20

*Lidia*

- Decyzją sądu najwyższego opieka nad Lidią zostaje przyznana jej biologicznemu ojcu. Zaś jej matka jest zobowiązana do płacenia comiesięcznych alimentów oraz zapłacenia odszkodowania za wprowadzenie córki. Koniec rozprawy- wygłosił sędzia i wszyscy zaczęli się rozchodzić do domów. Podeszłam do mężczyzny, który miał się stać moim opiekunem. Podziękował mi za moją decyzję. Powiedział, że ma w mieszkaniu wolny pokój i chętnie poprosi swojego przyjaciela pracującego w firmie remontowej by przeniósł tam moje mebla, ubrania, rzeczy do szkoły i wszystko z mojego starego domu co tylko będę chciała. Dodał też, że do czasu aż większość moich rzeczy się tam nie znajdzie będę spać na kanapie w salonie ale nie powinni mi to przeszkadzać, bo przeniesienie nastąpi szybko. Ustalił też bardzo proste zasady, miałam wracać do domu przed północą, nie pić nie palić i nie zażywać żadnych dziwnych substancji, nie hałasować za bardzo kiedy pracuje i nie opuszczać szkoły bez powodu. Wydały mi się to dość rozsądne wymagania więc nie kwestionowałam ich.
Poszłam z nim do domu. Po wejściu pokazał mi pokój było to puste pomieszczenie. Były tam brzoskwiniowe ściany, biała boazeria, białe panele, okno na którym były grube ciemno fioletowe zasłony. Mój biologiczny ojciec Benjamin poszedł zadzwonić do swojego przyjaciela.

- Dobrze, a więc prawdopodobnie wszystkie twoje rzeczy będą tutaj w przyszłym tygodniu. Jednak łóżko i szafę będziesz miała już jutro tak więc tylko jedną noc spędzisz na kanapie - oświadczył. Podziękowałam cicho.

- Rozumiem, że to dla ciebie trudne. Nie chciałem cię zabierać od Matyldy, ale twoja matka nie dała mi wyboru. Chciałem tylko cię poznać. - powiedział zmartwionym głosem. Najwyraźniej myślał, że mam mu za złe wyrwanie mnie z dotychczasowego życia.

- Wiem, jednak potrzebuje czasu by się do tego przyzwyczaić. Jednak nie oczekuj, że będę cię nazywać ojcem. Jednak Johnny był ze mną zawsze i zawsze będzie dla mnie tatą. - słowa wychodziły z moich ust z wielkim trudem. Mężczyzna tylko ciężko westchnął. Później zjedliśmy kolację. Leżąc wieczorem na kanapie starałam się wytłumaczyć sobie dlaczego to wszystko się dzieje. Dlaczego nie potrafiłam dostrzec, że moją mamą jest coś nie tak. Dlaczego Dawid nic mi nie powiedział. Nie umiałam. Z moich oczu zaczęły płynąć łzy. Zobaczyłam na telefonie wiadomość z aplikacji. Jednak nie przeczytałam jej, nie chciałam mu odpisywać. Myślałam, że w ten sposób dam mu nauczkę.
Kolejnego dnia rano również nie napisałam żadnej wiadomości. Poszłam po prostu do szkoły. Usiadłam na pierwszej lekcji w ławce z Przemkiem.

- Właśnie Lidia, bo w końcu nie opowiadałem ci o mojej nocy z Kasandrą - zaczął podekscytowany

- Wiesz, że jeśli chcesz to zachować dla siebie to powinieneś to zrobić. - chciałam jakoś się wywinąć od słuchania jego seksualnego życia. Chłopak tylko prychnął pod nosem, że w sumie mam rację i dodał, iż w takim razie wystarczy mi informacja, że było cudownie i jest zadowolony. Odpowiedziałam "cieszę się twoim szczęściem" idąc w stronę klasy.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top