Książka

czasem przypadkiem

czasem celowo.

czasami nieśmiało

czasami kasanovo.

jednym razem magicznie

innym całkiem zwyczajnie.

czasem jest kolorowo.

czasami mniej fajnie.

Miłość jest prawdziwą sztuką, zupełnie niepowtarzalną.

Maja od zawsze wiedziała, że aby coś osiągnąć trzeba się napracować. Tajemnicą dla niej nie było też to, że aby dotknąć gwiazd, trzeba sięgnąć wysoko. Że szczyt marzeń bywa trudny do zdobycia.

Jednak nikt jej nie ostrzegł, że gdy zwykła książka w bilbliotece stanie się "szczytem", będzie musiała się napracować jakby chciała zdobyć co najmniej Mont Everest.

Bo z pozycji "uziemnionej", jak to zwykła mawiać trochę trudno jest dosięgnąć niektórych rzeczy. Świetnym przykładem była nieszczęsna książka.

Dziewczyna siedziała na swoim magicznym pojeździe między regałami i wyciągała ręce wysoko. A jednak za nisko. Jej cel nieubłagalnie pozostawał na półce.

- Pomóc Ci? - cichy głos w tym miejscu był dla niej zaskoczeniem. Myślała, że jest tu sama. I nikogo nie zauważyła. Aż tu nagle taki ktoś, a nie żaden nikt pyta się jej o coś.

Odwróciła się.

Na krześle przy ławce siedział chłopak, z zapałem czytający podręcznik. Znała go skądś i wiedziała, że w publicznej opinii jest to jednak "nikt". A skoro go nie lubili to je chyba musieli mieć powód?

- Nie. - padła sucha odpowiedź.

Maja nienawidziła litości, ani wszelkiej formy naśmiewania. A chyba o to chodziło. Przecież jegomość w okularach nawet nie raczył na nią spojrzeć i dalej czytał.

Nie odpowiedział, nie poruszył się. Mimika jego twarzy nie zmieniła się szczególnie.

Zniechęcona złotowłosa postanowiła powrócić do swojego interesującego zajęcia i dalej próbowała dosięgnąć książki.

Gdy była naprawdę blisko, jej wózek niespodziewanie postanowił się przechylić. Przez chwilę stała na samych tylnych kołach, a potem...potem można domyślić co się stało.

Niestety zadziałały prawa fizyki i przyciąganie postanowiło zadziałać. Na szczęście przyciągnęło też łaskawca, który znalazł się nad Mają.

- A może teraz Ci pomóc? - zapytał całkiem poważnie, bez grama rozbawienia.

- Poproszę. - wymamrotała.

Delikatnie się uśmiechnął i pociągnął do góry. Góra z książką na szczycie pozostawała niestety jeszcze wyżej, ale czarnowłosy wspaniałomyślnie w tym też pomógł. Bez problemu udało mu się pochwycić przedmiot i podać go Mai. Nastolatka odrobinę się zarumieniła.

- Dzięki.

Może nie jest taki zły? - pomyślała.

Postanowiła być nieco milszą i się przedstawić.

- Jestem Maja. - powiedziała.

- Aha. - odparł tajemniczy chłopak.

Oburzona zmarszczyła brwii. Co to miało znaczyć?! Czy on z niej kpi?! Czy się naśmiewa?! Jego ton i mina nie wskazywałaby na to, lecz kto wie. 

Wtedy jeszcze nie wiedziała, że "Aha", które może znaczyć tak wiele, dla Maćka jest zupełnie normalną, naturalną i bardzo standardową odpowiedzią na wszystko.

I nie wiedziała, że będzie słyszała ją bardzo często.

Witam w moim nowym opowiadaniu. Od razu chcę zaznaczyć, że podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe, a książka pisana jest w większości na faktach. Oczywiście, niektóre z nich należało podkoloryzować, lub posypać pisarskim cukrem.

Proszę, okażcie się tolerancyjni.

Mam nadzieję, że Was tym zainteresowałam. Piszcie proszę co myślicie.

I mam prośbę. Drogi czytelniku, czy mógłbyś polecić znajomym moją książkę? Jestem początkującym autorem i szukam publiczności dla moich wyczynów cyrkowych.

To na pewno będzie wzruszająca opowieść i może wywołać śmiech, jak jaki zarówno łzy.

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top