XVIII

Kolejne dni mijały Jiminowi w zastraszającym tempie. Na jego prośbę Namjoon przydzielił mu dodatkowo jeden projekt, który był na tyle mało skomplikowany, że mógł całkowicie sam się mu poświęcić. Oprócz tego, miał pomagać Lee Yejin, gdyż dwójka z jej asystentów rozchorowała się, zapewne przez nagły spadek temperatury w ostatnim okresie. W tym roku ładna pogoda dość długi czas się utrzymywała i nawet w połowie października termometr rzadko kiedy spadał poniżej dwudziestu stopni celsjusza. Jednakże wraz z nadejściem ostatniego tygodnia, również pojawiło się ochłodzenie, zwiastujące serię krążących w powietrzu wirusów, które już zdążyły opanować dość sporą część ludzi. Mimo, że nie powinien, Park ucieszył się z nagłego obrotu sprawy. Dodatkowe godziny, bo z tym wiązało się przejęcie części zadań od projektantki, oznaczały mniej czasu na myślenie o nieprzyjemnych rzeczach, ale co najważniejsze, większe wynagrodzenie, na którym najbardziej mu zależało.

Na chwilę obecną wychodziło na to, że nie będzie musiał szukać dodatkowego etatu, gdyż ilość zadań jakie miał do zrealizowania zwiększyła mu się praktycznie dwukrotnie. Jednak wolał dla własnego komfortu psychicznego, przejrzeć wszystkie oferty pracy, by mieć w zanadrzu inne rozwiązanie, gdyż należał raczej do przezornych osób, które chuchały na zimne. Dodatkowo tego wieczora miał się spotkać z Minjin, by z ramach kolacji wynagrodzić jej opiekę, którą ofiarowała mu prawie dwa tygodnie wcześniej.

Kuzynka okazała się być dobrym kompanem i powiernikiem przemyśleń na temat własnych problemów czy wewnętrznych rozterek, jakie nim targały. Dlatego też chciał się jej poradzić w kwestii nowego tudzież innego zatrudnienia, ale przede wszystkim miło spędzić z nią czas, zrelaksować się i odbudować relacje pomiędzy nimi. Niby nie stracili kontaktu ze sobą od momentu rozstania dziewczyny i Mina, jednak znacznie pogorszył się on, zapewne również przez fakt, że większość czasu poświęcał starszemu. Jednak w obecnej sytuacji nie miał już co na to liczyć, dlatego postanowił przy pomocy spotkania ocieplić stosunki z Minjin, gdyż ta wyciągnęła do niego pomocną dłoń, kiedy tego potrzebował. To nie tak, że szukał substytutu lub zastępstwa w miejsce szarowłosego, gdyż w tym przypadku nie o to mu chodziło. Ciężko też było w ogóle mówić o tym, że szatynka w jakikolwiek sposób mogłaby zająć miejsce, jakie Yoongi zajmował w jego sercu czy umyśle, mimo że czuł pustkę po stracie tak bliskiej dla niego osoby. Jedynie pragnął odnowić dawne relacje, zabawić się i oderwać myśli od tych mniej przyjemnych, które nie chciały zostawić go w spokoju.

Był już zmęczony ciągłymi wspomnieniami na temat tego w jaki sposób Jeon i Min go potraktowali, jak strasznie wyglądał, ile jeszcze musiał zrobić, by schudnąć czy jak bardzo potrzebował pieniędzy. Ciągle też jego głowę zaprzątał fakt, że przecież nie udało mu się natknąć na głównego projektanta i tak bardzo jak z jednej strony cieszył się z tego powodu, tak samo z drugiej gdzieś podświadomość podpowiadała mu, że tamten sam przed nim uciekał. To jedynie potwierdzało jego przypuszczenia na temat tego, że miał być zabawką, nic nie znaczącą przygodą, czyli najprościej rzecz ujmując - dziwką, która zrobiła co miała. Teraz jednak trzeba było zmierzyć się ze wspólnym miejscem pracy i przeczekać, aż wszelkie emocje związane z owym spotkaniem przygasną, by dopiero wtedy móc wrócić do namiastki tego, co było wcześniej.

