29

*Lidia*

Ten dzień nie zapowiadał się zbyt ciekawie. Padał deszcz. Miałam po południu jechać do Dawida na noc. W głębi serca przeczuwałam co to oznacza. Wzięłam czarny plecak. Z szafki nocnej wyjęłam satynową białą koszulę oraz białą koronką bieliznę. Przed południem zamierzałam też wziąć prysznic i dokładnie wydepilować całe swoje ciało. Gdy wszystko było gotowe ubrałam się. Z powodu chłodu założyłam czarne getry, różowy sweterek i trampki. Wzięłam torbę i wyszłam z domu ojca. Przed nim czekał już na mnie Dawid w samochodzie. Szybko wsiadłam by nie zmoknąć bardzo. Powiedział, że jedziemy na wycieczkę. Trochę się przestraszyłam bo wycieczka w taki deszcz w cale mi się nie uśmiechała. Pojechaliśmy kawałek za miasto na wyżynę, z której było widać je całe. Dawid wysiadł z samochodu i otworzył mi drzwi.

- Jak tu pięknie - ucieszyłam się przytulając do niego. Myślałam, że chcę tu zostać na zawsze. Było bajecznie.

- Cieszę się, że Ci się podoba. Też tak uważam. Chciałem Cię tu zabrać

-Tak, a dlaczego? - spytałam.  Po tym pytaniu, chyba pierwszy raz widziałam jak Dawid się rumieni. Na jego twarzy była niepewność wymieszana z tym charakterystycznym błyskiem w oku.

- Po prostu córeczko, chciałbym już zawsze być przy tobie, pomagasz mi i wspierasz. Dzięki tobie staje się lepszym człowiekiem, oświetlasz moją drogę i pokrzepiasz moją duszę - tutaj mężczyzna na chwilę przerwał. Zaczął nerwowo błądzić dłońmi po kieszeniach. Czułam, że nastąpi coś niesamowitego. Po chwili uklęknął.
W dłoniach trzymał małe czarne pudełeczko. Otworzył je. W środku na czarnym puchu leżał pierścionek. Srebrny pierścionek z czerwonym rubinem.

- Wyjdziesz za mnie w przyszłości? - spytał z nutą niepewności. Głosem zupełnie niepodobnym do niego. Do moich oczu napłynęły łzy. Chciałam tego. Przez chwilę nie mogłam wydusić z siebie ani słowa, a jednak.

- Zgadzam się - rzuciłam się mu na szyję. Gdy skończył mnie przytulać wsunął pierścionek na serdeczny palec prawej dłoni.

- Tatusiu, jedźmy do ciebie - poprosiłam.

*Dawid*

Weszliśmy z Lidią do mojego mieszkania. Zaproponowałem jej by poszła się umyć, a ja za ten czas wybiorę film, nie miałem zamiaru tego robić ale musiałem jej się na chwilę pozbyć. Gdy tylko usłyszałem szum wody w łazience udałem się do swojej sypialni. Chciałem zaplanować ten wieczór idealnie. Zasłoniłem żaluzje i zgasiłem górne światło, zapaliłem stojącą lampę w rogu pokoju tak, że jej światło bardzo delikatnie padało na łóżko. Wyjąłem z szuflady świece o zapachu cynamonu i zapaliłem na etlarzerce koło łóżka. Wziąłem irysy z wazonu i posypałem ich płatkami białą pościel. Usłyszałem drzwi od łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top