#56- Porwanie

JungKook pov.
Wstałem jako pierwszy z lekkim, że tak powiem kacem. Bolała mnie lekko głowa, ale za to strasznie chciało mi się pić, ale nie chciało mi się wstać. Szkoda, że JiMin jeszcze śpi, bo mimo bólu by mi przyniósł wodę oraz psiaka oraz tabletkę na ból głowy... Normalnie on to by dla mnie gwiazdę złapał i mi dał. W sumie to ja też bym tak zrobił, bo go bardzo, bardzo kocham..
Gdy już jakoś wstałem i podreptałem do kuchni po wodę zobaczyłem psiaka, który czegoś szuka w misce, która jest pusta. Ehhh, pewnie jest głodny...
- Masz..- mruknąłem cicho wyjmując karmę i wsypując mu ją. Potem nalałem mu świeżej wody. Uśmiechnąłem się gdy psiak pił oraz jadł z jakby zachwytem, że coś dostał. Ale w tym momencie usłyszałem jakieś ciche pomruki oraz jakby wstawanie. Miałem nadzieję, że to JiMin, ale jednak nie. To był Tae. JiMin to taki wieczny śpioch, tylko by spał i spał...

- O, hej Tae- mruknąłem wyjmując potrzebne składniki z lodówki, żeby zrobić jajecznicę i kanapki. JiMin lubi też dużo jeść, poza tym jeszcze ja dochodzę do tego i Tae
- Cześć...- mruknął cicho przecierając oko piąstką
- Też cię boli głowa?- zapytałem i uśmiechnąłem się przyjaźnie. Ojj, widzę po jego twarzy i minie, że tak...
- I to bardzo... Nie wiem dlatego, przecież chyba aż tak dużo nie wypiłem... Nie wypiłem?- zapytał, a ja się zaśmiałem. On nawet nie pamięta!
- Chłopie, jak ty nawet nie pamiętasz to jak mogłeś mało wypić? Nie wiem... JiMin chyba miał cię pilnować- wyjąłem patelnię oraz talerze dwa i widelce
- No to nieźle mnie pilnował...- zaśmiał się cicho- To masz tą tabletkę?- usiadł obok mnie i patrzył co robię
- Zaraz ci dam- położyłem jajka tak, by się nie poturlały i nie spadły na dół, gdy to zrobiłem dałem Tae tabletkę i nalałem wody do szklanki
- Dzięki- mruknął popijając tabletkę wodą. Uśmiechnąłem się promiennie na ten widok

- Nie wiem czy umiem gotować dlatego musisz mnie kontrolować z solą- zaśmiałem się cicho i po chwili jajka pojawiły się na patelni
- To lepiej obudź szybko Jin'a, bo ja raz jak u niego byłem tu mu jego ulubioną patelnię na dole jakby podpaliłem i teraz ma taki dziwny czarny kolor... A w sumie ładna była, taka u spodku różowa, z króliczkami i serduszkami..- mruknął drapiąc się po karku- Miałem mu odkupić, ale csiii. Jakby co to nie pamię..- nie zdądzył dokończyć, bo do kuchni wparował Jin
- Co ja?!- krzyknął cicho pokazując na Tae palcem- Masz mi odkupić patelnię!- puknął Tae w czoło
- Jedyne co ci mogę kupić lub zapłacić to w klinice, żeby ci te palce wyprostowali- buchnąłem lekko śmiechem, bo nie oszukujmy się Jin ma jakieś taki naprawdę dziwne parlce, jakby pokrzywione patyczaki..
- Ej, ej, ejj! Ty sobie mi tutaj nie śmiej się z mych pięknych palcy! Bo dopiero ty to masz takie dziwne!
- Ej nieprawda! Są piękne, długie i fajne. O co ci chodzi?! Coo, chciałbyś takie mieć, hmm?- poruszył znacząca brwiami na to Jin znowu puknął go w głowę, ale dość lekko oczywiście
- Jin! Ty lepiej posól tą jajecznicę, bo ja się boję, że ją przesolę tak jak kilka dni temu i sie nie nadawała do zjedzenia!- mruknąłem głośno po czym pisnąłem gdy nagle Jin odepchnął mnie od kuchenki
- Dzieci...- mruknął biorąc sól i sypiąc tak zwanie "na oko"