Jimin miał chociaż nadzieję, że tamta dwójka nie żałuje tego, iż poświęciła tyle czasu, starań, a później komplikacji, z którymi musiała się w następnej kolejności zmierzyć i to wszystko dla jednej nocy. W końcu trochę zajęło im przygotowanie tego wszystkiego, bo nawet jeśli nie mieli w planach jego uprzednie zaniżenie samooceny, to chociażby zdobycie narkotyków czy innych środków podejrzanego pochodzenia, wymagało zaangażowania. Chyba, że skorzystali z działania innej osoby, która pokusiła się wsypać jemu i Taehyungowi coś do soju. Jeśli tak się wydarzenia potoczyły, to mieli najzwyczajniejszego farta w zalezieniu chętnej, bezproblemowej i niezbyt kontaktującej szmaty gotowej do zerżnięcia. Nic tylko pozazdrościć. Możliwe, że również nie byli zbyt trzeźwi, dlatego nie zastanawiali się nad potencjalnymi skutkami całego zajścia.

Jednak stanowiska, które zajmowali zdecydowanie mogłyby im pomóc w późniejszym uciszeniu Parka, gdyby ten chciał w jakikolwiek sposób wymagać czegoś od nich za milczenie. Mieli pieniądze, znajomości oraz poważanie wśród wielu wpływowych osób, więc nikt by nie uwierzył, że został przez nich wykorzystany. W dodatku mógłby przez to stracić pracę oraz zostać wpisanych na tak zwana czarną listę, czyli żadna firma z branży nie zatrudniłyby go na jakiekolwiek stanowisko.

Wszystko zaczęło nabierać sensu. Te miłe powitanie kolejnego dnia po imprezie, nieprzeniknione i bacznie lustrujące go spojrzenia, wszystko po to, by wynegocjować z nim warunki przemilczenia oraz puszczenia w niepamięć minionej nocy.

Dwudziestosiedmiolatek głupi nie był i nie miał zamiaru samemu niszczyć sobie możliwości kariery. Dodatkowo, idąc dalej tym tokiem myślenia, powinien być zadowolony z faktu, że najwidoczniej owej dwójce na tyle spodobał się seks z nim czy sposób w jaki mogli wykorzystać jego ciało, by nie wyrzucić go z roboty lub zdegradować z obecnie zajmowanego stanowiska. Najwidoczniej też byli profesjonalistami i właśnie dlatego, Jeon ani razu nie poruszył z nim tego tematu w miejscu pracy.

— Park Jimin. — Usłyszał, gdy zaczął zbierać wszystkie swoje rzeczy przed wyjściem z biura.

Zamarł, gdyż jedyna myśl, która krążyła mu w głowie to "o wilku mowa" i tak mocno jak jego myśli skupiały się wokół wspomnianej osoby, tak bardzo nie chciał już jej oglądać, najlepiej do końca życia.

— Dzień dobry, panie kierowniku. Słucham?

Również powinien zachować się w odpowiedni sposób i nie okazywać jakichkolwiek uczuć, jakby tamta noc w ogóle nie miała miejsca, prawda?

— Musimy przedyskutować wszystko to, co zaszło na imprezie, jak i również po niej.

— Ależ chyba nie ma takiej potrzeby. Wszystko zrozumiałem i zrobię tak jak należy, nikt się nic nie dowie. — Przełknął ślinę, bo zachowanie powagi i spokoju w tej sytuacji graniczyło jednak z cudem. Za bardzo się stresował. Nawet nie mógł spojrzeć w oczy wyższemu mężczyźnie, dlatego jego wzrok zatrzymał się na przypadkowym punkcie za nim, mniej więcej na wysokości jego ramienia.

