▪194▪
⇝balon⇜
_________________________
Ten poranek miał wyglądać jak setki innych, które razem przeżyliście. Niezmiennie twoja głowa spoczywała na nagim torsie Jeona, którego klatka piersiowa unosiła się i opadała przez spokojne oddychanie. W całym apartamencie panowała wręcz absolutna cisza, dzięki czemu nawet na moment nic nie przerwało waszego błogiego snu.
Zresztą byliście na wakacjach. Mieliście prawo, a właściwie obowiązek, aby odstawić wszelkie troski i zwyczajnie odpocząć. Przecież tak robią ludzie na urlopie, prawda?
Inna sytuacja, kiedy te błogie chwile westchnienia spędza się z dwójką dzieci. Dzieci, które znudzone postanowiły okazać łaskę rodzicom pozwalając im spać i same zorganizować sobie rozrywkę.
Rozrywkę, która w pewnym momencie wyrwała się spod kontroli.
Błoga cisza nagle przestała istnieć, kiedy drzwi waszej sypialni otworzyły się z hukiem, a przez ich próg przebiegł spanikowany Jungsu, wymachując jakimś przedmiotem. Nie dając wam szansy na przebudzenie się, szybko wskoczył na łóżko skacząc po Jeongguku, który natychmiast szeroko otworzył oczy wydając przy tym jęk pełen bólu, gdy chłopiec kopnął go w żebra.
- Jungsu, błagam... - zaskomlał nie mogąc złapać oddechu przez synka siedzącego mu na brzuchu - Jest jeszcze wcześnie.
Sama ledwo kontaktowałaś, twoja głowa teraz ułożona była wygodnie na poduszce, kiedy reszta ciała opatulona była ciepłą kołdrą. Ignorując cierpienie swojego męża i desperację na twarzy Jungsu ponownie starałaś oddać się w objęcia Morfeusza, jednak wystarczyło jedno zdanie z ust chłopca, żeby resztki snu bezpowrotnie opuściły twoje powieki, pozostawiając cię z mrożącym krew w żyłach strachem.
- Jisoo nie może oddychać!
Z niezrozumiałym mamrotem oboje wyskoczyliście z łóżka nie zwracając uwagi na to, że mężczyzna jest w samych bokserkach, a ty jedynie w majtkach i jego przydługiej koszulce. Teraz mieliście ważniejszą sprawę na głowie niż przejmowanie się wyglądem. Chłopiec ze łzami w oczach biegł za wami do salonu, obwiniając o wszystko samego siebie, choć w gruncie rzeczy nie była to do końca jego wina. Nie zawiniła tylko dziecięca bezmyślność, ale też nieuwaga dorosłych...
- Boże! Czemu ona ma prezerwatywę na głowie?!
Zaszokowana wpatrywałaś się w dziewczynkę, która zapłakana stała na środku pokoju z lateksową osłonką na głowie, którą Gguk zwinnym ruchem zdjął, choć przeszkadzała mu w tym spanikowana córka, która przerażona była obecną sytuacją.
Kiedy tylko świat na nowo przybrał stare barwy, a powietrze uzupełniało płuca jak jeszcze kilka minut temu Jisoo wybuchała jeszcze głośniejszym płaczem wtulając się w ciało taty, który na wszelkie sposoby próbował ją uspokoić.
- Jungsu? - odwróciłaś wzrok na chłopca stojącego za tobą - Co tu się stało?
Pytanie może i brzmiało głupio, ale w obecnym stanie tylko to mogłaś wysnuć z masy myśli, które bombardowały twój umysł, który tuż po samym przebudzeniu został rzucony na głęboką wodę.
- Bo... no bo... - z obiema dłońmi schowanymi za plecami wbił wzrok w podłogę, czując na sobie spojrzenia twoje i Gguka - Nudziło nam się i znalazłem balony.
Wstyd i strach jakie własnie czuł sześciolatek własnie wybiły poza skalę.
- Jakie znowu balony?
Nie mówiąc nic, a nawet nie podnosząc głowy podał ci otwartą paczkę prezerwatyw, z którego ubył dokładnie jeden listek.
Nie wiedząc co powiedzieć rzuciłaś zdezorientowane spojrzenie Ggukowi, którego wspomnienie nazwania tak tego przedmiotu przy synku uderzyło jak obuch w głowę.
- Tata powiedział, że to balony, a my chcieliśmy się tylko bawić. I jak próbowałem to nadmuchać, to on robił się coraz szerszy, że aż Jisoo dała radę włożyć do niego głowę... Tak jakoś wyszło...
❈
Wydarzenia z ranka teraz zdawały się być przyobleczone gęstą mgłą, żadne z was nie chciało wracać do tego momentu, po którym nie wiedzieliście czy powinniście płakać czy się śmiać.
Choć teraz zdecydowanie bardziej było wam do śmiechu.
Siedziałaś na samym brzegu basenu trzymając wokół talii Jisoo, która od dobrych pięciu minut wahała się czy powinna skoczyć ku swojemu tacie, który czekał na nią z wyciągniętymi dłońmi.
Na nic się zdawały wasze zapewnienia, że jest bezpieczna. Nawet widok pływającego w pobliżu brata nie robił na niej wrażenia. Była święcie przekonana, że w momencie, gdy tylko spotka się z wodą zniknie pod jej powierzchnią i już nigdy was nie zobaczy. Ani ty, ani Jeongguk, ani Jungsu, ani nawet rękawki z nadrukiem bohaterów jej ulubionej bajki nie były w stanie przekonać jej, że nic jej nie grozi.
- Złapiesz mnie? - zapytała po raz kolejny wywołując u waszej dwójki cichy śmiech.
- Złapię - zapewnił z uśmiechem.
- Na pewno? - wlepiła swoje oczy w te Guggka, który pokiwał głową z uśmiechem - A mama będzie na mnie tu czekać?
- Będę - powiedziałaś z pewnością w głosie czując, jak dziewczynka wreszcie wyskakuje z twoich ramion wprost w te taty.
- I co, było aż tak strasznie? - zaśmiał się trzymając Jisoo nad wodą, która głośno się śmiejąc próbowała wyrwać się w stronę Jungsu, który z pomocą rękawków płynął w waszą stronę.
Aż trudno było sobie wyobrazić, że to wszystko niedługo miało się skończyć.
______________________________
moja motywacja do pisania jest tak samo wielka jak moje chęci do życia
zostawcie gwiazdki, żeby połechtać moje nadszarpnięte ego :)
i możecie komentarz zostawić, bo jak mi się nudzi, to je czytam, a że może życie jest nudne, to no
w ogóle dawno mnie tu nie było
co do pytań na temat seonghwy i taehyunga to
cofnęłam publikację, także te wypociny wciąż egzystują na moim koncie
ten pierwszy raczej wróci, tylko bym pozmieniała coś w rozdziałach, ale nie wiem kiedy dokładnie to zrobię
a ten drugi, to jakby wrócił, to skrócony o jakieś 50 rozdziałów, bo szczerze, z całego serca nienawidzę tego, jak ten ff się staczał z każdym rozdziałem od kiedy reader była z tae
więc marnie widzę szansę na comeback
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top