Część 10.

Miłego kochani ♥

Mam nadzieję, że Wam się spodoba ♥

P.S. proszę mnie nie zamordować XD

Perspektywa: Dylan.

Oczekiwałem pełen euforii na to, aż mój zadziorny książę w końcu się zjawi. Cały dzień chodziłem jak na szpilkach i nie mogłem się skupić na pracy. Muszę wymyślić jakąś nową okładkę do książki, za którą zapłacą mi krocie, ale nie mam kompletnie weny na to, jak zaprojektować ją. Urlop dobiega końca, więc trzeba wziąć się w garść, ale nie mogę, bo w głowie mam blondyna, któremu kolegom dałem wczoraj do wiwatu. Mam czas do końca miesiąca, a to nie jest wcale dużo, bo zaledwie parę dni, a zleceniodawca jest wymagającym autorem. Próbowałem od rana coś ogarnąć, ale w głowie sajgon. Nawet zapaliłem skręta, ale chuja to dało, bo moje myśli wciąż zaprzątał książę. 

Romantyczna historia o dwóch chłopakach, tylko tyle wiem i nie pomaga mi to w kreatywności. 

Dobre jest to, że to nie kolejny hetero wyciskacz łez, bo tego to bym w ogóle już nie stworzył. 

Dochodziła już godzina dwunasta w nocy, a ja byłem gotowy na cudowne spotkanie z księciem. Przez cały wieczór próbowałem się jakoś skupić na tej okładce, lecz nie mogłem, bo naprawiałem starą, ogromną huśtawkę z baldachimem stojącą w przepięknym ogrodzie, który ogarnęła dla mnie jakaś babka z ogrodnictwa, bo poprosiłem o posadzenie w ciągu dnia jak największej ilości kwiatów oraz zaprojektowanie go, aby wszystko wyglądało perfekcyjnie. 

Spojrzałem na zegarek i była już północ, więc szybko skierowałem się do środka. W ostatniej chwili wszedłem do salonu, a z wielkiego zwierciadła wyszedł sam księciunio, rozglądając się dookoła, a po jego minie wywnioskowałem, że nie jest zadowolony, ale czas to zmienić.

- Dobrze, że masz chociaż na sobie ubranie. - burknął, gdy mnie dojrzał, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu, a ja lubieżnie się uśmiechnąłem. Specjalnie dla niego nawet pojechałem dzisiaj do sklepu, aby kupić bordową koszulę, ciemne spodnie i marynarkę. 

- Zawsze mogę się ich pozbyć. - skomentowałem, puszczając do niego oczko, opierając się na ścianie, aby przybrać seksowną pozę, ale ten tylko skrzyżował ręce na torsie i nie był skory do sprośnych żartów. 

- Przejdźmy do rzeczy. Co chcesz wiedzieć? - spytał się śmiertelnie obrażony, a ze zwierciadła zaczęła wystawać końska głowa z rogiem oraz głowy pozostałych osobnik, którzy zacięcie spoglądali, co odwala Thomas, który pozostała wciąż w tej samej pozie, zaciekle na mnie spoglądając. Chciałem się zaśmiać, ale powstrzymałem się, aby książę się nie domyślił. 

- Skarbie, ale nie tak. Randka tak nie wygląda. - powiedziałem, łagodnie się do niego zbliżając, ale chłopak zaczął się odsuwać, więc zaprzestałem swojego kroku. No cóż, to będzie ciężki zawodnik, ale ja się nie poddam. 

- Chciałeś mnie poznać, to słucham. Co chcesz wiedzieć? - powielił pytanie bardziej dystyngowanym tonem głosu, wciąż jednak z tym samym, burczącym, co poprzednio.

- Chodźmy do ogrodu. Przygotowałem dla Ciebie niespodziankę. - rzekłem, otwierając naprawione drzwi od domu, gdyż udało mi się w końcu wynająć jakąś ekipę, która ponaprawiała niektóre z elementów w mojej chacie. 

- W dupie mam Twoją niespodziankę. - burknął, niczym sfochane dziecko, a mnie było trochę przykro, że nawet nie chce dać mi szansy, aby się wykazać. Naprawdę chcę go poznać, a on obraża się o nic. - Nigdzie nie idę.

- W dupie, to Ty zaraz będziesz miał mój róg, jak w tej chwili nie pójdziesz do tego pierdolonego ogrodu. - usłyszałem głoś wściekłego do granic jednorożca, który wyszedł ze zwierciadła i gniewnie spoglądał na Thomasa. Normalnie mnie teraz zagięło. 

