"Hebrajski, co?" 🇲🇳x🇮🇱
Izraelka bawiła się swoimi palcami, czekając na wręczenie jej niedawno napisanej kartkówki. Wiedziała, że niezrozumiała tematu, z którego ona się odbyła, jednak miała nadzieję na, jak najlepszą ocenę. W jednym momencie poczuła tylko frustrację, widząc kartkę z oceną niedostateczną.
Niekontrolowanie zabluźniła w swoim ojczystym języku na całą salę. Wszystkie oczy się na nią zwróciły, przez co musiała przeprosić, w głębi duszy wdzięczna, że chodziła do szkoły międzynarodowej, w której nie spotkała nikogo znającego język hebrajski.
Rozejrzała się po klasie, która już odwróciła od niej swoją uwagę. Obróciła się na krześle, by mogła oprzeć swoją głowę na parapecie. Nie zamykała swoich oczu, a obserwowała swoje otoczenie. Zauważyła za sobą patrzącego się na nią z lekkim uśmieszkiem wyższego chłopaka. Dała mu pytający wyraz twarzy, a on tylko się mocniej uśmiechnął, po czym oderwał od niej swój wzrok.
Dzwonek szkolny oznajmiający rozpoczęcie czasu przerwy, a za razem koniec zajęć dla klasy Azjatki, wybrzmiał po kilku minutach. Dziewczyna wyszła z pomieszczenia jako jedna z pierwszych i wręcz pobiegła do szatni, gdzie zmieniła buty i opuściła budynek szkoły. Wraz z zejściem ze schodów, kroku zaczął jej dotrzymać starszy chłopak.
-Hebrajski, co? — spytał, łapiąc telefon biało-niebieskiej, który wypadł z jej kieszeni. Podał go niej, serdecznie się uśmiechając.
-Dziękuję — wyszeptała, biorąc swój telefon — Znasz mój język urzędowy? — zapytała zaskoczona, chowając swoją własność.
-Jakoś tak się złożyło — odparł, zatrzymując siebie i Izraelkę — Mongolia — przedstawił się, wyciągając dłoń do przodu.
-Izrael — odpowiedziała, łapiąc jego dłoń. Poczuła przy tym ciepło rozchodzące się po jej ciele, które wywołało u niej uśmiech na twarzy — Gdzie mieszkasz?
-Dwie ulice skąd, w tamtą stronę — odparł, wskazując palcem w stronę północną.
-Oh, ja też! Chciałbyś może pójść razem? Czuję, że miło by było z tobą porozmawiać — zaproponowała, zaskoczona swoją odwagą.
-Dobry pomysł, zapraszam ze mną — ukłonił się, wskazując drogę i wywołując chichot ze strony dziewczyny.
-A więc chodźmy — ruszyła, po czym to samo zrobił chłopak — Dlaczego nigdy nie widziałam cię w szkole? Wiem, że jestem dwa roczniki młodsza i budynek szkoły jest duży, ale naprawdę jest, aż tak duża, że jednej klasy nigdy nie widziałam?
-Większość czasu moja klasa jest podzielona na trzy grupy — zaczął objaśniać, patrząc na Izrael — Mamy dosyć dziwnie równe plany lekcji, więc często jesteśmy na dwóch różnych końcach szkoły.
-To wiele wyjaśnia — odparła — Więc dlatego na łączonym zastępstwie się zmieściliśmy w jednej sali. Wiedziałam, że coś mi nie pasowało — powiedziała bardziej do siebie, niż do Mongola — A tak przy okazji… Dlaczego nie udzielasz się w życiu szkolnym?
Chłopak delikatnie się uśmiechnął, po czym spojrzał przed siebie, czując lekki powiew wiatru. Nie widział wpatrującej się w niego Izraelki, jednak przepuszczał, że mogła to robić. Na twarzy dziewczyny pojawiły się lekkie rumieńce, widząc rozwiewane czerwone włosy Azjaty.
-To prawda, nie udzielam się zbytnio. Ale to już przecież wiesz — potwierdził, rozpuszczając swoją kitkę i chowając gumkę do kieszeni — To ty jesteś wszędzie i zawsze. Ja ogarniam swoją klasę i wprowadzam to, co ty ustalasz jako przewodnicząca szkoły.
-Niesamowite, że w tej szkole jest ktoś ogarnięty — stwierdziła Izrael, przechodząc przez pasy.
-Miło mi, że tak uważasz — odpowiedział Mongol, ponownie obserwując dziewczynę.
Mongolia delikatnie uchylił swoje usta, wpatrując się w twarz Izraelki o delikatnych rysach i białej cerze. Poczuł w tym czasie na swoich policzkach delikatny rumieniec, na myśl którego samowolnie się uśmiechnął.
-To mój dom — stwierdziła słyszalnie niezadowolona, po czym stanęła przodem do chłopaka — Do widzenia. Przyjemnie się z tobą rozmawiało — uśmiechnęła się, słysząc ciche “Mi z tobą również” — Poczekaj! — krzyknęła, kiedy Azjata chciał odejść — Mogę twojego messengera? — spytała niepewnie.
-Jasne — odparł, czując przyjemne ciepło na sercu. Wyciągając telefon i pokazując swój kod Quick Response, czuł jakby się ono kumulowało.
Prawdą było, że Izraelka podobała mu się od początku roku szkolnego. Zawsze widząc ją, wychodzącą na środek sali podczas apelu, czuł to specyficzne i jedyne w swoim rodzaju uczucie.
Dużo wcześniej postawił sobie cel, by kiedy tylko będzie miał okazję, powiedział do dziewczyny te trzy słowa w jej ojczystym języku: “Kocham cię Izraelu”. Nigdy nie złamał słowa, a zwłaszcza tego danego sobie. Tego dnia nie było inaczej.
-אני אוהב אותך, ישראל
Bạn đang đọc truyện trên: AzTruyen.Top