— Nalegam. — Jeongguk odezwał się tonem nie znoszącym sprzeciwu, a starszy miał wrażenie, że się zaraz rozpłacze.

To było za dużo. Nie był w stanie rozmawiać z tym człowiekiem, tym bardziej patrzeć się na niego czy słuchać jego głosu, a przecież nie mógł przeciwstawić się przełożonemu. Nie chciał stracić pracy, a sprzeciwianie się jego decyzji tym mogło się zakończyć, jeśli się nie zgodzi, lecz jak miał to zrobić, gdy ze stresu był bliski omdlenia.

Dłonie całe miał już wilgotne, oddech krótki, nierówny i przerywany, choć wciąż cichy, oczy przeszklone od łez, które się w nich zebrały, a w głowie istne tornado kotłujących się ze sobą myśli. Z jednej strony wolał w tym momencie umrzeć, niż przebywać dłużej w jednym pomieszczeniu z głównym projektantem, zaś z drugiej pamiętał o rodzicach i pieniądzach, które musiał dla nich odkładać. I niby wiedział, że prędzej czy później dojdzie do ich ponownego spotkania, lecz to w żaden sposób nie umniejszało jego przerażeniu. Wolałby tą chwilę przeciągać w nieskończoność, jeśli tylko taka opcja byłaby możliwa, jednak jak już dużo wcześniej zdążył się przekonać, życie go nienawidziło, a szczęście trzymało się od niego z daleka.

Musiał pamiętać o tym, co jest w tym momencie najważniejsze. Swoją godność i człowieczeństwo dawno zostawił za sobą, więc kolejne sprzeciwienie się wewnętrznym oporom musiał zostawić dla siebie. Czas bowiem naglił i czuł na sobie przeszywające na wskroś spojrzenie wyższego.

— D-dobrze, panie kierowniku. — Oczywiście nawet głos nie mógł z nim współpracować, załamując się w pewnym momencie.

— Okay, to jutro czekaj po pracy. Zabiorę cię w jakieś spokojniejsze miejsce, bo biuro nie jest zbyt odpowiednie na tego typu rozmowy. — W odpowiedzi kiwnął tylko głową, bo przez wirowanie w głowie i szum w uszach spowodowany stresem, wolał już nic nie mówić.

Musiał stąd wyjść, oddalić się od Jeona i całej tej przytłaczającej aury, przez którą miał mroczki przed oczami.

Nie wiedział, po co cała ta szopka. Już i bez tego bardzo dobrze zdawał sobie sprawę, że miał siedzieć cicho, nikomu nie wspominając o wyczynach kierownika po imprezie, jeśli dalej chciał pracować tam gdzie dotychczas. Najwidoczniej jednak tamci chcieli mieć pewność, że nie puści żadnej pary z ust, dlatego kilka propozycji tudzież gróźb będzie musiało od nich wypłynąć. Najgorsze w tym wszystkim, że jego osoby nikt nie brał pod uwagę, tym bardziej jego samopoczucia oraz psychiki, a ta przecież cierpiała najbardziej. Pozostawało mu jedynie znów zacisnąć pięści i postarać się przygotować mentalnie na to, co go będzie miało spotkać kolejnego dnia.

No to teraz potraktują cię jak prawdziwą kurwę, Park. W końcu tylko jej się płaci za seks i dyskrecję.

~ ~ ~ ~ ~

— Prosimy jeszcze jedną butelkę!

— Jimin, to już ostatnia. Starczy tego na dzisiaj zwłaszcza, że jutro oboje idziemy do pracy.

— Ale Minjin...

— Nie marudź mi tutaj, kuzynku. Zobaczysz, jutro będziesz mi wdzięczny za to, że ominie cię kac-morderca. — Szatynka mrugnęła do niego, uśmiechając się wesoło. — A wracając, bo pięknie mi przerwałeś, rozmawiałeś dziś z Jeonem, tak? Skąd więc ta mina? Powinieneś się chyba cieszyć, że w końcu wykazał jakieś zainteresowanie i chęci...