***
Gdy jajecznica była gotowa szybko nałożyłem ja na talerze. Doszedł jeszcze do tego Jin, dlatego musiałem zrobić jej więcej, ale to nie był dla mnie problem. JiMin zje kanapki, nie moja wina, że mu sie nie chce wstać. Albo jak mi się zachcę zrobie mu kanapki, a jak nie to zrobic sobie sam czy coś...
- Dobre!- krzyknął Jin z wypchaną buzią jedzenia- no wiadomo, że dobre, bo ja soliłem- dodał ciszej uśmiechając sie lekko zadziornie
- Oj, oj, ooj ty nie bądź taki chop siup, no z pełną buzią się nie gada- gdy połknąłem jedzenie w ustach dopiero to powiedziałem, aby sie nie przyczepił, że mówię, a robię to co on. Nagle wstał JiMin. Po czym to wnioskuję? A po tym, że słyszę jak sie wywalił a potem głośne "japierpapier". Nauczyłem go tego zdania, aby nie mówił tych brzydszych słów...
- Oho, chyba JiMin wstał. Huraganowy JiMin z kacem- zaśmiał się Jin. On to ma taki śmieszny śmiech... Jak on się zaśmieję, to potem cała reszta. JiMin przyszedł do kuchni. Miał roztrzepane włosy wszędzie oraz minę, jakby go mieli zaraz zastrzelić z białego rana, a on zszokowany nie wie dlaczego

- Ooo, JiMin cześć!- pomachałem mu z uśmiechem- Jak główka?- uśmiechnąłem się szerzej
- Weź mi nic nie mów...- cofnął się na pięcie i poszedł do toalety na co wszyscy się zaśmiali
- Coś dzisiaj nie ma chumoru...- mruknał cicho Tae z pełną buzią.
**
Po 15 minutach JiMin wrócił z toalety, a ja ubierałem już buty, bo musiałem iść do sklepu. Powoli w lodówce są pustki
- Co ty, JiMin sikałeś na raty?- zaśmialiśmy się wszyscy razem
- Oj bardzo śmieszne..- mruknął patrząc do lodówki, ale po chwili ją zamknął i z zawiedzioną miną musiał sobie zrobić kanapki, bo już jajek nie było, yak jak w sumie mleka i wieku innych rzeczy...
- Dobra chłopaki, ja ide do sklepu. Będę może za godzinkę lub półtorej..- ubrałem lekko płaszczyk po czym wyszedłem z mieszkania zakluczając drzwi
***
Gdy wracałem już ze sklepu z pełną siatką zakupów czułem ciągle na sobie wzrok kogoś innego, jakby po prostu ktoś na mnie patrzył przez jakąś lornetkę czy jakieś inne cudo. Poszedłem w lekko ciasną alejke, przez którą przechodziły bloki przez co zacząłem się rozglądać. Nie zobaczyłen nikogo, to dlaczego dalej czuję ten głupi wzrok?!
- Dobra, JungKook ogarnij się, to pewnie twoja wyobraźnia...- mruknąłem do siebie przyśpieszając krok. Szedłem szybciej i szybciej gdy nagle poczułem jakieś uderzenie w głowę po czym widziałem już tylko ciemność oraz słyszałen stłumione krzyki... Ostatnie co widziałem jak siatka upada wraz ze mną na zimny beton...
-----------------------
Przepraszam, ze trochę spóźnione, bo miało być w piątek, a jest dzisiaj :***,

Papatki :***

~ Aizos

Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top