One shot z konkursu.

Oto konkurs elfika! elfka Ja wybrałam one shot i jeszcze rysunek. Pozdro dla zeswirowanyelf.

One shot jest oczywiście  o Thranduilu. I Itanie,  bo o kim?

Czy można cierpieć tak bardzo? Bardziej niż po utracie kogoś bliskiego? Za zwłaszcza jeśli zabili ci ją orkowie, paskudni, źli, bezduszni orkowie? Zabrali mu ją. Jego ukochaną, piękną,  wspaniałą i mądrą żonę. Tak. Kochaną Talię. Na zawsze. Nie zobaczy jej już nigdy. Nie zapomni. Obiecał sobie, że zabije każdego orka jakiego spotka. Próbował spać, ale nie mógł. Chciał jeść,  ale nie mógł. Królestwo było na jego głowie, korona była tak ciężka jak nigdy. Orkowie nacierają ze wszystkich stron, nie ma czasu na płacz. Jego smutek prędko zmienił się w gniew. Założyli mu zbroję, miał miecz w ręku. Wyszli na skraj puszczy. Głupie, brzydkie, straszne i bezlistone orki już tam były. Walka się rozpoczęła.
Zabijał w szale, za nią. Dziwny jest ten świat,  aby przeżyć musisz zabijać. Ale oni mogli ją oszczędzić.  Był tam. Błagał ich, płakał. Mogli zabić jego. Ale nie. Katowali ją tak długo aż umarła, nie dali mu jej dotknąć ostatni raz. Wyrzucili ciało. Martwej, pięknej królowej elfów. Za każdym razem, gdy ją ranili pękało mu serce od nowa. Jakoś się sklejało by znów być zranionym. Wtedy ocalił go Celeborn z Lothorien. I co z tego kiedy wrócił bez niej?
Teraz ciął mieczem na wszystkie strony. Wokół zmarli elfowie i orkowie. Zabijał bezlitośnie tak jak oni. Za nią.

Dwieście lat później.
Cień patrzył się na niego w szklanej kuli. Ha. Teraz go wykończy, ale powoli. Bez pośpiechu będzie mu odbierał wszystko. Ale żeby zabrać trzeba dać, nieprawdaż? Stworzył piękną powabną istotę. Annabell miała jasne włosy, bardzo kobiece rysy twarzy, duże brązowe oczy i pełne usta. Spory biust, płaski brzuch i długie nogi. Nie oprze się. Jej głos był jak śpiew ptaków. Wysłał ją do Rivendell, Elrond ją przyjmie jak każdego innego. A Thranduil...he he, zobaczymy. Pewnie urodzi się małe elfiątko, mocarz, wielki wojownik. Wojowniczka też może być. Wszytko jedno. A co dalej z Ann? Oczywiście,  że ją zabije! A co tam.

Rivendell
Ślub Elladona.
Thranduil patrzył na wszytko martwym, nieobecnym wzrokiem. Wszyscy wyglądali tak samo. Oprócz niej. Kto to? Jak ona piękna...Gdy dokładnie zmierzył ją wzrokiem spojrzała mu w oczy. Jakoś ciepło mu się zrobiło na sercu. Potem coś jakby zakuło. Jak igła, ale zaraz to minęło. Podeszła do niego.

- Witaj, panie. Czemu siedzisz sam tutaj?- Jaki ona ma piękny głos!
- A cóż mam innego robić,  pani? Proszę mów mi Thranduil. - poprosił. Wstał i ucałował jej dłoń. Wcale nie zamierzał jej podrywać czy coś. Przecież ta rana na sercu nadal bolała.

- Zatańcz z kimś. Przecież tu piękna muzyka. Patrz ile elfek. 

- Widzę tylko ciebie.- odparł zgodnie z prawdą.

Tańczyli. Potem poszli do ogrodu. Było tam dość ciemno, ale romantycznie.
Romantycznie? Czy tak pomyślał? Nie...Thranduil. Dosyć! Nie znasz jej wcale, masz dzieci! On zmarła tak niedawno. Elf może się zakochać tylko raz. A jednak...on...ją...kocha. Tak. Kocha. Chcę z nią żyć. Musi.Coś dziwnego na niego działało.

Tak! Działa!-pomyślał Cień.- No, teraz pójdzie już z górki.

- Thranduil, czemu się na mnie gapisz?

- Bo jesteś piękna. Naprawdę.
- A ty przystojny.- jej usta niebezpiecznie się zbliżały.
Tak szybko?-pomyślał król. Nie mógł się jej oprzeć. Gdy tylko go dotknęła dziwna energia, ciepło, prąd przez niego przeszło. Teraz wiedział, że nie pragnął niczego innego. Tylko więcej. Chciał ją całować codziennie. A ona robiła to wspaniale. Bardzo namiętnie. Przestali na chwilę. Podniósł ją.

- Czy to znaczy, że mnie kochasz?- zapytała Annabell.
- Tak.
Dwa dni później.
Byli już w Mrocznej Puszczy. Biegł do niego mały Legolas.

- Tatuś! Tatuś...K.T.O.T.O.?!- elfik spojrzał nieufnie na Ann.
- Cześć skarbie. Posłuchaj. Nie denerwuj się...- wziął go na ręce. -To będzie twoja...nowa mamusia.

- Co?! Ja nie chce drugiej mamy! Ja chce tamtą! Nie chcę jej tu!- wrzasnął niespodziewanie Leggy i wybuchł płaczem.
- Ale kochanie...
- Nie chcę Cię widzieć. - wyrwał się mu i uciekł.
- Lego!
- Nie martw się kochanie, przejdzie mu. Chodź bardzo bym chciała zwiedzić pałac. I nasze sypialnie.
- No to chodź. Pokaże ci wszystko.

Ann pokiwała głową i pogładziła się po  brzuszku. Już niedługo się dowie.-pomyślała. Nie z dobrymi intencjami.

Oneshicik dla państwa!  I jak?

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top