- Zaraz, zaraz, ten koń mówi? - spytałem z pełnym szokiem wymalowanym na twarzy, o czym świadczyła moja mina i gestykulacja wykonywana rękoma. Ostatnim razem tylko prychał i głośne dźwięki wydawał, typowe dla konia. 

- Spróbuj tylko, a...  - chciał coś powiedzieć książę, będąc stanowczym, lecz jednorożec Sebek, czy jak on się tam zwał, zaczął prychać tak samo wściekle, jak ostatnio go przywiązałem do płotu. Księciunio niepewnie spoglądał na swojego przyjaciela, który szorował kopytem o podłogę, niczym byk na widok czerwonej płachty, ale Sebka ewidentnie wkurwia fioletowe wdzianko księcia.

- To co? Idziemy? - ponowiłem pytanie, chcąc jakoś załagodzić sytuację, ale blondyn nie chciał iść i najwidoczniej tylko wszystko pogorszyłem. 

- Możemy porozmawiać tutaj. Nie mam zamiaru iść do żadnego ogrodu. - ponownie burknął, a ja zaczynałem mieć go powoli dość, lecz jego przyjaciele wkroczyli do akcji, czego totalnie się po nich nie spodziewałem. Bardziej prawdopodobne byłoby to, jak by chcieli mi urwać głowę, albo chociaż powiesić za jaja na jakimś sztandarze.

- Dość tego. - fuknął na cały dom ten typ, którego ubrałem wczoraj w kieckę i posadziłem przy dziewczęcym stoliku. Bestia wyszedł ze zwierciadłem i podszedł do księcia, łapiąc go za wsiarz, a następnie kierując się w stronę wyjścia. - Nie ochłodzi mnie to, w czym masz problem. Wypierdalaj na randkę z Dylanem, bo wszyscy mamy dość Twoich wiecznych fochów. Przyda Ci się w końcu porządne pieprzenie, bo nikt nie może znieść Twojego nierozładowanego napięcia seksualnego. 

- Dylan jest pierwszą osobą, która zwróciła na Ciebie uwagę, więc pójdziesz z nim na tę randkę, czy Ci się to podoba, czy nie. - dodał Sebastian, asystując bestii, który kierował się do ogrodu, ciągnąć po ziemi księcia, klnącego wniebogłosy. 

- Derek! - wrzasnął blondyn, szamocząc się, niczym dziki ptak uwięziony w klatce. - Puszczaj mnie, Ty niewyżyty kurwiu! 

- Wrzeszcz ile wlezie. Nie działa to na mnie. - skomentował, sadzając księcia na huśtawce, który wyglądał jak małe, słodkie, obrażone dziecko. Chłopak siedział z założonymi rękoma, gniewnie się na nas patrząc.

- Nienawidzę Was. - fuknął.

- A my Ciebie. - prychnął koń, a ja zacząłem się śmiać, bo śmieszy mnie gadający jednorożec. Po chwili jednak spoważniałem. 

- Rusz się tylko, to powiem Bradowi, aby utopił Cię w sadzawce. - fuknął Bestia, grożąc mu pazurem, po czym skierował swój wzrok na mnie, bo stałem trochę zdezorientowany z tyłu. - A Ty. - teraz wskazywał na mnie. - Sadzaj dupsko obok niego i macie się poznać. - nakazał, a ten nawiedzony koń wbił mi róg w pośladek, gdy przez dłuższą chwilę nie realizowałem polecenia wydanego przez Bestię. 

- Auć! To boli! - pisnąłem, masując obolały tyłek, spoglądając na konia, który przymierzał się, aby wić mi róg w drugi pośladek, lecz ja szybko usiadłem obok księcia i była to dość komiczna scena. Swoją pozą przypominałem nieśmiałą dziewczynę na pierwszej randce, a Thomas z założoną nogą na kolanie przypominał kolesia, który miał na wszystko delikatnie mówią wyjebane. 

Siedziałem wciąż jak na szpilkach, denerwując się jeszcze bardziej, ale nie w negatywnym sensie, tylko raczej ze stresu. Czułem się jak na prawdziwej randce, a książę nie odzywał się do mnie. Derek z Sebkiem stwierdzili, że zostawią nas samych, ale gdy tylko zobaczą gdzieś blondyna poza tą huśtawką, to osobiście utopią go w jakiejś sadzawce. 

