OPTYMISTKA
Uśmiechała się do ludzi w sklepie, spacerując pośród zapełnionych półek. Dobrze wiedziała, po co idzie, a mimo to przeglądała jeszcze kilkanaście innych rzeczy, na które i tak nie było jej stać.
Co w niej takiego, że właśnie za nią postanowiłem podążać? Przecież nienawidzę takich ludzi. No dobra, po prostu nie trawię. Ewentualnie uważam, że kogoś takiego jak ja zdążyli już spotkać i dostać swoją szansę, więc teraz już mogli ćpać swoje szczęście.
Czy jestem gburem? Pewnie tak. Wedle czyjejś teorii im więcej daję ludziom szans na szczęście, tym bardziej to szczęście zabieram sobie. Nie wiem, czy to prawda, wiem to, że ta dziewczyna, której imię już zapomniałem, zmierza do kasy.
Przewraca oczami widząc, że gdyby poszła tam nieco szybciej, dotarła by tam przed pewnym małżeństwem. Kusi ją, żeby zapytać, czy nie może sobie wejść przed nich, skoro ma tylko dwie rzeczy.
Ostatecznie jednak stoi i czeka, zastanawiając się, co zrobić dalej. Na taśmie leży płyta CD i serek czekoladowy. Dziewczyna zastanawia się, co ktoś mógłby pomyśleć o niej, gdyby zobaczył u niej takie zakupy. Ja ją uznaję za paranoiczkę, a ona sama dochodzi do wniosku, że ktoś inny po prostu nie zwróciłby na taką błahostkę uwagi.
Płaci za zakupy, spogląda na serek, sprawdza, ile jeszcze ma pieniędzy i idzie do chińczyka. Uśmiecha się koślawo, widząc tamtejszego pracownika, o którym wie tylko, że kiepskawo mówi po polsku i ma imię, którego ona nie potrafi wymówić. Ów facet męczy się ze składaniem małego, różowego rowerku dla kilkulatki. Dziewczyna ostatecznie raczy się zapachem chińskich produktów i idzie się przejść.
W pewnym momencie o mało nie dostaje zawału, gdy ze stojącego na półce autka zaczyna grać muzyka, jeden z bardziej denerwujących kawałków pop. Dziewczyna rozgląda się, czy to jest normalne i czy nikt na nią nie patrzy, po czym idzie dalej. Mija morze kolorowych butów i dociera do zabawek.
Bawi się kilkoma z tych, które zostały już przez kogoś wyjęte z pudełek, a następnie śmieje się z tego, na ile sposobów zrobić można chińską parodię znanych bajek i filmów. W końcu dociera do miejsca docelowego i bierze z półki talię kart, kosztującą zawrotną sumę trzech złotych.
Przelotem przegląda ubrania, szukając 'tego jedynego', którego chciałaby teraz kupić. Nie odnajduje jednak ani wymarzonej szarej kamizelki, ani wyproszonej jednolicie czerwonej koszuli. Cóż, może uda się w innnych sklepach.
W kasie dostrzega z zaskoczeniem zapalniczkę z jednym z jej ulubionych motywów, konkretnie z kartą do gry - asem pik. Bez wahania sprawdza czy działa, po czym dorzuca ją do swoich zakupów.
Jest zadowolona.
Jest zadowolona.
Jest zadowolona, do cholery!
Dlaczego więc nęci mnie, by ją poznać? Przecież ciągnie mnie do samobójców, nie do szczęśliwych ludzi.
Następnego dnia jest nieco lepiej, bo targają nią nerwy. Boi się, obawia, wzdycha cicho. Aha, już widzę. Na płycie miał być podkład muzyczny do jej piosenki, teraz ma go na pendrive i ledwo przytomna idzie na konkurs, bojąc się, że się zbłaźni.
To mi się podoba!
Ostatecznie jednak życie robi mnie w konia. Dziewczyna zaśpiewała średnio, ale zaraz po występie zaczyna się śmiać z siebie. Od razu wie, jak samą siebie pocieszyć, gdy ktoś ją pyta, jak było, odpowiada wesoło: "Do dupy!".
Co jest z nią nie tak?
Całą drogę powrotną pociesza koleżankę, popija z dziarską miną zielone Frugo i z chichotem słucha własnego wykonania, by jeszcze następnego dnia zacząć śpiewać w klasie!
Chyba już wiem, kim ona jest.
Jednym słowem: Optymistka.
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top