Siedzieli już w knajpce blisko dwie godziny, wcześniej jedząc bulgogi, by po chwili rozluźnić się także przy soju. Lokal był pełen takich jak oni, którzy po pracy pragnęli zrelaksować się w towarzystwie znajomych, przy czymś mocniejszym. O tej godzinie większość tego typu knajpek była zapełniona po brzegi, a zewsząd dochodziły odgłosy uderzanego o siebie szkła, w końcu nie bez przyczyny parę lat wstecz koreańczycy zdobyli pierwsze miejsce w rankingu pod względem ilości wypitego alkoholu w ciągu roku.

— No niby tak ale trochę się boję. Mam podejrzenia do tego, co mi może chcieć powiedzieć. Dobrze wiesz, że życie to nie jedna z bajeczek Disneya i u mnie chyba nie skończy się tak kolorowo... — mruknął nieco przygnębiony.

Chciał być optymistą i wierzyć, że wszystko jakoś się w końcu ułoży. Naprawdę chciał. Lecz jaki to miało sens w obecnej sytuacji? Już zbyt długo się łudził, że będzie wieść spokojny żywot obok kogoś, kto go pokocha. Wiedział, że nie zasługiwał na miłość. Ba, nawet myślenie o niej nie było dla niego, a ciągłe zawracanie sobie tym głowy, tylko wywoływało niepotrzebny ból i smutek. Teraz pozostało mu jedynie robienie tak zwanej dobrej miny do złej gry i brnięcie przez otaczającą go rzeczywistość, starając się nie martwić nikogo niepotrzebnie.

— Ale Jimin! No nie możesz tak myśleć, no! Zobaczysz, będzie dobrze. Musi być. - Młodsza powiedziała z przekonaniem, jakby naprawdę w to wierzyła. — Zresztą, jak nie on, to inny się znajdzie. Pamiętaj, tego kwiata jest pół świata, a każda potwora znajdzie swego adoratora. — Uśmiechnęła się pokrzepiająco. — No może ty laską nie jesteś, ale w związku i tak robisz za kobitkę, więc nie powinno ci to robić żadnej różnicy.

— Minjin! — pisnął Park. — Nie tak głośno! Jesteśmy w miejscu publicznym, jeszcze cię ktoś usłyszy, a nie chcę by przez przypadek jakiś znajomy z pracy się dowiedział — dodał szeptem, nieco zawstydzony słowami krewnej, czując ciepło rozchodzące się na policzkach.

— No dobra, dobra. Ale musisz sam przyznać, że taka jest prawda. — Dziewczyna zaśmiała się serdecznie patrząc na rumieńce bruneta.

— Aish... Skończ już się ze mnie nabijać. Lepiej dopijaj to co masz w szklance i będziemy się zbierać jeśli chcemy zdążyć na metro.

— Nigdzie nie pójdziemy, dopóki nie przyznasz, że to ty jesteś na dole.

— Chyba zwariowałaś... — Starszy aż zrobił wielkie oczy, słysząc słowa kuzynki.

— Nie-e... — odpowiedziała radośnie, jednocześnie uśmiechając się przebiegle. — No pospiesz się, chyba że chcesz wracać na piechotę albo taksówką do domu. — Powiedziawszy to, wystawiła się język.

— Nie zachowuj się jakbyś miała osiem lat. Trochę za stara na to jesteś — odburknął dwudziestosiedmiolatek.

— No i co z tego? W każdym z nas tkwi trochę z dziecka, a nie można być ciągle poważnym — odpowiedziała. — W dodatku uwielbiam patrzeć jak się peszysz i denerwujesz. Twoje zażenowanie jest takie urocze!