- Trochę niezręcznie, co? - chciałem jakoś rozpocząć naszą randkę, ale ten nie odzywał się do mnie. Nie wiedziałem, co mam zrobić, bo moja pewność siebie spierdoliła w momencie, gdy jego przyjaciele wkroczyli do akcji. Wprawdzie jestem im ogromnie wdzięczny, bo wątpię, aby udało mi się dobrowolnie przyprowadzić tutaj tego zadziornego blondyna, ale z drugiej strony zostałem wybity z rytmu i nie wiem, jak mam poprowadzić to wszystko. Jeśli dziś się nie uda, to spróbuję następnego dnia. 

Blondyn odwrócił po kilku minutach głowę w moją stronę, spoglądając mi w oczy, lecz szybko skierował ją z powrotem w prawą stronę, bo nie chciał mnie oglądać. Rozsiadłem się wygodnie na huśtawce i wyjąłem telefon komórkowy. Bardzo dojrzałe zachowanie, ale co miałem zrobić, jak ten maluch ciągle mnie olewa? Chociaż sprawdzę, co tam się dzieje w internetach.

Tak naprawdę zamiast oglądać memy, albo śmiać się ze Scotta, to wpisałem w Google, jak rozpocząć rozmowę na randce i zacząłem czytać jakieś denne poradniki, ale wątpię, abym cokolwiek z tego wykorzystał. Książę nawet się nie zorientował, że przez ten czas siedzę na telefonie, znudzony jak nigdy. 

Schowałem telefon do kieszeni i postanowiłem jakoś działać, bo było już grubo w pół do drugiej w nocy, a on o piątej wróci ponownie do swojej krainy i chuj, a nie randka z tego wyjdzie. Muszę jakoś do niego zagadać. Może mi się uda coś z niego wyciągnąć, albo chociaż zainteresować rozmową. 

- Więc... - zacząłem, pochylając się lekko, bawiąc się swoimi palcami u rąk. - Powiesz mi, ile masz lat? Opowiesz mi coś o sobie? O Twojej krainie? Jeśli nie chcesz, to ja mogę Ci opowiedzieć coś o sobie, co Ty na to? - podjąłem pierwszą próbę, lecz on siedział z założonymi rękoma oraz nogami, wciąż mając odwróconą głowę w prawą stronę. Przez chwilę zacząłem się zastanawiać, czy nie zmienił się w jakiś posąg. Siedzieliśmy dłuższą chwilę w milczeniu, więc zaproponowałem coś innego. - To może porozmawiamy o jakichś pierdołach? O pogodzie na przykład? Albo nie wiem, o tym ogrodzie, albo krajobrazach? O czymkolwiek. 

- Dylan się coś Ciebie pyta, matole, więc mu odpowiedz! - usłyszałem dziki wrzask wściekłego Dereka, a gdy odwróciłem się za siebie, to zobaczyłem, jak wszyscy czatują w oknach i baczne obserwują, jak idzie nam randka. Śmiało mogę stwierdzić, że chujowo i gorszej randki nie miałem. Blondyn wciąż się nie odzywał.

- Wiesz co? To nie ma sensu. - stwierdziłem, wstając z huśtawki, z okien słyszałem głośne buczenie oraz głośne jak nigdy okrzyki niezadowolenia. - Jeśli nie chcesz ze mną rozmawiać, to trudno. Ja idę spać. Nie będę marnował całej nocy na siedzenie z Tobą w milczeniu. Przepraszam. - dodałem i chciałem oddalić się z ogrodu, lecz nie spodziewałem się, że tamci zaczną mnie wyzywać.

- Siadaj kurwa na dupie! - krzyknął jakiś chłopak o srebrnych włosach. 

- Wracaj na huśtawkę, bo Ci miecz w dupsko wsadzę! - zagroził mi ten Chińczyk-samuraj, a ja tylko wzruszyłem ramionami.

- Thomas, ogarnij się w końcu! - krzyczał kocur. - Jak potrzebujesz lekcji bzykania, to Magnus z Aleciem Cię chętnie nauczą od podstaw! 

- Nawet dywan pożyczymy. - wtrącił się brokatowy magik.

- Sorka chłopaki. - dodałem, rozkładając szeroko ramiona, idąc tyłem, ponieważ chciałem na nich patrzeć. - Ja nie będę się nikomu narzucać. Przepraszam i dobranoc wszystkim. - dopowiedziałem, odwracając się, lecz nie spodziewałem się tego, że ktoś złapie mnie za rękę.

- Poczekaj. - usłyszałem głos blondyna, który spojrzał mi prosto w oczy, a jego dłoń sunęła po moim przedramieniu, łącząc się z moją. - Nie odchodź... Zostań ze mną. - dodał zupełnie innym głosem, a jego oczy również wyrażały zupełnie przeciwne emocje do tych, jakie zaobserwowałem kilka minut temu.

