*4*

Obudziłem się, Sally już nie spała i patrzyła na mnie tymi swoimi zielonymi patrzałkami. Zbliżyłem moją twarz do jej twarzy i musnąłem jej usta.
-dzień dobry kwiatuszku, jak się spało?
-bardzo dobrze, bo ty tu byłeś hihihi.
-to się cieszę, idę do kuchni, chcesz coś?
-poproszę kanapkę z nutellą.
-ok.
Wstałem z łóżka ostatni raz całując Sally w czoło i skierowałem się w stronę wyjścia z pokoju. Po drodze wstąpiłem do łazienki i zrobiłem co miałem zrobić i gdy tylko skończyłem udałem się do kuchni. Kiedy wszedłem do salonu na kanapie siedział Jeff i Slender oglądali jakąś komedię nie zwróciłem uwagi na film bo zbytnio za takimi nie przepadam, więc od razu skierowałem się do kuchni i co tam ujrzałem to mną wstrząsnęło...Hoddie i Masky kłócili się o masło orzechowe.
-ej! Chłopaki spokojnie!-krzyknąłem na nich a oni od razu na mnie spojrzeli. Ten wzrok, wiem co zaraz będzie.
-hoddie zabrał mi, sorry wyrwa...
-nie prawda popieprzańcu to ty zachowujesz się jak zwierze i wyrywasz rzeczy z rą...
-nie kończ bo i tak nikt cie nie słucha padalcu !!!
-Ach taki mądry się znalazł? Ja ci zara pokaże tyy...-Hoddie o mało się nie żucił na Masyego z łapami. Masło orzechowe poleciało sobie do góry bo Hoddie właśnie się rzucił na Maskiego. Złapałem zwinnym ruchem masło i odciągnąłem ich od siebie i stanąłem pomiędzy tymi wariatami.
-czy was do reszty pojebało?! żeby taką afere robić o jakieś masło orzechowe?! kompletny debilizm...a tera weźcie jakoś się dogadajcie kto pierwszy bierze masło albo ja sam zara się za to zabiorę. -powiedziałem patrząc na nich poważnym wzrokiem a oni patrzyli na mnie przepraszającym wzrokiem.
-sory Masky, weź pierwszy masło.
-też cię przepraszam Hoddie i dzięki za ustępstwo.-powiedział Masky z uśmiechem na twarzy.
-No jak miło-powidziałem sztucznie słodzonym głosem. Ominołem tych dekli i zwinnym ruchem ręki zwinołem nutelle z szafki i chleb z chlebaka, posmarowałem i udałem się do mojego pokoju. Lekko uchyliłem drzwi i spojżałem na łużko w poszukiwaniu Sally, lecz jej tam nie było. Drzwi otworzyłem szeroko rozglądając się za tą małą diablicą. Siedziała sobie na biurku i czytała moją książkę o tajnikach technologi.
-już jestem !-podeszłem do niej i wręczyłem talerz z kanapkami.
-dziękuję !- krzykneła i ucałowała mnie krótko w policzek. Mimowolnie się uśmiechnąłem. Razem z Sally postanowiliśmy spędzić resztę dnia grając na Nintendo i oglądając filmy.

*Avii*

Powoli podniosłam się z łużka i postanowiłam pujść na mały spacerek po parku. Ubrałam zieloną bluzę, rękawiczki bez palców, czarne Dżinsy, adidasy i moją czapkę. Wyskoczyłam przez okno i pobiegłam w stronę parku nie zwracając uwagi na krzywopatrzących się przechodniów. Szczeże ? Miałam ich głęboko w dupie. Kiedy byłam blisko parku, zwolniłam i podreptałam w kirunku stawu, o dziwo nie było nikogo. Lepiej dla mnie. Usiadłam na pieńku i chwyciłam patyk, zamoczyłam go w wodzie i bawiłam się jeżdząc nim po tafli wody. Nagle usłyszałam tak sztuczne śmiechy tuż za moimi plecami. Odwruciłam się i ujżałam najgorsze sucze z mojej klasy. Korvalie, Olidi i Darie, która była "szefową" tej gównianej paczki. Nielubimy się, one są pojebane bardziej niż jaki kolwiek psychol na ziemi.
-Ej ! Patrzcie kogo my tu mamy ! To przecież jest Av-pen-sucz ! Hahaha!!!- zaczeły się śmiać gorzej niż osły i kury razem wzięte. Takie przezwisko wymyśliły mi te debilki.
-Zamknijcie te mordy ! Tona tapety na ryju i już myślicie, że jesteście kurwa leprze od babki maryny ! - teraz to ja się uśmiechnełam.
-nie dorzyjesz jutra ździro ! Ta twoja facjata zgnije na dnie jeziora ! Haha! - Daria wybuchnęła śmiechem przepełnionym pogardą, złem i wyższością. Po chwili przestała się śmiać, a jej drwiący uśmieszek dalej widniał na jej mordzie. Korvalia podeszła do mnie i uderzyła kamieniem w głowę, naglę przed oczami pojawiły mi się uśmiechnięte, parszywe suki, Daria podeszła do mnie, kucnęła i złapała moją brodę gwałtownie unosząc ją do góry.
-śpij wiecznie suko- wyszeptała i znów pierdzielnęła mnie kamykiem w twarz. Zemdlałam.

Gdy się obudziłam poczułam straszny ból, na kręgach szyjnych, głowie, brzuchu. Ogólnie wszystko bolało mnie niemiłosiernie. Sprubowałam otworzyć oczy, lecz nic się nie stało, więc ponowiłam prubę ale dalej klapa. Mocno skupiłam się na tej czynności i w końcu mi się udało. Leżałam na łużku szpitlny z kroplówką podpiętą do prawej ręki. Po chwili do pokoju wszedł lekarz wraz z moją ciotką Agdą, która spojrzała na mnie pogardliwie. Poprosiła lekarza o wyjście z sali. Lekarz wyszedł i zostawił nas same.
-i gdzie się szlajasz szlamo ! Czy pozwoliłam ci wypierdalać z domu gówniaro ?! Nie !- wrzeszczała na mnie a ja patrzyłam na nią tępo i lekko się zaśmiałam.
- z czego rżysz świnio ?!
-po pierwsze świnie nie rża, a po drugie simieję się z twojego debilizmu i zjebu umysłowego ! Hahahha !!- teraz już nir wytrzymałam i parsknęłam śmiechem.
-panie doktorze !!! Ta baba mnie bije !!!- wydarłam się na całe grdło, dusząc się ze śmiechu. Po chwili przybył doktor.
-o co chodzi ?
- ta oto pani mnie obraża ! Proszę ją natychmiast wyprowadzić, bo w innym przypadku doniosę na pana.
- proszę wyjść, muszę zrobić badania.
-ale...
-proszę opuścić salę.- ciotka wyszła a ja zostałam na rozmowie z doktorem.

-----------------
Rozdział ma 831 słów :)
Wiem nie było mnie sporo czasu, więc piszę wam ten rozdział dziś.
Gdyby nie daria813 to ten rozdział by nie powstał ;) dzięki wielki za dodanie mi weny i pomysłu. Następny rozdział już wkrótce ! Pozdrawiam
~plushtrap

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top