— Jesteś beznadziejna. Po co ja się w ogóle z tobą umawiałem?

— Jestem najlepsza, a ty bardzo dobrze o tym wiesz. W końcu to dzięki mnie się teraz uśmiechasz. — Szatynka miała rację. Nawet jeśli Jimin nie chciał tego przyznać, przez dziecinne zachowanie dziewczyny, jego humor się rozpogodził, a sam czuł się o wiele lepiej. — A teraz nie przeciągaj, tylko mów, co masz powiedzieć i lecimy, bo na serio się spóźnimy.

— Ugh... No dobra — westchnął zrezygnowany, patrząc na zegarek, który wskazywał kilka minut po wpół do dziesiątej. — Wzwiązkutojajestemnadoleirobięzalaskę — powiedział tak szybko, jak tylko potrafił. Teraz nie tylko policzki paliły go żywym ogniem, a cała twarz płonęła do tego stopnia, że nie pogardziłby kilkoma kostkami lodu, którymi z chęcią by ostudził temperaturę swojego ciała.

— Och, jesteś rozkoszny, kuzynku — zaświergotała mu do ucha, gdy do niego podeszła i objęła go ramionami od tyłu. — Niby stary facet z ciebie, a wstydzisz się tak banalną rzecz powiedzieć. — Słysząc lekki śmiech dziewczyny, spiął się nieco, po sekundzie jednak rozluźniając się. — No a teraz zbieramy się, bo został nam jedynie kwadrans...

~ ~ ~ ~ ~


Pomysł, by spotkać sie z Minjin, zdecydowanie można było zaliczyć do trafionych i wszystko skończyłoby się wręcz idealnie, gdyby nie fakt, że obecnie znajdował się pod budynkiem, w którym mieszkał i nie miał sił, by przejść jeszcze te kilka metrów oraz trzy piętra w górę.
Jednak zwymiotowanie bulgogi, a późniejsze picie na pusty żołądek nie było zbyt mądrym posunięciem. Mimo, że alkohol nie uderzył mu zbytnio do głowy, nie pozostało to bez negatywnych dla niego skutków, bowiem brzuch bolał go niemiłosiernie i odczuwał ogromne nudności. Ledwo utrzymywał się na nogach i chyba tylko siłą woli jeszcze nie zrzygał się gdzieś w krzakach, bo każdy krok wywoływał u niego silne konwulsje.

Jednak cóż miał poradzić jeśli nie chciał przytyć, a kuzynka bacznie obserwowała go i nakłaniała do opróżnienia w całości mięsa, jakie im przynieśli do usmażenia. W porównaniu do innych dwuosobowych porcji, ta mogłaby wyglądać mizernie w oczach większości Koreańczyków, jednak Parkowi wydawała się wprost ogromna, zważywszy na fakt, że nie jadał on w ogóle kolacji. Wiedząc, że tego dnia będzie zmuszony do posiłku o późnej godzinie, specjalnie odpuścił sobie obiad, na lunch jedynie przegryzł nieco więcej, by wytrzymać do wieczora. Jednak gdy znalazł się na miejscu, wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, usilnie przypominając, że chciał schudnąć, a nie robił nic w tym kierunku, tylko wręcz przeciwnie opychając się żarciem i pijąc alkohol. Procenty same w sobie były kaloryczne, dodatkowo spowalniały metabolizm, więc rozsądniejszym posunięciem byłoby zrezygnowanie z soju, lecz Jimin miał zbyt dużą ochotę na lekkie szumienie w głowie, by sobie je darować. Dlatego została mu jedynie druga opcja, którą wybrał. Musiał zmierzyć się z jej konsekwencjami, nawet jeśli te doprowadzały go płaczu.

Park, ty durna kurwo! Na co ci to było? Warto jest się teraz tak męczyć? Weź w końcu zrób coś pożytecznego dla ludzkości i skończ ze swoją beznadziejną osobą...

