Warcaby
Polecam słuchać z tym utworem, tam na górze. "Miłość jak wino" Eleni 1987. Tematycznie.
Szczęście może cię znaleźć naprawdę wszędzie.
Nie musisz go szukać.
Ono samo znajdzie ciebie, jeśli tylko tego będziesz chciał.
W życiu wielu osób jest taki moment, że własne palce wydają się bardzo interesujące. Zupełnie bardziej od totalnie-nie-ciekawego-chłopaka-co-wygląda-jak-Harry-Potter...
Jest też taki moment, gdy chcesz zrobić dobre wrażenie, uśmiechnąć się czy coś, a wychodzi ci grymas. Taki jakby rozbolał cię ząb.
Maja zastanawiała się czy jej uśmiech do dziwnego czarnowłosego nie wyszedł właśnie tak... głupio?
Miała nadzieję, że nie.
Nie wiedzieć czemu patrzyła na niego i miała wrażenie, że skądś go zna.
Z Pottera? Może on po mnie! O, kurna, może zabierze mnie do Hogwartu?
Z pewnością mógłby ją zabrać w wiele miejsc i wymiarów, takich jak na przykład Miłość.
Do biblioteki wpadła Marta, jej najlepsza przyjaciółka, aby wykrzyknąć jej coś do ucha.
Coś, bo oczywiście każda informacja wyszła Mai drugim uchem.
Dlaczego? Bo okularnik właśnie wstał, aby odłożyć książkę.
Dziewczyna szybko wlepiła spojrzenie w swój komiks.
To nie tak, że był ciekawy, pewnie nie był. Jednak z nie wiadomych, a może i bardzo wiadomych przyczyn zaczęła się rumienić.
Zniechęcona Marta wyszła z biblioteki.
Maja znów mogła błądzić myślami po wielu światach, raz na jakiś czas wracając na Ziemię, aby spojrzeć ukradkiem na czarnowłosego osobnika w okularach.
Jej myśli nie były jak planety na orbicie. Nie krążyły wiernie wokół jednej rzeczy. Raz po raz pojawiała się nowa idea, którą zapragnęła zrealizować. Zaczęła robić kolejny komiks.
To naprawdę pozwalało jej się zrelaksować.
Maja leżała na pufach, toteż miała pełną swobodę ruchu.
I użyła jej, aby przybliżyć się do dwóch chłopców grających w warcaby. A, raczej trzech.
Można się domyślić kto był tym trzecim. Oczywiście czarnowłosy okularnik lokowaty.
Westchnęła, pozwalając sobie w myślach na mały zwiad.
W pewnym momencie po portu nie dała rady i ze względu na to, że była okropną gadułą wypaliła z głośnym "Cześć!".
Dwaj mali chłopcy odpowiedzieli jej tym samym, chyba się nią interesując.
Okularnik Lokowaty zamrugał, jakby chciał wymazać Maję wzrokiem.
Chyba nie sądził, że to do niego.
Ale dziewczyna wpatrywała się w jego z wyraźnym oczekiwaniem.
Nie wiedział, że ona go właśnie ocenia.
Nie jak zwykli ludzie oceniają, nie po wyglądzie.
Spojrzała na jego paznokcie.
Czyste i obcięte.
Następnie zauważyła, że coś długo jej nie odpowiada.
Czyżby był gburem?
- Cześć... - rzucił niemrawo.
Aha, czyli po prostu był nieśmiały.
- Co tam porabiacie?
- Gramy w szachy! - odparli chłopcy z czwartej klasy. - On nas uczy gry w szachy.
- Warcaby. - sprostował chłopak i nie wiedząc co ma robić, powrócił do zadania. Przełknął ślinę, widząc błyszczące oczki dziewczyny. Patrzyła na niego z taką dziwną ekscytacją, że aż strach.
- Ah, warcaby? Z chęcią pogram z wami. - Z Tobą, okularniku. I dowiem się jak masz na imię. - To jak?
Nim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, dwie kulki krzyknęły za niego radosną odpowiedź.
Radosną dla Mai, oczywiście. Mogła bezkarnie popatrzeć na Loczka. O tak.
