25

*Lidia*

Dawid patrzył na mnie wzrokiem pełnym troski. Widziałam, że nie chcę mnie skrzywdzić. Ufałam mu.

- To jak koteczku, powiedz od czego zacząć? - zapytał przybierając lubieżny wyraz twarzy. Zarumieniłam się, nie chciałam mu odpowiadać. Nie wiedziałam co. Wstydziłem się swoich myśli.

- Ja nie wiem... Co uważasz za słuszne... - mój głos stał się cichutki i niewinny. Dawid lekko mnie pocałował w usta, oddałam jego pocałunek bardzo powoli. Wyjął dłoń spod mojej koszuli i ułożył na materiale. Subtelnie posunął ją w górę kładąc blisko moich piersi.
Spięłam się i po sekundzie rozluźniłam czując, że jeszcze ich nie dotyka. Czułam jak delikatnie smyra moje ramiona i okolice poniżej pach.

- Tatusiu? Jeśli chodzi o ciebie chodzi, ja też powinnam.... - zająkałam się w momencie, gdy znów mnie ucałował, a następnie dmuchnął w moje ucho.

- Cii - szepnął - Odpręż się i na razie skup na tym, by się z tym oswoić. Na mnie jeszcze przyjdzie czas aniołku - puścił mi oczko i ucałował moją szyję. Poczułam dotyk przez koszulkę poniżej dolnej fiszbiny stanika. Momentalnie zamknęłam oczy i odwróciłam twarz. Dawid widząc to położył się obok mnie, przyciągnął, położył mnie na swojej ręce. Moje nóżki położyłam na tych jego. Leżałam na lewej ręce mojego tatusia, swoją prawą położył obok mojej prawej piersi jeszcze jej nie dotykając. Całował mnie w czoło i lekko smyrał po skórze na ręce. Powoli zaczęłam się uspokajać jego pocałunki były takie miłe, czułam jak się roztapiam.

- Tatusiu... - nie mogłam wykrztusić nic więcej. Nie potrafiłam myśleć. W pewnej sekundzie poczułam to. Jego ciepłą, dużą dłoń na koszulce w miejscu mojej piersi. Spojrzałam na niego. Nie protestowałam, po prostu patrzyłam na niego w ciszy. Mężczyzna nic nie robił po prostu smyrał mnie nosem i trzymał tam dłoń.

- Dzielna dziewczynka, moja dzielna dziewczynka - mówił ciepłym głosem od którego czułam jego działanie jeszcze bardziej. Czułam jak mi jednocześnie ciepło i zimno, jak jednocześnie się wznoszę i opadam, jak moja krew płynie po moim ciele.
Po chwili puścił mnie. Przytulił i całował po włosach.

- Pić... - wyszeptałam nie mogąc powiedzieć nic więcej. Dawid spojrzał na mnie. Wziął butelkę wody, która znajdowała się obok łóżka odkręcił, widząc, że nie ma opcji bym usiadła wziął łyk wody nie połykajac jej. Zbliżył się do moich ust i ostrożnie przekazał wodę. Uczynił tak trzy razy. W końcu zaczęłam szybciej oddychać i się uśmiechnęłam przytulając do niego. Najwyraźniej go tym zaskoczyłam bo prawie na mnie upadł. Na szczęście zdarzył się oprzeć łokciami o materac.

- Byłaś bardzo dzielna córeczko - powiedział całując moje czoło.

- Dziękuję tatusiu - uśmiechnęłam się - Ty byłeś bardzo delikatny. Podobało mi się to - wyznałam nieśmiale. Dawid zaśmiał się jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.

- Następnym razem ja chcę spróbować - nadmuchałam policzki, a następnie uśmiechnęłam się.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top