Właśnie. Po co on ciągle tak usilnie trzymał się tego życia? Gołym okiem było widać, że to go nienawidziło i na każdym kroku dawało mu do zrozumienia, że nie był pożądany na tym świecie. Może faktycznie już czas najwyższy się poddać? Nie było sensu irytować innych swoim marnym bytem, skoro nie umiał sobie poradzić w tak banalnych sytuacjach jak ta obecna. Ciągle tylko wszystkim zajmował głowę swoimi problemami, truł dupę, co zapewne już ich męczyło, lecz byli zbyt mili i dobrzy, by mu to prosto w twarz powiedzieć. Nikt przecież nie chciałby nic od kogoś tak bezwartościowego jak on.

Jedynie jeszcze temu wszystkiemu ciągle przyświecała myśl, że musiał pomóc jakoś swoim rodzicom, tylko pytanie - jak?

Nie wiedział ile czasu zajęło mu dostanie się do swojego mieszkania, ale zakładał, że nie mniej niż dwadzieścia minut, gdyż przez ciągłe nudności praktycznie czołgał się po schodach w górę, bo o wjeździe windą mowy nie było. Bał się, że mógłby w środku zwrócić całą zawartość żołądka, a wolał tego uniknąć.

Znalazłszy się pod drzwiami do swojego małego królestwa, naszła go myśl, a nawet można by było pokusić się o stwierdzenie, że doznał olśnienia. Już wiedział jak wybrnąć z całej tej sytuacji zwanej jego spierdolonym życiem, tak by wilk był syty i owca cała. Musiał przeczekać rok, tyle powinno starczyć aby wdrożyć w życie plan tak, by nikt się nie zorientował. Wystarczyło jedynie z początkiem przyszłego tygodnia pójść do banku i ubezpieczyć się na bardzo wysoką kwotę pieniędzy, odczekać około dwunastu miesięcy, a po tym czasie będzie mógł zakończyć swoją marną egzystencję. Na jego szczęście miał co nieco odłożone na koncie oszczędnościowym, więc środki do realizacji pomysłu nie stanowiły żadnego problemu, jedyną trudność jaką mogła mu owa idea stwarzać, to nieszczęsny czas. Bowiem rok, to bardzo długo, a on już nie dawał sobie rady, jednak będzie musiał się postarać dla swoich rodziców, gdyż ci zasługiwali na chociaż tyle. Pokarało ich posiadaniem tak beznadziejnego dziecka, na domiar złego choroba ojca się ujawniła, więc przynajmniej w taki sposób będzie mógł im się odwdzięczyć za wszystko, co dla niego robili, bo po jego śmierci pieniądze z ubezpieczenia powinny starczyć do końca ich życia.

Z tą myślą Jimin zasnął, a lekki uśmiech majaczył się na jego ustach.

~ ~ ~ ~ ~


Kolejnego dnia brunet miał nadzwyczaj dobry humor. Udało mu się z rana wcześnie wstać mając wystarczająco wigoru, by pobiec na siłownię i poćwiczyć na niej, w pracy też mu nadzwyczaj szybko czas minął. Paradoksalnie pomysł, na który wpadł poprzedniego wieczora, dał mu nowy zastrzyk energii oraz motywację do walki z codziennością, jednocześnie poprawiając jego samopoczucie. Było już mu wszystko jedno i podchodził do przeciwności losu nad wyraz spokojnie, bezstresowo, bo nie miał czym się przejmować skoro i tak niewiele życia mu pozostało. Rok. Jeszcze tyle musiał się zmagać z tym cholernym światem, dlatego nie było sensu już zamartwiać się czymkolwiek. Będzie brał ze swej marnej egzystencji wszystko, co ta mu podaruje, bez znaczenia czy będą to pozytywne rzeczy, czy wręcz przeciwnie.