- Zostanę. - odpowiedziałem i razem z księciem ponownie usiedliśmy na huśtawkę, przez chwilę obserwując w zaciekaniu piękną pełnię księżyca. Najpiękniejszym momentem dla mnie było to, że chłopak wciąż trzymał mnie za rękę. Było to niezwykle wspaniałe uczucie. 

Początkowo było bardzo trudno nam ze sobą rozmawiać. Jako pierwszy ponownie zaproponowałem temat do konwersacji i o dziwo książę odpowiedział. Chwilowo było ciężko, ale jakoś tak wyszło, że z każdą, kolejną minutą poznawałem Tommy'iego coraz bardziej.

Książę opowiedział mi dużo o swoim życiu, o tym, jak został uwięziony w królestwie, jak poznał tego mężczyznę, a ja opowiedziałem mu o sobie oraz swoich relacjach. Późniejsze tematy dotyczyły zupełnie spontanicznych rzeczy, począwszy od pogody, a kończąc na naszych charakterach i wspominkach księcia o tym, jak wykurzył ze swojego domu wszystkie rodziny. 

- Cieszę się, że odnowiłeś ogród. - rzekł niespodziewanie książę, gdy siedzieliśmy do siebie przytuleni. Nie sądziłem, że blondyn wtuli się we mnie, opierając głowę o moje prawe ramię. Taki stan rzeczy jak najbardziej mi odpowiadał. Było nam tak miło i przyjemnie, że mógłbym trwać wiecznie na huśtawce, z wtulonym we mnie księciem z bajki. 

- Na szybko. Chciałem Ci jakoś zaimponować. - odpowiedziałem, spoglądając mu w oczy. Ujrzałem na buzi księcia piękny uśmiech, szczery jak nigdy i wyrażający bardzo wiele. Na zewnątrz było ciepło, księżyc idealnie oświetlał rośliny oraz nas, siedzących na huśtawce, a delikatny wiatr rozczochrał idealnie ułożoną grzywkę księcia. 

- I zaimponowałeś. - rzekł, wciąż na mnie patrząc, na co uśmiechnąłem się, bo było to niezwykle miłe z jego strony. - Ten ogród wiele dla mnie znaczy. Bardzo podobny jest w naszej krainie. Spędzam tam całe dnie. Odkąd pamiętam, jest to moje ulubione miejsce.

- Dlaczego? - zaciekawiłem się. 

- Kocham przyrodę, a zwłaszcza kwiaty. Dużo mówią o człowieku oraz o jego uczuciach. Ogrody mają w sobie duszę, jakiej nie posiadają inne miejsce, dlatego są dla mnie wyjątkowym miejscem, a ta huśtawka, którą naprawiłeś... zrobił ją dla mnie ojciec. Identyczna jest w zamku po drugiej stronie zwierciadła. - wyjaśnił, a ja czułem, jak euforia opanowuje moje ciało. 

- Od teraz to będzie również i moje ulubione miejsce. - odpowiedziałem, głęboko spoglądając chłopakowi w oczy. 

Książę wciąż na mnie patrząc, delikatnie zaczął się do mnie zbliżać, podobnie jak ja do niego. Obejmowałem go ramieniem, a jego dłoń spoczęła na moim torsie. Nasze głowy były coraz bliżej siebie, a usta dzieliły dosłownie niewielkie centymetry. Przymknąłem oczy, podobnie jak książę, czekając na ten wymarzony moment. 

Nie czułem nagle pod palcami idealnego ciała księcia. Pośpiesznie otworzyłem oczy dostrzegając, jak blondyn uśmiecha się do mnie, a następnie zmienia się w przeźroczystą smugę, która mimowolnie leci w stronę domu. Tommy wystawił do mnie rękę, którą chciałem ująć, lecz moja dłoń przeleciała przez tą należącą do niego.

- Do zobaczenia jutra, Dylan. - powiedział swoje ostatnie słowa tego dnia, a następnie rozpłynął się, pozostawiając mnie samego na huśtawce, lecz szczęśliwego. Uśmiechałem się do siebie, ciesząc się jednocześnie jak głupi, mimo, że między nami tak naprawdę do niczego nie doszło, jednak moje relacje z księciem znacznie się ociepliły. 

Na zegarku była już równo godzina piąta nad ranem, więc teraz pozostanie mi znów czekać na mojego wymarzonego księcia na białym koniu, a właściwie to na jednorożcu. 

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top