To ze względu na to, że jej się nudziło.
Ta zwariowana kobieta robiła dziwne rzeczy, podczas tego właśnie stanu. Naprawdę dziwne rzeczy. Ale to zupełnie normalne i spotykane, prawda? Każdy ma jakieś swoje dziwactwa, które okazują się nie takie dziwne, prawda? Na przykład to, że ktoś lubi zapach gąbki. To zupełnie normalne, prawda?
Nie?
W mniemaniu Mai zupełnie.
Nienormalne jest bycie normalnym.
A za takiego uważał się najwyraźniej chłopak, który jak gdyby nigdy nic (jakby nie wiedział, że wygląda jak Harry Potter, czyli ideał) tłumaczył złotowłosej zasady gry.
- Co? - wyrwało jej się to.
- No, że można bić do tyłu, ale...
- Nieważne. Grajmy już. - zarządziła. - Biorę czarne.
- Twój charakter?
- Stanowczo.
- Biorę białe.
- Jak twoja twarz?
- Tak.
Zmierzyli się groźnymi spojrzeniami i chwycili w smukłe palce pionki, układając je zaciekle na planszy.
Chłopcy z czwartej klasy nie wiedzieli, że w tak nudne zajęcie można włożyć tyle agresji. Zachwyceni obrotem spraw obserwowali rywali.
- Jak masz na imię? - zapytała po pierwszym ruchu Maja.
- Po co chcesz wiedzieć? - odzapytał Loczek Okularnikowaty.
- Aby móc wykrzyknąć: "Ha, wygrałam..." a na końcu będzie twoje imię.
- M-Maciek?
- Perfecto. - dziewczyna patrząc mu prosto w oczy, położyła pionek w miejscu, gdzie on chciał unlokować swój. Oburzenie, które przeszło przez twarz Maćka było wręcz nie do opisania.
Ta mała zdzira wygrywała!
Nikt nie ośmielił siw z nim wygrać. Ani w karty, ani w warcaby. Nikt.
Zacisnął zęby czując tak mocny cios poniżej palców.
Zbiła go!
Maja z satysfakcją patrzyła na grymas niezadowolenia widniejący na białej twarzy tego placka.
Jej własne dzieło.
Mali obserwatorzy mogli patrzeć na kolejne kilka ruchów, aż stało się coś dziwnego...
Pionki na planszy ułożyły się, prawie, że...symetrycznie.
- Gdziekolwiek się nie ruszysz to cię zbiję. - stwierdził Maciek z lubością patrząc na szachownicę (albo warcabnicę). Jego technika była niedopobicia.
- Tak samo masz ty. Gdziekolwiek się nie ruszysz to ja zbiję ciebie. - Grozi mi, pajac jeden. - Więc poniekąd już wygrałam.
- Nie, to ja wygrałem. Bo teraz twoja kolej. Więc to ja zbiję ciebie.
Zmierzyli się groźnymi spojrzeniami.
Przez chwilę zapanowała cisza, a warcaby dalej leżały w tej samej, pięknej symetrii.
Przecież to tylko moja technika! - pomyślał czarnowłosy.
Pewnie Maja zrobiłaby jakiś ruch, może dobry, ale zapewne jakiś.
Tak wymownej i przenikliwej ciszy nikt dotąd nie słyszał, naprawdę nie słyszał.
Głównie dlatego, że ciszy nie da się usłyszeć, ale to niewiele znaczący fakt.
Albo i wymysł.
Złotowłosa wzięła w rękę pionek, a jej noga lekko zadrgała. Chłopcy z czwartej klasy, Maciek, Paweł (o nim będzie tu jeszcze sporo) i panie bibliotekarki patrzyli z rosnącą adrenaliną na jej poczynania.
I niech ktoś powie, że warcaby są nudne.
Lecz wtedy...
Dzień dobry, kłaniam się.
Warcaby są dla mnie tak sentymentalne...na serio.
Mam nadzieję, że Wam się podoba.
Zmienię nazwiska, aby nie było, że kradnę czy coś.
Kto wygra?
TeamMaja...
Czy...
TeamMaciek.
Całuję w czoła i żegnam /('0')\
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top