznie coś z tego będzie? - Jimin starał się brzmieć wiarygodnie, nie do końca nawet kłamiąc, gdyż na dnie jego umysłu od dłuższego czasu tliły się takie myśli. Co prawda tyczyły się one nieco innej kwestii, ale tego już Kim nie musiał wiedzieć. - Ech, wiem, że głupio to brzmi, ale byli naprawdę przekonujący podczas naszej rozmowy i obiecali, że nie będą naciskać czy wywierać presji. Trochę się boję, ale stwierdziłem, że w razie czego zostawię sobie otwartą furtkę w postaci obecnego mieszkania, które dalej będę opłacał i gdyby coś się zaczęło dziać, zawsze mogę tam wrócić.

- Hm... Racja. - W końcu wyższy zgodził się z brunetem, na co ten wypuścił z płuc powietrze, które nawet nie wiedział, że trzymał w sobie. - Ale pomysł z mieszkaniem w rezerwie jest całkiem spoko.

- Wiem, też trochę nad tym myślałem i kombinowałem, jak by to rozwiązać - odpowiedział Park, z lekkim uśmiechem na ustach. - Mam już powoli dość z walczeniem ze wszystkimi i o wszystko. Stwierdziłem, że może ten jeden raz dam szansę losowi i niech dzieje się to, co gdzieś jest tam nam zapisane. Ale co najważniejsze, zawsze będę mógł liczyć na ciebie, mój najlepszy na świecie przyjacielu, prawda?

- Wiadomo! Od tego mnie masz! - Zaśmiał się wyszczerzony do niego Taehyung, gdy ten otulał go swoimi ramionami.

Jimin wiedział, że wziął młodszego pod włos, grając na jego uczuciach i dobrym sercu, ale musiał przecież jakoś przekonać drugiego, a ten sposób był zdecydowanie najskuteczniej. Etyczny już może nie do końca, ale nie to było teraz najistotniejsze.

Na szczęście dla niższego w owym momencie przyjechało jego metro, więc pożegnał się z przyjacielem, uznając temat za zamknięty na jakiś czas. Pozostało mu jedynie jeszcze skontaktowanie się z Minem oraz Jeonem, uzgodnienie godziny spotkania kolejnego dnia, połączonego z przeprowadzką i spakowaniem wszystkich swoich rzeczy, które będą mu potrzebne w nowym miejscu.

No kurwo, przygotuj się na to, po co tak naprawdę zostałeś stworzony. W końcu potraktują cię jak należy, ty ohydna szmato.


----------------------------------------------------------------------------------------------

Hej! 🙌

Żyjecie tam jeszcze? Bo jak widać, o dziwo, ja też xd
W końcu i nareszcie pojawiam się z nowym rozdziałem, który szedł mi najgorzej ze wszystkich dotychczasowych. Miałam niesłychany problem z ubraniem swoich myśli w słowa, tak by miało to ręce i nogi, czyli w skrócie cholerny brak weny. A brak czasu swoją drogą, ale to już chyba żadna nowość^^"

Wracając! Za wiele to tu się nie dzieje, można powiedzieć, że wręcz lekko nudą powiewa ale cóż... musiało się to pojawić, w końcu relacje Jimina z przyjaciółmi są ważną częścią tej historii.

Najlepsze jednak w tym wszystkim jest to, że dalej już powinno być ciekawiej, więc w końcu pojawi się to, na co czekacie~ 😎😉

Bardzo proszę o ☆ i czekam na wasze komentarze^^
Zdradźcie mi też proszę, jakiego końca się spodziewacie ;3 I'm so damn curious! 😀

See ya guys i buziaki 💋

Miłego dzionka!

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top