Do tego stopnia zatracił się w swych myślach, że nie zauważył, gdy wszyscy współpracownicy opuścili swoje stanowiska, a on został sam przy biurku. Wybiło wpół do szóstej, więc czas najwyższy, aby i on zbierał się do domu.

— Och, dobrze, że jesteś. Zasiedziałem się chwilę, ale możemy się już zbierać. — Usłyszał za plecami, gdy sięgał po swoją kurtkę.
Odwróciwszy się dostrzegł Jeona stojącego około metr od niego, intensywnie się w niego wpatrującego. Dopiero wtedy przypomniało mu się, że przecież miał spotkać się z przełożonym i porozmawiać na temat owego, feralnego zdarzenia. Jednak, o dziwo, niezbyt poczuł w związku z tym jakiekolwiek emocje, ewentualnie lekki smutek, nic poza tym. Chyba faktycznie zaczynał być nieczuły na wszelkie sytuacje, mając wszystko gdzieś.

— Dobrze.

Wtem po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk dochodzący z telefonu starszego. Przeprosiwszy wyższego, spojrzał na urządzenie dostrzegając nieznany numer.

— Tak słucham? — powiedział nieco zaskoczony.

— Park Jimin?

— Przy telefonie. Z kim rozmawiam? — Posłał jedynie spojrzenie pełne skruchy w kierunku Jeonguka.

— Z tej strony Park Bogum. — Brunet był pewien, że skądś go kojarzy. Czy to nie przypadkiem ten lowelas TaeTae? — Taehyung jest w szpitalu.

----------------------------------------------------------------------------------------------

OMG! Sama nie wierzę w to jak długo mnie było T.T 6 tygodni bez żadnego wpisu... Nawet nie wiem kiedy to minęło, serio.

Przepraszam was strasznie za to... Aż mi głupio, że przez tak długi okres nic nie napisałam, jednak nie za bardzo miałam na to wpływ. Sesja tak na dobrą sprawę zakończyła mi się dzisiaj (oby! Bo wynik dopiero jutro do północy mają się pojawić i coś czuję, że umrę ze stresu odpalając usosa 😱 😢). Dodatkowo jeszcze złapałam tzw. blokadę pisarką, czyli wena się na mnie wypięła do tego stopnia, że nawet nie miałam siły zabierać się w ogóle na pisanie, a w sumie wszystko przez to, iż wciąż w tle głowy była wizja poprawek.
Jednak to i tak nie jest powód, by zostawiać Jimbunny przez tak długi czas bez update'a.

Jednak w końcu jestem! I mam nadzieje, że się cieszycie, bo ja bardzo^^
Też chciałam wam bardzo, bardzo podziękować, bo tydz temu zapytałam się czy ktoś czeka na nowy rozdział i byłam pewna, że po takim czasie nikt już nie bd pamiętam tego ficzka. A tu takie zaskoczenie! 😢 TTT~TTT Nie spodziewałam się, że aż tyle os czeka... Dziękuję! 💛 💚 💜
Nie ukrywam, dzięki temu też zebrałam się w karby i wzięłam do roboty dołączając nowa część~ ^^
(Ponad 3k słów, yay! \(^.^)/ )

A będąc już przy rozdziale, to chyba sporo się tu dzieje, prawda?^^"
Jimin chyba już całkowicie zwariował, że na takie pomysły wpada T.T Chimuś mi się wyrwał znów trochę spod kontroli i dodał swoje trzy grosze do tego... Ale proszę! Wspierajcie go, bo jak nikt inny potrzebuje miłości ;c

Jeszcze co do update'ów w przyszłości, nie wiem czy uda mi się znów dodawać rozdział co tydzień, ale postaram się jak tylko mogę, by nie było to rzadziej już raz na 2 tyg^^ No i oczywiście bd to wciąż poniedziałki 😁

Na koniec proszę ślicznie o ☆ i komentarze, bo sami zauważyliście, że dzięki temu lepiej mi się pisze^^

Miłego dzionka ~

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top